Pegasus buszuje w Izraelu

Pegasus buszuje w Izraelu

Policja miała nielegalnie podsłuchiwać polityków, dziennikarzy, urzędników i przedsiębiorców

Dotychczas skandal wokół wykorzystania Pegasusa nie był w Izraelu wiodącą sprawą wewnętrzną. W końcu stworzony przez NSO Group system miał być stosowany przede wszystkim przez zagraniczne rządy, które nabyły licencję na wykorzystanie oprogramowania. Na liście klientów znalazły się zarówno zachodnie demokracje, jak i państwa autorytarne. Za pomocą Pegasusa podsłuchiwano aktywistów, opozycjonistów czy dziennikarzy wraz z rodzinami. Jedną z najbardziej znanych ofiar podsłuchu miał być saudyjski dziennikarz Dżamal Chaszukdżi, zamordowany w październiku 2018 r. w konsulacie Arabii Saudyjskiej w Stambule.

Kiedy w lipcu 2021 r. opublikowano wyniki międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego nazwanego Pegasus Project, okazało się, że podsłuchiwanych mogło być nawet 50 tys. numerów na całym świecie. Producent bronił się wówczas, twierdząc, że lista nie ma z nim nic wspólnego, a potencjalni klienci są szczegółowo prześwietlani, aby uniknąć sprzedaży Pegasusa rządowi czy agencji, które mogą go wykorzystać w złej wierze.

Na te rewelacje zareagował Departament Handlu Stanów Zjednoczonych i wciągnął NSO Group na czarną listę, sprawiając, że firma nie może kupować podzespołów i innych produktów od amerykańskich dostawców. Prawdopodobnie w reakcji właśnie na ten ruch izraelski rząd postanowił zrewidować listę państw, które mogą kupować od Izraela cyberbroń, skracając ją ze 102 do 37 krajów. Wypadły z niej te, co do których istnieją podejrzenia łamania praw człowieka i praw obywatelskich, w tym wymieniona wyżej Arabia Saudyjska, ale też Maroko czy Polska i Węgry. Nikt wówczas się nie spodziewał, że sam Izrael dostarczy powodów do obaw o cyberbezpieczeństwo swoich obywateli.

Na celowniku protestujący…

Zmieniło się to w styczniu, wraz z pierwszymi raportami gazety „Kalkalist”, z których wynikało, że izraelska policja wykorzystywała system Pegasus przeciwko cywilom. Co więcej, polecenie założenia podsłuchu miało zostać wydane przez wysokich rangą funkcjonariuszy, bez wcześniejszego ubiegania się o nakaz sądowy czy choćby sędziowski nadzór takiego procesu.

Dopiero 7 lutego dziennik ujawnił listę 26 osób, których kontakty telefoniczne miały być śledzone przez policjantów, uświadamiając Izraelczykom, że ich policja jest prawdziwym państwem w państwie. Wśród podsłuchiwanych mieli się znaleźć organizatorzy demonstracji przeciwko premierowi Beniaminowi Netanjahu, gdy w 2020 r. rząd uruchomił pierwsze restrykcje pandemiczne, które uderzyły w gospodarkę. Protestujący m.in. przed rezydencją Bibiego domagali się także ustąpienia Netanjahu z funkcji szefa rządu w związku z ciążącymi na nim zarzutami o korupcję i nadużycie władzy.

Demonstranci krytykowali sposób, w jaki policja radziła sobie ze zgromadzeniami, podkreślając, że niektórzy byli zatrzymywani pod pretekstem łamania przepisów nieistniejących w izraelskim kodeksie karnym, a policja kierowała na protestujących z bliska armatki wodne. Minister bezpieczeństwa wewnętrznego Amir Ochanna naciskał też na Dorona Jedida, dowódcę policji w Jerozolimie, by całkowicie zabronić zgromadzeń w pobliżu domu Netanjahu. Policja działała więc pod dużą presją, co – jak pisze „Kalkalist” – przyczyniło się do wykorzystania Pegasusa przeciwko liderom demonstracji.

System miał być również wykorzystywany przez policję do badania wiarygodności świadków w tzw. sprawie 4000, w której oskarżony jest premier Netanjahu. Bibi miał wejść w układ z Szaulem Elowiczem, głównym udziałowcem firmy telekomunikacyjnej Bezek, posiadającej stronę informacyjną Walla. Elowicz jakoby naciskał na redakcję portalu, by dziennikarze w korzystny sposób opisywali politykę Netanjahu. W zamian za to premier miał wykorzystywać swoją pozycję do działania na korzyść przedsiębiorcy. Obaj mężczyźni zaprzeczają, by kiedykolwiek w taki układ wchodzili, ale według „Kalkalist” policja miała podczas śledztwa złamać zabezpieczenia telefonów prezesa Walli Ilana Jeszui i redaktora naczelnego Awirama Elada, by sprawdzić, czy rzeczywiście wywierano na nich presję. Na celowniku mieli też się znaleźć Szlomo Filber, dyrektor generalny w Ministerstwie Komunikacji, i prezeska Bezeku Stella Hendler.

…dziennikarze, samorządowcy, przedsiębiorcy

Na tym lista się nie kończy, bo są na niej także dziennikarze Walli, a w innych sprawach – dyrektorzy generalni w ministerstwach, czterech burmistrzów, właściciel sieci popularnych supermarketów Rami Lewi czy Jair Kac, przewodniczący związku zawodowego w Israel Aerospace Industries, państwowym przedsiębiorstwie produkującym samoloty wojskowe i cywilne. Trudno jednak z całkowitą pewnością mówić, że to bezpośrednio rząd Netanjahu wywierał na policjantach presję na zakładanie podsłuchów. Przeciwko temu przemawia fakt, że podsłuchiwani byli również Awner Netanjahu, jeden z synów byłego premiera, oraz dwóch jego bliskich doradców.

Dopiero te doniesienia uświadomiły Izraelczykom wagę takiego narzędzia jak Pegasus. Kanał 12 telewizji w głównym wydaniu wiadomości jeszcze w poniedziałek nadał materiał, w którym doradzano widzom, jak mogą się obronić przed podsłuchami, korzystając ze wskazówek opracowanych przez Kaspersky Lab. Wśród porad znalazły się sugestie, by codziennie restartować telefon, nie klikać w podejrzane linki i usuwać niektóre aplikacje. Niestety, jak dodano w programie, nie da się w pełni zabezpieczyć przed podsłuchaniem, jeśli do inwigilacji przymierza się instytucja z dostępem do środków i narzędzi takich jak Pegasus.

Inaczej zdaje się twierdzić izraelska policja, która już 8 lutego poinformowała, że nie we wszystkich przypadkach odniosła sukces. Co więcej, policjanci twierdzą, że próbowano założyć podsłuch jedynie trzem osobom wyliczonym przez „Kalkalist”, uzyskując uprzednio odpowiednie zgody sądu. Jeśli wierzyć temu, co premierowi Naftalemu Bennettowi zreferował minister bezpieczeństwa publicznego Omer Bar-Lew, zaledwie w jednym przypadku udało się podsłuch skutecznie założyć. Nie zdradzono jednak szczegółów.

W Knesecie zdaje się panować konsensus co do tego, że sprawa podsłuchów powinna zostać wyjaśniona. Ministrowie i premier nie zdecydowali jednak, w jakiej formule ma to się odbyć. Możliwe jest powołanie rządowej komisji śledczej, za czym optuje minister Bar-Lew. Inni żądają powołania komisji państwowej, będącej jedynym tego typu ciałem w Izraelu, która może stosować środki karne. Premier Bennett nie chce podejmować decyzji pochopnie, dlatego zlecił przeprowadzenie wstępnego śledztwa zespołowi pod przewodnictwem Amira Merariego, zastępcy prokurator generalnej. W zespole mają się znaleźć także funkcjonariusze Mosadu, izraelskiej agencji wywiadu, i Szin Betu, służby bezpieczeństwa wewnętrznego. Dopiero wyniki tego wstępnego śledztwa pozwolą na podjęcie odpowiednich decyzji, choć nie podano do wiadomości publicznej, co dokładnie ma zbadać zespół Merariego.

Wyzwanie dla nowej prokurator generalnej

Ten skandal jest też pierwszym wyzwaniem, z którym mierzyć się będzie nowa prokurator generalna, Gali Baharaw-Miara, która objęła stanowisko 8 lutego. Podczas ceremonii inauguracyjnej zapowiedziała, że priorytetem będzie dla niej „przywrócenie wiary w jej urząd”. To o tyle istotne, że Baharaw-Miara rozpoczyna pracę w samym środku procesu korupcyjnego Beniamina Netanjahu. Prokuratura po wypłynięciu raportu gazety „Kalkalist” poprosiła sąd o zawieszenie przesłuchań świadków do końca tygodnia, by móc sprawdzić, czy policja podsłuchiwała ich nielegalnie.

W Izraelu nie istnieje przepis o „owocach zatrutego drzewa”, który automatycznie sprawiałby, że dowody pozyskane za pośrednictwem nielegalnego podsłuchu byłyby nieważne. Obrońcy Netanjahu mogą jednak starać się je podważyć i przedstawić byłego premiera jako ofiarę służb, tym bardziej że na liście znaleźli się też jego współpracownicy i rodzina.

W takiej sytuacji odpowiedzialność poniesie również minister Bar-Lew, któremu podlega policja. Jeśli się okaże, że funkcjonariusze zataili przed nim swoje działania, może go czekać nawet utrata stanowiska, niezależnie od tego, że podsłuchy zakładane miały być jeszcze w czasach urzędowania jego poprzedników.

Wśród Izraelczyków zazwyczaj panuje zgoda co do tego, że pewne swobody obywatelskie można poświęcić na rzecz zapewnienia bezpieczeństwa w kraju. Tak się dzieje, zwłaszcza kiedy chodzi o relacje z Palestyńczykami, zarówno mieszkającymi na terytoriach okupowanych, jak i będącymi obywatelami Izraela. Dzisiaj jednak okazuje się, że niemal każdy może się znaleźć na celowniku służb, a państwo przed tym nie chroni.

Fot. Reuters/Forum

Wydanie: 08/2022, 2022

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy