Panie Pierwszy Sekretarzu

Panie Pierwszy Sekretarzu

Poufny, prywatny list prymasa Stefana Wyszyńskiego do Władysława Gomułki

Konflikt I sekretarza KC PZPR, Władysława Gomułki, i prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego, datuje się od końca lat 50. W latach 60. przybrał na sile, a głównymi punktami zapalnymi były kontrowersje wokół obchodów milenijnych i sprawa słynnego listu biskupów polskich do biskupów niemieckich z formułą „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie”.
W ostatnim roku rządów Władysława Gomułki najpoważniejszy konflikt dotyczył listu pasterskiego uchwalonego na 120. Konferencji Plenarnej Episkopatu w dniach 17-18 czerwca, w związku z 50. rocznicą „cudu nad Wisłą”. W projekcie listu najwięcej kontrowersji wywołał następujący fragment:
„Zaiste przedziwna to moc, której doświadczaliśmy przez wieki! Dzięki niej – pomimo straszliwych i nieraz zdawałoby się ostatecznych zagrożeń – jesteśmy! Uważamy, że dzięki szlachetnej pomocy, obronie i wstawiennictwu Maryi, Dziewicy Wspomożycielki, zachowaliśmy byt narodowy i skarb wiary Chrystusowej dla przyszłych pokoleń.
Dziś w rocznicę pamiętnych zmagań uroczyście to wyznajemy. Tym więcej, że w początkach odzyskanej wolności trzeba nam było wiary w prawo do wolności, trzeba było dowodów, że Naród ma prawo do bytu i że tego prawa bronić może i musi”.
14 lipca dyrektor Urzędu do spraw Wyznań, Aleksander Skarżyński, wystosował „Oświadczenie”, w którym oskarżył Episkopat o działania „godzące w podstawy polityki zagranicznej Polski Ludowej, zwłaszcza w sojusz polsko-radziecki”, „sprzeczne z prawem” i „wymierzone przeciwko najżywotniejszym interesom państwa i narodu polskiego”.
W zakończeniu zagrożono, iż „w przypadku kontynuowania rozpoczętej już przez Episkopat akcji, zwłaszcza w przypadku rozpowszechniania z ambon omawianego listu, Rząd PRL nie może pozostać obojętny wobec wrogiej i szkodliwej działalności i w takim przypadku będzie się widział zmuszony wyciągnąć z tego odpowiednie konsekwencje. Odpowiedzialność za nie spadłaby wyłącznie na kierownictwo Episkopatu”.
Jednocześnie sekretarz KC PZPR, Ryszard Strzelecki, wystosował do I sekretarzy KW PZPR pismo z wytycznymi do działania. Komitety wojewódzkie zostały zobowiązane do przeprowadzenia rozmów z biskupami i proboszczami, by domagać się nierozpowszechniania listu, a także do ustalenia planu działań zakłócających uroczystości maryjne w Częstochowie. Zalecano przede wszystkim „przeciwstawić się wszelkim próbom nadania tej imprezie masowego charakteru i udziału w niej różnych grup w strojach regionalnych, górniczych itp., wykorzystywania transportu kolejowego i społecznego taboru samochodowego dla zbiorowych wyjazdów do Częstochowy, jak również w rozwożeniu uczestników zgromadzenia z Częstochowy. W tym celu należy uruchomić aparat kontroli ruchu drogowego”. Podjęto też dyplomatyczne zabiegi o interwencję Watykanu, która również miała miejsce.
Wobec tak zmasowanej akcji, żywo przypominającej akcje władz w okresie konfliktu wokół listu biskupów polskich do niemieckich, Rada Główna Episkopatu podjęła 1 sierpnia decyzję o zaniechaniu odczytywania listu z ambon. Ale to nie był koniec sprawy. Kardynał Wyszyński zdecydował się wyjaśnić Władysławowi Gomułce intencje, jakimi się kierował, w obszernym osobistym liście, datowanym 10 sierpnia. List ten dostarczono na ręce Stanisława Trepczyńskiego, kierownika biura sekretariatu. Publikujemy go poniżej.
W literaturze przedmiotu znaleźliśmy jedynie kilka wzmianek o tym liście. Andrzej Micewski w pracy „Kardynał Wyszyński, prymas i mąż stanu” zanotował:
„Ksiądz Prymas postanowił sprawę listu biskupów na 15 sierpnia wyjaśnić na najwyższym szczeblu. Dnia 9 września złożono kierownikowi biura Sekretariatu KC PZPR list osobisty kardynała Wyszyńskiego do Władysława Gomułki”.
Micewski chyba pomylił datę, gdyż oznaczałoby to, że prymas zdecydował się skierować list dopiero miesiąc po napisaniu.
Podobny błąd popełniono w pracy Mariana P. Romaniuka „Życie, twórczość i posługa Stefana Kardynała Wyszyńskiego Prymasa Tysiąclecia”, t. III, lata 1965-1972.
List Wyszyńskiego do Gomułki publikujemy na podstawie tekstu przepisanego w KC PZPR i powielonego w niewielkiej liczbie egzemplarzy na tzw. spirytusówce – prymitywnym powielaczu. Kopia taka znajduje się w zbiorach Archiwum Dokumentacji Historycznej PRL. Była ona podstawą do sporządzenia w agendach KC wstępnego projektu odpowiedzi. Projekt zredagowany w duchu i formie polemicznej Gomułce nie odpowiadał. Według relacji jego bliskiego współpracownika, sekretarza KC Artura Starewicza, Gomułka wyraził opinię, że trzeba odpowiedzieć prymasowi pojednawczo, zmierzając do załagodzenia konfliktu. Miał wrócić do tej sprawy, ale już nie zdążył. W każdym razie list pozostał bez odpowiedzi.
W liście prymasa Wyszyńskiego uderza przede wszystkim ton – perswazyjny, bardzo rzeczowy i spokojny. Kardynał już wiedział, że wystąpienie Episkopatu do wiernych „na 15 sierpnia” nie będzie w kościele czytane. Nie spodziewał się jakiejś zmiany stanowiska władz. Starał się przedstawić intencje Episkopatu i wyperswadować adresatowi ich mylną interpretację. Unikał starannie sformułowań drażniących, akcentując raczej zbieżność dążeń w sprawach międzynarodowych interesów Polski, m.in. przychylnie pisząc o toczących się rozmowach rządu PRL z RFN. Znamienne jest spostrzeżenie: „Naród zachowując się lojalnie wobec dzisiejszej rzeczywistości politycznej, nie rezygnuje z przeżycia, które nas tak drogo kosztowało”.
Prymas nie krytykuje bezpośrednio Gomułki, wszystkie pretensje adresuje do Urzędu do spraw Wyznań lub rządu, unika stwarzania przeszkód prestiżowych. Zostawia adresatowi swobodę manewru i wyboru ewentualnego kompromisu. Zdaje się rozumieć ograniczenia wewnętrzne i zewnętrzne, w jakich działa I sekretarz, ze strony partii i ze strony sojuszników radzieckich. Stąd chyba „prywatna” i poufna formuła listu. Ta ostatnia kwestia stanowiła dla redakcji pewien problem. Zastanawialiśmy się, czy publikować list, który miał pozostać „niedostępny dla nikogo” i takim był do dziś. Przeważył jednak wzgląd na to, że upływ czasu (32 lata) i całkowita zmiana realiów krajowych i międzynarodowych uczyniły list prymasa dokumentem już tylko historycznym, choć o wielkiej doniosłości dla poprawnego rozumienia czasu, do którego się odnosi, ówczesnych relacji państwo-Kościół oraz jego własnego stanowiska.
Nie dysponowaliśmy oryginalnym tekstem, choć autentyczność kopii jest niewątpliwa. Niestety, została ona wykonana w prymitywnej technice i niektóre fragmenty zanikają. Sądzimy, że udało się je odczytać poprawnie. Kilka niezupełnie jasnych słów ujęliśmy w nawias kwadratowy. Nie wprowadziliśmy żadnych zmian ani skrótów, jedynie w kilku miejscach skorygowaliśmy ewidentne omyłki literowe maszynopisania.

Redakcja


Szanowny Panie
Pierwszy Sekretarzu PZPR
List, który uważam sobie za obowiązek napisać, ma charakter całkowicie prywatny.
Wprawdzie nosiłem się już dawno z zamiarem napisania listu do Pana. Jednak obawa, czy myśli moje będą odczytane tak, jak je w sobie noszę, powstrzymywała mnie od tego kroku.
Krok ten nazwałbym odważnym, gdyby nie przekonanie, że jest moim obowiązkiem mówić to, co myślę, bez względu na następstwa. Tam, gdzie wchodzi w grę obowiązek, nie może być mowy o lęku.
1. Pobudką, która mnie przynagla do napisania tego listu, jest „Oświadczenie” skierowane dnia 14 VII br. przez Dyrektora Urzędu do Spraw Wyznań do Sekretarza Episkopatu.
Jakkolwiek Dyrektor U[rzędu] [do] S[praw] W[yznań] powołuje się na to, że oświadczenie składa „z upoważnienia Rządu Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej” – wiem z doświadczenia dwudziestoletniego w materii takich oświadczeń, że wiele tu zależy od ludzi, którzy redagują takie dokumenty. W rzeczywistości bowiem i to „Oświadczenie” niewiele odbiega słownictwem swoim od wypowiedzi USW, jakie [można od dawna] czytać. Te same mniej więcej sformułowania: działalność Episkopatu „godząca w podstawy polityki zagranicznej PRL”, „w sojusz polsko-radziecki” – „świadome i celowe, oraz sprzeczne z prawem PRL” – „wymierzone przeciwko najżywotniejszym interesom Polski i Narodu polskiego” – „dążenie do ponownego zaostrzenia stosunków między Kościołem i Państwem” itp. – no i pogróżki.
Wydało mi się, że USW już skończył z tym słownictwem. Bo im jest drastyczniejsze, tym bardziej niczego nie dowodzi i nie może być brane zasadniczo. Szkoda tylko, że

słownictwo to podrywa autorytet

USW, bo nie śmiem powiedzieć, że może podrywać powagę Rządu PRL.
2. Wszystkie te zarzuty, tak łatwo wysypane na stół, są wywołane raczej przypuszczeniami niż pewnością. Ze sformułowania „Oświadczenia” nie wynika bowiem, że USW zna kwestionowany list Episkopatu. Jak się wyraża „Oświadczenie” – dopiero „Episkopat przygotowuje list, który skierowany ma być przeciwko polskiej racji stanu i ma na celu podważenie przyjacielskich i sojuszniczych stosunków polsko-radzieckich”.
Proszę zważyć logikę takiego wykładu. Choćby wiadomości USW opierały się na „posiadanych wiarygodnych informacjach” – list Episkopatu jest dopiero – zdaniem „Oświadczenia” – przygotowywany. A więc – nieznany!?
Czy daje to prawo do wyprowadzania wniosków tak okropnych i uwłaczających Episkopatowi? Skąd wiadomo, że dopiero powstający – zdaniem USW – List ma taką treść i aż takie cele?
Jeżeli to wszystko obraca się w sferze domysłów, czy Urząd Państwowy ma prawo obrzucać obywateli takimi zarzutami i przesądzać o intencjach ich działania? – czy ma prawo uciekać się do pogróżek?
Proszę pozwolić na dygresję! Przypominam słownictwo USW i prasy krajowej, uruchomione po wydaniu Listu Millenijnego Episkopatu Polski do Biskupów niemieckich. Jak bardzo zbliżone było ono do słownictwa „Oświadczenia USW” z dnia 14 VII br. A jednak dziś, po latach Rząd PRL sam wszedł na drogę układów z NRF. Ileż się od tych czasów zmieniło, czego nawet Episkopat nie przewidział. – Czy nie można przyjąć, że listem swoim – choć dla Niemców trudnym do strawienia, bo przypominającym wszystkie krzywdy wyrządzone Polsce przez Niemcy – Episkopat Polski na właściwej sobie płaszczyźnie religijno-moralnej poprawiał atmosferę tych napiętych stosunków między Polską a NRF. Jak niebezpieczną jest rzeczą rzucanie w perspektywę dziejową nieobliczalnych oskarżeń, z którymi – po latach – nie wiadomo co zrobić.
Niestety, tej ostrożności w stawianiu Episkopatowi zarzutów nie może nauczyć się USW.
3. Przypuszczam jednak, że USW wiedział, że List na 15 VIII już jest napisany. Istotnie, List był przyjęty i podpisany przez Biskupów polskich na 120. Konferencji Episkopatu w Warszawie, dnia 17 VI 1970. Urząd USW mógł był List ten spokojnie odczytać i ocenić, czy zasługuje na tak nieopanowane zarzuty.
Pozwolę sobie prosić o przyjęcie tego listu i łaskawe porównanie go z „Oświadczeniem”, wystosowanym przez USW.
Projekt Listu wpłynął na 120. K[onferencji] P[lenarnej] E[piskopatu]. Księża Biskupi wnieśli szereg poprawek w dyskusji, które zostały uwzględnione w drugiej redakcji, przyjętej przez Episkopat i przez nich podpisanej.
Proszę zauważyć, że w Liście nie ma ani jednego drastycznego wyrażenia

pod adresem Armii Radzieckiej

stojącej w sierpniu 1920 roku pod Stolicą. Na pewno czytelnik listu nie odniesie tego wrażenia, jakie widzi USW, w przewidywanym Liście Episkopatu.
Byłbym wdzięczny Panu, gdyby – sam to spokojnie ocenił.
4. Motywem, który skłonił Biskupów Polskich do uchwalenia Listu – jest fakt historyczny, który miał miejsce w dziejach Narodu i wymazać się z tych dziejów nie da. Fakt ten miał nie tylko oblicze strategiczne czy polityczne. Miał on też wymiary społeczno-religijne: był mobilizacją ducha Narodu polskiego, który poczuł, że Jego młoda niepodległość może być zagrożona; do tej duchowej mobilizacji dla obrony niepodległości walnie przyczynił się Kościół, który podtrzymywał wiarę w to, że wspólnym wysiłkiem i ofiarą wolność zachowana być może i powinna.
Na ten fakt patrzymy oczyma ludzi ówczesnych, przez pryzmat ich wiary w to, że Polska ma prawo do niezależności politycznej. Wiara w to prawo miała olbrzymie znaczenie dla Narodu, któremu prasa światowa wszczepiała wówczas truciznę o „państwie sezonowym”, o „polskim bałaganie”, o „polskiej nieproduktywności” i „niezdolności do samodzielnego bytu”.
Nie da się zaprzeczyć, że zdarzenie wojenne nad Wisłą dodało Narodowi Wiary we własne siły, zaufania do odradzającej się Ojczyzny i pobudziło do tylu nadludzkich ofiar z życia młodego pokolenia odradzającej się Polski.
Nie wchodząc w ocenę polityczną przyczyn, które doprowadziły do tej wojny – co pozostanie sprawą sporną przez długie jeszcze lata, niezależnie od bogatej literatury przedmiotu (J. Piłsudski, M. Tuchaczewski, Wł. Sikorski, Arciszewski, W. Żeligowski, J.N. Siergiejew, W. Putna), należy obiektywnie uwydatnić wyjątkowe dla Narodu zjawisko zjednoczenia sił narodowych (pod przewodnictwem W. Witosa, przy współudziale socjalistów), co było osiągnięciem wyjątkowym dla Narodu indywidualistów, skłóconego przez zwalczające się obozy polityczne.
To są fakty. Ale w Liście Biskupów większe znaczenie ma program ku przyszłości: jak posługiwać się darem wolności, czemu poświęcona jest znakomita część Listu. Właśnie w tej części drugiej Listu Episkopatu (p. 5 i 6) są widoczne właściwe jego intencje.
Czy przypominanie Polakom, że mają moralny obowiązek bronić zawsze wolności Ojczyzny (p. 2 i 3) jest niezgodne z polską racją stanu? – Czy wzywanie, by i dziś posługiwać się tą wolnością, w duchu odpowiedzialności za biologiczny byt Narodu, trzeźwości i ładu obyczajowego (p. 5 i 6) – może być groźne dla Polski? Czy uczczenie ofiar na polu walki – za Ojczyznę – nie jest normalnym obowiązkiem żyjącego dziś Narodu? – Czy to może kogokolwiek gorszyć? – Czy wolno myśleć, że ZSRR, który czci bohaterów „świętej wojny Narodowej” jest tak mało tolerancyjny, że nie jest w stanie tego prawa Narodu Polskiego docenić?
Warto się nad tym zastanowić, czy „Oświadczenie” USW nie stało się złą przysługą dla współżycia obydwu narodów, we wzajemnym szacunku dla swych dziejów, swej kultury rodzimej i bohaterów narodowych?
Zresztą, czy można pomyśleć, że mamy tak wąski margines wolności, iż nie wolno nam we własnej Ojczyźnie, w sposób taktowny, nie urażający nikogo – uczcić tych, którzy umieli zdobyć się na ofiarę z życia. Przecież w swojej ojczyźnie tak czynią Rosjanie, czcząc jako bohaterów narodowych, nawet takich ludzi, którzy boleśnie zapisali się w dziejach Polski (Suworow i i.). Nie obawiają się, że to narazi na szwank stosunki polsko-radzieckie. Boć – zapewne mają o nas dobre pojęcie, że my nie obrazimy się z tego powodu. Czy jest dobrą przysługą

sugerować ludom ZSRR,

że mają tak mało taktu współżycia, iż zaraz muszą się obrażać na Polskę, tylko dlatego, że Biskupi wydali List i to w formie tak delikatnej, nie narażającej przecież w niczym ZSRR?
Wydaje mi się nadto, że przemilczanie całkowite wielkiego wydarzenia, które – więcej niż wojskowe – miało tak wychowawcze znaczenie dla odradzającego się naszego Państwa – byłoby poczytane za małoduszność, brak zmysłu historycznego i narodowego. Tak czy inaczej, ktoś do tej sprawy nawiąże, niezależnie od nas, ktoś tę Rocznicę przypomni. Czy nie lepiej, że zrobi się to w Polsce, w sposób dopuszczalny dla warunków naszego bytowania, jak to uczynił Episkopat Polski? Czy mamy narażać się na zarzuty zagranicznej prasy, która – dopiero na przemilczających – może rozpocząć napaści?
5. W „Oświadczeniu” jest zwrot, że „Episkopat przygotowuje list, który w swej treści skierowany ma być przeciwko polskiej racji stanu…”. Mając w ręku nasz List, Pan Sekretarz ma możność ocenić, czy jest to dokument, który może ugodzić w polską rację stanu.
Łatwo jest postawić zarzut, trudniej natomiast jest wyjaśnić, co znaczy i co należy rozumieć przez „polską rację stanu”. Przecież i w roku 1965 – po Orędziu Episkopatu Polski do Biskupów niemieckich – szafowano takim zarzutem. A dziś? To co wówczas uważano za główne „przestępstwo” Episkopatu Polski, poszło w niepamięć, a rząd PRL prowadzi rozmowy z ludźmi, którym nie wolno było przebaczać.
Ile to już razy Episkopat Polski stał pod zarzutem jakiejś nieokreślonej wyroczni, że działa na szkodę polskiej racji stanu, jak gdyby był pozbawiony zmysłu narodowego i obywatelskiego.
Jestem przekonany, że na treść tego terminu – polska racja stanu – składa się przede wszystkim, w państwie narodowym, jakim jest Polska – pozytywny stosunek do kultury Narodu, który stworzył własne Państwo. A to wymaga szacunku dla przeszłości dziejowej Narodu i wszystkiego, co na tę przeszłość się składa, choćby niekiedy było to bolesne i dziś nie odpowiadało naszym upodobaniom. Bo z dziejów Narodu nie da się usunąć żadne zdarzenie, które już raz miało miejsce. Ludzie o zmyśle narodowym szczycą się swym związkiem z przeszłością, niekiedy tak bolesną, i na niej budują nową, lepszą przyszłość. W tym znaczeniu, chroniąc się [od] szowinizmu narodowego, szczycimy się naszymi wodzami, poetami, pisarzami, odniesionymi zwycięstwami. Dziś to dążenie nie jest obce Narodowi Polskiemu, gdyż sztuka filmowa sięga do przeżyć dziejowych Narodu, a prasa krajowa – jeszcze tak niedawno – zaczęła nawoływać do patriotyzmu i działania zgodnie z obowiązkiem miłości Ojczyzny. Zdaje się, że i PZPR brała pod uwagę ten fakt patriotyzmu obywateli, skoro wielu instytucjom nadała przymiotnik „Narodowy” (a więc W[ojewódzka] R[ada] N[arodowa], P[owiatowa] R[ada] N[arodowa], SRN itd.). Czyżby z tego powszechnego prawa miał być wyjęty tylko ten fragment dziejów, który określony jest rokiem 1920? Właściwie od jakiego czasu i dlaczego? Naród zachowując się lojalnie wobec dzisiejszej rzeczywistości politycznej, nie rezygnuje z przeżycia, które tak drogo nas kosztowało i które wiąże się z zachowaniem bytu odrodzonej Polski. – Rząd PRL wykazał wiele zdrowego zmysłu politycznego, gdy swego czasu zaprosił do Polski Generała de Gaulle’a1), chociaż jego związek z Polską datuje się właśnie od przeżyć roku 1920. – Wtedy nie było obaw, że fakt ten naruszy przyjaźń polsko-radziecką.
Na treść polskiej racji stanu składa się na pewno zachowanie i rozwój biologicznych wartości Narodu, które są podstawą bytu Narodowego i dziś, i w przyszłości. Episkopat dał temu wyraz w swoim „Memoriale”2) do Rządu PRL, uchwalonym na tej samej 120. Konferencji Plenarnej Episkopatu Polski co i List do Narodu. Jesteśmy przekonani, że ten „Memoriał” działa na dobro polskiej racji stanu.
Dziś po bolesnych doświadczeniach ostatnich 2 dziesiątków lat, wszyscy widzą owoce, które zrodziła ustawa dopuszczająca przerywanie ciąży, ile zła zrobiła

propaganda środków antykoncepcyjnych,

czy też pozbawiona zmysłu psychologicznego akcja uświadamiania seksualnego młodzieży w szkołach. Ale – w owym czasie – nie wolno było ostrzegać nawet, bo to było „działanie przeciw prawu obowiązującemu”. Pisze o tym prasa krajowa „Polityka”, „Życie Warszawy” i i.) i zwraca uwagę na pustoszejące klasy pierwsze szkół podstawowych; przytacza tak straszne wydarzenia z życia szkoły jak masowe zarażenia dzieci w klasach szkolnych czy też wyuzdane zabawy tej młodzieży, a niekiedy dziatwy. Zresztą mówią o tym w Sejmie. A przecież tu szło o byt Narodu, czyli o podstawowy element tzw. polskiej racji stanu. Nic dziwnego, że w omawianym Liście Episkopatu Polski jest też budzenie sumień obywateli uprawiających niszczenie rodzących się Polaków. – Czy ten głos – obawiam się beznadziejny – też uchodzi za działanie na szkodę polskiej racji stanu? – Czy nie należy lękać się więcej tego „wroga domowego”, który działa osłoniony dyskrecją życia rodzinnego?
Panie Pierwszy Sekretarzu! Nadszedł już czas zajęcia się tą sprawą. Społeczeństwo oczekuje odważnego głosu: Pana jako kierownika polityki PZPR, całej Partii i Rządu. Społeczeństwu nie we wszystkim można dogadzać, bardzo często trzeba wymagać ofiar.
Tym więcej że nasi sąsiedzi – i Wschodni, i Zachodni – już się zorientowali w skutkach tej polityki populacyjnej i nawołują do odwrotu. W ZSRR istnieje odznaczenie państwowe dla matek licznych Rodzin. One są też nazywane bohaterkami. A u nas matka licznej rodziny jest przedmiotem niemalże zbiorowej wrogości społeczeństwa, zwłaszcza w środowisku pracy zawodowej.
Poświęciłem tej sprawie więcej uwagi, bo jest to zagrożenie polskiej racji stanu – nr 1. To nie Episkopat jest wrogiem polskiej rzeczywistości. Wróg się ukrył i działa w środowisku rodzinnym podstępnie, ale skutecznie. Oczekujemy, że Pan Sekretarz ujawni tego wroga i wezwie obywateli do trzeźwości, odpowiedzialności i ofiar z egoizmu osobistego, bo tego wymaga „być albo nie być” Narodu, wśród naszych potężnych i ciągle rosnących w siłę sąsiadów.
Streszczając się – jestem zdania – że zarówno zniekształcanie dziejów Narodu – jakiś obraz „Narodu bez dziejów”, jak również biologiczne wyniszczenie Narodu, ateizowanie młodzieży w szkole i wojsku – co prowadzi do zaniku wszelkiego idealizmu i ofiarności – i zaplanowany indyferentyzm (naprzód religijny, a później znieczulica narodowa, ideologiczna, społeczna, a nawet na programy gospodarcze) – wszystko to są elementy godzące groźnie w polską rację stanu. I przed tym raz jeszcze przestrzega napiętnowany w „Oświadczeniu” List Episkopatu, starając się na właściwe tory sprowadzić myślenie Narodu.
6. Pragnę dotknąć jeszcze jednego zagadnienia, które w zadziwiający sposób staje się coraz bardziej wyraziste, na tle ewolucji, której podlega

internacjonalizm komunistyczny.

Jak daleko odeszły Państwa socjalistyczne od tezy Marksa w Manifeście Komunistycznym – „Robotnicy nie mają ojczyzny!”
Ewolucja to nieunikniona, gdy Państwo opiera się na konkretnym Narodzie i z Niego czerpie swoje siły żywotne i energię do pracy. Obywatele zachęcani do wysiłku i do realizacji planów gospodarczych – zawsze będą pamiętać o tym, że pracują dla lepszego jutra swej rodziny – i dla Narodu, który zwiemy „rodziną rodzin”. Motywy międzynarodowe działania gospodarczego, chociaż w wielu wypadkach są słuszne (pomoc dla ludów opóźnionych, jak wykazał Paweł VI w encyklice „O popieraniu rozwoju ludów) – jednak nie stanowią najsilniejszych bodźców działania.
I w bloku państw socjalistycznych, chociaż zakładają one wspólny cel działania – do głosu dochodzą motywy wyrażane w poczuciu wspólnoty Narodowej. I dlatego jesteśmy świadkami zjawiska, dającego się łatwo przewidzieć, że poszczególne państwa socjalistyczne odwołują się do świetności Narodowej swych obywateli. Tak uczynił ZSRR zagrożony przez szowinistyczny hitleryzm, ogłaszając „świętą wojnę Narodu”. Dziś czyni to samo, by zwalczyć zagrożenie biologiczne, nawet w swoich pismach ateistycznych (por. „Nauka i religia” 1970, z. majowy i i.), które wskrzeszają pamięć bohaterów narodowych. ZSRR – dla uważnego czytelnika prasy sowieckiej – staje się coraz bardziej nacjonalistyczny (por. L. Bazylow, „Historia Rosji”, 1969). Nic więc dziwnego, że podobnie czynią Rumunia, Bułgaria, Czechosłowacja – a nawet Chiny Ludowe.
Czyżby w tej – nieuniknionej ewolucji – tylko Polska miała budzić zastrzeżenia, gdy chce dać wyraz swej czci dla przeszłości, by czcić pamięć swoich Synów, który dali przykład ofiary z życia?
7. I ostatnia sprawa – tak zwanej akcji politycznej Episkopatu. Tyle razy na przestrzeni tego dwudziestopięciolecia Episkopat spotykał się z zarzutem „uprawiania polityki”. Zarzut taki można postawić zawsze, gdy „pojęcie polityki jest tak rozdęte”, że wszystko, cokolwiek człowiek czuje, myśli i wypowiada – uważane jest za polityczne. Nadto interwencja USW w najdrobniejsze sprawy administracyjne Kościoła (diecezje i parafie) jeszcze zaciemnia te granice między tym, co polityczne, a tym, co ma charakter religijno-kościelny.
W p. 3 „Oświadczenia” USW jest znowu postawiona ta sprawa w tradycyjny już sposób. Jakoś nie może się rozstać ten Urząd ze sformułowaniem: „dążenie Episkopatu do ponownego zaostrzenia stosunków między Kościołem a Państwem, do zburzenia pod tym względem obecnej sytuacji…” itd.
Czy to Episkopat dąży do tych zaostrzeń? Raczej Episkopat broni się przeciwko różnym inicjatywom USW, który od siebie uzależnić chce wszystko, co kościelne i religijne.
Nadal ciężka jest sytuacja, gdy idzie o ruszenie z miejsca sprawy budownictwa sakralnego; USW tłumaczy delegacjom

parafii pozbawionych świątyń,

że to Biskupi nie starają się o zezwolenia na budowę świątyń. Urząd SW wie, że każda diecezja zgłasza do planu budowlanego w każdym roku, zgodnie z rozporządzeniami państwowymi, bardzo umiarkowane postulaty, bez rezultatu. Musimy Wiernym to wyjaśniać, ale to jest poczytywane za akcję polityczną.
Podobnie drastyczna sprawa, traktowanie alumnów Seminariów Duchownych, którzy odbywają Służbę Wojskową, w sposób specjalny. Pisaliśmy o tym bardzo często do MON – bez rezultatu. Gdy prosimy, by zaniechano akcji ateizacji Alumnów, albo brak odpowiedzi, albo też następuje odpowiedź USW – negatywna.
Sprawa planowanej ateizacji młodzieży katolickiej w szkołach, represyjna akcja ksiąg inwentarza, niszczenie kaplic, które ludność wybudowała tam, gdzie dostęp do świątyń jest uciążliwy (Zbrosza Duża, Chodków, Wołkowyja), i wiele innych, nadal składa się „na sytuację obecną”, tak iż nie trzeba stwarzać „pretekstów do obłudnych i wyrafinowanych narzekań na rzekome prześladowania Kościoła w Polsce”.
Rzecz oczywista, że z tzw. obecnej sytuacji na odcinku spraw kościelnych nie jesteśmy zadowoleni i przyczynę tego wyjaśniamy w pismach do Rządu PRL i w rozmowach Sekretarza Episkopatu w USW.
Ale czy to można uważać za uprawianie polityki? Jest to raczej dopuszczalne i zgodne z prawem państwowym interweniowanie tam, gdzie to jest konieczne. „Działalność polityczna” miałaby, w moim rozumieniu, miejsce wtedy, gdyby Episkopat dążył do zmiany ustroju i w tym celu organizował jakąś akcję. Episkopat takiej akcji nie prowadzi, a tylko zabiega o to, co jest zwykłym prawem obywateli. Przecież obywatel przez to, że został Biskupem, nie stracił swego uprawnienia do interesowania się sprawami publicznymi, bo to jest naturalne prawo każdego obywatela w państwie współczesnym. Co więcej, wobec zobojętnienia wielkich rzesz obywateli na sprawy publiczne, wiele Państw prowadzi wychowanie obywatelskie w szkołach, a więc wprowadza ich w problemy swojej polityki.
Na zakończenie tego listu, który pozostanie niedostępny dla nikogo, jako poufny, pragnę wyrazić nadzieję, że wyjaśnienia te ukażą we właściwym świetle intencje, którymi kierował się Episkopat Polski.
Jestem przekonany, że List Episkopatu Polski, z uwagi na jego oględną treść, gdyby był przeczytany z ambon, dałby satysfakcję społeczeństwa, uspokoiłby opinie i uchroniłby Rząd od zarzutów i naświetleń ludzi nieprzyjaznych dla PRL.
Pragnę zapewnić o najlepszych intencjach tych słów, które kieruję poufnie do Pana Sekretarza, w nadziei, że będą dobrze przyjęte.
Warszawa, 10 VIII 1970

1)Wizyta generała Charles’a de Gaulle’a odbyła się w dniach 6-12 września 1967 r.
2)Memoriał Episkopatu Polski do Rządu w sprawie zagrożeń biologicznych i moralnych narodu polskiego został opublikowany 18 czerwca 1970 r. Redakcja

 

Wydanie: 2002, 41/2002

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy