Felieton wielkanocny

Felieton wielkanocny

Minister Sikorski przyznał, że byłby „szczęśliwy, gdyby w Polsce stacjonowały dwie ciężkie brygady wojsk Sojuszu Północnoatlantyckiego”. Dziwne rzeczy są panu ministrowi potrzebne do osiągnięcia szczęścia. Z kolei biurokraci w mundurach z MON przebąkują coś o potrzebie zakupów 64 amerykańskich bojowych F-35. Całość miałaby kosztować, bagatela, 10 mld dol. A wszystkie zakupy zabawek dla generałów mają kosztować polskich podatników w najbliższych latach ponad 130 mld zł. Gdyby ktoś nie wiedział, dzieje się to w Polsce – kraju, w którym wydatki na naukę są jednymi z najniższych w Unii Europejskiej, służba zdrowia leży, a ponad 60% obywateli nie ma żadnych oszczędności, ponieważ wszystko wydaje na bieżące potrzeby i wciąż cierpi z powodu niskich płac. Co więcej, planowane zakupy dla wojska będą wspierały wcale nie polską gospodarkę, tylko zagraniczne koncerny zbrojeniowe – w większości firmy amerykańskie.
Od lat 60. w Niemczech odbywają się pod hasłami antymilitarnymi marsze wielkanocne. Zawsze biorą w nich udział tysiące obywateli. W Polsce poza przełomem lat 80. i 90. ta tradycja się nie przyjęła. Choć w tym roku pojawiła się pierwsza jaskółka – przeciwko wydatkom na zbrojenia, nacjonalizmowi i szowinizmom narodowym miał przejść marsz wielkanocny w Warszawie. Gratuluję organizatorom odwagi i wyczucia chwili. Nie wiem, jak on wypadł (tekst piszę przed tym wydarzeniem), ale przypuszczam, że zebrał nieliczną grupę młodych idealistów i radykalnej inteligencji. Jak wiadomo, najwięcej zwolenników w Polsce zdobywa obojętność.
Wojsko – jak pokazuje historia – zazwyczaj broniło nie obywateli przed wrogami zewnętrznymi, ale elit władzy przed obywatelami. Wiele narodów przez dziesiątki lat utrzymywało armie, dzięki czemu w sytuacjach buntów miał kto do tych narodów strzelać – najczęściej robiło to własne wojsko.
Kiedy ostatnio z powodu strajku Lufthansy (chwała wam, niemieccy związkowcy, za obronę praw socjalnych w Europie) miałem nieplanowane lądowanie w Zurychu, od razu poczułem tę obywatelską atmosferę, która każe władzy rozpatrywać każdy społeczny wniosek. W Szwajcarii przeprowadzono już kilka ogólnokrajowych referendów w sprawie likwidacji wojska z poboru powszechnego. Wszystkie odbywały się z inicjatywy organizacji Szwajcaria bez Armii. I choć na razie ten postulat nie został wprowadzony w życie, za pierwszym razem, w 1989 r., likwidację wojska poparło prawie 40% szwajcarskich obywateli. I już słyszę te wrzaski zwolenników narodowej mobilizacji o tym, że Szwajcaria jest neutralna, a my mamy „szczególne położenie geopolityczne”. Kiepski argument, gdy się patrzy na małą Szwajcarię, której neutralność w czasie II wojny światowej otoczona była przez faszystowskie Niemcy i Włochy.
Ciekawe, jak wypadłoby referendum w Polsce na temat akceptacji kolosalnych wydatków na zbrojenia. Może powinien to być postulat lewicy w kontekście braku pieniędzy na opiekę nad niepełnosprawnymi, nędzy polskich emerytów i biedy rodzin? Wbrew opinii publicznej wysłano polskie wojska do Iraku i Afganistanu. Może jednak w końcu warto, aby społeczeństwo głośno się wypowiedziało w sprawie finansowania kaprysów generałów?
Tym, którzy bardziej cenią książki niż książeczki wojskowe i wolą wspierać nowe technologie oraz potrzeby społeczne w Polsce niż koncerny zbrojeniowe za granicą, dedykuję wciąż aktualny wiersz Juliana Tuwima „Do prostego człowieka”. Pokój ludziom i spokojnych świąt!

Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy „do ludności”, „do żołnierzy”
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić „historyczną racją”,
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach;
Gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin
Pobłogosławić twój karabin,
Bo mu sam Pan Bóg szepnął z nieba,
Że za ojczyznę – bić się trzeba;
Kiedy rozścierwi się, rozchami
Wrzask liter pierwszych stron dzienników,
A stado dzikich bab – kwiatami
Obrzucać zacznie „żołnierzyków”.
– O, przyjacielu nieuczony,
Mój bliźni z tej czy innej ziemi!
Wiedz, że na trwogę biją w dzwony
Króle z panami brzuchatemi;
Wiedz, że to bujda, granda zwykła,
Gdy ci wołają: „Broń na ramię!”,
Że im gdzieś nafta z ziemi sikła
I obrodziła dolarami;
Że coś im w bankach nie sztymuje,
Że gdzieś zwęszyli kasy pełne
Lub upatrzyły tłuste szuje
Cło jakieś grubsze na bawełnę.
Rżnij karabinem w bruk ulicy!
Twoja jest krew, a ich jest nafta!
I od stolicy do stolicy
Zawołaj broniąc swej krwawicy:
„Bujać – to my, panowie szlachta!”.

Wydanie: 16/2014, 2014

Kategorie: Felietony, Piotr Żuk
Tagi: Piotr Żuk

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy