Oczekuję dymisji Dworaka

Oczekuję dymisji Dworaka

Uchwała KRRiTV w sprawie Ostrowskiego nie budzi moich wątpliwości. Poza tym, że zapadła kilka miesięcy za późno

Anna Milewska, członek Rady Nadzorczej TVP

– O co chodzi w sporze o telewizję?
– Gra toczy się o wpływ na decyzje programowe, czyli de facto te dotyczące finansów. Program stanowi bowiem olbrzymią część wszystkich wydatków telewizji publicznej. Do dziś Zarządowi TVP nie udało się przyjąć czytelnych instrukcji współpracy z producentami zewnętrznymi. A przecież mamy we władzach trzech producentów (prezes Dworak, dyrektorzy Grzywaczewski i Dejmek), którzy jeszcze półtora roku temu psy wieszali na TVP właśnie za brak czytelnych reguł współpracy. Mimo zalecenia rady nadzorczej zarząd nie zrobił też nic w sprawie zawierania umów handlowych z osobami powiązanymi ze spółką. W takiej sytuacji coraz częściej nabieram przekonania, że jeśli naprawdę komuś zależy, by TVP była zarządzana w sposób przejrzysty, to chyba tylko obywatelom.
– A o co chodzi w sprawie Marka Ostrowskiego?
– 15 września ub.r. Marek Ostrowski, członek rady nadzorczej, zawarł ze spółką umowę o pracę i został zastępcą dyrektora TVP 3. Pikanterii dodaje fakt, że jego zwierzchnik, dyrektor Trójki, jest powoływany przez radę nadzorczą. Czy jest w tym kraju pracownik najemny, który nie chciałby powoływać swojego szefa, ustalać mu wynagrodzenia i rozliczać z roboty? Powstał konflikt interesów. Ostrowski przyznał się, że popełnił błąd. I powinien ponieść tego konsekwencje. Prof. Szwaja w ekspertyzie stwierdził jednoznacznie: mandat Ostrowskiego wygasł w momencie podpisania przez niego umowy o pracę z TVP. 20 grudnia 2004 r. doradca prawny rady nadzorczej, kancelaria Domański-Zakrzewski-Palinka, zaproponowała: by nie było najmniejszych wątpliwości co do tego, że rada nadzorcza działa zgodnie z prawem, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji powinna ponownie powołać Marka Ostrowskiego.
– KRRiTV uznała, że mandat Ostrowskiego w radzie nadzorczej wygasł i…
– I Ostrowski powinien się zachować jak człowiek z klasą i uznać postanowienie KRRiTV. Innego scenariusza sobie nie wyobrażam.
– Ostrowski jednak przyszedł na posiedzenie rady nadzorczej, a ta w dodatku uznała, że decyzja KRRiTV jest niezgodna z prawem!
– To nie rada nadzorcza uznała, ale kilku jej członków wyraziło taki pogląd. Należy się zastanowić, czy nadal powinni oni pełnić swoje funkcje. Nieodwoływalność członków Rady Nadzorczej TVP, która miała zapewniać niezależność spółki, nie może bowiem oznaczać ich bezkarności. Nie daje również podstaw do tego, by dezawuowali oni decyzje prawnych organów państwa. Ta uchwała powoduje radykalną destabilizację spółki. Można postawić tezę, że jest to wręcz działanie na szkodę telewizji.
– „Nie zmuszaj mnie do użycia siły” – tymi słowami prezes Dworak przywitał Ryszarda Pacławskiego, kiedy w ubiegły wtorek przybył na posiedzenie zarządu. Ostatecznie posiedzenie nie odbyło się.
– Prezes Dworak zachował się skandalicznie. To było postępowanie dworskie, a nie zachowanie stosowne dla prezesa zarządu. Osobiście oczekuję dymisji Dworaka. Skandalem jest też publiczny szantaż Adama Pawłowicza (sekretarz rady nadzorczej – red.), który grozi zawieszeniem Stanisława Wójcika i Marka Hołyńskiego (oni akceptują decyzję KRRiTV – red.), jeśli nie będą uczestniczyć w posiedzeniach czteroosobowego zarządu. Dlaczego na ten publiczny szantaż nikt nie reaguje? Właściciel TVP nie może dłużej chować głowy w piasek.
– Ostrowski twierdzi, że KRRiTV w ogóle nie miała prawa podejmować decyzji w jego sprawie.
– Ostrowski złamał prawo, a KRRiTV jako konstytucyjny organ nadzoru nad mediami ma prawo do podejmowania decyzji w indywidualnych sprawach. Ja nie jestem od interpretacji konstytucji. Jestem od tego, by respektować prawo. Uchwała KRRiTV nie odwołuje Ostrowskiego. Informuje jedynie, że jego mandat w radzie wygasł.
– Jak wygląda sytuacja Ryszarda Pacławskiego?
– Jest członkiem zarządu i powinien uczestniczyć w posiedzeniach. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Bo czy nam się to podoba, czy nie, musimy szanować istniejący porządek prawny. Uchwała KRRiTV nie budzi moich najmniejszych wątpliwości. Poza tym, że zapadła kilka miesięcy za późno. Przywróciła porządek korporacyjny w TVP. Bo całe wykreowanie sporu w zarządzie przypominało wrogie przejęcie spółki. Zgodzono się na pewne zasady, po czym zaczęto wybierać z nich te, które odpowiadały własnym potrzebom.
– Pani zdaniem, spór Dworak-Pacławski był sztucznie wykreowany?
– Takie są fakty. 28 września na posiedzeniu zarządu prezes Dworak mówił (jest to zaprotokołowane): „Nie widzę sporu kompetencyjnego pomiędzy mną a członkiem zarządu ds. programowych”. Po czym trzy godziny później na radzie nadzorczej twierdzi, że ten spór istnieje. To było z premedytacją przygotowane oszustwo. Scenariusz był z góry przesądzony: Pacławskiego ma nie być niezależnie od tego, czy pracuje dobrze, czy źle. Gdyby rzeczywiście jego praca została negatywnie oceniona, należałoby go odwołać. I ja jako jedyna taki wniosek postawiłam. Dlaczego nie uzyskał poparcia? Warto przypomnieć, że głosowanie nie zakończyło się stosunkiem 5:4, czyli tak, jak przebiega linia polaryzacji w radzie. Cztery osoby opowiedziały się za odwołaniem Pacławskiego, cztery były przeciw, jedna wstrzymała się od głosu. I proszę pamiętać, że to ja postawiam wniosek o odwołanie Pacławskiego. Z premedytacją go zablokowano.
– Zamiast tego pojawiły się nowe pomysły?
– Adam Pawłowicz proponował, by dokonać zamiany członka zarządu. Ale TVP nie jest prywatną spółką Pawłowicza, który decyduje, czy ktoś pasuje mu do konfiguracji, czy nie. Zarząd został wyłoniony w drodze konkursu. Zostały na to wydatkowane środki publiczne. Nie może być tak, że kiedy ktoś nagle przestaje się „podobać”, to zawiesza się go i wymienia. Kiedy zgłosiłam wniosek o odwołanie Roberta Kwiatkowskiego, nikt z prawicy nie protestował. Tymczasem kiedy dziś twierdzę, że Marek Ostrowski złamał prawo, słyszę, że moje działanie jest polityczne. Dla mnie podstawową wykładnią jest prawo – bez różnicy, czy złamał je ktoś popierany przez lewą, czy prawą stronę sceny politycznej.
– Co będzie dalej?
– Stałoby się źle, gdyby „nowe otwarcie TVP” zostało zaprzepaszczone tylko dlatego, że jeden członek rady nadzorczej chciał zarabiać więcej, niż to wynika z wynagrodzenia w radzie. Teraz trzeba dużo dobrej woli, by trudne być może dla siebie decyzje przyjmować z należytą pokorą, a nie straszyć Trybunałem Stanu.

 

Wydanie: 2005, 22/2005

Kategorie: Media
Tagi: Tomasz Sygut

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy