Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Mówiliśmy już o tych, którzy na placówki wyjeżdżają, i o tych którzy na placówkach zostają. Jest jeszcze jedna kategoria osób, o których w MSZ plotkują. Czyli tacy, którzy jadą na fajne placówki, ale mogliby na lepsze. Np. Jacek Perlin, wicedyrektor Departamentu Ameryki. Wcześniej był na bardzo ciekawej placówce – był ambasadorem w Caracas, a jego placówka początkowo obejmowała swym zasięgiem Wenezuelę, Surinam i Gujanę. Potem Perlin „rozszerzył” się na niektóre wyspy Karaibów. Miał więc mandat, by po nich podróżować. Oczywiście, w ważnych sprawach służbowych.
Niektórzy zazdrościli mu tych wakacji, ale po cichutku, bo Perlin jeszcze przed wyjazdem na placówkę zapowiedział publicznie, podczas posiedzenia sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, że jednym z celów jego misji będzie otwarcie Polski na państwa wyspy Morza Karaibskiego. Bo zaczynają tam jeździć Polacy. Jedni na turystyczne wojaże, a drudzy, do rajów finansowych, w sprawach biznesu.
Ale wszystko ma swój koniec, więc Perlin wrócił do Warszawy i jako wicedyrektor Departamentu Ameryki robił swoje. Spodziewano się że rychło wyjedzie na kolejną placówkę. Ambasadorską. A tymczasem zdał egzaminy konsularne. A takie egzaminy to nie jest bułka z masłem. Bo trzeba zdać język (to Perlina nie dotyczy), potem egzamin pisemny, a potem ustny. No i wcześniej zaliczyć kursy i wykłady. Jest to sporo roboty, jeśli jest się dyrektorem ważnego departamentu, to można czuć się trochę głupio – bo trzeba się uczyć od naczelników, ale jakieś sito wyłapujące niedouczonych spadochroniarzy musi przecież być…
No więc Perlin zdał te wszystkie egzaminy i ma jechać jako konsul generalny do Kurytyby. Mówiło się również, że stara się o Barcelonę, gdzie zastąpiłby Joannę Kozińską-Frybes, ale podobno nie za bardzo mu to wyszło, dlatego pojedzie do Brazylii. Więc w MSZ-ecie znów plotkują, dlaczego zadowolił się tą skromną placówką i nie zawalczył o stanowisko ambasadora. I są dwie teorie – pierwsza mówi, że celowo wybrał spokojny konsulat. Druga, że obawiał się, iż MSZ weźmie prawica, np. Kazimierz M. Ujazdowski. I wówczas on – postrzegany jako człowiek Unii i Bronisława Geremka – miałby kłopoty z wyjazdem na jakąkolwiek placówkę.
Inną osobą, która zaskoczyła MSZ-etowski, korytarz jest Aleksander Chećko, obecny rzecznik MSZ. Z tego stanowiska przeważnie wyjeżdża się za granicę jako ambasador. Jego poprzednik, Bogusław Majewski, pojechał do Singapuru, wcześniej Paweł Dobrowolski został ambasadorem w Kanadzie, Grzegorz Dziemidowicz był ambasadorem w Egipcie, a jeszcze wcześniej Władysław Klaczyński pojechał na ambasadora do Hiszpanii, a jego poprzednik Stefan Staniszewski do Libii.
No a Aleksander Chećko ma pojechać do RPA. Ale trochę inaczej. Otóż szefem konsulatu ma być jego żona, prawnik z wykształcenia, natomiast Chećko ma być jej podwładnym, pracownikiem merytorycznym placówki. Ten to potrafi się ustawić…

Wydanie: 2005, 34/2005

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy