Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Kiedyś o tym pisaliśmy – dla ambasadora najważniejszą osobą w kraju jest człowiek, który ocenia jakość przysyłanych przez niego do kraju materiałów. Czyli – w zależności od wagi placówki – może to być i zwykły referent, ale i dyrektor departamentu. Ten wstęp wyjaśnia manewry, które odbywają się wokół obsady stanowiska dyrektora Departamentu Europy Zachodniej.
Kierujący dotychczas departamentem Marek Prawda wyjeżdża na placówkę – kto więc go zastąpi? Bardzo to interesuje naszego ambasadora w Niemczech, Jerzego Kranza. Otóż w ostatnich latach utarł się zwyczaj, że departamentem tym kierują ludzie specjalizujący się w sprawach niemieckich. Logiczne – jest to nasz najważniejszy partner w tej części świata. Ale ambasador – jak mówi się w MSZ – chciałby, żeby dyrektorem została osoba nie mająca takiej specjalizacji. Bo dzięki temu to on miałby w sprawach niemieckich ostateczny głos, byłby najważniejszym autorytetem. I, de facto, decydowałby o naszej polityce niemieckiej. Czy byłoby to dobre dla Polski? Raczej nie.
W ogóle chyba nie jest najlepszym rozwiązaniem, że w Polsce sprawy niemieckie zdominowała jedna grupa, w dodatku zorientowana na chadecję. Mamy więc tu Jerzego Kranza, który – dodajmy – albo wyjątkowo mało zarabia, albo takie ma przekonanie. Bo jak wytłumaczyć fakt, że jego żona pracuje jako urzędnik w Bundestagu? Żona ambasadora dorabiająca na boku – taka sytuacja nigdzie się nie podoba.
Obok Kranza mamy Urszulę Pałłasz, radcę-ministra pełnomocnego ambasady RP w Berlinie, która zaczęła pracę w Niemczech jeszcze za kadencji Janusza Reitera. Do nich doskoczy lada dzień Kazimierz Wóycicki, kolejny człowiek żyjący ze stosunków polsko-niemieckich. Wóycicki będzie szefem Instytutu Polskiego w Lipsku. A żeby tak się stało, nasz MSZ dokonał roszady – dyrektor z Lipska została przeniesiona do Instytutu Polskiego w Berlinie. I całe szczęście, bo działalność IP w Berlinie powoli zamierała.
Ale wróćmy do Wóycickiego. Ma on opinię człowieka zręcznie przepuszczającego pieniądze. Do dziś mówi się w MSZ (i nie tylko) o konferencji, którą zorganizował w Szczecinie pod szyldem założonego przez siebie “Instytutu Niemiec i Europy Północnej”, a pod hasłem: “Ruch “Solidarność” a przyszłość zjednoczonej Europy. Jego recepcja i wpływ we Francji oraz Niemczech”. Kosztorys konferencji, przedstawiony MSZ i Ministerstwu Kultury opiewał na 550 tys. zł, z czego MSZ dał 350 tys. zł. Merytorycznie kosztorys zatwierdził Departament Polityki Kulturalnej i Naukowej, którego dyrektorem jest Joanna Kozińska-Frybes. Z kolei na liście zaproszonych na konferencję widnieje nazwisko Marcina Frybesa. Oczywiście, nie musiał tu mieć miejsca konflikt interesów, ale mógł. W każdym razie kosztorys przewidywał, że na umowy-zlecenia wydano 67,5 tys. zł, na koszty obsługi specjalistycznej 60 tys. zł, a na koszty organizacyjne 43,7 tys. zł. Po konferencji ogłoszono sukces. A Wóycicki ruszył na Lipsk. Wielce ciekawe, jak tam będzie się gospodarzył.

Wydanie: 2001, 21/2001

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy