Papież chłoszcze neoliberalizm

Papież chłoszcze neoliberalizm

Głos Franciszka z nowej encykliki lepiej współbrzmi z diagnozami i receptami lewicy niż liberałów czy prawicy

„Sam rynek nie rozwiązuje wszystkiego, chociaż czasami chcą, abyśmy uwierzyli w ten dogmat wiary neoliberalnej. To kiepski, powracający sposób myślenia, który zawsze proponuje te same recepty w obliczu wszelkich wyzwań. Neoliberalizm sam się powiela, uciekając się do magicznej teorii (…) »skapywania« (…). Koniec historii był inny, a dogmatyczne receptury panującej teorii ekonomii nie okazały się nieomylne”. Tych słów nie napisał Slavoj Žižek, Janis Warufakis czy Adrian Zandberg. To fragmenty nowej encykliki papieża Franciszka Fratelli tutti (Wszyscy braćmi), będącej aktem oskarżenia wobec neoliberalizmu, populizmu oraz możnych tego świata. Trudno oprzeć się wrażeniu, że jego głos lepiej współbrzmi z diagnozami i receptami lewicy niż liberałów czy prawicy.

Nie czyni to papieża nowym przywódcą światowej lewicy. Z powodu oczywistych różnic głowa Kościoła katolickiego nie stanie się jej głównym autorytetem. Franciszek jest jednak duchowym i faktycznym przywódcą grubo ponadmiliardowej społeczności. Gdy więc tak jednoznacznie po raz kolejny staje po stronie słabych, ubogich i opresjonowanych, a także środowiska naturalnego, może to cieszyć również tych, którzy nie podzielają jego poglądów w sferze bioetyki czy metafizyki.

Przeciw imperium pieniądza

Antykapitalistyczne treści w nauczaniu Franciszka nie są niczym nowym. We Fratelli tutti jego krytyka rynków finansowych, spekulacji, podporządkowania polityki dyktatowi ekonomii znajduje jednak całościowy wyraz. Ocenia on, że kryzys gospodarczy sprzed kilkunastu lat nie został należycie wykorzystany do zmiany myślenia o ekonomii, a ostatecznie przyjęte rozwiązania służyły zwiększeniu możliwości działania możnych, „którzy zawsze znajdują drogę wyjścia bez szwanku”. Również w przypadku pandemii, jak sądzi papież, nie umieliśmy pójść drogą globalnej solidarności.

Franciszek umieszcza tę niezdolność w szerszej perspektywie i szuka głębiej jej przyczyn. Krytykuje – odnosząc się do klasycznej triady – indywidualizm, który „nie czyni nas bardziej wolnymi, bardziej równymi, bardziej braćmi”. Bez owijania w bawełnę rozprawia się z szanowaniem godności ludzi tylko o tyle, o ile wnoszą oni utylitarnie rozumiany wkład w kapitalizm i pomnażanie zysków, które czerpią głównie najbogatsi. Zżyma się na dyktat wydajności, „obsesję obniżania kosztów pracy” i „zmniejszania kosztów ludzkich”. Pisze: „Jeśli społeczeństwo kieruje się przede wszystkim kryteriami wolnego rynku i skuteczności, (…) braterstwo będzie tylko kolejnym romantycznym wyrażeniem”, dodając, że w takiej sytuacji słowa demokracja, wolność czy równość stają się kolejnymi narzędziami dominacji kulturowej silnych nad słabymi, a nie rzeczywistymi wartościami wcielanymi w życie. Opisuje, jak obecny kształt gospodarki wypycha osoby „nieużyteczne” (np. starsze) na „peryferie znajdujące się blisko nas, w centrum miasta lub we własnej rodzinie”, czyniąc z nich „ukrytych uchodźców” traktowanych w społeczeństwie jak ciała obce.

Co Franciszek proponuje w zamian? Nie przedstawia całościowego planu naprawczego globalnej gospodarki. Ale nie znaczy to, że z Fratelli tutti nie wynika nic konstruktywnego.

Papież jednoznacznie stwierdza, że dobroczynność i wielkoduszność nie wystarczą. Poparcie dla aktywnego w gospodarce i rozwiązywaniu problemów społecznych państwa opisuje jako zależne od statusu ekonomicznego, oskarżając bogatych – mówiąc wprost – o to, że nie potrafią spojrzeć dalej niż na czubek własnego nosa. Franciszek natomiast wzywa do „walki ze strukturalnymi przyczynami ubóstwa, nierównością, brakiem zatrudnienia, ziemi i mieszkań, negowaniem praw społecznych i pracowniczych”. Jak pisze, jest to „stawianie czoła niszczącym efektom imperium pieniądza”. W tym kontekście obrywa się zresztą nie tylko liberałom, ale także lewicy, która w ocenie papieża bywa związana z „nawykami indywidualistycznymi i nieskutecznymi procedurami, które docierają do nielicznych”, a pozostawia „rzesze ludzi na łasce ewentualnej dobrej woli niektórych osób”.

Franciszek wzywa więc nie tylko do zmiany myślenia, rozwijania „duchowości braterstwa”, ale też do tworzenia „skutecznej organizacji świata”. Uderza w demontaż publicznych systemów ochrony zdrowia. Sprzeciwia się takim działaniom na rzecz osób ubogich, które nie budują ich sprawczości ani poczucia uczestnictwa w życiu społecznym, gospodarczym i politycznym, lecz pozostawiają ich odbiorcami wsparcia. Wskazuje, że wzrost bogactwa bez realnej redystrybucji i wspólnego dzielenia jego owoców powoduje jedynie nowe formy ubóstwa.

Domaga się poza tym, by uznać pożywienie, wodę, dach nad głową oraz dostęp do opieki zdrowotnej za niezbywalne prawa człowieka. Krytykuje sytuację, gdy prawa człowieka są dla wybranych, a bez reakcji pozostaje nieprzestrzeganie ich wobec olbrzymich grup. Nie ma wątpliwości, skąd się to bierze. Ponownie uderza w możnych i silnych: „Wojny, zamachy, prześladowania z powodów rasowych lub religijnych, a także liczne wykroczenia przeciw ludzkiej godności są oceniane na różne sposoby w zależności od tego, czy są one zgodne z określonymi interesami, głównie gospodarczymi, czy też nie. To, co jest prawdą, gdy jest wygodne dla możnego, przestaje nią być, gdy mu się to nie opłaca”.

Nieświęte prawo własności

Krytykę kapitalizmu i neoliberalizmu papież odnosi również do zagadnień globalnych. Jego sposób mówienia o relacjach międzynarodowych – ekonomicznych i politycznych – zdaje się korzystać z perspektywy neokolonialnej, co w przypadku papieża wywodzącego się z kraju globalnego Południa nieszczególnie dziwi.

Według Franciszka pokój światowy nie będzie możliwy bez oddania sprawiedliwości wielowiekowemu cierpieniu i wyzyskowi ubogich – zarówno osób, jak i całych społeczeństw. Papież postuluje przemyślenie kwestii długów krajów ubogich wobec państw bogatych, pisząc, że ich egzekwowanie nie może niszczyć społeczeństw i gospodarek krajów zadłużonych. Domaga się reformy międzynarodowych instytucji, w tym finansowych, oceniając, że przez lata promowane było prawo „do swobody inwestowania przez potęgi gospodarcze bez przeszkód i komplikacji we wszystkich krajach”. Owa dominacja – narzucająca rozwiązania fiskalne, uzależniająca gospodarki Południa od możniejszych, obalająca rządy czy wszczynająca wojny – jest według papieża sposobem na instrumentalne wykorzystywanie demokracji i wolności do szerzenia władzy i pomnażania zysków.

W tym kontekście Franciszek przypomina wielowiekowe nauczanie Kościoła, według którego własność prywatna nie jest wartością absolutną, lecz pozostaje wtórna wobec zasady powszechnego przeznaczenia dóbr stworzonych. To zaś rodzi wciąż nieprzyswojone konsekwencje, zgodnie z którymi „prawo niektórych do swobód przedsiębiorczości lub rynku nie może być stawiane ponad prawami narodów i godnością ubogich, ani też ponad poszanowaniem środowiska”.

Kapitalizm miota się zresztą w sprzecznościach. Z jednej strony, chciałby korzystać z „taniej siły roboczej” w krajach Południa oraz napływu migrantów i migrantek, pozwalającego utrzymać komfort życia w krajach Północy, z drugiej – próbuje ograniczać migrację, z trzeciej wreszcie wytwarza dynamikę kolonizowania gospodarek krajów uboższych i ograniczania ich realnego rozwoju, co znów napędza migrację. Papież wyraźnie widzi te mechanizmy, nazywa je po imieniu i po raz kolejny wiele uwagi poświęca sytuacji i prawom migrantów i migrantek.

Przeciw populistom

Ostrze papieskiej krytyki nie jest jednak wymierzone wyłącznie w neoliberalizm i kapitalizm. Poważnie obrywa się również populistom. Franciszek pisze: „Pogarda dla słabych może się ukrywać w formach populistycznych, które wykorzystują ich dla swoich demagogicznych celów, lub w formach liberalnych, służących interesom gospodarczym możnych”. Nie jest jednak krytykiem populizmu jako takiego, ale jego wynaturzonej formy. Postuluje wręcz próbę odebrania słowa ludowy populistom, którzy ów lud wykorzystują do powiększania swojej władzy. Krytykuje „podporządkowywanie instytucji i systemu prawnego” politykom czy wykorzystywanie realnych krzywd ludu do dzielenia społeczeństwa lub nakręcania ksenofobicznych kampanii opierających się na „zamkniętych, ostrych, gniewnych i agresywnych nacjonalizmach”. Widząc zatem realne krzywdy ludzi opresjonowanych, sprzeciwia się kierowaniu ich gniewu przeciw innym pariasom tego świata.

W wielu krajach, w tym w Polsce, aktualnie brzmią jego słowa, że „najlepszym sposobem, by panować i posuwać się naprzód bez ograniczeń, jest sianie rozpaczy i budzenie ciągłej nieufności, nawet jeśli jest to zakamuflowane pod maską bronienia pewnych wartości. Dzisiaj w wielu krajach stosowany jest polityczny mechanizm jątrzenia, rozdrażniania i polaryzacji. Na różne sposoby odmawia się innym prawa do istnienia i wyrażania swoich opinii”. Owych innych ośmiesza się, posądza i osacza. Odmawia się drugiej osobie prawa „do bycia sobą i do bycia odmienną”, co „prędzej czy później prowadzi do jakiejś formy przemocy, często niespodziewanej”. Choć papież w encyklice nie odnosi tych słów wprost do sytuacji osób LGBT+, to w Polsce tego właśnie klucza warto użyć, czytając te i podobne fragmenty.

Jest to tym bardziej uprawnione, że Franciszek, uderzając w liberałów, populistów i nacjonalistów, nie waha się krytykować niektórych form religijności. Gdy przywołuje św. Franciszka z Asyżu, podkreśla, że „nie prowadził on wojny dialektycznej, narzucając doktryny, ale przekazywał miłość Boga”. Gdy pisze o sposobie głoszenia Ewangelii, wskazuje, że „są wierzący, którzy uważają, że ich wielkość polega na narzucaniu swoich ideologii innym lub na obronie prawdy z użyciem przemocy, albo na potężnych manifestacjach siły”. Słowa te można śmiało odnieść do wypowiedzi i zachowań licznych polskich biskupów. Podobnie jest, gdy czytamy o ludziach, którzy „tworzą w swoim społeczeństwie kategorie pierwszej i drugiej klasy, kategorie osób z mniejszą lub większą godnością i prawami” i „w ten sposób zaprzeczają, że jest w nim miejsce dla wszystkich”. Polskim hierarchom – i nie tylko – warto byłoby również zacytować wezwanie Franciszka do troski „o to, by nie zranić słowami lub gestami (…). Wiąże się to z wypowiadaniem »słów otuchy, które koją, umacniają, dają pociechę, które pobudzają«, a nie »słów, które poniżają, zasmucają, drażnią, gardzą«”.

Uwierzmy w inny świat

Papież podejmuje także wiele innych tematów. Krytykuje patologie mediów społecznościowych i ich destrukcyjny wpływ na demokrację. Analizuje przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Całkowicie odrzuca karę śmierci, krytykuje areszty prewencyjne, domaga się humanitarnego traktowania więźniów, a dożywocie nazywa „ukrytą karą śmierci”. Przedefiniowuje katolickie rozumienie wojny sprawiedliwej, stwierdzając, że obecnie trudno o takiej mówić. Postuluje całkowitą rezygnację z broni jądrowej i przekazanie znaczącej części środków dotąd wydawanych na zbrojenia na światowy fundusz, który wyeliminowałby głód i wsparł rozwój krajów najuboższych.

Wszystko to – podobnie jak krytykę funkcjonowania gospodarki – można uznać za naiwniactwo. Tak zresztą reagują na encyklikę konserwatyści i liberałowie w wielu krajach, zarzucając papieżowi pięknoduchostwo i oderwanie od rzeczywistości. Nie sądzę jednak, by Franciszek coś sobie z tego robił. Pisze on: „Na fałszywe »wszystko jest złe« odpowiada się »nikt nie może tego naprawić«, »cóż ja mogę zrobić?«. W ten sposób podsyca się rozczarowanie i beznadzieję, a to nie sprzyja duchowi solidarności i hojności. Pogrążanie ludu w zniechęceniu to zamknięcie doskonałego błędnego koła: tak działa niewidzialna dyktatura skrytych interesów, które zawładnęły zasobami i zdolnościami do wyrażania opinii i myślenia”. Namawia też do „marzenia i myślenia o innej ludzkości. Można tęsknić za planetą, która zapewni ziemię, dom i pracę dla wszystkich. To jest prawdziwa droga do pokoju, a nie głupia i krótkowzroczna strategia siania strachu i nieufności w obliczu zagrożeń zewnętrznych”.

Być może więc przypisywane różnym autorom stwierdzenie, że łatwiej dziś wyobrazić sobie koniec świata niż koniec kapitalizmu, nie dotyczy Franciszka, który zdaje się widzieć realne zagrożenie pierwszym, ale również jest w stanie wyobrazić sobie drugi. Może to nieżyciowe. Może to naiwne. Ale przede wszystkim budujące i inspirujące.

Ignacy Dudkiewicz jest filozofem, bioetykiem, publicystą i nauczycielem, redaktorem naczelnym Magazynu Kontakt (www.MagazynKontakt.pl)

Fot. MEGA/Forum

Wydanie: 2020, 43/2020

Kategorie: Kościół