Pierwszy antykorupcjonista

Miała być kolejna pokazucha i kolejny medialny sukces mocnego człowieka AWS. Kreującego się na polską wersję “burmistrza Nowego Jorku”, wojewody śląskiego, pana Marka Kempskiego. Podobnie jak nowojorczyk opromieniony sławą walki z brudem, przestępstwami, korupcją.
W świetle prasowych fleszy, w asyście zaproszonych dziennikarzy pan wojewoda zaprezentował swoje zeznanie podatkowe za rok 1999 oraz oświadczenie o stanie majątku. Chociaż nie musiał.
Chciał zapoczątkować tym nową, świecką tradycję, niczym w “Misiu” Stanisława Barei. Udowodnić, że słynący z dyskusyjnych pogromów narkomanów, prostytutek, małolatów wojewoda śląski jest człowiekiem prawym i czystym. Niestety, znów okazało się, że samymi tylko dobrymi intencjami piekło jest wybrukowane.
Demonstrując swą nędzę materialną, wojewoda zaprezentował 13 tysięcy złotych oszczędności, mieszkanie komunalne, gdzie żyje z małżonką i dwojgiem dzieci, oraz drugie, już własne mieszkanie. I wtedy wojewoda jął spadać po schodach własnej ignorancji.
Po pierwsze, uświadomiono mu, że złamał obowiązujące w kraju prawo. Posiadacz mieszkania własnościowego nie może korzystać z komunalnych, czyli socjalnych zasobów miasta. Cóż z tego, że komunalne jest 106-metrowe, a własne tylko
36-metrowe. W takim przypadku należy lokal komunalny zwolnić. Zamienić na własne, choć ciasne.
Po drugie, okazało się, że pan wojewoda mieszka w komunalnym bez wymaganego meldunku. Dlaczego? Podobno zwykła niefrasobliwość, niedopatrzenie w respektowaniu przepisów prawa. Zwykły obywatel musi się zameldować, elita władzy niekoniecznie.
Po trzecie, wojewoda wyjaśnił, iż w jego własnym mieszkaniu mieszkają “znajomi jego znajomych”. Za darmo. Opłacają jedynie czynsz i świadczenia. Zwykle w takim ujawnionym przypadku urząd skarbowy interesuje się, czy nie doszło do nielegalnej transakcji wynajmu mieszkania. Bez uiszczenia należnych państwu podatków. Ale “znajomi znajomych”, to znajomi pana wojewody. Który z żyjących na terenie “Księstwa Kempskiego” urzędników skarbowych zainteresuje się taką sprawą?
Po czwarte, zrozumiawszy, że w wyniku ujawnienia stanu majątkowego i złamania prawa pan wojewoda może stracić socjalne, 106-metrowe mieszkanie komunalne, za które płaci ok. 300 złotych czynszu, pan wojewoda jął bronić swojego majątku jak niepodległości. Postanowił “przepisać” własne mieszkanie na małoletniego syna, co jest ponoć zgodne z prawem, chociaż niekoniecznie z etyką urzędnika państwowego, bo to działanie sankcjonujące łamanie prawa.
Po piąte, pan wojewoda przyłapany na łamaniu prawa naiwnie, jak dziecko, tłumaczył się nieznajomością prawa. Przy okazji oglądając majątkowe zeznania wojewody, dziennikarze zauważyli, że pan wojewoda nie radzi sobie też z matematyką. Posiadane 13 tysięcy złotych zapisał jako “13.000 tys.”. A może ma 13 milionów. Może to błąd freudowski?
Pozostawiając inne, poważniejsze zarzuty mediów o minione malwersacje finansowe pana wojewody, kiedy był aktywistą “Solidarności”, warto jego zwierzchników, czyli ministra spraw wewnętrznych i administracji oraz premiera zapytać, czy człowiek nie znający prawa lub je lekceważący prawo sprawować funkcję polegającą m.in. na nadzorowaniu instytucji, także pod względem przestrzegania prawa.
Ale o tym premier i minister milczą.Pierwszy antykorupcjonista

Wydanie: 16/2000, 2000

Kategorie: Felietony

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy