Nowe centrum wypędzonych

Nie wiem, na czym to polega, ale wydaje mi się, że nasza armia – od kiedy pamiętam demokrację – korzysta z takiego samego patentu jak prości zwykli obywatele, którzy usiłowali się dorobić lub coś atrakcyjniejszego pozyskać, kupując w Niemczech sprzęt używany. Tylko prości ludzi przywozili lodówki, pralki, wystawione przed dom telewizory i auta szczególnie tanie po każdej powodzi. Szły wtedy na Zachód laweta za lawetą, by po chwili inny obywatel mógł się nacieszyć samochodem, mówiąc rodzinie i rozgłaszając wśród kolegów, że to prawie nówka, nie pamiętając, że rdza jak czas swoje prędzej czy później zrobi.
I to samo czyni nasze wojsko. Najpierw sprowadziło czołgi Leopard, które wcześniej rozjechały wszystkie niemieckie poligony wzdłuż i wszerz, ponieważ wyszliśmy z założenia, że pomogą nam one zatrzeć niemiłe wspomnienie po Układzie Warszawskim. Teraz dla odmiany nasi hojni sąsiedzi przekażą nam pierwsze z 23 obiecanych migów 29, kiedy tak naprawdę nie wiadomo, po co będą nam potrzebne, gdy już intensywnie szkolimy pilotów do latania na F-16, które powoli będą do nas przylatywać.
Mało tego, nasza armia, będąc posiadaczem migów 29, zachowuje się tak samo jak właściciel używanego auta, ponieważ powszechnie wiadomo, że by używane jeździło, to trzeba włożyć w remont, a kupowało się taniej, bo nie było pieniędzy na nowy, a jak nie ma pieniędzy na nowy, to i zazwyczaj ciężko jest znaleźć na remont używanego… i taką sytuację właśnie teraz w wojsku mamy.
Na remont samolotów, które otrzymamy, potrzeba prawdopodobnie około 150 mln zł, ale mimo że tych pieniędzy nie mamy, musimy samoloty wziąć od Niemców przed majem 2004 r., bo inaczej zostaną obłożone 22-procentowym podatkiem VAT. I w ten sposób na terenie naszego kraju, jeszcze na długo przed powstaniem w Berlinie centrum dla wypędzonych Niemców, powstanie u nas pierwsze w Europie centrum wypędzonych migów, które z powodu stanu zużycia dotrą do nas tak jak deportowani za Odrę na wózkach.
Czytając o tej naszej polskiej słynnej „zaradności”, przypominam sobie tegoroczny pobyt w Stanach Zjednoczonych, kiedy to na autostradzie minęła nas ogromna ciężarówka załadowana kilkudziesięcioma kostkami metalu, które kiedyś były pięknymi samochodami, i kierowca pokazując na ten złom, rzekł: „To wszystko jedzie do huty i będzie z tego stal”. I nie pamiętam, który to z wybitnych moich kolegów satyryków powiedział kierowcy: „Gdyby one pojechały do Polski, to po miesiącu byłyby nówki”.

Wydanie: 2003, 40/2003

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy