O obowiązku pomocy

O obowiązku pomocy

W Polsce w ubóstwie bądź na granicy ubóstwa żyje około 18% ludności. Na świecie 1,2 mld ludzi egzystuje za mniej niż dolara dziennie, ponad 1000 dzieci umiera co godzinę z powodu łatwo wyleczalnych chorób

Wyobraź sobie, że w piękny jesienny dzień idziesz do pracy przez park. Nagle widzisz, że do stawu wchodzi małe dziecko, zaczyna się topić; w pobliżu nie ma nikogo oprócz ciebie; możesz mu pomóc, dziecko jest przy brzegu, a staw jest dość płytki. Problem polega jedynie na tym, że masz na sobie nową parę eleganckich butów za 300 zł i wełniane spodnie za 400 zł, które zniszczą się w wodzie. Możesz ponieść taką stratę? Pomógłbyś? Czy ważniejsze jest życie dziecka, czy 700 zł? Czy nasze pytania wydają ci się niedorzeczne? Życie ludzkie jest bezcenne, prawda?!
Według badań, w Polsce w ubóstwie bądź na granicy ubóstwa żyje ok. 18% ludności. Na świecie 1,2 mld ludzi egzystuje za mniej niż dolara dziennie, ponad 1000 dzieci umiera co godzinę z powodu łatwo wyleczalnych chorób. Choć te zastraszające dane są nam dobrze znane, wiedza nie przekłada się na nasze działanie – potrzebującym pomagamy o wiele za mało.
17 października będziemy obchodzić Międzynarodowy Dzień Walki z Ubóstwem – dzień poświęcony tym wszystkim, którzy bez naszej pomocy zginą. Z tej okazji warto się zastanowić, dlaczego pomoglibyśmy tonącemu dziecku, mimo że przy tej okazji stracilibyśmy kilkaset złotych, a trudno jest nam wydać te same pieniądze na ratowanie umierających dzieci w najbiedniejszych regionach świata. Być może wiedza na ten temat ukaże nam niekonsekwencję naszych działań i zachęci nas do lepszego postępowania.

Identyfikacja ofiary

Psychologowie zaobserwowali, że chętniej pomagamy tym, których w pewien sposób możemy zidentyfikować – przez zdjęcie i krótką informację o nim – oraz jednostkom, a nie grupom. Jesteśmy bardziej skorzy do pomocy, jeśli Anna X zbiera 1 mln zł na operację ratującą życie (ratujemy konkretną osobę), niż jeśli PAH zbiera 1 mln zł na wybudowanie studni w Sudanie ratującej życie wielu osób (ratujemy „życie statystyczne”). Przejmujemy się życiem jednostki, której imię i nazwisko poznajemy w prasie, a nie pamiętamy o tysiącach umierających bezimiennie. Cała Polska śledziła z zapartym tchem przez wiele dni ratowanie bliźniaczek syjamskich (co oczywiście było aktem wzruszającym i ważnym), ich zdjęcia i relacje z powrotu do zdrowia publikowane były codziennie; w tym samym czasie każdego dnia, z powodu chorób łatwych dla nas do wyleczenia, umierało ok. 27 tys. niemowląt i dzieci w zapomnieniu. Z całą pewnością jesteśmy zdolni do czynów heroicznych i wielkich poświęceń, ale brak nam tak potrzebnej systematyczności w pomaganiu innym.

Daremność pomocy

Ludzie często sądzą, że jeśli nie są w stanie pomóc wszystkim, nie ma sensu pomagać komukolwiek, gdyż działanie jest daremne. Cechuje nas następujące myślenie: pomoc biednym to kropla w morzu potrzeb – niezależnie od tego, jak wiele zrobię, liczba osób potrzebujących wsparcia i tak się istotnie nie zmniejszy. Paul Slovic, psycholog amerykański przeprowadzający eksperymenty behawioralne, zaobserwował, że im większa jest liczba osób zagrożonych, tym mniej chętnie udzielamy pomocy – ważniejszy jest dla nas procent uratowanych osób niż ich liczba. Oznacza to, że chętniej pomożemy, jeśli wiemy, iż uratujemy 80% ze 100 osób, niż 20% z 1000 – choć w pierwszym przypadku jest to 80 osób, a w drugim 200. Czyżbyśmy nie zdawali sobie sprawy z tego, że pomoc, której udzielamy, trafia do konkretnych osób, rodzin czy społeczeństw i dobro, które czynimy, nie jest umniejszone przez fakt, że jest o wiele więcej osób, którym pomóc nie możemy?

Rozmycie odpowiedzialności

Innym rysem psychologicznym człowieka jest tendencja do nieudzielania pomocy, jeśli nie jesteśmy jedynymi za to odpowiedzialnymi. Co jakiś czas dochodzą nas wiadomości o tym, że ktoś umarł na oczach wielu osób, które nie udzieliły potrzebującemu pomocy. Psychologowie John Darley i Bib Latané 40 lat temu przeprowadzili eksperyment pokazujący, o ile zmniejsza się nasza gotowość do pomocy w grupie. Wysyłali studentów do sali, w której mieli oni wypełnić pewną ankietę; ankietę rozdawała młoda kobieta, która po paru minutach wychodziła do innego pomieszczenia odseparowanego od sali tylko zasłoną. Po chwili słychać było trzask łamanego krzesła i wołanie kobiety o pomoc. Jeśli w sali znajdował się tylko jeden student, najczęściej zaoferował on swoją pomoc (w 70% przypadków), wystarczyło jednak, że w sali obok studenta była jeszcze jedna osoba, ażeby odsetek proponujących pomoc spadł dziesięciokrotnie.

Przynależność do grupy

Ogromny wpływ na naszą decyzję, komu pomóc, ma to, czy osoba w potrzebie należy do naszej grupy, czy nie, czy możemy się z nią w jakiś sposób identyfikować – czy jest kobietą, katolikiem, Polakiem itd. Jesteśmy przejęci, jeśli grupa polskich turystów zginie w wypadku autokarowym (łatwiej identyfikujemy się z ofiarami), ale nie odczuwamy takiego samego smutku, jeśli zatonie prom z tysiącem Egipcjan. Gdy wydarzy się wypadek na świecie, jedną z pierwszych informacji, jaka nas interesuje, jest to, czy zginął ktoś narodowości polskiej. Większą empatią, a co za tym idzie również większą chęcią pomocy, jesteśmy gotowi obdarzyć tych z „naszej” grupy, nawet wówczas jeśli „inni” potrzebują tej pomocy dużo bardziej.

Nieufność

Poważnym powodem, dla którego powstrzymujemy się od pomocy innym, jest nasza nieufność co do tego, czy nasze pieniądze zostaną wykorzystane w dobrym celu. Trudno zaprzeczyć, że ludzie proszący o pomoc niekiedy nas oszukują, wykorzystując sytuację i nasze współczucie. Słychać o gangach „proszaczy”, „matkach” wyłudzających pieniądze na dziecko, które nie istnieje, itd. Nasze obawy, choć uzasadnione, nie mogą jednak stać się przyczyną odmówienia pomocy w ogóle. Istnieje wiele organizacji w Polsce i na świecie, których głębokie zaangażowanie i rzetelność są oczywiste, choćby te największe jak: PAH, WOŚP, UNICEF czy OXFAM. Naszym obowiązkiem powinno być osobiste zainteresowanie się i sprawdzenie organizacji charytatywnych. Może stać się to łatwiejsze, jeżeli będziemy wspierać niewielkie grupy lokalne, których pracę będziemy mogli bezpośrednio ocenić. Zachęceni widocznymi rezultatami naszego działania będziemy skłonni rozszerzać pomoc poza granicami naszego kraju.
Mamy socjologiczną i psychologiczną wiedzę na temat tego, dlaczego udzielamy pomocy jednym, a nie drugim, dlaczego tak często nie udzielamy jej wcale. Jednak to, jak jest, nie oznacza, że tak być powinno. Moralność wymaga od nas czegoś znacznie więcej – wyjścia poza nasze instynkty czy uprzedzenia i spojrzenia na nieszczęście innych w sposób bezstronny. Powinna nas interesować śmierć 27 tys. dzieci dziennie, mimo że nie mamy ich zdjęcia przed oczyma ani nie znamy ich danych personalnych; powinniśmy uświadomić sobie, że procenty są nieistotne, a liczby tak. Z moralnego punktu widzenia nie możemy zasłaniać się innymi, którzy mogą pomóc, bo na każdym z nas ciąży obowiązek pomocy. Nieważne jest również to, czy osoba w potrzebie jest nam w jakiś sposób bliska – powinniśmy raczej wziąć pod uwagę to, w jakim jest niebezpieczeństwie.
Żyjemy w świecie, w którym miliard osób żyje w warunkach dobrobytu nieznanego nigdy wcześniej, a kolejny miliard walczy o przeżycie każdego kolejnego dnia za mniej niż dolara dziennie. Większość najbiedniejszych ludzi na świecie jest niedożywiona, nie ma dostępu do czystej wody ani do najbardziej podstawowej opieki medycznej czy edukacji. Według danych UNICEF na świecie rocznie umiera 10 mln dzieci. Przypadki skrajnej nędzy w Polsce są stosunkowo rzadkie, choć i tu mamy do czynienia z ubóstwem.
Wielu z nas w Polsce, być może większość, jest w sytuacji finansowej pozwalającej na to, by w jakiś sposób pomóc innym. Naszą wrażliwość moralną pokazujemy, chociażby uczestnicząc co roku w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy, pomagając tysiącom dzieci zachować zdrowie i życie. Jednak aby nasze działania były bardziej efektywne, muszą być one regularne i przemyślane. Musimy przestać traktować pomoc innym jako pewien „naddatek”, którego nikt nie ma prawa od nas oczekiwać, a zacząć myśleć w kategoriach obowiązku moralnego. Etyczne dyskusje w Polsce ograniczają się przeważnie do tego, czego nie powinniśmy robić: prowadzimy wielkie debaty dotyczące aborcji czy zapłodnień in vitro; jednak zdecydowanie zbyt mało miejsca poświęcamy dyskusji nad tym, co robić powinniśmy – realnie pomagać innym wyjść z ubóstwa, ocalić czyjeś życie poprzez wspieranie organizacji charytatywnych.
Niektórym wydaje się, że nie godzi się chwalić tym, iż pomagamy innym, że człowiek prawy nie chełpi się dobrymi uczynkami. Jednak z badań wynika, że chętniej robimy to, co słuszne, jeśli wiemy, że i inni to robią. Chętniej dajemy więcej, jeśli wiemy, że znana nam osoba pomaga w konkretny sposób – wiedza o tym mobilizuje nas do działania. Może zatem, choćby w imię lepszego skutku, warto zrezygnować ze skromności i mówić głośno o tym, w jaki sposób czynimy ten świat choćby odrobinę bardziej znośnym.
Informacje o Międzynarodowym Dniu Walki z Ubóstwem z pewnością pojawią się w prasie i telewizji. Media będą pokazywać cierpiących i umierających. Nie pozwólmy, by nasze działanie ograniczyło się jedynie do wyrażenia żalu z powodu ich niedoli.

———————————–

Peter Singer – profesor Princeton University, światowej sławy etyk, autor wielu książek, m.in. „The Life You Can Save. Acting now to end world poverty”, www.thelifeyoucansave.com

Katarzyna de Lazari-Radek – etyk, adiunkt w Instytucie Filozofii UŁ

Wydanie: 2010, 37/2010

Kategorie: Opinie

Komentarze

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy