O in vitro, Kościele i tajemnicy

O in vitro, Kościele i tajemnicy

Ostatnie dni października z reguły upływają pod znakiem wędrówek i wyjazdów „na groby”. Te obrzędy, praktykowane nawet przez ateistów, wywodzą się z wierzeń pogańskich Słowian i stanowią element naszej tożsamości kulturowej. W tym roku na Święto Zmarłych nałożył się w czasie ostry, religijno-polityczny spór o in vitro. Oba te zjawiska prosiłyby się o poważną, publiczną debatę, do której najpewniej nie dojdzie, bo raz, że nie byłaby medialna, a dwa, nie wiadomo, czyby na niej komukolwiek z „rządców dusz” naprawdę zależało…
Gdybyśmy jednak porozmawiali serio o in vitro, należałoby postawić parę pytań, jak dotychczas chyba niepostawionych.
Więc na przykład – czy niepłodność dotyka częściej kobiety, czy mężczyzn, którzy do tego schorzenia podchodzą ze wszech miar ambicjonalnie (wiem o tym dzięki wieloletniej współpracy z warszawskim Ośrodkiem Adopcyjnym TPD). Jak niepłodni ojcowie odnoszą się do dzieci poczętych za sprawą innego plemnikodawcy? Jak czują się dzieci uświadomione, że nigdy nie dowiedzą się, kim był człowiek, po którym odziedziczyły połowę genów? A przede wszystkim – czy niepłodność nasila się, a jeśli tak – to dlaczego? Czy aby nie jest to jeden z negatywnych skutków cywilizacji*, której skądinąd zawdzięczamy metodę zapłodnienia pozaustrojowego? Czy i jak można by niepłodności zapobiec, by kobiety nie musiały uciekać się do zabiegu dla nich uciążliwego, nie zawsze skutecznego oraz kosztownego?
Odnoszę też wrażenie (może mylne), że walka o in vitro, nagłaśniana przez media w ich swoistym stylu (pyskówka), służy partiom jako wyróżnik tożsamości politycznej, która niezbyt wyraziście wynika z ich programów i haseł, dziwnie podobnych. Wszyscy chcą dobra Polski i pomyślności Polaków, nie kwapiąc się z precyzowaniem, na czym jedno i drugie miałoby polegać. I jak je osiągnąć?
Polsko-polska wojna o in vitro może też służyć do przykrycia spraw kłopotliwych, takich jak żenujące zakończenie działań sejmowej hazardowej komisji śledczej, zmanipulowane przez PO. Wszak jesteśmy przed wyborami samorządowymi, tą przygrywką do najważniejszych – parlamentarnych. Umocnienie się w samorządach będzie sprzyjało sukcesom w wyścigu do parlamentu.
Kościołowi awantura o in vitro też może odpowiadać jako sposób tuszowania problemów istotnych, a trudnych do rozwiązania.
O ewidentnym kryzysie Kościoła, tej instytucji arcyludzkiej – świadczy pedofilia, której część duchowieństwa dopuszczała się i dopuszcza, przy milczeniu hierarchów, przerwanym dopiero pod naciskiem opinii publicznej. Równie, a może jeszcze bardziej kompromitująca jest skłonność do gromadzenia dóbr materialnych, tak drastycznie przejawiana w Polsce, a sprzeczna z zasadniczym nakazem Ewangelii. Chociaż nie godzi się ignorować lub lekceważyć działań Kościoła naprawdę przyjaznych ludziom. Z moich obserwacji wynika, że wierzący katolicy, jak pani Janina Ochojska, animatorka Polskiej Akcji Humanitarnej, są skłonniejsi do czynnego wyrażania troski o innych niż aktywiści partyjni, zarówno ci z prawicy, jak i z lewicy.
Chrystus wskazywał, że nie można równocześnie służyć Bogu (a więc bliźnim) i Mamonie. Tymczasem powszechny, wręcz obsesyjny kult pieniądza – money, money, money…
– jest chyba zasadniczą przyczyną kryzysu kulturowego, do jakiego doszło za sprawą ludzi mieniących się chrześcijanami…
Ostatnio Vaclav Havel, tak zasłużony w zmaganiach z błędami-i-wypaczeniami „realnego socjalizmu”, mówił o globalnej ateizacji jako wyrazie zgubnej pychy (vide „Gazeta Wyborcza” 30.10-1.11 – wystąpienie Havla z dnia 10.10.br.).
Jeszcze wcześniej, w latach 70. XX w., zbliżoną diagnozę postawił André Malraux w swej ostatniej, przedśmiertnej książce pt. „L’homme précaire et la littérature”. Jej polski przekład pt. „Przemijanie a literatura” ukazał się w roku 1982, w momencie, który nie sprzyjał refleksjom o sensie istnienia. Książki w praktyce nie zauważono, mimo że autor, wybitny pisarz o tak barwnym, złożonym, dramatycznym życiorysie, zasługiwałby na zainteresowanie.
O Malraux pamięta się u nas (jeśli się pamięta…) dzięki przypisywanym mu słowom, którymi Jan Paweł II zakończył swą książkę pt. „Przekroczyć próg nadziei”. Malraux miał uważać, że wiek XXI albo będzie religijny, albo nie będzie go wcale (oznaczałoby to chyba jakąś totalną katastrofę). Publicyści katoliccy, którym papież Polak najwidoczniej zawierzył – interpretowali tę wypowiedź jako apel o powrót do tradycyjnych, zinstytucjonalizowanych religii, zwłaszcza do chrześcijaństwa.
Tymczasem niedawno ujawniono, że Malraux nigdy nic takiego nie powiedział, natomiast w „Przemijaniu” analizował erozję chrześcijaństwa, jego zdaniem rozpoczętą w dobie renesansu, nasiloną pod wpływem oświecenia, a w wieku XIX uwieńczoną kultem nauki oraz związanej z nią cywilizacji technokratycznej z wszelkimi jej następstwami. Takimi jak poczucie absurdu istnienia i brak powszechnie uznanego systemu wartości.
Malraux, który pod wpływem różnych przeżyć przeszedł głęboką ewolucję światopoglądową (ale nie wrócił do wiary dzieciństwa), wyrażał nadzieję, że może dojść do zasadniczego przełomu duchowego na miarę pojawienia się chrześcijaństwa. Z rozważań zawartych w „Przemijaniu” wynika, że byłaby to jakaś nowa odmiana religii, adekwatna do naszej obecnej świadomości.
Najwybitniejszy religioznawca XX w., Rumun Mircea Eliade, uważał, że religie się zmieniają, ale religijność stanowi jedną z zasadniczych cech człowieka, różniącą nas od innych zwierząt.
Pogłębiona wymiana myśli na ten temat nie byłaby atrakcyjna medialnie, od uczestników zaś wymagałaby wiedzy, rzetelności intelektualnej, odwagi cywilnej i może też szczególnej wrażliwości, przez Tomasza Manna zwanej „instynktem metafizycznym”. Autor „Doktora Faustusa” sądził również, że „Nabożność to poczucie tajemnicy, jaką jest człowiek”.
O uznanie tajemnicy istnienia upomniał się Vaclav Havel w swym ostatnim wystąpieniu. A Havla naprawdę warto uważnie wysłuchać!
Były prezydent Czech powiedział też kiedyś, że „Jednostka może niewiele, ale powinna zachowywać się tak, jakby od niej zależało wszystko”.
Nic dodać, nic ująć.
Święto Zmarłych 2010 r.

* Opinia, jaką w tej sprawie sformułowała w „Przeglądzie” dr Katarzyna Kozioł z Przychodni nOvum, stanowi chyba niebłahy argument za pilną potrzebą zmodyfikowania obecnego charakteru cywilizacji.

Wydanie: 2010, 46/2010

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy