Otwieram drzwi w drugą stronę

Otwieram drzwi w drugą stronę

Ta partia ma poparcie społeczne.

– Przede wszystkim interioru, Anatolii. To efekt zaniedbania tej części Turcji, wieloletniego niedoinwestowania tych obszarów. W rezultacie na wschodzie społeczność jest gorzej wykształcona i bardziej zachowawcza. Do tego dochodzi „kwestia kurdyjska”, która na fali naporu bojowników Państwa Islamskiego na te tereny znowu zaogniła relacje między rządem tureckim a tą mniejszością etniczną. Jeśli chodzi o westernizację, prym zawsze wiodły Stambuł oraz zachodnie wybrzeże, część leżąca bliżej Europy. Kiedy Atatürk budował nowe, świeckie państwo, odrzucił model teokratyczny, czyli o poczuciu tożsamości nie decydowały już wartości religijne. Trzeba było zbudować nacjonalizm turecki – każde dziecko wiedziało, że „wspaniale być Turkiem”. A tożsamość religijną, ciążącą ku Wschodowi, tłumiono. Teraz sytuacja się zmieniła. Do tego dochodzi coraz większa niechęć ludzi do Unii Europejskiej, bo przecież Turcja już długo „przesiaduje” w poczekalni Europy, nastąpiło więc zniecierpliwienie. Swoją drogą wciąż nie spełnia wszystkich wymogów akcesji do UE.

A czy kulturowo Turcja jest częścią Europy? Wpisuje się w europejskość?

– Tu się pojawia pytanie, co to jest europejskość. Jeżeli krąg kultury chrześcijańskiej – to Turcja nie jest częścią Europy. Dziedzictwo antyku też nie jest jej spuścizną. Dla przeciętnego Turka odniesieniem nie są także mity starożytnej Grecji, bo ma on do dyspozycji całą retorykę wschodnią związaną z mitami, legendami Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej. Jednak europejskość to także dziedzictwo oświeceniowe, m.in. wolność słowa, a ta kwestia nie zawsze jest przestrzegana w państwach, w których mentalność społeczna preferuje przywództwo autorytarnego lidera, a Turcja właśnie jest takim krajem. Mimo to, przynajmniej formalnie, współczesna Turcja jest republiką stworzoną na wzorach europejskich. Atatürkowi bliżej było do Europy niż do Bliskiego Wschodu, czytał Rousseau, miał w swoim otoczeniu wielu Turków pochodzenia europejskiego, nawet polskiego, marzyła mu się nowoczesna, silna Turcja, więc identyfikował się raczej z Europą.

Wspomniałam serial „Wspaniałe stulecie” o władcy w rzeczywistości bardziej wielowymiarowym niż filmowy bohater. Sulejman był bardzo wykształcony, znał języki europejskie, jego najbliżsi współpracownicy pochodzili z branki. To wszystko byli ludzie kilku kultur, co najmniej dwóch. Dworzanie reprezentowali zlepek etniczny. Myślę, że Rzeczpospolita Obojga Narodów była pod tym względem bardziej podobna do imperium osmańskiego niż obecna Polska. Z takim zasobem inaczej się patrzy, inaczej widzi. Nie traktuję pojęcia europejskości jako wartości sugerującej wyższość cywilizacyjną. Biorąc pod uwagę chrześcijańskość tej części świata, religijnie i kulturowo Turcy do Europy nie należą, ale od wieków są tu obecni. Notabene obecność tę zdobyli podbojami.

Niedawno wydała pani książkę dla dzieci „Bahar znaczy wiosna”, w której pokazuje pani, jak mogą się uzupełniać kultura polska i turecka.

– Pamiętajmy jednak, że piszę tam o Turcji utopijnej, takiej, jaką znam z diariuszy, pism i literatury. To kraj, gdzie silny był wpływ sufizmu, czyli muzułmańskiego mistycyzmu, a nie tak dobrze dziś niestety znanego ortodoksyjnego sunnizmu.

Dlaczego poznaje pani Polaków z kulturą turecką?

– W książce podążam ścieżką, którą sama musiałam przejść, żeby zrozumieć, kim jestem. Moja mama była Turczynką, ojciec Polakiem. Mieszkałam w Polsce, a mama w Turcji. Nie znałam jej, bo umarła, gdy miałam siedem lat. Do tureckiej rodziny zbliżyłam się, mając lat 17. Pomału poznawałam tamtą kulturę, jej historię. Dziś z pewnego dystansu obserwuję oba kraje. Jako obywatelka Turcji śledzę bieżącą politykę Ankary. Z podziwem patrzę na poziom zaangażowania tureckiego społeczeństwa w sprawy polityczne – wydaje mi się, że trudno je porównać z konformizmem Polaków. Dostrzegam różnice w kulturze dnia codziennego obu narodów, w mentalności. Kultura turecka jest bardziej euforyczna, pogodniejsza niż nasza polska, chrześcijańska, gdzie wszyscy utyskują, mają poczucie winy, pielęgnują zawiść. Z kolei obraz islamu, jaki przekazują media, wydaje się opresyjny. Owszem, w pewnych sferach tak jest, ale Turcja nie jest ortodoksyjnym krajem muzułmańskim. Przeciętny Turek ma więcej niż Polak radości życia. W życiu społecznym powszechne jest przyzwolenie na osiąganie „błogostanu chwili”, zatrzymanie się w pędzie, docenienie tego, co się ma. Taki codzienny hedonizm przy słodyczach i fajce wodnej pozwala uchwycić smak życia. Chcę pokazać kulturę Turcji, odmienną, ale równocześnie podobną. Chcę przekonać, że warto być uważnym obserwatorem, bo wtedy dostrzeżemy jakieś elementy, symbole, kolor, zapach, które mogą nam wiele opowiedzieć o innych. A innych warto poznawać.

Bahar, wędrując do Polski, zastanawia się, czym tam pachnie powietrze. Morzem? Kwiatami? Czy unosi się zapach smażonego bakłażana i migdałowych bułeczek? Tęsknota za tym, co swoje, na przedprożu obcego świata. Ładne to. Uniwersalne.

– W stworzeniu tego obrazu pomogły mi listy mojej mamy, w których wspominała potrawy swojej mamy, a mojej babci, tureckie grille na świeżym powietrzu. Tęsknota podniebienia bywa bardzo silna, zwłaszcza że smak, zapach wiążą się z emocjami.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 14/2016, 2016

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy