Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Arabiści górą. Tym razem mają stanowisko dyrektora Biura Kadr. Długo trwały poszukiwania kandydata na to miejsce, wreszcie wziął je Kazimierz Romanowski. To arabista, co ciekawe, gdy wrócił z placówki, nie poszedł pracować do Departamentu Terytorialnego, tylko do Biura Dyrektora Generalnego. I teraz kierować będzie kadrami. Miłych rozmów…
Te życzenia nie są na wyrost, bo gdy Romanowski obejmował kadry, to z MSZ zwalniano Wiesława W., I sekretarza konsulatu w Chicago. Były zarzuty, była kontrola na miejscu, no i zapadła decyzja. Oficjalnym powodem pożegnania stała się „utrata dobrej opinii”. A rzeczywistym… To, co można zbroić w konsulacie w Chicago.
Paru arabistów przydałoby się też – komentuje się w MSZ – w Bumarze. Może to pomogłoby tej nieruchawej firmie? No bo jak ocenić postępowanie Bumaru, który startuje po przeszło półmiliardowy kontrakt i tak naprawdę niewiele przy tym robi? Nie skonstruował jakiejś koalicji z firmami z innych państw, więc wszyscy są przeciwko Polakom. Ba, nie raczył nawet otworzyć swego przedstawicielstwa w Bagdadzie. A swoje biura otwierają tam o wiele mniejsze firmy, walczące o kontrakty wielokrotnie mniejsze niż Bumar. Świat jest tak zbudowany, że trzeba o wszystko się starać, zabiegać, to trwa latami. A nasi szlachetni dyrektorzy chcieliby, żeby wszystko za nich załatwiono…
Ech, te kontrakty, indyjski i malezyjski, konstruowane były przecież latami, jeden od roku 2000, drugi od 1997… Taka perspektywa – znacznie dłuższa niż kadencja ministra – potrzebna jest w biznesie, a także w dyplomacji.
ŕ propos kadencji, właśnie kończy się rotacja Stanisławowi Komorowskiemu, ambasadorowi w Londynie, i będzie on wracał do Warszawy. Komorowski to osoba w MSZ popularna, i to nie tylko z powodu urody czy nazwiska. Przyszedł do MSZ w czasach Skubiszewskiego, bodajże w roku 1991. Fizyk z zawodu, wcześniej pracował w PAN, a także prowadził firmę zakładającą ogrody. W MSZ najpierw był naczelnikiem wydziału, potem dyrektorem Departamentu Europy, a później wyjechał na ambasadora do Hagi. Gdy szefem MSZ został Bronisław Geremek, Komorowski wrócił na stanowisko dyrektora jego sekretariatu. A potem wyjechał do Londynu.
Od kilkunastu lat jest więc na topie. A czy będzie dalej? Wszystko zależy od tego, jakie stanowisko otrzyma w centrali. Dyrektorem sekretariatu nie będzie, bo tu pracuje Joanna Wronecka, także zaliczana do grupy geremkowskich dyplomatów. Więc może zostanie dyrektorem Departamentu Europy? To jest akurat możliwe, bo obecny dyrektor, Marek Jędrys (stara MSZ-etowska kadra), będzie wyjeżdżał do Wiednia, by objąć placówkę po Irenie Lipowicz, byłej posłance Unii Wolności.
Ha! Przy okazji tej krótkiej spekulacji nakreśliliśmy mapę wpływów w MSZ. Tak to wygląda, układ taki powstawał nie rok, nie dwa, dłużej niż kadencja jednego ministra. Dzięki temu można było wycofywać osoby nietrafione i wzmacniać tych, którzy w MSZ dobrze się poczuli. To a propos kadencyjności…

Wydanie: 11/2004, 2004

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy