Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Mimo że od ostatniego zjazdu ambasadorów minęło parę tygodni, w MSZ wciąż się dyskutuje o tym wydarzeniu. Otóż w pierwotnym zamierzeniu takie spotkania miały trwać parę dni, żeby ambasadorowie mogli omówić z ministrem najważniejsze sprawy, wysłuchać premiera, przedstawiciela prezydenta, najważniejszych (z punktu widzenia ich pracy) ministrów i wzmocnieni taką wiedzą udać się do swoich zadań. Ale minister Sikorski rozciągnął ten zjazd do kilkunastu dni. I tak trwał festiwal gadulstwa.
Zupełnie bez sensu – bo raczej trudno przypuszczać, by ambasadorowie (a są wśród nich osoby, które w MSZ pracują lata i na dyplomacji zęby zjadły) słuchali z wypiekami na twarzy tego, co o strategicznych kierunkach polskiej polityki zagranicznej ma im do powiedzenia nowy dyrektor Departamentu Strategii Polityki, który nigdy nie był na zagranicznej placówce, a dorobkiem naukowym też nie za bardzo może się pochwalić.
Minister Sikorski ściągnął też do Warszawy PR-owską firmę z Wielkiej Brytanii i to ona (ciekawe, za ile… w każdym razie za nasze) uczyła ambasadorów, jak mają postępować z mediami. I jak w ogóle się prezentować. „Win Hearts, before Minds. People before Argument” („Podbijaj serca przed umysłami. Ludzie przed argumentami”) – takie rady na piśmie dostali szefowie naszych placówek.
Przyjechał też Charles Crawford. To postać bardzo ciekawa, która miała w polskiej polityce swoje pięć minut. Otóż Crawford był w latach 2003-2007 ambasadorem Wielkiej Brytanii w Warszawie. I zasłynął mejlem wysłanym w grudniu 2005 r. do gabinetu premiera Blaira, w którym radził, jak brytyjski premier powinien postępować z krajami Unii Europejskiej, a zwłaszcza z nowymi krajami. Mejl został opublikowany przez „Sunday Times”.
Unijne instytucje i urzędników Crawford nazwał w nim skorumpowanymi. O Polsce napisał, że Wielka Brytania, gdy otworzyła swój rynek pracy dla Polaków, utworzyła „więcej miejsc pracy niż polski rząd od czasu wejścia do Unii”. No i nabijał się z premiera Marcinkiewicza.
W mejlu zawarł też propozycję przemówienia, które miałby wygłosić Tony Blair na ówczesnym szczycie budżetowym w Brukseli. Otóż miał on postawić na stole duży dziecinny budzik i zacząć tak: „OK, koledzy, to moja ostatnia propozycja budżetowa. Albo ją przyjmiecie, albo szczyt zostanie zerwany i budżetu nie ma, obowiązują coroczne prowizoria”. Przy okazji Crawford nazywał Polskę krajem niewdzięcznym i radził zainwestować 100 mln funtów w naukę angielskiego w polskich szkołach, pod warunkiem likwidacji nauki niemieckiego i francuskiego.
Crawforda wzywano później do naszego MSZ, by się wytłumaczył ze swego pisma. A on mówił, że wszystko jest OK, a ten mejl to taki rodzaj angielskiego poczucia humoru.
Ta wersja została przyjęta, bo Crawford urzędował jeszcze przez półtora roku w Warszawie. Potem wrócił do kraju, odszedł z Foreign Office i założył własny biznes.
Jaki? Już wiemy – jeździ po świecie i uczy innych współpracy z mediami. Polakom mówił (tym razem na poważnie), że to ważna współpraca, że trzeba organizować regularne briefingi i różne inne tego typu rzeczy.
Cóż, ludzie w MSZ są grzeczni, jak im się kazało słuchać, to słuchali.
Swoją drogą sto razy prościej byłoby zaprosić kilku naszych ambasadorów, byłych i obecnych, o których wiadomo, że mieli dobre kontakty z mediami, i oni przygotowaliby odpowiednią prelekcję. Nie byłoby gorzej, za to na pewno taniej.
Attaché

Wydanie:

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy