Odra – krajobraz po katastrofie

Odra – krajobraz po katastrofie

W Polsce są naukowcy i praktycy, którzy wiedzą, jak przywrócić Odrę do życia. Tylko czy władze będą chciały skorzystać z ich wiedzy?

Na ekranach telewizorów oglądamy tony martwych ryb wyławianych z Odry koparkami. Oburzają nas idiotyczne wypowiedzi urzędników i polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy najpierw starali się zamieść sprawę pod dywan, by następnie, w obliczu dramatycznych faktów, przejść do działania wedle maksymy: „Pogłębiać dno i trzymać się koryta”.

Od wyłowienia pierwszych martwych ryb z Odry minął miesiąc, a wysiłki prokuratury oraz innych tajnych i jawnych służb nawet na jotę nie przybliżyły nas do odpowiedzi na pytanie, kto odpowiada za ten dramat. Komendant główny policji wyznaczył milion złotych nagrody za pomoc w ustaleniu sprawcy, ale czy będzie przełom?

Tak czy inaczej, rzekę trzeba oczyścić i jak najszybciej przywrócić do stanu sprzed katastrofy. Rząd ani Wody Polskie, centralna instytucja, która zajmuje się naszymi rzekami, jeziorami, stawami, wałami przeciwpowodziowymi itp., nie są w stanie tego zrobić. A już cierpią mieszkańcy czterech województw – opolskiego, dolnośląskiego, lubuskiego i zachodniopomorskiego.

Problemy dotknęły właścicieli gospodarstw rybackich, które korzystają z wód rzeki, oraz położonych nad rzeką hoteli i restauracji, turystów i mieszkańców nadodrzańskich miast, miasteczek i wsi. Kto będzie chciał wypoczywać nad ściekiem, w którym kąpiel grozi poważnymi problemami dermatologicznymi? Kto będzie chciał jeść złowione w zatrutej wodzie ryby?

Rzeki jak ścieki

23 października 2015 r. w Poznaniu doszło do katastrofy ekologicznej, która zmieniła Wartę w martwy ściek. Ktoś wylał do rzeki trującą substancję. Wyłowiono wówczas ponad 20 ton martwych ryb, choć nie brakuje głosów, że straty były znacznie większe. W lutym br. – czyli po siedmiu latach – przed sądem w Poznaniu stanął Piotr M., współwłaściciel firmy Bros, produkującej preparaty zwalczające owady i gryzonie. Prokuratura zarzuca mu m.in., że w 2015 r. dopuścił do wylania do studzienki ściekowej w magazynie firmy przy ul. Bałtyckiej w Poznaniu trujących substancji, które następnie kanalizacją i kolektorem ściekowym popłynęły do Warty.

Bez względu na ostateczne rozstrzygnięcie proces będzie się toczył bardzo długo – to jedno jest pewne. W podobnych sprawach zawsze tak się dzieje. Oczywiście jeśli prokuraturze uda się ustalić podejrzanych i skierować akt oskarżenia do sądu.

Lista katastrof ekologicznych, do których doszło w ostatnich latach w Polsce, jest długa. Oto kilka przykładów.

W maju 2018 r. w Gdańsku w efekcie awarii w przepompowni ścieków do Motławy zaczęły spływać nieczystości z dużej części miasta, zamieniając rzekę w szambo. A stamtąd dostały się do Bałtyku.

W roku 2019 doszło do awarii kolektora doprowadzającego ścieki do oczyszczalni Czajka w Warszawie. Z tego powodu do Wisły przez dłuższy czas płynęły ścieki z niektórych dzielnic stolicy.

Rok później kolektor ponownie uległ uszkodzeniu i sytuacja ze zrzutem nieoczyszczonych fekaliów do królowej polskich rzek się powtórzyła. Szacuje się, że do Wisły trafiło łącznie ponad 10 mln m sześc. ścieków komunalnych.

Na początku lipca 2020 r. zanieczyszczona została Barycz na odcinku 60 km w okolicach Ostrowa Wielkopolskiego. Wyniki badań wskazywały na zatrucie bakteriami pochodzenia zwierzęcego, podejrzenia padły więc na okoliczne chlewnie i ubojnie, rolników gromadzących na polach nawozy sztuczne w pryzmach, które mogły zostać wymyte przez deszcze, a nawet oczyszczalnię ścieków z okolic Odolanowa.

Pod koniec lipca 2021 r. nieznany sprawca wlał do rzeki Leśnicy (dopływ Parsęty, koło Białogardu, Zachodniopomorskie) żrącą substancję chemiczną, która zniszczyła ekosystem na odcinku 10 km. Trucizna dotarła także do Gospodarstwa Rybackiego Dadoń w Żytelkowie. Otrutych zostało kilkadziesiąt ton ryb.

W grudniu tego samego roku ktoś ponownie wlał substancje chemiczne do tej rzeki i znów trzeba było zutylizować dziesiątki ton ryb.

W maju 2022 r. zaobserwowano śnięte ryby płynące Bzurą między Łowiczem a Sochaczewem. Nie ustalono, co było przyczyną zatrucia.

1 czerwca br. doszło do skażenia produktami ropopochodnymi Motławy. Akcja strażaków związana z tym wypadkiem trwała kilkanaście godzin. Z późniejszych analiz wody wynikało, że normy zostały przekroczone dziesięciokrotnie.

Odpowiedź na pytanie, kto ponosi za to wszystko odpowiedzialność, jest ważna. Lecz jeszcze ważniejsza jest kwestia, co dalej.

Wodny moloch z posadami

W Polsce mało kto przejmuje się wodą, o czym dobrze wiedzieli liderzy Prawa i Sprawiedliwości. Gdy 1 stycznia 2018 r. na mocy sejmowej ustawy powołane zostało Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie, nikt nie protestował. Tak powstał moloch zatrudniający ok. 6 tys. pracowników, w tym krewnych i bliskich prominentnych polityków PiS. Wbrew szumnym zapowiedziom, że teraz będzie lepiej, chodziło o podporządkowanie sobie kolejnego obszaru, głównie aktywności samorządowej, i zaopiekowanie się dziesiątkami miliardów złotych, które Unia Europejska przeznacza na ekologię.

Więcej pikantnych szczegółów na temat Wód Polskich znajdziemy w raporcie Najwyższej Izby Kontroli z października 2020 r. To, co stało się z Odrą, w pełni potwierdziło wyrażone w nim obawy.

Kontrolerzy NIK stwierdzili, że do Wód Polskich przeszła stosunkowo niewielka grupa doświadczonych pracowników starostw powiatowych oraz urzędów marszałkowskich, co odbiło się na funkcjonowaniu instytucji. Wody Polskie w latach 2018-2019 nie zapewniły prawidłowego utrzymania i eksploatacji urządzeń wodnych będących własnością skarbu państwa ani należytego stanu technicznego obsługi i bezpieczeństwa budowli hydrotechnicznych.

A trzeba pamiętać, że pod względem zasobów wody nie jesteśmy najbogatszym krajem w Europie. Przeciętnie wynoszą one 60 mld m sześc., w porach suchych poziom ten może spaść poniżej 40 mld m sześc. Dla porównania zasoby Francji to 208 mld m sześc., a Niemiec – 188 mld m sześc.

Systematycznie powtarzające się letnie susze dodatkowo pogarszają jakość wody, która – zwłaszcza w małych zbiornikach – na skutek parowania zmienia się w pozbawioną tlenu zupę. Według Europejskiej Agencji Środowiska stan ekologiczny ponad połowy naszych wód powierzchniowych (rzek, jezior, małych zbiorników wodnych itp.) jest poniżej dobrego. Jedynie 11,5% polskich jezior może się poszczycić dobrym stanem wody. Z rzekami jest podobnie.

Oczyszczać, ale jak?

Naukowcy i ekolodzy twierdzą, że jeśli chcemy ograniczyć skutki suszy i mieć czystszą wodę, powinniśmy zatrzymywać ją tam, gdzie ona spadła – w bagnach, mokradłach, na terenach zalewowych, którym musimy przywrócić łączność z rzekami, te zaś nie powinny być zbyt uregulowane. Woda będzie miała wtedy szansę oczyścić się w sposób naturalny. Poza tym to jedyny sposób, by powstrzymać, a w przyszłości odwrócić, proces stepowienia kraju.

Musimy też poważnie zabrać się do rekultywacji, czyli naprawy ekosystemów rzek, jezior oraz innych zbiorników wodnych. Do wyboru są tu trzy metody: mechaniczna, chemiczna oraz biologiczna.

Pierwsza polega na prowadzeniu prac na zbiorniku wodnym z zastosowaniem maszyn budowlanych i ciężkiego sprzętu. Z jeziora spuszczana jest woda, a osady denne są wybierane przez koparki i spychacze, następnie zaś utylizowane. Mechaniczne metody oczyszczania należy stosować, gdy inne rozwiązania są nieskuteczne. Na przykład gdy osady denne są silnie zanieczyszczone chemicznie lub substancjami zawierającymi metale ciężkie. Ta metoda jest najkosztowniejsza i wprowadza największe zmiany w środowisku naturalnym.

Metoda chemiczna opiera się na dozowaniu specjalnych substancji (koagulantów) w celu strącenia i inaktywacji biogenów w osadach dennych. Efekty jej zastosowania są widoczne już po kilku tygodniach. Woda w jeziorze, do którego wsypano kilka, a zdarza się, że nawet kilkanaście ton takich związków, staje się wyraźnie przejrzystsza. Słabością tej metody jest to, że nie likwiduje przyczyn zanieczyszczenia wody, a jedynie wytrąca niepożądane związki, które zalegają na dnie. Co gorsza, podobne zabiegi trzeba powtarzać co jakiś czas. Problemem jest też określenie długofalowych skutków stosowania środków chemicznych na ekosystem jeziora lub innego zbiornika wodnego. Od jakiegoś czasu trwają badania, które mają ustalić, czy – i na ile – ta metoda jest bezpieczna dla środowiska.

Nadzieja w bakteriach

W ostatnich latach największe nadzieje wiązane są z metodą biologiczną, która bazuje na wykorzystaniu żywych organizmów – bakterii, fitoplanktonu itp. Potrafią one skutecznie oczyszczać wodę w sposób naturalny. Przy czym koszt tej metody w porównaniu do innych wypada bardzo korzystnie. Powód jest prosty, mikroorganizmy kosztują niewiele, a ich możliwości budzą respekt. Przykładem może być Ideonella sakaiensis zamieniająca najpopularniejszy na świecie rodzaj plastiku, politereftalan etylenu (PET), z którego produkowane są butelki do napojów, w biodegradowalny plastik. Dlatego Ideonellę nazwano bakterią, która zjada plastik. Wystarczy 10 godzin, by dzięki niej tona plastikowych butelek uległa 90-procentowej biodegradacji.

W 2021 r. kanadyjscy naukowcy opublikowali badania, z których wynikało, że trzy rodzaje bakterii – Paraperlucidibaca, Cycloclasticus i Zhongshania  – są w stanie rozkładać olej napędowy i komponenty ropy naftowej. Z kolei zespół europejskich badaczy odkodował genom podstawowej bakterii rozkładającej ropę naftową – Alcanivorax borkumensis. Uczeni mają nadzieję, że dogłębne poznanie biochemii mikroorganizmów pomoże w opracowaniu nowych, skutecznych i przyjaznych dla środowiska metod oczyszczania wód skażonych ropą naftową.

Polacy także mają czym się pochwalić. Spółka ACS Poland, będąca w istocie zespołem naukowców pracujących w różnych krajowych i zagranicznych ośrodkach badawczych, od lat rozwija biologiczną metodę oczyszczania i rekultywacji zbiorników wodnych, opracowaną w 2009 r. przez dr. inż. Marcina Sitarka. Do dziś udało im się oczyścić ponad 300 różnych zbiorników wodnych na terenie całego kraju. W tym zalew Muchawka w Siedlcach, zalew w Dojlidach, Jezioro Kozienickie, zalew Pasternik w Starachowicach i zalew w Ożannie koło Leżajska. – Jesteśmy w stanie nie tylko oczyścić jezioro, zalew czy inny zbiornik wodny, ale – co ważniejsze – potrafimy znacząco zredukować osady denne – opowiada mi prezes firmy Przemysław Karwowski. – Pracę wykonują specjalnie wyselekcjonowane i dobrane przez naszych badaczy mikroorganizmy. Naszym celem jest przywrócenie równowagi biologicznej w akwenach, którymi się zajmujemy. Wymaga to indywidualnego podejścia do każdego projektu, dlatego poddajemy szczegółowej analizie próbki wody, osadów dennych oraz inne parametry niezbędne do ustalenia wymaganej dawki mikroorganizmów, tak by uzyskać jak najlepsze efekty.

Prezes Karwowski uważa, że w związku z katastrofą ekologiczną, jaka dotknęła Odrę, rząd powinien zwrócić się do naukowców i ekspertów, którzy mają doświadczenie w oczyszczaniu rzek i zbiorników wodnych, by jak najszybciej zaproponowali skuteczne i najmniej zagrażające środowisku rozwiązania.

– W Polsce nie brakuje specjalistów, którzy będą w stanie przywrócić pierwotne funkcje ekosystemu tej rzeki. Fakt, że niemal 500-kilometrowy odcinek Odry został zniszczony, nie oznacza, że nic nie można zrobić. Jestem pewien, że rzekę da się przywrócić do życia w ciągu kilku lat, pod warunkiem że sięgniemy po sprawdzone w praktyce rozwiązania.

W ubiegłym tygodniu dr hab. Jacek Wróbel, profesor i rektor Zachodniopomorskiego Uniwersytetu Technologicznego w Szczecinie, powołał specjalną grupę naukowo-ekspercką w sprawie zatrutej Odry. W jej skład weszło 17 naukowców z różnych dziedzin, którzy gotowi są pomóc władzom samorządowym i centralnym, jeśli będą chciały skorzystać z ich wiedzy. To cenna inicjatywa, bo rząd nie wie, co dalej robić. Do kogo się zwrócić o radę i pomoc? I komu można w tej sprawie zaufać?

W życiu sztuką jest wyciąganie pozytywnych wniosków z negatywnych przesłanek. Oby ta tragedia sprawiła, że z większą powagą potraktujemy postulat, że o wodę w Polsce trzeba dbać. Bo nie jest ona nam dana na wieki w nieograniczonej ilości. Jeśli tego nie zrobimy, bez względu na to, kto będzie rządził, w końcu przyjdzie nam ją racjonować.

Fot. East News

Wydanie: 2022, 35/2022

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy