O krzyżach i wojnie

Najpierw o krzyżach. Jestem mało gorliwym synem Kościoła, ale więź z nim odczuwam. Rozumiem decyzję Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu dotyczącą krzyży. Europa się zmienia i przestając być chrześcijańskim monolitem, staje się coraz bardziej wielowyznaniowa i ten proces będzie postępował. Na niego nie ma rady, można go hamować, ale powstrzymać się nie da. W związku z tym argument o chrześcijańskich korzeniach Europy będzie tracił na znaczeniu w konfrontacji z tym, czego wymaga coraz większa różnorodność religijna i kulturowa kontynentu. A wymaga ona i wymagała będzie coraz bardziej przesuwania w cień symboli religii, która kiedyś miażdżąco dominowała na kontynencie. To jest nieuchronne, jeżeli chcemy, by żywiołowy proces nasycania Europy ludźmi innych wiar i kultur nie doprowadził do religijnej konfrontacji, do ostrego zderzania się kultur. To, jak wiadomo, bywają konflikty wyjątkowo mocne i groźne. By symbole innych wiar nie zaczęły walczyć w sensie dosłownym o miejsce dla siebie w krajach osiedlenia ich wyznawców, trzeba stworzyć sytuację, w której wszelkie symbole religijne skryją się, na tyle, na ile to możliwe, bez wpadania w absurdy, w miejscach kultu i prywatności.
Oczywiście byłoby bardzo niedobrze, gdyby w Unii Europejskiej pojawiła się tolerancja „o różnych prędkościach”, mniejsza dla tego, co drogie chrześcijanom, a większa dla tego, co drogie np. muzułmanom. Uważam, że takie niebezpieczeństwo istnieje wskutek tego, że w europejskiej lewicy ciągle żywe są emocje wrogie, głównie Kościołowi katolickiemu, uważanemu za bastion konserwatyzmu. W klimacie wrogości zróżnicowana tolerancja może się pojawić i prowadzić do powstawania i narastania ruchów obrony katolickiej wiary i chrześcijańskiej Europy z wszystkimi tego konsekwencjami. Ostrożnie więc z antyklerykalizmem, bo to jest nastawienie, które z jakiegoś powodu łatwo podgrzewa się prawie do białości, nie pozostając w żadnej proporcji do rzeczywistej roli wiary i Kościoła.
Widać to także w Polsce. Pozycja Kościoła jest ważna, ma swoje korzenie w naszej przeszłości, ma plusy, lecz także wady, przesady i dziwactwa – owe kropidła i święcenia bez umiaru i pewno ku stukaniu się Stwórcy w czoło. Jednak Polsce bardzo daleko do państwa wyznaniowego, przed którym ostrzega lewica, zapowiadając antykościelną w istocie krucjatę. Tendencja jest raczej odwrotna. Polska powoli, ale systematycznie się laicyzuje, o czym dobrze wiedzą hierarchowie, bo mają swoje badania i statystyki. Niech ten proces toczy się siłą natury, bez popychania. Zresztą to się nie uda i na takim popychaniu politycznego kapitału się nie zbije. Polacy coraz mniej Kościoła słuchają, ale niezmiennie są do niego przywiązani. I to główna przeszkoda dla antyklerykalizmu i główny też problem dla Kościoła.
•
Krótko o decyzji wysłania 600 naszych żołnierzy do Afganistanu na prośbę Baracka Obamy. Uważam tę decyzję za słuszną i dobrze, że została podjęta od razu, bez zwlekania i puszenia się na ważność. Z NATO może wystąpić sporo członków i ono pozostanie NATO, jeśli będą w nim Stany Zjednoczone. NATO to Ameryka i jeśli liczymy na ten Sojusz, to faktycznie liczymy na Amerykę. Nie ma gwarancji, że się nie zawiedziemy, ale jeśli cokolwiek te gwarancje zwiększa, to przekonanie Amerykanów, że w potrzebie mogą liczyć na nas jako na sojusznika, i to bez grymasów, od razu. NATO jest w Afganistanie na wojnie, a my razem z nim. Wojna wymaga często decyzji szybkich. To dobrze, że Polska bez zwłoki odpowiada na prośbę Obamy, który posyła tam nie 600, lecz 30 tys. Amerykanów. Wcale mu nie jest łatwo. I co, w takiej sytuacji pokazywać gest Kozakiewicza? To bardzo ważna wojna, bo upadek Afganistanu to prawie pewność powstania ekstremistycznego muzułmańskiego pasma od Iranu po Pakistan.
Niech się naszym chłopcom szczęści. I niech się dobrze biją. Wojna to nie tylko śmierć, lecz i szkoła zwyciężania.
3 grudnia 2009 r.

LICZNIK PREZYDENCKI
Do końca kadencji „Prezydenta Swojego Brata” zostało już tylko 325 dni.

Wydanie: 2009, 49/2009

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy