Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Prezydent Kwaśniewski podpisał kilka kolejnych nominacji ambasadorskich. Tu więc się odkorkowało. I tak na przykład do Seulu pojedzie wreszcie Tadeusz Chomicki, którego wniosek w szufladach Kancelarii Prezydenta leżał około dwóch lat. Dlaczego tak długo? Otóż tłumaczono to w ten sposób, że Chomicki krótko pracuje w MSZ, nigdy wcześniej nie był na żadnej placówce, więc trochę bez sensu byłoby puszczać go na szerokie wody. Poza tym nigdy nie kierował departamentem terytorialnym. Jego domena to departament zajmujący się handlem specjalnym, ale to wszystko tylko tak groźnie się nazywa. MSZ to nie Cenzin, więc zadania Chomickiego ograniczały się do jeżdżenia po świecie z delegacjami oferującymi nasze produkty. Czy to doświadczenie przyda się w Seulu? Wiadomo, że nie. Ale widocznie Kancelaria Prezydenta, po miesiącach zastanawiania się, doszła do wniosku, że jest inaczej. Gratulujemy konsekwencji i szybkości działania.
Innym ambasadorem jest Andrzej Krawczyk, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego. On z kolei pojedzie do Czech, do Pragi. Krawczyka nikt w MSZ nie zna, za to pamiętają go niektóre placówki. Otóż jest on szefem Fundacji Know-how i w związku z tym bywał w wielu krajach, w których lubił pouczać naszych dyplomatów. Jak niesie poczta pantoflowa, powód tych pouczeń był błahy – Krawczykowi chodziło przede wszystkim o samochód z ambasady, którym mógłby się poruszać. Więc wielce ciekawe jest, czy teraz, już jako ambasador, będzie równie hojny dla gości z Polski, jak sam wymagał swego czasu?
Bardzo ciekawa jest z kolei trzecia kandydatura. Otóż nowym ambasadorem RP będzie jeden z najbardziej znanych naszych dyplomatów, polski James Bond, Zenon Kuchciak. A będzie on szefował naszej placówce w Uzbekistanie. Ta nominacja jest jakimś zaskoczeniem, bo raczej obstawiano, że Kuchciak, zwany przez kolegów “Wielką Głową” wybierze jakąś placówkę na Zakaukaziu. Tymczasem rzucono go dalej na wschód. Czy także jako negocjatora?
Przy okazji warto odnotować trzy nominacje do państw Bliskiego Wschodu. Pierwsza, już raz sygnalizowany, wyjazd Stanisława Cieniucha do Bejrutu. Taki wielki Cieniuch, taki mały Bejrut! Co on tam będzie robił? – śmieją się w MSZ.
Z kolei do Damaszku jedzie Adam Kułach. To dobry arabista, w centrali specjalnie się nie zasiedział, bo mniej więcej rok temu wrócił z placówki w Trypolisie. Oto przykład równej, konsekwentnie realizowanej kariery. Z tej “równości” wyróżnił Kułacha jedynie wywiad, którego swego czasu udzielił “Życiu” Wołka, w którym mówił, on, stary MGIM-owiec, o swych konserwatywno-liberalnych poglądach. Bardzo tym wszystkich wzruszył…
No i trzecia nominacja na Bliski Wschód: otóż na ambasadora do Libii jedzie Jakub Wolski, zwany przez kolegów z MSZ (oj, niewielu już ich zostało) Kubą. Wolski pracował w ministerstwie jeszcze w latach 70. i gdzieś mniej więcej 25 lat temu został z ministerstwa, dyscyplinarnie, zwolniony. Słuch po nim zaginął. A teraz, proszę, wraca i jako ambasador jedzie do Libii. Szerokiej drogi!
Attaché

Wydanie: 2000, 47/2000

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy