Oświadczenia na sprzedaż

Oświadczenia na sprzedaż

Cimoszewicz bał się brudnej kampanii wyborczej. No to ją ma

Jeżeli Włodzimierz Cimoszewicz sądził, że uda mu się prowadzić kampanię wyborczą czystą, bez brudów, to grubo się mylił.
W ubiegłym tygodniu cios zadała mu jego była asystentka społeczna, Anna Jarucka. Która oświadczyła, że na polecenie Cimoszewicza podmieniła jego oświadczenie majątkowe dotyczące 2001 r., usuwając informacje o posiadanych przez niego akcjach PKN Orlen.
Wniosek był więc prosty – jej były szef świadomie zataił fakt, że posiadał akcje Orlenu, no i skłamał przed Komisją Śledczą ds. PKN Orlen. Taki komunikat poszedł w świat w czwartek, 11 sierpnia, wieczorem. Ubarwiony opowieściami Jaruckiej, że to pierwsze, prawdziwe oświadczenie z akcjami Orlenu wyniosła do swojego domu, bo Cimoszewicz kazał jej to ukryć. Niestety, w styczniu ABW przeprowadziła w jej domu rewizję i zabrała kopertę z tym dokumentem.
Dzień później, w piątek, wiedzieliśmy już więcej. Anna Jarucka, w czasach rządów AWS rzeczniczka Teresy Kamińskiej, w roku 2000 zaczęła pracować jako społeczna asystentka posła Cimoszewicza. Do jej obowiązków należało m.in. wypełnianie jego deklaracji majątkowych. Gdy Cimoszewicz został szefem MSZ, Jarucka zaczęła pracować w jego sekretariacie. No i tu zaczęły się jej kłopoty. Najpierw prokuratura oskarżała ją o dokonanie kradzieży. Miała wkraść się do pokoju koleżanki i zabrać jej z torebki 15 tys. zł. Dopiero sąd uniewinnił ją od tego zarzutu. Parę miesięcy później sprowokowała dziwną aferę – zgłosiła się do swego przełożonego, informując go, że „jakaś dziennikarka” przekazała jej kopie tajnych depesz. Na podstawie tego donosu pół redakcji dziennika „Metro” było wzywane na przesłuchania. Ostatecznie ABW zaczęła podejrzewać, że to sama Jarucka wynosiła z MSZ tajne depesze. W styczniu ABW przeprowadziła w jej mieszkaniu przeszukanie. M.in. znaleziono wówczas teczkę z oświadczeniem majątkowym za rok 2001 i PIT-ami Cimoszewicza.
W piątek okazało się również, że nie sposób podmienić w Sejmie oświadczeń majątkowych, są one pieczętowane i zanim trafią do Internetu, są pod strażą. Okazało się też, że dokument, który znaleziono u Jaruckiej, po pierwsze, nie zawiera zapisów dotyczących akcji Orlenu. A po drugie, najprawdopodobniej wykradziony został z MSZ, gdzie Cimoszewicz, jako minister, składał osobne oświadczenie. Okazało się więc, że Jarucka wynosiła dokumenty swego szefa do domu. Po co? Po co zbierała na niego kwity?
Być może, trochę światła na jej decyzję rzucą kolejne informacje – prokuratura w najbliższych dniach miała podjąć decyzję w sprawie śledztwa dotyczącego wynoszenia tajnych i poufnych dokumentów z MSZ, jej mąż pracuje w ABW, ona sama jest w ciąży, a w ostatnich tygodniach „kontaktowała się z niektórymi współpracownikami (Cimoszewicza), natarczywie domagając się protekcji przy wyjeździe za granicę na placówkę”. Bezskutecznie.
Pytania Cimoszewicza podczas piątkowej konferencji prasowej były więc jak najbardziej na miejscu: kto i dlaczego doprowadza do takiej sytuacji? Jaki jest związek Jaruckiej z politykami zaangażowanymi w sprawę? „Chodzi także o odsłonięcie mechanizmu, który umożliwia posługiwanie się tego typu kłamstwem do walki politycznej, jak to w moim najgłębszym przekonaniu ma miejsce”, mówił. „Nadchodzi, w moim przekonaniu czas, żeby powiedzieć: dość łamania prawa dla celów politycznych. Trzeba to odsłonić, trzeba ten mechanizm pokazać społeczeństwu”.
Mechanizm zresztą nienowy. Podczas posiedzeń Komisji ds. Orlenu byliśmy świadkami dwóch spraw, które go pokazują. Najpierw podczas tajnego spotkania na Jasnej Górze Roman Giertych proponował Janowi Kulczykowi układ w zamian za zeznania obciążające Aleksandra Kwaśniewskiego. Potem proponował Markowi Dochnalowi, by ten oskarżał Kwaśniewskiego, a w zamian komisja wstawi się za nim do prokuratury. Można zakładać, że podobna metoda została zastosowana i tym razem. I spekulować, co było elementem przetargu: umorzenie śledztwa o wynoszenie dokumentów z MSZ? Praca w MSZ? Czy praca męża w ABW?
Sporo światła na ów mechanizm rzuca również Konstanty Miodowicz z PO, członek sejmowej Komisji ds. PKN Orlen, były szef kontrwywiadu UOP, główny rozgrywający w PO, jeśli chodzi o służby specjalne. Otóż Miodowicz poinformował, że Jarucka najpierw o swoich dokumentach i swojej sprawie powiadomiła swojego znajomego, a on okazał się znajomym Miodowicza. Kim jest więc ten tajemniczy znajomy? Czy pracuje w ABW? Co łączy go z Jarucką i Miodowiczem? Jeden z posłów SLD po wystąpieniu Miodowicza mówił, że oto ujawniony został fragment siatki inwigilującej polityków lewicy. To, zważywszy na wszystko, co dzisiaj wiemy, zbyt daleko idąca supozycja. Ale rzecz niewątpliwie wymaga wyjaśnienia. Bo za dużo w polskiej polityce jest pomówień, ubeckich donosów i w ogóle służb specjalnych. Poza tym co najmniej dziwne jest to, że szumnie reklamowanymi świadkami orlenowskiej komisji są kryminaliści, osoby na bakier z prawem, chętnie rzucające oskarżenia, z których to oskarżeń – poza szumem w mediach – niewiele wynika. Nawiasem mówiąc, to często pomawiających satysfakcjonuje – bo zawsze coś z tego błota zostanie…
Ten układ wymaga oczyszczenia. Gdyż pomówiony i szantażowany może być każdy. I w każdej chwili, tak jak do redakcji „Metra”, do naszych biur i mieszkań mogą zapukać smutni panowie.
Sprawa jest zatem poważniejsza nawet od kampanii wyborczej Cimoszewicza. Dotyczy kształtu państwa, swobód obywatelskich i demokracji. Tak oto z kłamliwego ataku wyłoniła się fundamentalna dla państwa sprawa.

 

Wydanie: 2005, 33/2005

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy