Nowy premier, stare problemy

Nowy premier, stare problemy

Matteo Renzi przegrał zakład, a z fotela premiera wysadzili go ludzie młodzi

Zeszłotygodniowe sceny w rzymskim Palazzo Chigi, od 1961 r. siedzibie włoskiego rządu, były wzruszające, ale i łatwe do przewidzenia. Po ponad tysiącu dniach na stanowisku premiera Matteo Renzi stanął przed kamerami krótko po dwunastej w nocy z 4 na 5 grudnia i z wyraźnym wzruszeniem wygłosił orędzie, którego głównym punktem była jego własna dymisja. Nieco ponad 18 miesięcy wcześniej założył się bowiem z Włochami o przyszłość całego kraju, ale i swojej kariery politycznej. Ogłosił śmiały projekt reformy konstytucyjnej, zakładający ograniczenie zarówno liczby senatorów i ich roli w procesie legislacyjnym, jak i kompetencji przedstawicieli lokalnych parlamentów, i obiecał, że w przypadku porażki w referendum (wymaganym przez konstytucję do wprowadzenia w życie reform ustroju politycznego) ustąpi ze stanowiska i na zawsze wycofa się z polityki.

Zakład przegrał. Niemal 60% Włochów zagłosowało przeciwko jego reformom.

Strażak w dramacie

Porażka w referendum była jednak niemal pewna. Obietnica dymisji w przypadku zwycięstwa obozu antyreformowego uczyniła z głosowania plebiscyt, a dramatycznie spadające w ostatnich miesiącach poparcie dla premiera i zaufanie publiczne wskazywały, że naród tego właśnie chce. Renzi obietnicę spełnił, podał się do dymisji, kończąc niedzielną przemowę słowami: „Życzę wam wszystkim, drodzy rodacy, szczęścia”. Problem w tym, że aby przetrwać nadchodzący okres niepewności i prawdopodobnych problemów ekonomicznych, szczęście Włochom nie wystarczy.

Nowym premierem został Paolo Gentiloni, były szef MSZ, wycofany, powściągliwy w wypowiedziach publicznych i chłodno nastawiony do mediów. Wszyscy w kraju doskonale zdają sobie sprawę, że jest premierem tymczasowym. Najpewniej wiosną zostaną rozpisane przyśpieszone wybory, o co zabiega większość obecnych deputowanych, na czele z populistami z Ruchu Pięciu Gwiazd, którzy w sondażach są na drugim miejscu (29%), zaraz za rządzącą centrolewicową Partią Demokratyczną (31,2%). Trudno przewidzieć, kto w 2017 r. będzie kierował rządem, jednak z pewnością nie będzie to Gentiloni.

Wywodzący się z rzymskiej arystokracji i blisko spokrewniony z dawnymi liderami chadeckich ruchów społecznych były minister spraw zagranicznych ma poprowadzić rząd obarczony zadaniem powstrzymania nadchodzącego kryzysu – tego ekonomicznego, ale i społecznego. Uważany za wiernego współpracownika Renziego Gentiloni jest jednak jego charakterologicznym przeciwieństwem. Dużo mniej arogancki, bardziej wyważony i przede wszystkim uważany za sprawnego urzędnika państwowego pozbawionego szerszych ambicji politycznych występuje w tym dramacie w roli strażaka. Nawet jeśli jego macierzystej Partii Demokratycznej uda się na wiosnę jakimś cudem znów uformować rząd, na jego czele stanie zapewne ktoś dużo bardziej charyzmatyczny.

Ani w lewo, ani w prawo

Wielu ekspertów obawia się, że pełnia władzy przejdzie w ręce populistów. Ruch Pięciu Gwiazd – eklektyczna formacja parapolityczna wyrosła na gruncie pokryzysowej frustracji społecznej i zmęczenia klasą polityczną, budującą od dekad własne państwo w państwie – jest na fali. Jego przywódca ideologiczny to były komik Beppe Grillo, który szczyci się uprawianiem antypolityki i pomysłami tak absurdalnymi jak decydowanie o strategii głosowań swojej formacji poprzez sondę wśród plażowiczów adriatyckiego kurortu Rimini. Grillo zaraz po dymisji Renziego krzyczał, że właśnie ruszył „włoski pociąg do zmian”. Obrazek ten przypominał sceny znane z europejskiej polityki z ostatnich dwóch lat, od ogłoszenia „dobrej zmiany” Prawa i Sprawiedliwości w Polsce do przemówienia lidera UKIP Nigela Farage’a, który w noc po referendum w sprawie Brexitu krzyczał do mikrofonów BBC, że nadszedł prawdziwy brytyjski dzień niepodległości.

Wprawdzie Ruch wciąż ustępuje w sondażach Partii Demokratycznej, ale analiza włoskich elektoratów partyjnych może mu dawać nadzieję jeśli nie na samodzielną większość, to na wiodącą rolę w przyszłej koalicji rządzącej. Umożliwić ma to zmieniona ordynacja, zgodnie z którą odbędą się już nowe wybory – przewiduje ona bonus dla dwóch pierwszych partii, które w drugiej turze zagospodarowują głosy innych ugrupowań. W tej chwili zgodnie z uśrednionymi szacunkami serwisu Termometro Politico, który gromadzi dane z największych włoskich ośrodków badania opinii publicznej, zaraz za prowadzącą dwójką plasują się antyimigrancka, faszyzująca Liga Północna oraz Forza Italia, wzmocniona nieoczekiwanym powrotem do polityki Silvia Berlusconiego. W przypadku ewentualnej dogrywki wyborcy obu tych partii są dużo bardziej skłonni przenieść poparcie na Ruch Pięciu Gwiazd. Formacja Grilla i Gianroberta Casaleggia, jej współzałożyciela, wieloletniego przedsiębiorcy z branży informatycznej, ma bowiem najszerszą ideologicznie bazę zwolenników. Początkowo przyciągała głównie wyborców o poglądach lewicowych, przede wszystkim dzięki krytyce polityki społecznej rządu PD oraz postępowym postulatom. Z czasem jednak elektorat się podzielił – Grillo i Casaleggio przyznają zresztą, że nie prowadzą Ruchu ani na lewo, ani na prawo, ani przez polityczne centrum.

Ruch Pięciu Gwiazd ma być formacją antypartyjną i antyideologiczną, skupiającą wyborców wszystkich orientacji politycznych. Nie jest to zresztą jedyna utopia. Niczym w Atenach Sokratesa członkowie formacji są z niej regularnie wydalani poprzez bezpośrednie głosowania w internecie – co dość dobrze ilustruje nie tylko podziw przywódców Ruchu dla instrumentów demokracji bezpośredniej, ale przede wszystkim ich nienawiść do demokracji reprezentatywnej i wszelkiego rodzaju instytucji wyborczych.

A jednak bardziej w prawo

Czy Włochy są skazane na rządy populistów? Trudno to przewidzieć. Teza o ostatecznym zwycięstwie Ruchu oparta jest bowiem w dużej mierze na założeniu, że poprą go przede wszystkim wyborcy Forza Italia – dlatego Grillo zaczął ostatnio sterować w prawo, karmiąc opinię publiczną coraz bardziej niechętnymi wobec imigrantów wypowiedziami, rosnącym eurosceptycyzmem i ostrą krytyką unijnych instytucji finansowych. Taki scenariusz jednak nie musi się sprawdzić, zwłaszcza że Berlusconi pozostaje jedną z niewielu figur włoskiej polityki, które publicznie udzieliły poparcia zarówno Renziemu w ostatnich dniach premierostwa, jak i Gentiloniemu zaraz po nominacji na szefa rządu.

Pogłoski o przekazaniu Włoch populistom są więc mocno przesadzone, zwłaszcza że po dużym sukcesie w czerwcowych wyborach regionalnych wychodzą na jaw braki kadrowe i niekompetencja polityków Ruchu Pięciu Gwiazd. Virginia Raggi, wybrana pół roku temu na burmistrza Rzymu, kadencję zaczęła katastrofalnie, od kryzysu w ratuszu związanego z nominacjami w miejskich spółkach. Wizerunek Ruchu jako partii antyestablishmentowej ucierpiał zaś po ujawnieniu, że pani burmistrz zarabia znacznie więcej od premiera Renziego. To zabolało ludzi najbardziej, bo jej formacja od początku istnienia ma na sztandarach walkę z przerośniętymi budżetami płacowymi w administracji, a finanse Wiecznego Miasta są w stanie katastrofalnym.

Powstrzymanie populistów nie będzie zatem największym wyzwaniem dla tymczasowego rządu. Palące są kwestie ekonomiczne – zwłaszcza przywrócenie stabilności systemu bankowego. Znów jednak, jak w przypadku politycznej interpretacji wyników referendum, rozwiązanie tego problemu jest ważniejsze dla samych Włoch niż dla Unii Europejskiej jako całości. Owszem, największe włoskie banki – przede wszystkim najstarszy działający na świecie kredytodawca, Monte dei Paschi di Siena – borykają się z ogromnym odsetkiem niespłaconych kredytów, ale jedynym systemowo ważnym graczem jest tutaj UniCredit, który powinien sobie poradzić z sytuacją bez konieczności rządowego bailoutu (dofinansowania). Bank sukcesywnie pozbywa się swoich spółek córek, jak chociażby spolonizowanego niedawno Pekao SA czy zajmującej się ubezpieczeniami spółki Pioneer. Dzięki środkom pozyskanym z tych transakcji oraz nie tak złym prognozom rozwoju ekonomicznego na 2017 r. (według „The Economist” włoska gospodarka ma stale rosnąć w tempie ok. 1% rocznie) UniCredit powinien przetrwać nadchodzącą burzę – z dużymi stratami, ale zawsze.

Młodzi gniewni

Dużo trudniej będzie przezwyciężyć impas na rynku pracy, zwłaszcza wśród ludzi młodych. Sytuacja absolwentów włoskich uczelni przypomina szczyt kryzysu społeczno-ekonomicznego w Hiszpanii w latach 2009-2011. Prawie co trzeci Włoch w wieku 21-32 lata pozostaje bez pracy, w dodatku statystyki te nie obejmują osób zatrudnionych na kontraktach tymczasowych oraz pracujących poniżej swoich kwalifikacji. Wiąże się to z kryzysem zaufania do elit politycznych i falą, która wynosi na szczyt popularności Ruch Pięciu Gwiazd.

Młodzi Włosi mają dość obecnej sytuacji politycznej. Według listopadowych, przedreferendalnych badań ośrodka IPSOS, aż 72% obywateli w wieku 25-34 lata deklarowało odrzucenie reform Renziego. Dodatkowo, jak donosi platforma Termometro Politico, jedynie 18% w tej samej grupie wiekowej uważa, że będzie miało w życiu przynajmniej takie same szanse na odniesienie sukcesu zawodowego jak ich rodzice. Jeszcze mniej, bo 14%, jest zadowolonych z sytuacji w kraju i uważa, że zmierza ona w dobrym kierunku.

Problem w tym, że fatalna sytuacja młodych jest bezpośrednio związana z grzechami głównymi włoskiej gospodarki – kryzysem potęg przemysłowych, coraz większą automatyzacją procesu produkcji, niedopasowaniem systemu edukacji wyższej do potrzeb rynku, szeroką korupcją zarówno w sektorze prywatnym, jak i publicznym. Problemy te trudno rozwiązać w ciągu jednej pełnej kadencji parlamentarnej, nie mówiąc o trzech czy czterech miesiącach, jakie Gentiloni zapewne spędzi na stanowisku szefa rządu. Dlatego w przyśpieszonych wyborach to właśnie młodzi ludzie mogą się okazać decydującym elektoratem. Jeśli udzielą kolejnego, być może ostatniego już kredytu zaufania Partii Demokratycznej, nowy rząd może spróbować wdrożyć kolejny pakiet reform, choć na pewno mniej ambitny i skupiony bardziej na kwestiach ekonomicznych niż na zmianach ustrojowych. Jeśli jednak cierpliwość sfrustrowanych młodych rzeczywiście dawno się skończyła, Włochy może czekać chaos, w którym żadna siła nie będzie miała wystarczającego poparcia, charyzmy i przede wszystkim chęci, by wyprowadzić skostniałe państwo z kryzysu.

Jak do tego wszystkiego ma się Unia Europejska? Na razie nijak. Nietrafione są argumenty głośnych proeuropejskich polityków, takich jak lider europejskich liberałów Guy Verhofstadt, który obwieścił po referendum, że wygrała włoska demokracja. Idąc tym tropem, można by uznać wszystkie systemy jednoizbowe za niedemokratyczne – a przecież Renzi nie proponował nawet całkowitej likwidacji Senatu. Nie mają też sensu porównania do Brexitu – referendum Camerona nie było prawną koniecznością, a jedynie politycznym wyborem. W dodatku jego losy ważyły się praktycznie do ostatniej chwili, w przeciwieństwie do włoskiego głosowania. Wreszcie o zwycięstwie obozu popierającego wyjście Wielkiej Brytanii z Unii zdecydowali przede wszystkim wyborcy starsi, we Włoszech Renziego z fotela premiera wysadzili zaś młodzi. Mieszkańcy Włoch pozostają zresztą w większości proeuropejscy – prawie 60% popiera Unię, dlatego Italexit pozostaje w tej chwili raczej mglistym pomysłem. Włoski kryzys bankowy też nie powinien zatrząść eurostrefą – z pomocą gotowy jest przyjść szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi, natomiast efekt domina i rozlanie się podobnych kłopotów na banki w Irlandii i Portugalii jest zdaniem ekonomistów mało prawdopodobne.

Wszystko to pozwala mieć nadzieję, że porażka Renziego nie uruchomi lawiny populizmu i kryzysu liberalnej demokracji w Europie Zachodniej, który w obliczu przyszłorocznych wyborów we Francji i w Niemczech staje się realnym scenariuszem. Być może nowemu premierowi uda się okiełznać kryzys sektora bankowego, zanim rozprzestrzeni się na pozostałe kraje Europy, i powstrzymać marsz po władzę populistów. Pewne jest jednak, że – tak jak nominacja Gentiloniego – będzie to rozwiązanie tymczasowe. Włoska umowa społeczna między obywatelami a klasą polityczną wymaga gruntownej rewizji. Rewizji, ale nie zerwania. I właśnie to rozróżnienie może się okazać kluczowe dla przyszłości Włoch.

Wydanie: 2016, 51/2016

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy