O męskości Jana Marii

Z gadziej perspektywy

Tego nie będą eksponować usłużne wobec prawicy gazety ani płaszczące się przed prawicą telewizje. Publiczne i komercyjne. A zdarzenie warte jest zauważenia.
5 stycznia, na początku sejmowego posiedzenia, wystąpił poseł, były wicepremier, minister rolnictwa Roman Jagieliński. Poinformował, że tego dnia o 7 rano w radiowej audycji „Sygnały Dnia” poseł, przewodniczący Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej, Jan Maria Rokita, pomówił Jagielińskiego o korupcję polityczną, informując słuchaczy, że Jagieliński zagłosuje za Włodzimierzem Cimoszewiczem, bo został „przekupiony”. Taka informacja to poważne oskarżenie. Nie wolno go ot tak rzucać do radiowego mikrofonu. Jagieliński przypomniał ostrą interwencję Rokity sprzed kilku miesięcy, kiedy pomówiona o współpracę z radzieckim służbami została jego małżonka, była komsomołka. I wtedy przewodniczący Jan Maria Rokita żądał podczas Konwentu Seniorów od marszałka Sejmu RP działań zapobiegających bezpodstawnym pomówieniom niewinnych osób, zwłaszcza małżonek polityków. Teraz przewodniczący Rokita lekko pomawia swego parlamentarnego kolegę o korupcję polityczną. Ale to nie koniec. Jagieliński ujawnił, że kilka razy ze strony prawej, tam gdzie zasiada przewodniczący Rokita, wysyłano do niego jako lidera klubu, a potem koła poselskiego emisariuszy proponujących głosowanie wspólnie z prawą stroną. Za korzyści polityczne i inne, czego można było z wypowiedzi Jagielińskiego się domyśleć. Jagieliński wezwał też Rokitę do przeprosin albo ponownych pomówień już na sali sejmowej. Dzień cały minął i Rokita nie odezwał się ani słowem. Oskarżeń nie powtórzył, nie przeprosił. Tym samym potwierdził wyrażane wtedy wątpliwości Jagielińskiego co do męskości Jana Marii Rokity. Męskości politycznej. Zdolności honorowych „przyszłego premiera”, umiejętności przyznania się do błędu. Na koniec Jagieliński zauważył, że kiepsko będzie wyglądać Polska z takim premierem.
I tu Jagieliński słusznie czarno widzi. Aktualnie najwyższe przedwyborcze notowania mają partie kierowane przez liderów o prokuratorskiej mentalności. Ludzi łatwo rzucających oskarżenia i pomówienia. Są oni społecznie popularni, bo stale nagłaśniają ich media. Nakręcające sobie oglądalność, słuchalność, nakłady – czyli sprzedajność. W Sejmie pojawiła się nowa kategoria parlamentarzysty, specjalizacja: poseł śledczy. Stale węszący, grający jak zawodowy komediant. Wynajdujący afery, a przynajmniej je zapowiadający. Grzmiący stale o upadku państwa. I to w czasie, kiedy gospodarka tego państwa ma się znakomicie.
Politycy prokuratorzy, posłowie śledczy zapowiadają w przyszłej kadencji zmianę podejścia państwa do prawa. Tradycyjny trójpodział władzy państwowej oparty na zasadzie Monteskiusza to anachronizm. Do głosu dojdą ludzie sprawiedliwości i prawa, przesiąknięci poczuciem obywatelskości i w jej interesie uczynią z prawa instrument oczyszczający państwo z ludzi „przekupionych”. To brzmi wspaniale, zwłaszcza w prostych zdaniach wypowiadanych dla prostych ludzi, kupujących dziennik „Fakt”, organ ideowy Platformy Obywatelskiej. Ale przypadek Jagielińskiego dowodzi, że walcząca o sprawiedliwą i prawą IV RP prawa strona może korzystać z doświadczeń moralności Kalego. Przekupywany przez prawą stronę Jagieliński jest mężem stanu i poważnym politykiem. Kiedy jednak głosuje inaczej niż oni, od razu eliminuje się go z grona politycznego, zarzucając mu skorumpowanie.
Nadchodzą czasy dla ludzi o giętkich kręgosłupach.

 

 

Wydanie: 02/2005, 2005

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy