Pamiętamy

Czasu brakuje na wszystko. A najbardziej na refleksję. Święto Zmarłych zatrzyma nas na moment. Wymusi chwilę zadumy. Pozwoli spojrzeć za siebie. Na nas, ale bardziej na tych, którzy z nami byli. Na dobre i na złe.
„Przegląd” to dzieło zbiorowe. Także Tych, którzy są już po drugiej stronie. Autorów, komentatorów, życzliwych doradców i sympatyków. I czytelników. Jeszcze z czasów „Sztandaru Młodych” i „Przeglądu Tygodniowego”. Wiemy, ile Im zawdzięczamy. Pamiętamy o Nich.

Andrzej Drawicz
15 maja 1997 r.
Zawsze był wierny sprawie, której służył. A ona nazywa się człowiek, choć ma wiele odmian – napisał po Jego śmierci Jacek Kuroń. I rzeczywiście, całe swoje życie poświęcił sprawom publicznym: jako współtwórca STS-u, tłumacz literatury rosyjskiej, działacz opozycji demokratycznej, przewodniczący Komitetu ds. Radia i Telewizji, publicysta. Jego pasją była Rosja. Tę wielką pasję, a jednocześnie ogromną wiedzę i dalekowzroczność widać było w drukowanych co dwa tygodnie w „Przeglądzie Tygodniowym” felietonach „Mała lekcja rosyjskiego”. Pokazanie, że nasze państwa i narody mimo wszystko mogą się zbliżyć, było celem, któremu poświęcił życie. Jakże nam dzisiaj tej Jego mądrości brakuje.

Zofia Kuratowska
8 czerwca 1999 r.
Demokratka z krwi i kości. Potrafiła bronić cudzych poglądów, twardo przypominając, że każdy ma prawo wypowiadać swoje zdanie. Była politykiem charyzmatycznym, ale nawet jako wicemarszałek Senatu nie opuściła swoich chorych z kliniki hematologii. Zawsze stała po stronie biednych. Sama pomagała i potrafiła innych do tego zachęcić. Walczyła o prawa kobiet – także do aborcji, choć zaznaczała, że należy uczynić wszystko, by kobieta nie była do niej zmuszana – i zmianę mentalności społecznej. Była pierwszym polskim politykiem, który uścisnął chorego na AIDS, przełamując tym choć na chwilę społeczną barierę strachu.

Andrzej Szczypiorski
16 maja 2000 r.
Sam nazywał siebie pisarzem totalizmów. Nikt lepiej od Niego nie potrafił opisać ludzi zaplątanych w historię, zmagających się ze swoją przeszłością, uczynkami wielkimi i uczynkami haniebnymi, swoją pamięcią. „Kto jest panu bliższy – uczciwy Niemiec czy Polak – pijak i oszust?”, lubił pytać i w tym pytaniu zawierał samego siebie.
Dla nas był busolą, wielkim autorytetem, których tak brakuje w naszym społeczeństwie. Patrzył w przód. Miał swój obraz Polski – kraju otwartego, europejskiego, na pewno socjaldemokratycznego. Takiej Polsce poświęcał siły, niczym dobry nauczyciel, tłumacząc swoje racje.

Krzysztof Wolicki
24 kwietnia 2001 r.
Był dziennikarzem z najwyższej półki. Można się było z Nim nie zgadzać, ale trzeba było liczyć się z Jego zdaniem. Bo wcześniej niż inni widział fałsz, głupotę i nieuczciwość, także wtedy, gdy inni bili jeszcze brawo. A przy tym był człowiekiem absolutnie niezależnym od kogokolwiek i czegokolwiek w swych opiniach. Jego teksty, także te drukowane najpierw w „Przeglądzie Tygodniowym”, a potem w „Przeglądzie”, były mądrą i inteligentnie skonstruowaną syntezą procesów społecznych. Na Jego opiniach opieraliśmy się, m.in. tworząc doroczny ranking polityków „Kto w górę, kto w dół”.

Marek Polański
7 lipca 2003 r.
Z wykształcenia architekt, z zamiłowania – rysownik karykaturzysta, którego ulubionym tematem była polityka. Sam o sobie mówił, że jest „artystą, dyrektorem, prezesem i gońcem”, podkreślając, że dzięki temu zachowuje zdrowe spojrzenie na życie. Jego rysunki otwierały wiele numerów „Przeglądu”, a i dziś te inteligentne komentarze wydają się nadzwyczaj aktualne.

Jadwiga Polanowska
23 lipca 2003 r.
Pamiętamy Jej rozmowy z ludźmi teatru – i tuzami polskiej sceny, i młodymi, startującymi do zawodowej kariery aktorami, których talent potrafiła bezbłędnie wychwycić. Rozumiała ich znakomicie, bo sama była aktorką. Jej wielką pasją były góry i do nich powróciła. Dwa lata temu pożegnaliśmy też Jej męża, Michała Misiornego, tłumacza i krytyka teatralnego.

Tadeusz Zieliński
28 września 2003 r.
Swoją działalnością i piórem bronił idei państwa prawa oraz bezpieczeństwa społecznego. Jako rzecznik praw obywatelskich, senator czy założyciel Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka niestrudzenie przypominał, że prawa należą się w Polsce wszystkim, także tym ze sfer najuboższych i bez żadnych koneksji. Był wybitnym znawcą prawa pracy i przypadła mu rola współtwórcy tego prawa w warunkach gospodarki wolnorynkowej. W felietonach publikowanych w „Przeglądzie”, a wcześniej w „Przeglądzie Tygodniowym”, pod tytułem „Prawo i obyczaje”, apelował o poszanowanie dla prawa i krytykował naginanie norm prawnych do celów doraźnych, co celnie nazywał łamaniem prawa polityką.

Aleksander Małachowski
26 stycznia 2004 r.
Wielki polityk i wielki humanista dla nas był przede wszystkim autorytetem. Jego cotygodniowe wizyty w redakcji były zawsze okazją do ciekawej, rozwijającej rozmowy. Pamiętamy, jak przychodził czasem zadumany, czasem pogodny mimo coraz bardziej widocznej choroby. Do końca pisał swoje felietony, z których biła wolność myśli, odwaga i stanowczość w obronie słusznych racji. Nic więc dziwnego, że spotykały się one z nadzwyczajnym odzewem wśród czytelników. Jak napisał o Nim Krzysztof Teodor Toeplitz, był człowiekiem serio wśród panoszącego się błazeństwa. Człowiekiem życzliwym, który całym swoim życiem udowadniał, że największą wartością jest podawać rękę drugiemu człowiekowi.

Jacek Kuroń
17 czerwca 2004 r.
Był kimś więcej niż politykiem. Sam na pytanie: „Kim pan jest?”, odpowiadał: „Jacek Kuroń, wychowawca”. Uważał, że przemiany w Polsce po 1989 r. idą w złym kierunku, bolało Go bezrobocie, wykluczenie milionów Polaków, pozbawienie szans edukacyjnych młodzieży biednej i z prowincji. Próbował to naprawiać, organizując szkołę w Teremiskach.
Ale był też wizjonerem. W swej wyobraźni budował nowy ład społeczny, lepszy, dla wszystkich. Był autentycznym człowiekiem lewicy. Tej prawdziwej, a nie tej granej na scenie politycznej. Nadawał praktyczny sens wartościom podstawowym – takim jak sprawiedliwość, uczciwość, współpraca. Za to w 2002 r. uhonorowaliśmy Go Busolą.

Jerzy Duda-Gracz
5 listopada 2004 r.
Mówiono o Nim: wielki samotnik polskiej sztuki. W swoim postrzeganiu świata przez całe życie szedł pod prąd. Sam o sobie i swojej twórczości mówił: „Jestem przywiązany do tego, co moje, bliskie, lokalne (…). Próbuję ten ukochany grajdoł nie tyle „podnieść do wymiaru kosmicznego”, ile wyrazić tak, żeby adresaci moich obrazów nie zapierali się rodzinnej ojcowizny”. Busolę „Przeglądu” w 2003 r. otrzymał za malowanie prowincji, która jest w każdym z nas, za drwienie z polskich przywar, za tropienie ludzkich słabości. Pozostało po Nim 2,5 tys. obrazów, studenci, dla których był Mistrzem, i publiczność, która kochała jego twórczość.

Stanisław Lem
27 marca 2006 r.
Jeden z najwybitniejszych XX-wiecznych wizjonerów. Mieliśmy to szczęście, że po otrzymaniu Busoli w 2001 r. zdecydował się pisać felietony często otwierające kolejne numery „Przeglądu”. Jego teksty skłaniały do refleksji nad światem, nad kondycją współczesnego człowieka. Pisał o sprawach aktualnych, dotyczących naszego krajowego grajdołka i o zagranicy. Ale też o sprawach znacznie ważniejszych. O naturze człowieka i o bezinteresownym złu, jakie wyrządza. O wykorzystywaniu nowych technologii w haniebny sposób. O postępującej demoralizacji. Był jednym z nielicznych, którzy mówili Polakom prawdę. O trafności Jego diagnoz – niestety często pesymistycznych – przekonujemy się i dzisiaj.

Piotr Kuncewicz
9 kwietnia 2007 r.
Erudyta. Pisarz i społecznik. Wybitny publicysta i krytyk, świetny historyk literatury. Wieloletni prezes Związku Literatów Polskich. Człowiek porozumienia. Kopalnia wiedzy o literaturze i środowisku. Autor setek felietonów „Wieczory z Patarafką”, zamieszczanych w „Przeglądzie Tygodniowym” i „Przeglądzie”. Niezrównany anegdotczyk i kompan do długich i jakże ciekawych debat.

Józef Śnieciński
10 maja 1996 r.
Przez wiele lat był dziennikarzem „Sztandaru Młodych” i „Rzeczpospolitej”. Potem sam został wydawcą wielu tytułów. Kiedy „Sztandar Młodych” przejęła Konfederacja Polski Niepodległej, zatrudnił cały zespół „SM” i tym samym Komisja Likwidacyjna RSW miała naczelnego Krzysztofa Króla (zięcia Leszka Moczulskiego), a nie miała zespołu, który mógłby redagować gazetę.
Nasze drogi znów zeszły się po latach, jako że Józef Śnieciński był też wydawcą „Przeglądu Tygodniowego”. Niestety, Jego wczesna śmierć przerwała nasze wspólne plany. To, co robiliśmy i osiągnęliśmy w „PT”, jest też Jego zasługą.

 

Wydanie: 2007, 44/2007

Kategorie: Społeczeństwo

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy