Zakochany Anioł Stróż

Każdy życiorys ma ładny początek. Najtrudniej przebrnąć przez środek

Z perspektywy koca wyglądał jeszcze gorzej niż z uprzejmej perspektywy krzesła. I, oczywiście, nie chodziło o jakieś braki urody, o ile w ogóle można mówić o urodzie pleców, pośladków i nóg 50-letniego mężczyzny. Anka nie była drobiazgowa w sprawach idealnej budowy, ale leżąc na kocu, mogła obserwować ślamazarność Tomasza. Jej mąż szedł w stronę morza tak, jakby ktoś go popychał, a on ciągle robił krok w bok. Całe życie tak się zachowywał. Niepewny, nawet wewnętrznie przygarbiony. Przegoniły go jakieś dzieci, a on wlókł się w stronę wody. I pomyśleć, że kiedyś tak lubił pływać. Kiedyś. Westchnęła. Zmarnowane kiedyś. Ile rzeczy ona lubiła kiedyś.
Zaczęła kopać dołki w piasku. Dziś już nie chciało się jej dokopywać aż do wody. Podniosła głowę. Tomasz stał w wodzie po kolana. Nadal niezdecydowany. Jak zwykle. Sięgnęła po torbę. Kosmetyki, kryminał, portfel. To jedna z tych chwil, gdy mogła spokojnie pooglądać to zdjęcie. W okolicach czterdziestki była przekonana, że wszystko mogło potoczyć się inaczej. Na fotografii siedzieli w dużej grupie, ale na pierwszym planie ona i Adam. Pozowali, wymachując dyplomami. Potem wstali z piasku. Radosna wyprawa nad morze. Gdyby wtedy nie zostawiła przyjaciół. Głupie, młode pragnienie samotności. Adam patrzył z wyrzutem. Gdyby wtedy nie poszła sama na molo…
Odłożyła zdjęcie. Tomasz udawał, że stanie po kolana w wodzie jest przyjemne. Chwiał się niepewnie pod uderzeniami fal, jakieś dzieci go ochlapały. Zapowiadało się, że będzie tak stał w nieskończoność. Oparła głowę o książkę.

Zgorszenie w pubie

– Może loda? – chłopiec miał kręcone, blond włosy i kpiący uśmiech.
– Ile? – zapytała, bo chciała wesprzeć dorabiającego chłopaka.
– Dla ciebie nic, przecież jestem twoim Aniołem Stróżem.
– Lodziarz? Moim Aniołem Stróżem nie może być lodziarz. Poza tym mój dawno mnie opuścił.
– Skąd takie przypuszczenie? – poszedł za jej wzrokiem. Tomasz właśnie się schylił, wydłubał z dna jakiś kamyk. – O co ci chodzi? Przecież on cię bardzo kocha. Mam to zapisane w twoich papierach.
– Ale ja mam go coraz bardziej dość.
– A to już jest twój problem.
– Nie tylko. Gdybyś mi po dyplomie nie pozwolił pójść na samotny spacer, nie spotkałabym Tomasza, nie zachwyciłabym się jego poukładanym życiem i byłabym z mężczyzną, którego naprawdę kochałam. Daj tego loda i spływaj. Nie mamy o czym rozmawiać. Zmarnowałeś mi życie.
– O, przepraszam. Ja nie jestem niańką. Jakąś wolę każdy ma. Ja tylko doradzam.
– No to mi źle doradziłeś.
Spojrzeli w stronę morza. Tomasz dał za wygraną. Wyszedł z wody i pokazywał Annie, że idzie na spacer. Pomachała mu, a on zaczął dzielnie maszerować.
– Nic. Zero uczuć. Miły, kulturalny facet. Najpierw było mi bezpiecznie, potem nudno, a teraz się duszę. I pojawienie się wybrakowanego Anioła Stróża wcale nie jest mi potrzebne – Anka odwróciła twarz.
– Przepraszam, to ty masz jakiś feler niezdecydowania. W końcu mogłaś się rozwieść.
– No to spróbuj się rozwieść z takim poczciwiną.
Roześmieli się oboje. Lody były pyszne, choć ich smak raczej nie był anielski.
W pudle, między lodami, chłopak miał duże, metalowe pudełko. Wyjął zwykły zeszyt w kratkę, z imieniem Anny na okładce. – Ciebie to rzeczywiście tylko z oka spuścić – zachichotał. – Kto to widział, żeby kobieta w twoim wieku była zatrzymywana za zgorszenie publiczne. Podobno po meczu Francja-Włochy nie chciałaś dopuścić do zamknięcia pubu? – przyjrzał się jej z osłupieniem.
– Gdzieś muszę odreagować tę nudę z Tomaszem. Nawet dziecka mi nie dał. Tylko stabilizację – w jej głosie zabrzmiała prawdziwa rozpacz.
– Dobrze – lodziarz wziął zdjęcie w dwa palce. – Wrócisz w to samo miejsce, w ten sam czas. Ale pamiętaj, stamtąd już nie ma powrotu. Nie oddam ci nudy z Tomaszem.
Słońce świeciło mocniej. Zdjęcie zawirowało, wiatr był silniejszy i choć fotografia miała się przekręcić pięć razy, przekręciła się siedem razy. Lodziarz miał przestraszoną minę. Ale tego już Anna nie widziała.

Dlaczego
mam tyle dzieci?

Na pewno nie siedziała na wydmach. Nie trzymała dyplomu i nic nie zapowiadało, że spędzi cudowny wieczór z Adamem. Choć na pewno była jego żoną. Na ścianie wisiało ich zdjęcie ślubne. Byłam w ciąży, Anna podeszła bliżej, żeby obejrzeć swój brzuch pod koronkową sukienką. Ale numer – jej słowa zagłuszyło wycie dziewczynki, która wpadła do pokoju. Była chyba tym dzieckiem skrywanym koronkami, bo drugie, o płci nieokreślonej spało w łóżeczku. Poczuła, że jest jej niedobrze. – Mamo, kiedy urodzisz dzidziusia? – zapytała dziewczynka.
– Jakiego dzidziusia? Nie mogę wytrzymać twojego wrzasku.
– Nieprawda, babcia mówiła, że urodzisz jesienią, a wtedy tylko sobie pętlę założyć na szyję, bo się nie pomieścimy.
Rozejrzała się. Mieszkanie było rzeczywiście malutkie. Gomułkowski blok z miniaturowymi pokoikami. Rodzice Adama zajmowali najmniejszy. Trudno się dziwić, że nie byli zachwyceni trzecim wnukiem.
Spokojnie, powtarzała sobie. Nie jestem na wydmach, ale jestem z Adamem. – Dlaczego my mamy tyle dzieci? – zapytała w parę dni później. Koledzy Adama już wyszli, przedyskutowali wszystkie problemy ekonomiczne, kryzys, sytuację na uczelni i co będzie dalej. Wypalili dziesiątki papierosów, przeprosili i poszli. – Dlaczego ja znowu jestem w ciąży? – pytała. – Przecież skończyłam iberystykę i mieliśmy mieć tylko jedno dziecko. I to jak ustawię się w jakimś wydawnictwie. Tymczasem siedzę w domu i w kółko się rozmnażam.
Adam pocałował ją. Przytulił. – Dziwna jesteś ostatnio. Po prostu widocznie zmieniłaś zdanie. Na szczęście, rodzina okazała się dla ciebie ważniejsza.
– Gdybyśmy mieli tylko jedno dziecko, też bylibyśmy rodziną.
– Ale chyba za późno na takie rozmowy – pociągnął ją ku sobie. Teraz wiedziała, po co wróciła w przeszłość.
Anioła Stróża spotkała, gdy wstała w nocy do drugiego dziecka, które też okazało się dziewczynką. Anioł skulił się na szafce na buty. – Przepraszam, wiatr wyrwał mi zdjęcie i znalazłaś się w późniejszych latach, już trochę po studiach.
– Nie ma sprawy, nie narzekam.
Przyjrzał się jej z niedowierzaniem. – Ale wiesz, że już nie masz powrotu.
Pokiwała głową: – A jak potoczyło się jego życie? No wiesz, Tomasza.
– Nie mam prawa ci mówić. Ochrona danych.
Już wiedziała, że Adam był asystentem na ekonomii, ona rzeczywiście urodzi we wrześniu. Na razie był upalny lipiec. Dziadkowie wyjechali na działkę. Rozejrzała się. Tyle rzeczy by się przydało. Dzieci śpią na rozwalających się łóżeczkach, które należały do przyjaciół Adama. Świat przyjaciół z uczelni, który ominął ją przy Tomaszu, oznaczał dla niej wieczorne rozmowy i tłumy znajomych, których nie miała w poprzednim życiu. No, ale najważniejsza była miłość. Mogli się tylko do siebie uśmiechać, byleby być razem…
Dzwonek był ostry. Otworzyła. Adam był blady. – Wyrzucili mnie – ominął ją. Zamknął się w pokoju dziadka. – Chcę być sam.
Przyjaciele przyszli jak zwykle, ale rozmowa się nie kleiła. – Żebyś nie miał wątpliwości, to robota rektora, nie dziekana. To on wymyślił sobie, że mamy za dużo asystentów – Bartek z filozofii aż wstał.
– A kto jest rektorem? – zapytała.
Świat zawirował. Padło nazwisko Tomasza. No tak, przecież Tomasz powtarzał, że gdyby nie “poszedł w bankowość”, robiłby karierę na uczelni.

Dwa życiorysy

Nasze upodobania, skłonności i emocje chyba się nie zmieniają? – zastanowiła się. Upał na dworze, ale w sekretariacie rektora było tak zimno, że opatuliła się swetrem. Wszedł i od razu zorientowała się, że skłonności Tomasza nie zmieniły się zupełnie. Sekretarka ze zdumieniem obserwowała rektora prowadzącego Annę jak największy skarb.
Sprawa Adama okazała się jakąś pomyłką, wymówienie od razu zostało cofnięte. Trzeba też pomyśleć o podwyżce. – Ale pani, pani Anno się marnuje – Tomasz nie chciał już dłużej rozmawiać o Adamie. Już oglądał jej dokumenty. – No proszę, odrzuciła pani propozycję zostania na uczelni. I mogła pani szybko zrobić doktorat. Nie rozumiem.
– Ja też czasami nie rozumiem – przyznała Anna.
– Ale to wszystko jest do odrobienia – dotknął jej dłoni, a ona jej nie cofnęła. Przecież to tylko Tomasz, pomyślała. Zza firanki wyjrzał Anioł Stróż. Popukał się w czoło. No tak, przecież z tym Tomaszem nic ją nie łączyło. – Pomieszały mi się życiorysy – szepnęła w stronę firanki.
– Słucham? – Tomasz pochylił się ku niej.
– Nic, nic – uśmiechnęła się. – Widocznie nie można mieć wszystkiego.
– Taka kobieta jak pani może mieć wszystko – odprowadził ją do drzwi.
Adam był zdumiony, gdy następnego dnia dziekan tłumaczył się z pomyłki. – I dostanie pan podwyżkę – zapewnił. – Rektor dał panu maksymalną.
– Rektor? – zdziwił się Adam.
Anioł Stróż pojawił się, gdy przysiadła z dziećmi na skwerku. Tak bardzo chciała spotkać się z Tomaszem, zrobić rundę po kawiarniach Starówki. A potem? Najchętniej wróciłaby do Adama. Noc musi należeć do nich. No tak, wcale nie była pewna swojego wyboru. Skąd mogła widzieć, że Adam wepchnie ją do pokoju dziecinnego, że z tej miłości zamknie ją w kuchni. Potrzebowała ludzi, chciała uczyć się dalej…
– Dobrze, że jesteś – jej głos był słodki. – Zabrałeś mi moje zdjęcie.
– Teraz należy do mnie. Ty nie możesz przesuwać czasu.
– Wcale bym nie chciała – spojrzała na swoje stare tenisówki i pomyślała coś odwrotnego. – Ale na pewno je już zniszczyłeś.
– Wcale nie – Anioł Stróż był oburzony. Z tajemniczego pudełka wyciągnął zdjęcie.
– Lody, ja chcę lody – podbiegła dziewczynka. Jedną ręką podawał lody, w drugiej trzymał zdjęcie. Wyrwała je i zaczęła nim kręcić.
– Co robisz! – rzucił się do niej. W pół obrotu wyrwał jej fotografię. Wszystko zawirowało.

Najlepsze rozwiązanie

Spojrzała w lustro, potem na kalendarz. I jedno, i drugie mówiło, że znowu minęło parę lat, a ona znalazła się w swoim trzecim życiorysie. Tym, którego nie znała i o którym nie marzyła.
Na pewno nie była w ciąży. Nie miała też dzieci. Książki podpowiadały, że pracowała na uczelni, z dokumentów dowiedziała się, że zrobiła doktorat. Mieszkanie urządzone było naprawdę ładnie. Świetnie. Jednak nigdzie nie mogła znaleźć śladu, który pozwoliłby rozszyfrować, kto jest jej mężem. Adam czy Tomasz? Żadnych zdjęć.
Dzwonek do drzwi. To na pewno on. Ale który? Otworzyła. Nie znała tego mężczyzny. Nie był ani Tomaszem, ani Adamem. Patrzyła uważnie. Tak, to Anioł Stróż, tylko w wersji męskiej, nie chłopięcej. – A może to jest najlepsze rozwiązanie? – zapytał.
– Zwariowałeś? – nie mogła cofnąć się, bo coś trzymało ją za ramię.
– Nie śpij na słońcu – głos Tomasza był gderliwy. Potrząsnął nią. – Pan pyta, czy masz ochotę na lody. Podniosła głowę. Nad nią stał Anioł Stróż. Znacząco położył palec na ustach.

 

Wydanie: 2000, 30/2000

Kategorie: Przegląd poleca

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy