Notes dyplomatyczny

Notes dyplomatyczny

Na razie ludzie w MSZ gadają, kto będzie nowym dyrektorem generalnym. W tych dyskusjach faworytem jest Krzysztof Jakubowski, który wrócił z Genewy. Ale wymieniani są też inni. Np. Jerzy Pomianowski, który chce się rewanżować. Podczas rozmowy w stołówce jeden z urzędników wręcz zapewniał, że słyszał, jak Pomianowski chwalił się, że będzie tym dyrektorem, bo Czaputowicz mu pomoże. Tak, tak, ten sam Jacek Czaputowicz, który najpierw, na początku lat 90., rozwalał Departament Konsularny, potem błąkał się po różnych międzynarodowych kursach i stażach (któż zaliczył ich więcej niż on?), a teraz jest u Pastwy i będzie w komisji konkursowej. Ale te rewelacje czujnego urzędnika zostały w stołówce zlekceważone, bo on sam ma opinię sensata, a poza tym – na zdrowy rozsądek – Pomianowski musiałby upaść na głowę, żeby takie rzeczy publicznie wygłaszać.
Inne nazwiska kandydatów do schedy po Zbigniewie Matuszewskim to Michał Szlęzak i Stanisław Stebelski.
Szlęzak to dyrektor Biura Dyrektora Generalnego, Stebelski to z kolei ambasador w Helsinkach. Obaj pracują w MSZ od dawna, a łączy ich jedno – pochodzą z grupy absolwentów SGPiS, ściągniętych na początku lat 70. do resortu. Ta grupa była większa i na pewno jakieś swoje piętno na ministerstwie odcisnęła. Należał do niej m.in. obecny szef Kancelarii Premiera, Marek Wagner, który zajmował się sprawami konsularnymi. Ale także Sławomir Borowy, który w latach 80. pracował w naszej ambasadzie przy ONZ, no i wybrał, zainspirowany Spasowskim, wolność w USA. SGPiS-owcem jest także Zbigniew Szymański, obecny dyrektor Departamentu Systemu Narodów Zjednoczonych i Problemów Globalnych. Szymański długo pracował w MSZ, parę lat temu odszedł, potem wrócił. A teraz, ze stanowiska dyrektora, wyjeżdża na Cypr, gdzie będzie naszym ambasadorem.
No i teraz ludzie się zastanawiają, czy nie szkoda go na tak niewielką, położoną na uboczu placówkę, bo to głowa większego formatu. Ale – jego wybór.
Wracając zaś do konkursu na stanowisko dyrektora generalnego – Szlęzak i Stebelski lokują się w drugiej grupie, wejść mają do gry, gdy zrezygnuje Jakubowski. Ale czy zrezygnuje?
Obok tych dyskusji chętnie opowiadana jest historia Bogdana Marczewskiego, który jedzie na ambasadora do Pakistanu, no i prezentował się przed sejmową Komisją Spraw Zagranicznych. Z tą komisją to jest tak, że merytoryczna wiedza posłów jest – nazwijmy to – przeciętna, ale gdy ich coś ukąsi, potrafią być nieprzyjemni. Poważni ambasadorowie często idą na te przesłuchania na miękkich nogach. Także Marczewski, który przecież na dyplomacji się zna – był m.in. szefem misji OBWE w Azerbejdżanie, zastępcą ambasadora w Norwegii i konsulem w Toronto. Zbyt pewnej miny nie miał, jednak zastosował najlepszą z możliwych taktyk: przygotował się na temat Pakistanu i państw regionu tak okrutnie, tak długo mówił i tak szczegółowo, że wystraszył posłów. Którzy po dwóch pytaniach zatwierdzili go jednomyślnie.
To jest metoda na wszelkie przeciwności losu. Trzeba być dobrym.

Wydanie: 17/2004, 2004

Kategorie: Kraj
Tagi: Attaché

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy