Patron z dożywociem

Patron z dożywociem

W Radomiu pojawił się pomysł zmiany nazwy ulicy Janka Krasickiego na Janusza Walusia

Paweł Komosa, człowiek znany w Radomiu, lubiący zabierać głos w publicznych dyskusjach, postanowił wyjść naprzeciw rządowym planom dekomunizacji nazw ulic i wniósł do rady miasta wniosek o zmianę patrona ulicy z działacza Związku Walki Młodych i PPR, Janka Krasickiego, na bojownika z komunizmem, Janusza Walusia. Rzecz w tym, że nowy patron odsiaduje karę dożywotniego więzienia w Republice Południowej Afryki za zabicie lidera afrykańskich komunistów.
– Propozycją nowego patrona ulicy chciałem wzbudzić dyskusję – wyjaśnia. – Owszem, Janusz Waluś zastrzelił człowieka, ale Janek Krasicki też, wykonując wyrok KC PPR na Bolesławie Mołojcu, innym działaczu partyjnym. Czy bohaterem się jest, bo czegoś się dokonało, czy dlatego, że pasuje się do danego ustroju?

Obaj ulegli ideologii

Do 1981 r. Janusz Waluś mieszkał w Radomiu. Działał w pierwszej „Solidarności”, ale trudno znaleźć informacje, by wyróżnił się w tym okresie czymś szczególnym. Potem wyemigrował do Republiki Południowej Afryki, i to raczej z pobudek ekonomicznych niż politycznych, co przyznaje sam autor wniosku o zmianę nazwy ulicy.
W RPA Waluś zaangażował się w działalność Partii Narodowej (National Party). 10 kwietnia 1993 r. dokonał zamachu na czarnoskórego lidera komunistów, Chrisa Haniego, za co został skazany na karę śmierci. W RPA zniesiono jednak tę karę i obecnie Waluś odsiaduje w więzieniu dożywocie. Po ogłoszeniu wyroku Waluś powiedział: „Oni (Kongres Narodowy) są komunistami, którzy zniszczą ten wspaniały kraj. Zmarnują to wszystko, co zostało z takim trudem zbudowane przez białych. Boli mnie, że wszystko zostanie zniszczone w imię utopii wielorasowego społeczeństwa, która tu się nigdy nie spełni. Chcieli wolności i demokracji. Za parę lat wolność i demokracja będą jedynymi rzeczami, jakie będą tu mieli”.
– Czy te słowa nie stały się prorocze? – pyta Paweł Komosa. – Ludzie błędnie uważają go za rasistę. Ja też nie jestem rasistą, ale podobnie jak Waluś uważam, że biała i czarna Afryka niekoniecznie muszą żyć razem, mogą rozwijać się w dwóch kierunkach. Nadając jego imię ulicy, chciałbym pokazać ideę, jaka za tym człowiekiem stała. Ulica przypominałaby, że jest ktoś taki, kto walczył z komunizmem daleko od naszego kraju.
Komosa jest przekonany, że obranie za patrona ulicy Walusia dodałoby więźniowi sił w trudnych warunkach, w jakich się znalazł. Byłby to także wyraz poparcia dla tego, co zrobił. Ale czy wypada nazwać ulicę nazwiskiem mordercy? – Zabił, to fakt – przyznaje Paweł Komosa. – Zastrzelił jednak komunistycznego terrorystę, odpowiedzialnego za wiele aktów przemocy. Nie był mordercą, wierzył w pewną ideę. Gdyby u nas zorganizował jakąś partyzantkę, to zaraz stawiano by mu pomniki. Zarówno Waluś, jak i Krasicki ulegli wpływom ideologii, dla niej zabili – wyjaśnia.

Przekonać komisję

W urzędzie miasta o propozycji Pawła Komosy nikt nie chce wypowiadać się konkretnie. – Dyskusje o zmianie nazw ulic ciągną się od kilku lat – przyznaje przewodnicząca Komisji Kultury Rady Miasta, Agata Morgan. Pamięta, że w ubiegłej kadencji rozważano pozbycie się Ludwika Waryńskiego. Radni chcieli zmienić nazwę, jednak mieszkańcy zdecydowanie się sprzeciwili i rada przyjęła ich argumenty.
I tak Waryński pozostał do dzisiaj, chociaż ulicy chciano nadać imię biskupa Jana Chrapka. W tym przypadku znaleziono kompromisowe rozwiązanie. Teraz biskup patronuje alei łączącej urząd miasta z katedrą.
– Dla nowych ulic trzeba wybierać nowe nazwy, ale w przypadku ulic już istniejących zmiany zawsze będą budziły kontrowersje – twierdzi przewodnicząca. – Jeżeli od przewodniczącego rady miasta otrzymamy wniosek pana Komosy, to będziemy go rozpatrywać. Jednak pozytywna opinia komisji kultury jeszcze o niczym nie świadczy, bo decyzje podejmuje cała rada miasta.
Przewodnicząca dodaje, że utworzony jest bank nazw ulic, które czekają na swoją kolej. Nazwa proponowana przez Pawła Komosę może więc tam trafić. O Januszu Walusiu przewodnicząca wie niewiele. Poza tym jej zdaniem nazywanie ulic imieniem osoby żyjącej nie jest najlepszym rozwiązaniem.
Wnioskodawca przypomina jednak, że wyłom już w tej kwestii nastąpił, gdy zaczęto nazywać ulice imieniem Jana Pawła II jeszcze za jego życia.
– To prawda – przyznaje przewodnicząca. – Ale nie ma tu żadnego porównania.
Paweł Komosa zamierza przed komisją przedstawić dokładnie postać Janusza Walusia, ale nie tylko. Chce opowiedzieć o całej złożonej historii i sytuacji w RPA. – Będę starał się przekonać członków komisji do swojej propozycji – zapowiada.

Prezydent liczy koszty

W urzędzie miasta czekają na decyzje IPN w sprawie zmiany nazw ulic. Wiceprezydent Igor Marszałkiewicz przypuszcza, że za dwa, trzy miesiące będą już wytyczne, którymi ulicami w pierwszej kolejności trzeba się zająć. – Wtedy będziemy analizować – wyjaśnia. – Jeżeli okaże się, że to 20-30 ulic, zasięgniemy opinii rady, które zmienić w pierwszej kolejności, bo wszystkich naraz się nie da.
Wiceprezydent spodziewa się protestów mieszkańców, bo ze zmianą nazwy ulicy wiąże się zmiana wszystkich dokumentów, aktów własności. Jest to utrudnienie zwłaszcza dla starszych osób. Problem i duże koszty czekałyby też przedsiębiorstwa znajdujące się przy takich ulicach. – Ja muszę patrzeć na koszty – wyjaśnia. – W tegorocznym budżecie zmiany nazw ulic nie są uwzględnione. Jak będzie trzeba, wniesie się poprawki, ale wszystkich nie załatwimy. Zresztą miasto i tak czekają wydatki, bo przygotowujemy się do zmiany tablic numerycznych na domach i blokach. Chcemy, by były czytelne i ujednolicone, może przyjezdnym łatwiej będzie poruszać się po naszym mieście, które jest dość zawiłe pod względem komunikacyjnym.
Jeżeli chodzi o konkretną zmianę Janka Krasickiego na Janusza Walusia, podchodzi do niej jak do każdej innej. O tym decydują komisja kultury i rada miasta, on jest od tego, by liczyć pieniądze i by wystarczyło ich na najpilniejsze sprawy. Jest człowiekiem bardzo młodym, 29-letnim, i dla niego nazwisko Walusia to też już historia, tak jak Krasicki. W 1981 r. miał zaledwie trzy lata.

Waluś? A kto to taki?

Jadąc ulicami Radomia, Paweł Komosa opowiada, które z nich zmieniły nazwę. Przyznaje, że w ludzkiej pamięci i tak długo funkcjonuje stara. Pamięta, jak szedł z babcią i ktoś zapytał, czy wie, gdzie jest ulica Marchlewskiego. – A wiem, na Focha – odpowiedziała, bo taka była dawna nazwa. Teraz znów jest Focha.
Na ulicę 25 Czerwca radomianie nie mówią inaczej niż 1 Maja, chociaż nowa nazwa dotyczy tragicznych dla miasta zdarzeń. Pozostała Waltera, zmieniono natomiast Świerczewskiego.
– W pierwszej kolejności skasowany został u nas Dzierżyński – wyjaśnia Paweł Komosa. – Broniewski też miał być do zmiany, ale tego nie rozumiem. To bardzo dobry poeta. I autor znakomitego wiersza „Robotnik z Radomia”.
W końcu ukazuje się ulica Janka Krasickiego. Długa, malowniczo położona. Dużo tu miejsc spacerowych, ośrodek rekreacji, bloki, domki jednorodzinne, szkoła, ośrodek zdrowia, dalej Dom Studenta Politechniki Radomskiej. Zagadnięte o Janka Krasickiego i Janusza Walusia gimnazjalistki pierwszego kojarzą ze znanym poetą, o Krasickim działaczu nie słyszały. Drugie nazwisko zupełnie nic im nie mówi. Tak samo napotkanym studentom.
Starsze pokolenie już trochę lepiej się orientuje, przynajmniej jeżeli chodzi o Krasickiego, i wcale nie przeszkadza im jako patron ulicy. – Waluś? A co to za człowiek? – pyta jedna z mieszkanek. – Po co zmieniać?
– Waluś? Nic mi to nie mówi – zastanawia się Justyna Płóciennik. – Co komu nazwy przeszkadzają. Była ulica Daleka, to ją zmienili na 11 Listopada. Nic nie mam przeciwko tej nazwie, ale mogła ją otrzymać jakaś nowa ulica, bo i tak wszyscy mówią Daleka.
– Krasicki? Nie wiem, kto to taki – rozkłada ręce zapytany mężczyzna.

Lepiej już wrócić do Wroniej

Starsi mieszkańcy ulicy Krasickiego pamiętają, że przed ponad 25 laty nazywała się ona Wronia. – Jeżeli już zmieniać nazwę, to na tę, co była – uważa kobieta, która mieszka tu od ponad 60 lat. – Obok jest Szczygla, Pawia, całe takie ptasie osiedle.
Joanna Rutkowska, która przy Krasickiego prowadzi punkt sprzedaży prasy, jest całkowicie przeciwna zmianie.
– Ludzie już się przyzwyczaili. A ile to kłopotów będzie, ile kosztów? – pyta. – Czy to nie wszystko jedno, jak nazywa się ulica? Z tego, co wiem, i jeden, i drugi dobry nie był.
Krzysztof Zięba mieszka z ciocią Stanisławą w ostatnim domu przy Krasickiego. Mężczyzna jest wręcz oburzony propozycją zmiany. – Jestem przeciwny, by ulicę nazywać imieniem zabójcy – mówi stanowczo. – Jeżeli zamordował, to jest mordercą, nieważne, z jakich przyczyn. Hitler też walczył z komunizmem, to może jego imię nadać? A zresztą ludzie by się z nas śmiali, no bo jak powiedzieć, że na Walusia się mieszka?
Panu Ziębie chodzi nie tylko o samą postać Walusia, ale o całą procedurę zmiany. Ma działkę, musiałby więc zmieniać wszystko w księgach wieczystych. No i oczywiście wymienić dowód osobisty. – Radni niech nie walczą z nazwami ulic, ale zadbają o bezpieczeństwo, poprawę warunków mieszkańców – dodaje. – Co im ulice przeszkadzają?
– Niech się lepiej zainteresują, że przy tej drodze nie ma porządnych znaków, dobrze oznaczonych przejść dla pieszych, a przecież jest tu szkoła – uważa Kazimierz Mura. – Mnie dotychczasowa nazwa nie przeszkadza, zamiast ją zmieniać, lepiej zadbać tutaj o porządek.
– Waluś? A kto to taki? – to samo pytanie zadaje kolejna zagadnięta osoba. Gdy słyszy, że był działaczem pierwszej „Solidarności”, nie pozwala dokończyć zdania. – Jeżeli działacz, to jak najbardziej nadać jego imię.

 

Wydanie: 11/2007, 2007

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy