Ostatnia prosta

Ostatnia prosta

O wyniku wyborów zadecyduje mobilizacja dwóch grup wyborców – seniorów i młodzieży

Kurtyna poszła w górę. Stoimy przed drugą turą wyborów prezydenckich. Kandydatów zostało tylko dwóch – Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski. Wygra jeden, innej możliwości nie ma.

Tym razem wygrana będzie znaczyła dużo więcej niż w poprzednich wyborach. Mówił o tym na łamach PRZEGLĄDU m.in. Aleksander Kwaśniewski. Tylko więc przypominamy: wygrana Dudy oznaczać będzie domknięcie na najbliższe lata, najpewniej do wyborów w 2023 r., projektu państwa PiS. Gdy Duda zostanie wybrany na kolejną kadencję, Jarosław Kaczyński dostanie trzy lata na dokończenie koncepcji swojego państwa autorytarnego, w którym kaprys wodza znaczy więcej niż konstytucyjne zapisy. Do tego konserwatywnego, z ogromnym znaczeniem Kościoła, ułożonego na wzór Hiszpanii gen. Franco czy Portugalii Salazara.

Wybór Trzaskowskiego oznacza z kolei, że marsz Polski od państwa demokratycznego do autorytarnego zostanie zatrzymany. Prezydent, nie tylko poprzez weto, może skutecznie hamować autorytarne zapędy rządzącej większości. A Trzaskowski będzie hamował. Innymi słowy, jakkolwiek pompatycznie to zabrzmi, uratuje demokrację.

Ponadto Trzaskowski jako prezydent niepodporządkowany Jarosławowi Kaczyńskiemu będzie dysponował potężnym społecznym mandatem, będzie patrzył rządzącym na ręce.

To ważne, bo im dłużej trwa państwo PiS, tym procedury są coraz bardziej nieprzejrzyste, uznaniowe i to tworzy podglebie dla afer. W tym państwie są osoby stojące ponad prawem, poza kontrolą. Cieszące się zaufaniem i poparciem prezesa, więc wyposażone w swoisty immunitet. A to stwarza różne pokusy.

Sprawa pierwsza z brzegu – druk kart do głosowania. Na majowe wybory, te, których nie było. Nie wiadomo przecież, na jakiej podstawie prawnej ich druk zlecono, ba, nie wiadomo też do końca, kto odpowiada za wyrzucenie w błoto 70 mln zł. I pewnie póki wszystkie instrumenty władzy będą w rękach PiS, tego się nie dowiemy.

Mamy afery związane z setkami milionów złotych wydanych przez Ministerstwo Zdrowia na maseczki bez certyfikatów, na testy i na respiratory, za które zapłacono, a które do Polski nie dotrały. Piszą o tym gazety i tyle. Ponieważ sprawy dotyczą rządu, a Kaczyński powiedział, że Szumowski jest dobrym ministrem i z aferami nie ma nic wspólnego, więc dla PiS sprawa jest zamknięta. Głos prezesa jest ponad prawem.

I jeszcze jeden przykład, z ostatnich dni – Senat chciał wysłuchać informacji na temat stanu finansów państwa. Na co wiceminister Piotr Patkowski, lat 29, odparł, że nie ma zamiaru „ulegać zachciankom” marszałka Senatu i nikt z rządu do Senatu się nie pofatyguje. Mamy więc taką sytuację, że rząd ukrywa przed obywatelami ważne informacje, bynajmniej nie tajne. Innymi słowy, oszukuje nas wszystkich.

Prezydent Trzaskowski miałby siłę, by te informacje wymusić, miałby też siłę, by afery nagłaśniać, co pewnie jakoś rządzących by mitygowało.

Wybór dotyczy też politycznej drogi, którą Polska pójdzie. Wybór Dudy oznaczać będzie, że Jarosław Kaczyński będzie miał wolne ręce, by realizować projekt państwa autorytarnego. Będzie miał czas, by spacyfikować środowisko sędziów. I będzie miał czas, by spacyfikować media. O mediach w środowisku PiS mówi się od dawna i dość dobrze wiadomo, jak wygląda plan ich opanowania. PiS będzie je podbijało w dwojaki sposób. Po pierwsze, kupując je. Ma na to pieniądze spółek skarbu państwa, ma zaprzyjaźnionych milionerów, pieniądze w tych sprawach będą więc sprawą drugorzędną. Po drugie – uzależniając je finansowo. Niedawno nagłośniona sprawa portalu Wirtualna Polska, który za pieniądze Ministerstwa Sprawiedliwości świadczył polityczne usługi Zbigniewowi Ziobrze, jest tego znakomitym przykładem.

Równocześnie z mediami przyjdzie czas na ułożenie sceny politycznej. W tym obszarze od dawna trwa walka psychologiczna. Polega ona na wmawianiu partiom, że w zasadzie wybory są już nieważne, bo i tak wygrywa je PiS. A nawet jak nie wygra, to i tak kupi, kogo trzeba, by zachować większość. PiS rozbija inne partie, podkupując lokalnych liderów. W ten sposób niszczone jest PSL, sieci zarzucone są też na działaczy Konfederacji. Ugrupowanie Bosaka będzie zresztą głównym celem PiS, bo dla tej partii jest jak kamień w bucie.

Domykanie państwa autorytarnego będzie też oznaczało, że PiS postawi na budowę własnych elit. Do tej pory kolejne ekipy próbowały dogadywać się z różnymi grupami społecznymi, a przynajmniej działać tak, by zyskać ich neutralność. PiS ma inne plany i głośno o nich mówi – chce zbudować nowe elity, pisowskie. Dlatego zohydza w oczach wyborców ludzi kultury, mediów, tych wszystkich, którzy PiS nie służą. Duda pogardliwie nazywa ich „warszawką” i „krakówkiem”, sugeruje niedwuznacznie, że dorobili się w podejrzany sposób. W wyniku „polityki napychania kieszeni warszawskiemu salonowi, tzw. warszawce, czyli grupie najbogatszych ludzi prominentnych, którzy się bogacili bardzo często kosztem reszty społeczeństwa”. I w ten sposób przeciwstawia lud „zepsutym pseudoelitom”.

Te „zepsute pseudoelity” mają być zastąpione przez nowe elity, z ludu, z uczelni księdza Rydzyka, nieważne zresztą skąd – ważne, że wierne. Ten model funkcjonuje już w mediach publicznych – wyrzucono stamtąd dziennikarzy niepisowskich, a nowym dano stanowiska i pieniądze. Średnia pensja dziennikarzy w TVP, według informacji sprzed roku, wynosiła 12,8 tys. zł. Ale ci najmilsi rządzącym zarabiali wielokrotności tej kwoty. Ile? TVP nie ujawnia zarobków pracowników, ale sporo mówi na ten temat komentarz Bogdana Borusewicza rzucony w Senacie – że Magdalena Ogórek, gwiazda TVPiS, rocznie inkasuje 600 tys. zł.

Kolejnym elementem, który PiS będzie chciało domknąć, jest polityka historyczna. Każda władza autorytarna prowadzi taką politykę – bo to historyczny wywód, w miejsce demokratycznych wyborów, ma być jej legitymacją w oczach społeczeństwa.

Legitymacja PiS wykuwa się w Instytucie Pamięci Narodowej i w dziesiątkach wypowiedzi pisowskich liderów. Kaczyński pozycjonuje PiS jako spadkobierców „żołnierzy wyklętych”, a historia Polski w tej wizji jest nieustającą walką „narodu” z „komuną” i ze „zdrajcami”. Nie ma ani słowa o odbudowaniu Polski po wojnie, o zagospodarowaniu Ziem Odzyskanych, o budowie zakładów pracy, osiedli mieszkaniowych… PRL to dla PiS czarna dziura w historii! Liczy się tylko „precz z komuną!”. Woła o tym podczas spotkań wyborczych Andrzej Duda – że zawsze będzie pamiętał bohaterów, którzy walczyli o wolność. I „zawsze odróżni zdrajców od bohaterów”. A żeby zostać bohaterem, wystarczy walczyć z „komuną”. To jedyny wyznacznik patriotyzmu i właściwego zachowania. Bohaterska jest więc Brygada Świętokrzyska, banda hitlerowskich kolaborantów, bo walczyła z partyzantką AL. Bohaterami są mordercy z oddziałów
antykomunistycznego podziemia.

Za to ci wszyscy, którzy budowali Polskę Ludową, są obywatelami drugiej kategorii. A jeżeli nosili mundur – uznaje się ich za wrogów. I to takich, z którymi się walczy. Zabierając emerytury. Zabrano je już funkcjonariuszom MSW. Czy podobny los spotka oficerów Wojska Polskiego?

Jest jeszcze jedna ważna różnica między Dudą a Trzaskowskim – polityka zagraniczna.

PiS, czyli Duda, stawia na prezydenta Trumpa. To on jest głównym punktem odniesienia. Oni wierzą, że jeżeli będą się trzymać jego rękawa, spełniać każdą zachciankę, to będą bezpieczni. Poza tym PiS popiera prawicowych populistów w Europie. Front Narodowy Marine Le Pen, włoską Ligę Mattea Salviniego. Jest więc w grupie sił, które stawiają na rozbicie Unii Europejskiej, na jej rozpad. W tym sensie PiS jest wrogiem Brukseli i stawia na powrót Polski do „szarej strefy” między Niemcami a Rosją.

Lewica i liberałowie uważają, że Polska powinna odgrywać wewnątrz Unii jak największą rolę i wspierać jedność Unii. Wybór między Dudą a Trzaskowskim jest więc wyborem miejsca Polski. I gdy Trzaskowski przestrzega, że polityka PiS obiektywnie prowadzi do marginalizacji Polski w Unii, a następnie do polexitu, to nie jest to retoryczny chwyt.

Twittuje zresztą o tym Donald Tusk. „Jak nazywać się będzie Fort Trump, jeśli – co bardzo prawdopodobne – wybory wygra Joe Biden? To pytanie nie jest żartem. Za kilka miesięcy Polsce grozi międzynarodowa izolacja – nie tylko w Europie. To jest prawdziwa stawka tych wyborów”.

Tak w największym skrócie wygląda alternatywa, przed którą w najbliższą niedzielę staniemy. Nie ma tu żadnych niespodzianek, ukrytych intencji. Jarosław Kaczyński wielokrotnie już powiedział, do jakiej Polski dąży, i słowa te potwierdził czynami. Duda prezydent da mu kolejne lata, by ten projekt zrealizować. Po drugiej stronie jest Trzaskowski, który wyraźnie mówi, że będzie przeciw projektowi państwa PiS. Polacy zdecydują, która Polska bardziej im odpowiada. Polacy – czyli kto?

Na tydzień przed wyborami wiemy jedno – kandydaci idą łeb w łeb i każdy wynik jest możliwy. Teoretycznie faworytem jest Duda – zebrał w pierwszej turze 43,5% głosów, więc naprawdę niewiele mu brakuje, by mieć większość. Ale czy ją zdobędzie? Czy nie wyczerpał już swojego zasobu głosów? Czy ma jeszcze skąd je dobierać? Rafał Trzaskowski w pierwszej turze przyciągnął 30,5% głosów, teoretycznie jest więc daleko za Dudą. Ale on z kolei ma łatwość pozyskiwania wyborców innych kandydatów – Szymona Hołowni, Roberta Biedronia, Władysława Kosiniaka-Kamysza, a nawet Krzysztofa Bosaka. Może im tłumaczyć – owszem, być może nie jestem waszym wymarzonym kandydatem, ale za to gwarantuję, że polityka w Polsce będzie trwać. Że będzie wolność, a nie wola prezesa i jego funkcjonariuszy. Bo taki jest realny wybór. Czy Trzaskowskiemu uda się więc zmontować takie pospolite ruszenie – wszystkich przeciwko Dudzie? A w zasadzie – przeciwko państwu Jarosława Kaczyńskiego, Duda jest przecież w tym państwie w zasadzie figurantem, te pseudonimy „Długopis” czy „Adrian” nie wzięły się znikąd.

Czy więc się uda? Wszystko zależeć będzie od atmosfery najbliższych dni. I od tego, jak poprowadzą finisz swoich kampanii obaj kandydaci. Jak definiować będą podziały i na ile będzie to trafiało do Polaków?

Na przykład, czy będzie telewizyjna debata Duda-Trzaskowski? I jak wypadną w niej jeden i drugi? Gdy piszę te słowa, trwa dość nerwowa ucieczka Dudy przed telewizyjną debatą jeden na jeden. Sztabowcy prezydenta wymyślają najprzeróżniejsze wykręty, byle tylko do niej nie doszło i żeby nie była to swobodna rozmowa dwóch kandydatów. Komentarze są więc oczywiste. „Prezydent Duda będzie robił wszystko, aby nie wziąć udziału w debacie, bo po prostu się boi. Boi się, że ta debata nic mu nie da, a być może pomoże wygrać jego rywalowi” – to słowa Leszka Millera. W jego opinii Duda dobrze czuje się tylko w TVP, „która jest partyjną telewizją Prawa i Sprawiedliwości”. „Czuje się tam dobrze, jest otoczony życzliwością, pytania są proste, łatwe, być może nawet znane. To przypomina bunkier, w którym pan prezydent Duda się schronił i nie chce z tego bunkra wysunąć nosa”, dodał Miller.

Inną metodą, którą stosuje sztab Dudy, jest chowanie niewygodnych postaci i spraw. Na czas kampanii znowu zniknął Antoni Macierewicz, ale też Jarosław Kaczyński. Nie ma ich, ewidentnie po to, by nie drażnić tzw. umiarkowanych wyborców, by nie przypominać im, kto ile w państwie PiS znaczy. Zniknęły też niewygodne dla PiS tematy: afery w Ministerstwie Zdrowia, kłopoty budżetu, podwyżki cen, no i katastrofa smoleńska.

Za to w wystąpieniach Andrzeja Dudy słyszymy coraz więcej ataków na Trzaskowskiego, na rządy PO-PSL, na „warszawkę” i „zepsute elity”. Na osoby LGBT, którymi straszy się lud. Bo lud trzeba straszyć i pokazywać mu wrogów. A przy okazji warto obiecywać. Co prawda Duda już nie opowiada o miliardach, które zapłacą nam Niemcy z tytułu reparacji, ale lepsze życie obiecuje. 14. emeryturę, 2 tys. euro pensji, tańsze podpaski itd.

Prezydent coraz lepiej czuje się podczas wystąpień w kolejnych miastach powiatowych, podczas których wciela się w rolę trybuna ludowego i do końca nie wiadomo, czy atakuje rząd, czy go broni. Widać, że realizuje zamysł sztabu – grę na podział wyborców, na mobilizację „swoich” – mieszkańców mniejszych miejscowości, mniej zarabiających, starszych.

PiS robi też wszystko, by do pójścia na wybory zmobilizować seniorów. Pewnie dlatego premier Morawiecki ogłosił (kłamliwie, ale u niego to nie zaskakuje), że nie ma już zagrożenia koronawirusem i że można iść głosować.

Według bowiem sondażu Ipsos przeprowadzonego 28 czerwca, w grupie wyborców 18-29 lat frekwencja wyniosła aż 65%, podczas gdy w grupie 60+ zaledwie 55,9%. Jest to o tyle istotne, że wśród najmłodszych Duda zdobył ledwie 20,3% głosów, mniej niż Bosak (21,7%), Hołownia (23,9%) i Trzaskowski (24,5%). Za to w grupie wyborców powyżej 50 lat Duda wygrał zdecydowanie – w grupie 50-59 lat otrzymał 52,8% poparcia, a 60+ – 59,8%.

Nie dziwmy się więc, że sztabowcy Dudy robią wszystko, by mobilizować seniorów i demobilizować młodzież. Dla PiS gra o starszych to gra o życie. Z kolei Trzaskowski mocniej zaczął akcentować sprawy programu Mieszkanie dla Młodych, punktując przy tym, że PiS ten program zawaliło.

Mamy więc paradoksalne zjawisko – walka o Pałac Prezydencki jest walką o kształt Polski, o to, czy będzie demokratyczna i w Europie. Wielkie słowa, wielkie cele. Ale ta walka toczy się na małe punkty, o zdobycie poparcia różnych, czasami niewielkich grup. O ich mobilizowanie.

To dlatego tak trudno jest ten bój uchwycić. I zorientować się, kto idzie do przodu, a kto buksuje w miejscu.

Fot. Łukasz Dejnarowicz / Forum

Wydanie: 2020, 28/2020

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Ireneusz
    Ireneusz 9 lipca, 2020, 12:29

    polityka to powinna być służba Polsce i jej narodowi, a co mamy, dwie grupy meneli rodem z PRL pchające sie do koryta dla prywaty i służby swoim mocodawcom, dla jednych mocodawcą są Niemcy, a dla drugiej żydostwo nowojorskie. Wstyd i hańba.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Ireneusz
    Ireneusz 10 lipca, 2020, 12:52

    O wyniku wyborów zadecyduje mobilizacja dwóch grup wyborców – seniorów i młodzieży, młodzież wyjechała, dziadki zostały.

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. lodomeria
    lodomeria 12 lipca, 2020, 16:34

    Czarno-białe widzenie wyboru jednego czy drugiego jest błędne. Po-PiS to najbardziej szkodliwy tandem w historii naszego kraju. Na szczęście los zredukował PSL-owską prostytutkę i kawiorową lewicę do mikrorozmiarów. Teraz tylko worek na śmieci i wylot PO-PiS-u, będzie ok. Dopóki to nie nastąpi post-Magdalenka cała gębą…

    Odpowiedz na ten komentarz
  4. Anonim
    Anonim 13 lipca, 2020, 08:54

    PIS wygrywa bo ….. ma „świetny program”. Polska narodowa, Polska dla prawdziwych Polaków, niechętna mniejszościom i obcym, Polska korzystająca z unijnych dotacji a sama nic nie wnosząca itd.
    Tylko jak wyglądamy my, Polacy idący na taką opcję?

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy