Pan doktor koperta

Pan doktor koperta

Powiedzonko ordynatora Marka S.: „Łóżko ma cztery nogi, a jedna kosztuje 200 złotych ”, pacjenci musieli traktować dosłownie

W ubiegłym tygodniu wyszedł z aresztu były ordynator oddziału urologii Szpitala Wojewódzkiego we Włocławku. Siedział prawie pół roku. Prokurator twierdzi, że doktor brał łapówki. Przypisywane lekarzowi słynne powiedzenie ‘Łóżko ma cztery nogi, a jedna kosztuje 200 złotych” może przejść do historii polskiej służby zdrowia.

Świetny fachowiec, doskonały chirurg. Twórca i wieloletni szef włocławskiej urologii – tę opinię potwierdzają wszyscy. I pacjenci, i współpracownicy. Pod jego kierunkiem prowincjonalny oddział wykonywał zabiegi godne specjalistycznej kliniki. Medal miał  drugą stronę, też powszechnie znaną: na urologii trzeba płacić.

Burzę rozpętał staruszek, wojenny kombatant. Miał problemy z prostatą. Ubezpieczony, ze skierowaniem w ręce, stawił się w szpitalu na specjalistyczne badanie. Twierdzi, że doktor wziął 1370 złotych za termoterapię prostaty. Pacjenci sądzą, że o swoich chorobach wiedzą najlepiej. Staruszek zasugerował operację. Doktor nie widział powodów. Znalazł, gdy pacjent wręczył kolejne 800 złotych. Po zabiegu dziadek nadal niedomagał. Poprosił o specjalistyczne badania. Ordynator odmówił. Zirytowany kombatant poskarżył się dyrektorowi szpitala. Oględna odpowiedź nie zadowoliła go. Wówczas opisał „historię choroby” i… przesłał prokuraturze. Sprawa przeciekła do prasy. Na łamach lokalnych gazet ukazały się notatki o ordynatorze, który być może wziął łapówkę.

 

Od notatki po areszt

– Nie sądziliśmy, że sprawa tak się rozwinie – twierdzi prokurator – po pierwszych enuncjacjach w prasie rozdzwoniły się telefony. Wówczas zdecydowaliśmy się, by gazety zamieściły oficjalną prośbę prokuratury. Podaliśmy nasz adres i numery telefonów.

Efekt przeszedł wszelkie oczekiwania… W ciągu kilku miesięcy śledztwa, z Prokuratura Rejonową we Wrocławiu skontaktowało się ponad 50 osób. Opowieści były bardzo podobne: że operacja kosztowna, szpital nie ma pieniędzy, brak wolnych łóżek, ale owszem, można przyspieszyć…

Jeszcze przed wakacjami prokuratura stawia pierwsze zarzuty. Już nie chodzi o proste „kopertówki”, dowody wdzięczności. Wiele wskazuje na to, że doktor sam żądał pieniędzy. Ustaloną taksę miało przyjęcie na oddział, konkretne badanie, mały lub poważny zabieg operacyjny. Oświadczenia byłych pacjentów przerażają.

Pacjent B. leżał na innym oddziale. Ale pojawiły się kłopoty z nerkami. konsultacja urologiczna. Diagnoza ordynatora – rak. Rokowanie – dwa miesiące życia, chyba że operacja. Nie ma wolnych łóżek. Wolny termin za pół roku. Owszem, można wcześniej, ale to kosztuje. 400 złotych za nogę łóżka. Pacjent ma przy sobie 100. Daje tytułem zaliczki. Tymczasem rodzina załatwia szpital w Poznaniu. Rozpoznanie – torbiel do leczenia farmakologicznego.

Pacjent z chorą prostatą. Niezbędna operacja. Żona i córka słyszą: jedna noga łóżka 200 złotych. Awantura, bo chory ubezpieczony. Pielęgniarka dyskretnie doradza: szef idzie na urlop, przyjdźcie później. Kolejna wizyta, inny lekarz, łóżko i zabieg gratis.

Starszy mężczyzna z chorym jądrem. Przyjął go któryś z asystentów. Po obchodzie ordynator oświadcza: operacja 800 złotych. Dwie dziadkowe emerytury. Chory nie płaci. Następnego dnia wypisany do domu.

Specjalna taryfa dla świata biznesu. Nowy pęcherz dla właściciela firmy masarskiej – 4,5 tysiąca. Rodzą się anegdoty: pacjenta “nie stać” na operację. Prywatna konsultacja w innym mieście. Profesor potwierdza konieczność zabiegu; ale rozkłada ręce – rejonizacja! Pacjent melduje się w obcym mieście w mieszkaniu starszej pani. Jest zadowolony – miałem dać 1000 za zabieg, Dałem babci 150 za lewy meldunek!

Akta śledztwa puchną. W lipcu wybucha wiadomość – ordynator aresztowany! Prokurator przyznaje, że nie zna, nawet z literatury, innego przypadku, by lekarz trafił do aresztu w sprawie o łapówki.

Matactwa i poręczenia

– Złożyliśmy w sądzie wniosek o tymczasowe aresztowanie Marka S., ponieważ w toku śledztwa wyszło na jaw, że podejrzany stosuje matactwo procesowe.

Z wieści nieoficjalnych wynika, że ordynator po postawieniu mu zarzutów kontaktował się z byłymi pacjentami, potencjalnymi świadkami w przyszłym procesie. Niektórzy są przewlekle chorzy. Prokuratura bała się, że nie zechcą źle mówić o doktorze w obawie, że mogą jeszcze do niego trafić. Śledztwa nie udało się zakończyć w czasie trzymiesięcznego aresztu. Prokuratura występuje o kolejne trzy miesiące. Dostaje! Reaguje dyrektor szpitala. Najpierw zawiesza Marka S . w pełnieniu funkcji ordynatora. Później, bez podania formalnej przyczyny, wyrzuca go z pracy.

– Nie mogłem zrobić inaczej – twierdzi dyr. Bronisław Dzięgielewski – oddział musi przecież funkcjonować.

Umowa o pracę w przypadku aresztowania i tak wygasałaby z mocy prawa. Taki przepis w Prawie Pracy…

Nie zawiedli koledzy. Tuż po aresztowaniu po szpitalu krąży petycja o zwolnienie ordynatora z aresztu. Na 174 lekarzy, zatrudnionych w placówce, apel podpisało 130.

Dr Kołodziej, kolega z urologii, nie wierzył w to, że jego szef żądał łapówek. – Czy są dowody, że usiłował wpłynąć na pacjentów?

– Uznaliśmy, że nie powinniśmy, jako ciało formalne, występować o zwolnienie kolegi – mówi dr Modrzewski, szef Rady Ordynatorów. – Każdy z lekarzy może indywidualnie poprzeć apel. Tak, w głosowaniu, zadecydowała większość. Koledzy uznali, że inna decyzja mogłaby postawić Radę w trudnej sytuacji. Ludzie pomyślą – chcą jego wolności,-bo robią to samo. Sam areszt to środek drakoński. Dla kolegi S. wielka tragedia, ale jeśli było matactwo, to areszt jest środkiem właściwym.

Apele i poręczenia nie odniosły skutku. Sąd aresztu nie uchylił.

 

66 razy łapówkarz

Prokuratura zakończyła śledztwo. Do Sądu Rejonowego we Włocławku trafił akt oskarżenia. Przed doktorem S. stoi 66 zarzutów. Większość – cytując za kodeksem karnym – dotyczy uzależnienia wykonania czynności służbowej od otrzymania korzyści majątkowej. Są tez zarzuty prostego oszustwa, dotyczące sytuacji, w których doktor – zdaniem prokuratury – wmawiał pacjentom, że za zabieg, materiały czy poradę trzeba płacić, podczas gdy świadczenie było darmowe. W ocenie prokuratury były ordynator zainkasował w kopertach przynajmniej 35 tys. Za najpoważniejszy z listy zarzutów grozi do 10 lat więzienia i grzywna. Prokuratura na poczet grzywny zablokowała konto bankowe ordynatora i sporo ruchomości – od samochodu po telewizor.

Osobny problem to domniemani łapówkodawcy, pacjenci doktora S. Za obietnicę lub wręczenie łapówki każdej z tych osób grozi do 5 lat więzienia.

– Sprawa wręczających korzyści majątkowe została wyłączona do odrębnego postepowania – wyjaśnia z-ca prokuratora rejonowego, K. Kwiatkowski – z pewnością weźmiemy tu pod uwagę rolę tych osób w śledztwie oraz ich sytuację w chwili popełniania czynu: były to osoby często zdezorientowane i zawsze zdesperowane wizja utraty zdrowia lub życia.

Na drzwiach gabinetu lekarzy oddziału urologii przywieszono kartkę z tekstem Przysięgi Hipokratesa. Lektura pouczająca i mało powszechna. Rotę przysięgi kończą słowa: „…Oby mi wolno było w szczęśliwości i poważaniu wszystkich ludzi wieść życie po wsze czasy i błogich owoców sztuki mojej używać w obfitości…”

– Owoców w obfitości? W Polsce szpitalna pensja to farsa – mówi doktor Kołodziej.

Wydanie: 01/1999, 1999

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy