Piekło starożytnych budowniczych

Piekło starożytnych budowniczych

Egipcjanie harujący przy budowie nowej stolicy faraona umierali w dwudziestym roku życia

Słynne starożytne budowle, miasta, świątynie, pałace przypisywane są wybitnym królom i władcom. Ale monarcha był tylko rozkazodawcą i inicjatorem ambitnego dzieła, brudną robotę wykonywali inni. Ich życie było ciężkie, pełne wyrzeczeń i krótkie. Świadczą o tym kości antycznych kamieniarzy, robotników bądź tragarzy pochodzących z najniższych warstw społecznych. Te doczesne szczątki antycznych proletariuszy budzą coraz większe zainteresowanie archeologów.
Istotę problemu znakomicie ujął Bertolt Brecht w wierszu „Pytania czytającego robotnika”:

Kto zbudował siedmiobramne Teby?
W księgach zapisane są imiona królów.
Czy królowie ciągnęli na plac budowy bloki skalne?
A kto odbudował tyle razy
Wielokrotnie niszczony Babilon?
W których domach lśniącej od złota Limy
Mieszkali budowniczowie?

Poeta dostrzegł niesprawiedliwość dziejów. Wspaniałe konstrukcje wznosili, okupując to potem, a często także krwią, niewolnicy, ubodzy najmici, spędzeni do prac przymusowych wieśniacy. Sława wielkich budowniczych opromieniła natomiast monarchów, beztrosko pławiących się w luksusie. Po tysiącleciach wielu nieszczęsnych robotników doczekało się przynajmniej pośmiertnej sprawiedliwości. Ich szczątki odnajdują bowiem naukowcy, skrupulatnie badają je patolodzy, aby lepiej poznać życie najuboższych (a takich przecież było najwięcej) w dawnych wiekach. Wiele grobowców arystokratów i królów zostało splądrowanych przez rabusiów, łasych na srebro i złoto. Ale miejsca pochówku nędzarzy złodzieje oszczędzili – nie mogli w nich liczyć na łupy.
W czerwcu poinformowano o sukcesie włoskich archeologów, którzy w piaszczystej ziemi w pobliżu miasta Ponte Galeria, niedaleko rzymskiego lotniska Fiumicino, natrafili na nekropolę (cmentarzysko) z I i II w. n.e., a więc z czasów rozkwitu Imperium Romanum. Badacze szybko zorientowali się, że to miejsce pochówku nędzarzy. W 320 grobach nie było marmurowych sarkofagów, klejnotów ani bogatych darów na drogę w zaświaty. Analizy dobrze zachowanych szkieletów wykazały deformacje kręgosłupa, uszkodzenia miednicy, stany zapalne stawów i ścięgien powstałe w wilgotnym otoczeniu. Archeolodzy doszli do wniosku, że w Ponte Galeria złożono do grobów tragarzy, którzy ogromnym wysiłkiem transportowali towary do pobliskiego portu.
– Najważniejszym aspektem są w tym przypadku nie znalezione w grobowcach przedmioty, lecz możliwość poznania życia codziennego i wierzeń religijnych ludzi z najniższych warstw społecznych cesarstwa – powiedział główny archeolog miasta Rzymu, Angelo Bottini. Tragarze z Ponte Galeria byli prawdopodobnie niewolnikami lub najmitami, ciężko pracującymi za kilka miedziaków dziennie. Naukowcy podkreślają jednak, że wśród tych starożytnych proletariuszy panowała niezwykła solidarność. Z wielką czułością i troską odnosili się oni zwłaszcza do najmłodszych. W grobach znaleziono także szczątki dzieci. Malcom założono na szyję lub włożono do rączek tanią biżuterię, zazwyczaj naszyjniki z brązu, mające zapewne chronić przed złymi duchami w krainie umarłych. Jeden z „dziecięcych” naszyjników wykonany był kunsztownie z maleńkich spiżowych figurek i bursztynów. Być może rodzice oddali córeczce na ostatnią drogę większą część swego skromnego mienia. W grobach odnaleziono także niewielkie

gliniane latarnie.

Zmarli mieli rozświetlać sobie nimi ciemności na drugim brzegu Styksu. Uwagę naukowców zwrócił szkielet mężczyzny mającego zrośnięte szczęki. Człowiek ten nie potrafił samodzielnie spożywać posiłków. Mógł być tylko karmiony pożywieniem płynnym lub półpłynnym. Mimo to żył ponad 30 lat. Był to wiek, jak na owe czasy, co najmniej dojrzały. – W starożytności ludzie mieli bardzo negatywny stosunek do różnych anomalii. Tu jednak występuje sytuacja odmienna – człowiek miał bardzo poważną wadę, a jednak inni pomagali mu od najwcześniejszych lat i dzięki temu przeżył – podkreśla Angelo Bottini. Naukowcy porównują zmarłych z Ponte Galeria do ofiar z Pompejów i Herkulanum, miast pogrzebanych przez wybuch Wezuwiusza w 79 r. n.e. W Herkulanum odkryto cmentarz ze szczątkami 350 zabitych w tej katastrofie. Naukowcy od razu odróżnili szczątki bogaczy od kości niewolników, rzemieślników i nędzarzy. W Pompejach i Herkulanum także dzieci ubogich musiały zarabiać na chleb. Zniekształcone dziecięce szkielety świadczą o niedożywieniu i ciężkiej pracy.
Dokonane przez naukowców nowe ustalenia dowodzą, że prawdziwą hekatombą robotników była budowa miasta Achetaton (Horyzont Atona). Nakazał ją faraon Amenhotep IV, słynny monarcha heretyk znad Nilu, małżonek ślicznej Nefertiti (panował mniej więcej w latach 1379-1362 p.n.e.). Amenhotep wprowadził zdumiewającą reformę religijną – odsunął w cień tradycyjne egipskie bóstwa i wprowadził kult Atona, boga słonecznego dysku, skupiającego w sobie wszelkie aspekty Stworzyciela. Król przyjął nowe imię Achenaton (Echnaton), czyli Miły Atonowi. Porzucił starą stolicę – Teby – i rozkazał zbudować nową, 320 km dalej na północ, w niegościnnej, otoczonej górami pustynnej dolinie nad Nilem. Tak powstało Achetaton, pierwsze w dziejach wielkie miasto, zbudowane na rozkaz władcy w dziewiczym terenie. Obecnie znajduje się tu wieś Amarna, dlatego egiptolodzy mówią o rewolucji amarneńskiej, która wstrząsnęła religią i sztuką Egiptu.

Metropolia Atona

rozciągała się na przestrzeni 10 km. Stanęła tu świątynia solarnego bóstwa, wspaniałe pałace królewskie i rezydencje możnych, ale także chaty i baraki, w których gnieździła się biedota. Miasto rozrastało się szybko, robotnicy musieli ściągać skalne bloki z odległych o 2,5 km kamieniołomów.
Rodzina królewska niemal zamknęła się w Achetaton, dlatego kult Atona nie objął całego kraju, zresztą wśród konserwatywnego społeczeństwa Egiptu abstrakcyjna religia solarna raczej nie spotkała się z dobrym przyjęciem. Echnaton przebywał ze swym dworem w Amarnie przez 15 lat; kiedy umarł, jego następca powrócił do dawnych bogów. Achetaton zostało opuszczone i szybko pochłonęła je pustynia. Archeolodzy przez ponad 100 lat szukali kości robotników, którzy mozolili się w 40-stopniowym upale przy budowie słonecznej stolicy. W końcu cmentarze budowniczych miasta Echnatona zostały odsłonięte przez powódź.
Liczne szkielety przebadali prowadzący wykopaliska egiptolog Barry Kemp z Cambridge, dyrektor Projektu Amarna, oraz Jerry Rose, amerykański antropolog z University of Arkansas. Rezultaty okazały się szokujące. – Kości są dowodem mrocznej strony życia, która jest uderzającym przeciwieństwem ideologii głoszonej przez Echnatona – ucieczki do światła słonecznego i do natury – oświadczył prof. Kemp. Jerry Rose zwraca uwagę, że freski z grobowców dostojników pochowanych w Achetaton pokazują stoły ofiarne zastawione licznymi i wyszukanymi potrawami. Ale szkielety świadczą, że budowniczowie stolicy nie korzystali z tej obfitości.

Żywiono ich skąpo,

a posiłki były ubogie w proteiny. 74% dzieci i nastolatków oraz 44% dorosłych budowniczych Amarny cierpiało na anemię. Przeciętny wzrost mężczyzn wynosił zaledwie 159 cm, a kobiet – 153 cm. Dwie trzecie robotników wznoszących Horyzont Atona kończyło życie w wieku zaledwie 20 lat. W żadnym innym miejscu starożytnego Egiptu budowniczowie nie umierali tak młodo. Nawet kamieniarze i tragarze pracujący przy budowie Wielkich Piramid w Gizie żyli lepiej i dłużej.
Analizy szkieletów z Amarny ożywiły dyskusję wokół Echnatona. Jedni widzą w faraonie heretyku krzewiciela pokoju, idealistycznego marzyciela, który złamał potęgę zawistnych kapłanów dawnych bogów i stał się prekursorem monoteizmu. Drudzy natomiast uważają, że ten niezwykły władca był fanatykiem i tyranem, który nawracał poddanych przemocą, a reformę religijną wprowadził za pomocą wiernej armii oraz groźnych przybocznych strażników, zbrojnych w potężne maczugi. Strażnicy ci, o czym świadczą wydeptane przez nich ścieżki, pilnie baczyli, aby nikt z Achetaton nie uciekł. W słonecznym mieście panowała więc atmosfera „będąca połączeniem sekty i obozu koncentracyjnego”. Fakt, że robotnicy w Amarnie padali jak muchy, sprawia, że ta druga wizja faraona heretyka wydaje się bliższa prawdy.
Profesorowie Kemp i Rose zlękli się jednak takich wniosków i wystąpili w obronie Echnatona. Wyrazili przypuszczenie, że robotników budowlanych sprowadzono ze wszystkich stron Egiptu. Być może w całym kraju panowały wtedy nędza i głód, a faraon rozpoczął swą rewolucję religijną, ponieważ tradycyjni bogowie nie ocalili państwa przed ubóstwem. Nie można też wykluczyć, że budowniczowie Amarny umierali młodo nie tylko na skutek morderczej harówki, lecz także zarazy, która prawdopodobnie zdziesiątkowała też rodzinę królewską.
Mimo to pracę obu naukowców bezpardonowo potępił Zahi Hawass, patriotycznie nastawiony dyrektor Najwyższej Rady Starożytności Egiptu, najbardziej wpływowy tamtejszy archeolog. Na specjalnej konferencji prasowej oświadczył, że Rose i Kemp zniekształcają historię. Reformator Echnaton zasługuje na szacunek, Egipcjanie zaś byli dumni, że mogą uczestniczyć w budowie nowej stolicy. Robotnicy mieszkali w pobliżu królewskiego pałacu i byli dobrze karmieni – zapewniał oburzony archeolog. Na szczęście dla Hawassa zmarli z Amarny nie mogą opowiedzieć, jak naprawdę było. Ale ich szkielety, świadectwa ciężkiej pracy, głodu i chorób, są dostatecznym dowodem.

 

Wydanie: 2008, 28/2008

Kategorie: Nauka

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy