Noc kultury

Z gadziej perspektywy

„Nie rozumiem hałasu wokół „Pegaza” i „Dobrych Książek””, powiedział „Rzeczpospolitej” Piotr Dejmek, wicedyrektor Programu 1 TVP. Telewizji zwanej jeszcze publiczną. I dodał: „Nie widzę możliwości, by tematyka związana z tzw. wysoką kulturą była obecna w Jedynce w dotychczasowym kształcie. (…) Nawet o najbardziej wyrafinowanych sprawach nie możemy mówić hermetycznym, pseudointelektualnym językiem. Musimy być komunikatywni”.
Komunikatywność programów telewizji polega na skracaniu czasu programów kulturalnych. Po co dyskutować, spierać się, prezentować różniące się opinie, jak to bywało w „Pegazie” czy w „Dobrych Książkach”, skoro można się ograniczyć do skondensowanych wypowiedzi. Ocen. Wskazań, co jest trendy, a co passé. Jak w programach „Parapet” czy „Kiss”. Podsuwania gotowych, skrótowych odpowiedzi. Po co czytać całego „Pana Tadeusza”, oglądać całego „Hamleta”, kiedy można zaliczyć bryk z obowiązującej lektury i jakoś egzamin z epopei narodowej zdać. Z „Hamleta” warto wyrzucić niepotrzebne dłużyzny, skrócić go do teledysku. Zostawić moment, kiedy on zabija, Ofelia podąża do klasztoru, a na koniec dać tę mocną scenę z czaszką. Albo kiedy ten las atakuje zamek. Co z tego, że to z „Makbeta”? Czemu od razu nie zrobić miksu z najważniejszych sztuk Szekspira? Będzie więcej do wpisania w sprawozdanie o realizowanej misji kulturalnej.
Telewizja publiczna uruchamia kulturalny kanał tematyczny. Podczas jego prezentacji władze telewizji publicznej zapewniały, że nie spowoduje to skanalizowania tematyki kulturalnej. Nie podzieli widzów na wędrujących po speckanale i skazanych na programową komercję. Dzieje się inaczej. Zamiast rugowanej właśnie publicystyki kulturalnej w Jedynce proponuje się „Noc kulturalną”. Piątkowy, ponoć nawet dwugodzinny blok. Mieszankę wszystkich dziedzin sztuk. Rzecz jasna z blokiem reklamowym. Dla wydawców, firm fonograficznych, dystrybutorów filmów, galerników i teatrów. Nietrudno zgadnąć, że im więcej będzie reklam, tym dłużej „Noc kulturalna” trwać będzie. Nietrudno przewidzieć ewolucję takiego bloku. Pan reklamodawca płaci, to wymaga. To pierwszeństwo będą miały komercyjne pozycje rynku kulturalnego. Zamiast „hermetycznego” języka preferowany będzie reklamowy slogan. Zresztą skoro telewizja publiczna ogranicza edukację kulturalną, to i język dyskusji kulturalnej stanie się coraz bardziej „hermetyczny”.
Poprzedniego prezesa TVP, Roberta Kwiatkowskiego, krytykowano za „upolitycznienie” telewizji i wiązanie programów kulturalnych z wpływami abonamentowymi. Nowe kierownictwo zapowiadało zmiany. „Tyle misji, ile emocji”. Po półrocznych rządach publicystyka nadal jest upolityczniona, tyle że teraz prawicowa. Jako programowe nowości wracają: gaździna Bigosowa, ojciec Leon i Mann z Materną. O misji kulturalnej już się nie wspomina. Decydują bloki reklamowe.
Przy następnej zmianie ramówki telewizja publiczna niewiele będzie się różnić od komercyjnych. I wtedy rzeczywiście nie będzie już argumentów, by jej nie sprywatyzować. Autorom tytułu piątkowego bloku „kulturalnego” warto zaś pogratulować jego wyjątkowej trafności. Noc kulturalna na Woronicza zapada.

 

Wydanie: 03/2005, 2005

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy