Pierwszy dzień pracy

Pierwszy dzień pracy

Półtora roku temu Piotr wiózł pizzę do klienta. Nigdy do niego nie dojechał

Tamten sierpniowy dzień mógł być ostatnim dniem w życiu mojego syna – mówi Elżbieta Wiśniewska, matka 23-letniego Piotra. Zapis kamery monitoringu warszawskich ulic Modlińska/Światowida, 14 sierpnia 2007 r., godz. 21:53:42, opis Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego (PTK): „Na przejściu dla pieszych widoczny jest kask motorowerzysty, na pasie rozdzielającym jezdnie leży amputowana noga (…), dodatkowo na lewym pasie ruchu widoczny jest tył samochodu, który stoi ukośnie do kierunku jazdy”.
To był pierwszy dzień pracy Piotra jako rozwoziciela pizzy w Pizza Hut. I ostatni. Tuż przed godziną 22 firmowy skuter piaggio zderzył się z toyotą cariną. Piotr w październiku miał rozpocząć studia, socjologię. Przez wakacje zamierzał popracować. Rozpoczął nową pracę w Pizza Hut, na popołudniową zmianę, to miał być właściwie ostatni jego kurs tego wieczoru.
Według biegłych m.in. z PTK, Piotr jechał z prędkością ok. 20 km na godzinę, cariny nie zdążyły zarejestrować kamery ulicznego monitoringu. Piotr Wiśniewski i jego mama od półtora roku dzielą czas między kolejne zabiegi, szpitale, sądy, ubezpieczalnie i starania o sprawiedliwość. Chłopak przeszedł pięć operacji, ostatnio drugą reamputację prawej nogi. Ciągle czeka na próbną protezę.
Dziś łatwo się męczy, zobojętniał na otaczający świat, trudno mu się skoncentrować, ma lęki. Porusza się o kulach lub na wózku, wychodzi rzadko, mieszka na drugim piętrze. Nie cieszy go zapach maminej zupy, półtora roku temu stracił węch. Stracił też część mózgu wskutek „urazu czaszkowo-mózgowego z mnogimi złamaniami kości twarzy, sklepienia i podstawy czaszki”. Prawą nogę amputowano powyżej kolana. Piotr miał krwiaka mózgowego i śródmózgowego, pękniętą śledzionę, złamaną w 16 miejscach prawą kość łokciową, obrażenia zewnętrzne. Sekundy dzieliły go od rozsadzenia już połamanej czaszki, takie ciśnienie wytworzył wylew. Piotr jednak przeżył. Podczas pierwszych trzech operacji, tj. usunięcia śledziony, amputacji nogi, trepanacji czaszki, przetoczono mu 16 litrów krwi i 8 litrów osocza. Łokieć trzyma się na siedmiu śrubach i płytce.
– Stan był beznadziejny, proszono, abym zastanowiła się, czy oddam narządy syna do przeszczepu… Gdyby nie wsparcie psychiczne znajomych, kolegów z anińskiego Instytutu Kardiologii, olbrzymiej akcji oddawania krwi, Piotrka pewnie nie byłoby z nami. Lekarze ze szpitala bródnowskiego walczyli o syna ponad osiem godzin, ale tak naprawdę nikt chyba nie wierzył w ostateczny sukces. To był CUD – mówi Wiśniewska.
Niby prosta sprawa
Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga-Północ umorzyła śledztwo podjęte z urzędu w sprawie wypadku, przestępstwa z art. 177, par. 2 kk. Z opisu zdarzenia w aktach na podstawie zeznań świadków wynika, że Piotr Wiśniewski, jadący motorowerem Piaggio Liberty ulicą Modlińską, na wysokości skrzyżowania z Kołacińską zmieniał pas jazdy na lewy. Na tym pasie według nich już poruszał się pojazd Toyota Carina, kierowany przez Dariusza B. Hamował, ale doszło do zderzenia ze skutkami, jakimi są opisane już obrażenia kierowcy motoroweru. Na podstawie opinii biegłego z zakresu rekonstrukcji wypadków 27 grudnia 2007 r. asesor Wojciech Konieczka uznał, iż bezpośrednią przyczyną wypadku było niewłaściwe zachowanie kierującego motorowerem Piotra. Kierowca toyoty nie przyczynił się, według biegłego, do zaistnienia wypadku, dlatego śledztwo umorzono. Zeznania świadków zebrano dopiero po trzech miesiącach od wypadku. Piotr został przesłuchany miesiąc po wypadku. Był m.in. po trepanacji czaszki, na silnych lekach, niewiele pamiętał. Matka usłyszała do adwokata (specjalisty od wypadków), że sprawa jest prosta, ponieważ syn został uderzony z tyłu i sprawę oskarżenia przejmie prokurator. Przy drugiej wizycie, kiedy adwokat spojrzał na nazwisko osoby prowadzącej samochód, stwierdził, że wątpi, by ktoś z Warszawy podjął się prowadzenia sprawy. Nietrudno było się zorientować, że takie samo nazwisko nosi znany mecenas, obrońca mafii pruszkowskiej. Dopiero po trzech miesiącach mogli obejrzeć zapis monitoringu. Prokurator, który zgodził się go wydać, zrezygnował ze stanowiska po kilku dniach. Kierowca toyoty zeznał, że prowadził auto z prędkością ok. 70 km. Tylko jeden z kilku świadków stwierdził, że „(…) Kierowca jechał raczej szybko. Podjął manewr hamowania, jednak doszło do zderzenia ze skuterem (…)”. Kamery monitoringu nie zarejestrowały samego zdarzenia, ale pozwalają biegłym ustalić z dużą dozą prawdopodobieństwa sposób jazdy toyoty. Kwestia szybkości samochodu stanie się kluczowa dla dalszych rozstrzygnięć.
Umorzenie śledztwa i przypisanie całkowitej winy za wypadek i jego skutki odebrało Piotrowi jakiekolwiek szanse na odszkodowanie od ubezpieczyciela kierowcy toyoty, a także w postępowaniu cywilnym. ZUS odmówił Piotrowi przyznania renty i odszkodowania z powodu wypadku w pracy, opierając się na decyzji prokuratury i opinii biegłych, stwierdzającej jego winę w spowodowaniu wypadku. Były już pracodawca, American Restaurants sp. z o.o., przekazuje jeszcze w 2007 r. zapomogę Piotrowi, 10 tys. zł – istotną pomoc przy ogromnych potrzebach chorego, okaleczonego człowieka bez żadnych dochodów. Pracownicy prywatnie dokonują wpłat na konto Piotra.
Sprawa dla Kuriera
Poczucie niesprawiedliwości i bezsilności doprowadziło matkę chłopca i samego Piotra przed kamery „Sprawy dla reportera” w kwietniu i maju 2008 r. Zaproszeni wówczas przez red. Jaworowicz rzeczoznawcy krytycznie odnieśli się do opinii biegłego, materiałów fotograficznych z miejsca wypadku i wniosków z zapisów monitoringu. Neurochirurg podkreślał skalę obrażeń, która wynikać musi z siły zderzenia, zatem z prędkości. – Po pierwszym programie zgłosili się do nas rzeczoznawcy, którzy dostrzegli niedopatrzenia w sprawie. Zgłosiła się również kancelaria z Krakowa, która zdecydowała się nam pomóc. To był przełom – stwierdza Elżbieta Wiśniewska.
W międzyczasie Piotr przy wsparciu mec. Justyny Lasoty, która również nie pyta o pieniądze, odwołał się od pierwszego postanowienia o umorzeniu śledztwa. W Prokuraturze Rejonowej Praga-Północ w Warszawie powołano innego biegłego z zakresu badań i rekonstrukcji wypadków drogowych, który bezsprzecznie uznał, że kierowca toyoty przekroczył dopuszczalną prędkość. Rekonstrukcja wypadku jasno wskazała, że toyota jechała z prędkością 100 km/h, wobec dopuszczalnej 60 km/h, a nie, jak wynikało z zeznań kierowcy, 70 km/h. W opinii biegłego naruszył on wprawdzie zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, ale to nie było przyczyną wypadku. Prokurator Urszula Błaszak 21 sierpnia ub.r. umarza śledztwo, drugi raz w tej sprawie.
Opinia biegłego z PTK, która wpłynęła do prokuratury, mówiła o „związku skutkowym” dużej prędkości toyoty z wypadkiem. Oznacza to podział winy uczestników wypadku, w tym przypadku w odpowiedzialności za uszczerbek na zdrowiu Piotra. Mecenasi Janusz Cymer i Jacek Gęga z kancelarii Kurier wystąpili o odszkodowanie i zadośćuczynienie do HDI Asekuracja TU SA, gdzie ubezpieczony od odpowiedzialności cywilnej był kierowca toyoty. Firma uznała w proporcjach 20% winę kierowcy samochodu, w 80% – winę Piotra. – Otrzymał 16 tys. zł
z polisy OC kierowcy toyoty.
– Współpraca z ubezpieczycielem przebiega sprawnie, świadczenia w kwestii bezspornej zostały mu przekazane – stwierdza mec. Cymer.
Prawnicy z Krakowa występowali również do byłego już pracodawcy Piotra Wiśniewskiego, American Restaurants sp. z o.o., o pomoc finansową czy sfinansowanie protezy kosztującej ok. 150 tys. zł. Po wymianie korespondencji na konto Piotra w lipcu 2008 r. wpłynęło 15 tys. zł. Pracownicy przeprowadzili aukcję, zebrali dodatkowo 2,8 tys. zł.
– Jestem ogromnie wdzięczna Kurierowi GC, panom Jackowi i Januszowi. Co ja sama mogłabym zrobić? Na wynajęcie prawnika mnie nie stać. Doprowadzili do tego, że firma ubezpieczająca kierowcę powołała niezależnych rzeczoznawców, którzy, paradoksalnie, wydali opinię zdaniem fachowców dosyć korzystną z naszego punktu widzenia. Chodzi głównie o prędkość samochodu biorącego udział w wypadku. Możemy dzięki temu dalej się starać udowodnić winę kierowcy. Krakowscy mecenasi odegrali też kluczową rolę w sprawie renty. Pomogli nam bardzo dużo, nie pobierając od nas żadnych opłat – ocenia matka Piotra.
– Ujęła nas postawa Piotra, jego podejście, nie ma pretensji do losu, świetnie się rehabilitował. Uznaliśmy, że warto mu pomóc. To wyjątkowa sytuacja – mówią prawnicy z Kuriera GC. Zapamiętali, że modelka Agnieszka Maciąg, gość „Sprawy dla reportera”, w przerwie nagrania proponowała mu przekazanie laptopa, który mógłby mu się przydać. Piotr podziękował, mówiąc, że już ma komputer i jeden mu wystarczy.
Specjalne decyzje w szczególnych okolicznościach
Do 4 lutego ub.r. Piotr dostawał z ZUS zasiłek chorobowy w wysokości 80% dochodów, jak każdy chory. Potem ubiegał się o rentę, jednak ZUS w marcu 2008 r. wydał decyzję odmowną. Piotr nie spełniał wymogów ustawy emerytalnej, tj. nie miał wystarczającego ustawowego okresu ubezpieczeniowego do otrzymania renty (dwa lata okresu składkowego i nieskładkowego). W podobnej sytuacji, kiedy ktoś jest niezdolny do pracy i popadł w niedostatek, decyzję w drodze wyjątku może podjąć prezes ZUS. Z tej drogi skorzystali prawnicy Kuriera GC, wiedząc, że kilkanaście takich decyzji w roku jest podejmowanych. I prezes ZUS podjął decyzję korzystną dla chłopca. – Od listopada 2008 r. Piotr otrzymuje rentę 820 zł miesięcznie, dostał też wyrównanie za 2008 r. Przy całkowitej niezdolności do samodzielnej egzystencji i pracy pozwala to na zaspokojenie najważniejszych potrzeb – cieszy się pani Wiśniewska.
W listopadzie 2008 r. komisja ZUS uznała, że Piotr ma 90% uszczerbku na zdrowiu. To ma znaczenie przy odszkodowaniu za wypadek przy pracy, może też być niezwykle istotne dla pojęcia „szkody na osobie” w sprawie z powództwa cywilnego. – Syn ma dosyć duże problemy z koncentracją, uniemożliwia mu to funkcjonowanie w szkole. Piotrek nie poddawał się, próbował podejmować naukę, niestety, właśnie to mogło mieć wpływ na decyzję komisji orzekania o niepełnosprawności w grudniu 2008 r. Uzyskał stopień umiarkowany. Na kolejnej komisji w ZUS,
28 stycznia tego roku, otrzymał dawną I grupę inwalidzką, czyli znaczny stopień niepełnosprawności. Przyznano Piotrowi niezdolność do pracy do 30 stycznia 2010 r. – wylicza matka Piotrka. Przyznany stopień inwalidztwa umożliwia korzystanie ze świadczeń i przywilejów, takich jak odliczenia podatkowe, zasiłki, ulgowe przejazdy, a przede wszystkim z rehabilitacji.
Każdy dzień w stanie Piotra to niespodzianka. Wskutek wypadku utracił część mózgu, mimo że zewnętrznie sprawia wrażenie sprawnego intelektualnie chłopaka, jego psychika jest nieprzewidywalna, matka boi się o przyszłość syna. – Piotr będzie miał protezę uda. Niedawno niewyobrażalne dla nas, bo wstępny koszt to ponad 124 tys. zł – przyznaje. By rozpocząć produkcję protezy z włókien węglowych, z modularnymi elementami tytanowymi, przegubem kolanowym, stopą protezową i adapterem obrotowym, trzeba było wpłacić 60% zaliczki. Wizyta w Poznaniu w firmie Otto Bock zakończyła się podpowiedzią, by zwrócić się do fundacji LC Heart. W ciągu dwóch tygodni przyznano Piotrowi środki w ramach projektu „Powrócić do środowiska”. – To tzw. komputerowe kolano, już kilka osób wsparliśmy w zakupie takiej protezy, bardzo sobie ją chwalą – mówi wiceprezes fundacji, Zbigniew Dorenda. Proteza rozpoznaje np. schody, można pilotem włączyć tryb nart, roweru.
– To XXI w. – mówi Dorenda. Po kolejnej reamputacji, zmianach w leju protezy, jej koszt wzrósł do 150 tys. Piotrkowi brakuje teraz „jedynie” 8,5 tys., dzięki kilku innym fundacjom,
św. Krzysztofa czy TVN i uzbieranym środkom chłopak jest coraz bliżej stanięcia na własnych nogach. Wkrótce ma próbować wstępną wersję leja protezy, jedzie na turnus rehabilitacyjny do Konstancina.
Prędkość kolizyjna
– Ślad stwierdzający, że samochód zmieniał pas ruchu ze środka na lewy, potężne wgniecenie na masce, uszkodzenie chłodnicy i wycieki różnych rodzajów płynu spod maski pozwalają zrozumieć, że samochód nie mógł uderzyć syna, jadąc prosto – wyjaśnia Wiśniewska.
– Nie urwałoby mi wtedy nogi. Ciało lądowałoby gdzie indziej. Wiele metrów za miejscem wypadku leżały tylko noga i kask – dodaje Piotr, wielokrotnie studiujący opisy wypadku. Asekuracja uznała 20% winy kierowcy. Dzięki rzeczoznawcom ubezpieczyciela samochodu uczestniczącego w wypadku, odczytom obrazu z monitoringu, zdjęć śladów rycia i hamowania, zdjęcia potężnego uszkodzenia prawej strony maski samochodu, sytuacja może się zmienić na korzyść Piotra.
– Uznanie winy syna może być zniwelowane do 20%, jeśli w ogóle będzie winny. Do tej pory przy opiniach rzeczoznawców, że Piotr jest winien wypadkowi, nie mieliśmy szansy na szersze działania. Teraz widzimy jakieś światełko w tunelu. Wiele osób zgodnie daje do zrozumienia, że stanowisko prokuratorów i opinii rzeczoznawców jest nieprawidłowe – przyznaje ostrożnie Wiśniewska.
Pewien policjant na prośbę Janusza Popiela ze Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych „Alter Ego” przystąpił do obliczeń. Wynika z nich, że kierowca toyoty jechał z prędkością 142-147 km/h. Samochód musiał pokonać odległość widoczną na taśmie, 50 m, w ciągu krótszym niż jedna czwarta sekundy. – To było jedno z obliczeń, o tym miał być pogram w TVP 2. Policjant nie uzyskał jednak od przełożonych zgody na występ – mówi matka Piotra.
Prawnicy z Krakowa z doświadczenia z pracy w kancelarii, kontaktów z Rzecznikiem Ubezpieczonych, konsultacjach z lekarzami wiedzą, że ocena, kto w jakim stopniu zawinił w sprawie przyczyny wypadku, a potem w jego skutkach, jest kwestią bardzo uznaniową, często kończy się na proporcjach winy 50% do 50%. Symulacja potrącenia kierującego skuterem stwierdza prędkość kolizyjną toyoty: 100 km/h. Choć z oceny biegłych PTK wynika, że nawet przy prędkości administracyjnie dozwolonej, 60 km/h, wypadku nie udałoby się uniknąć, jednak zupełnie inna byłaby prędkość kolizyjna: wynosiłaby ok. 45 km/h, a zatem też Piotr odniósłby inne obrażenia. Może nie byłby kaleką. Siedzi całe dni w domu, na wózku, na drugim piętrze, jak w twierdzy. Tylko piątki
ma zajęte terapią. Mama wstaje o 4 rano, by jechać wcześniej do pracy i wcześnie wrócić do samotnego syna. Kierowca ani razu nie zainteresował się losem chłopaka. W tamten sierpniowy dzień miał obok siebie swojego syna, też młodego człowieka, jak Piotr. Nic im się nie stało. Sprawa karna jest umorzona, w październiku 2008 r. Wiśniewscy założyli sprawę cywilną. Czekają na termin rozprawy, która może wpłynąć na dalsze szanse Piotra na rehabilitację, powrót do życia. Choć w części.

Wydanie: 17-18/2011, 2011

Kategorie: Reportaż
Tagi: Beata Dżon

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy