Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Ewakuacja trwa. Właśnie sejmowa Komisja Spraw Zagranicznych zatwierdziła kandydatury na ambasadorów Jerzego Margańskiego i Marka Ziółkowskiego.
Ziółkowski, dyrektor Departamentu Europy Wschodniej, przeszedł z trudem, paroma głosami. Na tyle posłowie ocenili jego kompetencje… Ale przeszedł, mamy więc nowego ambasadora na Ukrainie. Od kiedy? Wszystko zależy od tego, kiedy Kijów prześle swoją zgodę. Ale gdy już przyśle, to Ziółkowski czym prędzej wyjedzie. Tak zapowiedział.
Znacznie spokojniejszy od Ziółkowskiego jest Jerzy Margański, dotychczasowy dyrektor sekretariatu ministra. No cóż, wyjeżdża na dobrą, spokojną placówkę do Berna. Razem z nim ewakuuje się cały dotychczasowy staff szefa MSZ. I tak na przykład Janusz Ostrowski, dyrektor gabinetu Dyrektora Generalnego, wybiera się do Rzymu, gdzie ma objąć stanowisko konsula. Tam jego szefem ma być… Michał Radlicki, dotychczasowy Dyrektor Generalny.
O wyjazd na placówkę zabiegają też i inni. Na przykład Joanna Kozińska-Frybes, obecna szefowa Departamentu Polityki Kulturalnej. Wcześniej była ambasadorem w Meksyku. Ale teraz spuściła z tonu i gotowa jest zadowolić się skromniejszym stanowiskiem, Konsula Generalnego w Barcelonie.
Jeżeli jedni wyjeżdżają, to inni wracają. Tydzień temu pisaliśmy o przepychankach związanych z placówką w Tbilisi, pora więc na uzupełnienia.
Jak pisaliśmy, obecny chargé d’affaires w Tbilisi, Piotr Borawski, bardzo zabiegał o to, by przedłużono mu pobyt na placówce o pół roku, do końca czerwca, motywując to faktem, że jego syn chodzi do miejscowej szkoły, do klasy maturalnej i bez sensu byłoby go teraz przenosić do zupełnie nowej szkoły. Dodajmy – ten argument z reguły jest w MSZ uwzględniany przez szefów. Na początku wydawało się, że tak będzie i tym razem. Ale tak nie było i zapadła decyzja, że Borawski (komu on tak podpadł?) musi szybko wrócić do kraju, już w połowie stycznia.
A żeby mu się nie wydawało, że ktoś w Warszawie o nim zapomni, minister Bartoszewski czym prędzej podpisał listy komisyjne jednemu z pracowników administracyjnych i wysłał go do Tbilisi, na stanowisko pracownika ds. administracyjnych, a jednocześnie szefa placówki! W styczniu będzie więc tak, że w Gruzji będziemy mieli dwóch chargé d’affaires – pakującego się Borawskiego i rozpakowującego się administracyjnego. A może i trzech?
Oto bowiem jeszcze w styczniu do Gruzji ma wyjechać dyplomata o pięknym nazwisku Iwaszkiewicz, który ma być następcą Borawskiego, i… chargé d’affaires. Iwaszkiewicz Tbilisi zna, był tam w misji OBWE. Znają go również Gruzini, którzy nie tak dawno, ustami swojego wiceministra spraw zagranicznych, dali nam do zrozumienia, że nie chcieliby, by Iwaszkiewicz był szefem naszej placówki w Tbilisi. Ale, ostatecznie, wydali mu wizę, więc najwyraźniej niechęć im przeszła. Przynajmniej oficjalnie.
Mamy więc wspaniały galimatias. Maleńką placówkę. Trzech chargé d’affaires. I wielki bałagan. A przecież Szewardnadze, na czym jak na czym, ale na dyplomacji zna się znakomicie…
Attaché

Wydanie: 2000, 52/2000

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy