Nowy horyzont przeszłości

Przez kilkadziesiąt ostatnich lat wiedza była niemal stabilna: człowiek współczesny wyłonił się jakieś trzydzieści tysięcy lat temu i sprawa skończona. Cztery tysiące lat temu odkrył żela­zo, przedtem używał brązu i miedzi. Najdawniej­sze budowle powstawały jakieś pięć tysięcy lat temu. Jeszcze przedtem były luźne plemiona i plemionka. Było to zupełnie czytelne i tacy uczeni niepokorni, jak Henckok i Bauval, robili tylko niepotrzebny zamęt. Ale dobre dla archeo­logii czasy się skończyły i wręcz lawinowo przy­bywa argumentów, że to było całkiem nie tak.

Już “Zakazana archeologia” Michaela Cremo zgromadziła wiele dowodów na to, że człowiek jest starszy, niż sądziliśmy dotąd, ale konkret­niejszy krok w przeszłość zdaje się należeć do archeologii megalitycznej. Może nie setki tysię­cy, ale dziesiątki tysięcy lat wchodzą tu w grę. Otóż powszechnie wiadomo, że zanim pojawiła się zaprawa murarska i cegła, budowano z ogromnych bloków kamienia. Na przykład pi­ramidy – ale tego rodzaju zabytki są rozsiane na całym globie. Otóż zauważono, że te budowle – w Azji, Ameryce, na wyspach są zorientowane astronomicznie, to znaczy naśladują na Ziemi

Gwiazdozbiory. Na przykład Sfinks – konstelację Lwa, piramidy w Gizie – Oriona, a świątynie w Kambodży – Smoka. Ale obraz nieba zmienia się z czasem, stąd możną określić, kiedy właści­wie niebo pasowało do Ziemi. I rzeczywiście, jest taka data: dziesięć tysięcy pięćset lat temu. Wtedy właśnie powinny powstać te budowle. Ale niekoniecznie powstały one same – raczej naśladują dawniejsze budowle, zresztą nie bar­dzo wiele o tym wiadomo.

Ale coś jednak wiadomo: na przykład Sfinks jest spłukany przez deszcze, lecz od ośmiu ty­sięcy lat większych deszczów w Egipcie nie by­ło… Musiał więc powstać wcześniej, a w cza­sach historycznych, już pięć tysięcy lat temu, zo­stał odrobinę przerobiony. Jeśli idzie o Stonehenge, najsławniejszą budowę megalityczną w Europie, sprawa okazała się prostsza: znale­ziono kawałki drewna i wydatowano je metodą C14. I cóż? Okazało się, że Stonehenge jest dwukrotnie starsze niż sądzono – ma nie pięć, a dziesięć tysięcy lat…

Ze wszystkich dowodów wynika, że dziesięć tysięcy lat temu stało się coś niezwykłego. Rze­czywiście, mniej więcej w tym czasie zmienił się klimat, skończyła się epoka lodowa i morze po­dniosło się o jakieś sto dwadzieścia metrów. Je­śli coś było niżej – zatonęło, natomiast we wszy­stkich kulturach świata pozostało wspomnienie o potopie. Nieortodoksyjni archeolodzy sądzą, że te wszystkie budowle powstały jako sanktua­ria czy pomniki jakiejś zatopionej hipotetycznej kultury.

Może. Ale dlaczego nasi przodkowie wzięli się za budowanie dopiero wtedy, gdy byli już tyl­ko pozbawionymi wszystkiego rozbitkami? Coś tu nie gra, wielkie budownictwo kojarzy się ra­czej z rozkwitem, a nie z upadkiem. A tymcza­sem nawet odnalezione na dnie morza koło wysp japońskich budowle też wskazują – o ile mogłem zrozumieć – na tę samą mniej więcej epokę. A powinny powstać znacznie wcześniej – zresztą badania dopiero trwają.

Wszystko to jednak stwarza nam nowy, odle­glejszy horyzont historyczny. Czy mamy szansę zapełnienia go jakimikolwiek faktami? Trzeba chyba liczyć na jakieś odkrycia, ale to bardzo, bardzo wątpliwe. Chociaż i cuda się zdarzają. Gdyby jednak zdarzył się cud i odkryto by jakieś archiwa, mogłyby się okazać całkowicie dla nas nieczytelne. Tak jak niepojęty jest do dzisiaj tzw. dysk z Fajstos. Jakimś źródłem informacji mo­głyby być baśnie, zwłaszcza te, które są wspól­ne całemu światu. Kiedyś miałem fijoła na tym punkcie, ale niczego sensownego nie potrafiłem dociec. Rzecz w tym, że baśnie dotarły do nas już w unowocześnionym przebraniu i trudno się dokopać do pierwotnego jądra.

Wydanie: 06/2000, 2000

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy