„Ojczyzna w niebezpieczeństwie” – rok 1984 wciąż trwa

„Ojczyzna w niebezpieczeństwie” – rok 1984 wciąż trwa

Odsunięcie PiS od władzy miało m.in. oddalić groźby pobudek o godz. 6 rano fundowanych przez policję, zmniejszyć zagrożenie dla praw obywatelskich oraz zlikwidować atmosferę strachu i tajemniczości. Po prawie czterech latach policyjne zapędy do kontrolowania obywateli wcale się nie zmniejszyły. Pod pretekstem zwiększenia bezpieczeństwa i walki z przestępczością władza tworzy wciąż nowe narzędzia inwigilacji i kontroli obywateli.
Podsłuchy, przeglądanie poczty elektronicznej i analiza billingów to nie Orwellowski świat 1984 r., ale polska rzeczywistość w 2011 r. Zgodnie z prawem różnego rodzaju służby mogą pobierać wykazy połączeń telefonicznych oraz danych z BTS (stacje przekaźnikowe pozwalające namierzyć rozmówcę). Korzystają z tego, ile mogą. Informacje zebrane dla Komisji Europejskiej czynią z Polski absolutnego lidera – ponad milion zapytań rocznie policji i służb specjalnych o dane klientów operatorów telekomunikacyjnych. Co 30. dorosły Polak to dla władzy potencjalny bandyta. Pod pretekstem walki z przestępczością i terroryzmem państwo finansuje projekty – takie jak Polska Platforma Bezpieczeństwa Wewnętrznego – które świetnie służą inwigilacji i wchodzeniu w prywatność obywateli.
Dobrze, że SLD zdecydował się na zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego części przepisów o policji i służbach specjalnych, umożliwiających swobodną inwigilację obywateli. Pretekstem była sprawa podsłuchiwania dziennikarzy. Ale przecież nie tylko o nich i o adwokatów powinno chodzić. Przypadek podsłuchów dziennikarzy to tylko czubek góry lodowej. Środowiska akademickie, kręgi działaczy społecznych i aktywistów obywatelskich to istny poligon, na którym wypróbowuje się na co dzień nowe zdobycze technologii do nadzoru działań, myśli i postaw obywateli. A wszystko to w imię bezpieczeństwa RP. Dziękuję za takie bezpieczeństwo. Wolę zdecydowanie wolność obywatelską.
O represyjności państwa polskiego pod rządami prawicowych mózgów świadczą też inne dane. Jak podaje brytyjski „Guardian” – na marginesie sprawy Juliana Assange’a – Polska zażądała w zeszłym roku 5 tys. ekstradycji Polaków z Wielkiej Brytanii, co stanowiło 40% wszystkich ekstradycji z tego kraju. Polska domaga się ekstradycji z byle jakich powodów. Symbolem głupoty polskiego systemu policyjno-prawnego może być przypadek ekstradycji mężczyzny, który w kraju ukradł… deser z restauracji. Sami Brytyjczycy mają dość tej praktyki i otwarcie określają to jako nadużywanie prawa. Tym bardziej że duża część kosztów postępowań ekstradycyjnych jest pokrywana z budżetu brytyjskiego.
Każde państwo ma zapędy do wchodzenia w prywatność ludzi. Ale gdy ma przyzwolenie społeczne, korzysta z tego szczególnie chętnie. Kiedy słyszę jęki oficjalnej propagandy na temat konieczności ograniczania swobód obywatelskich z powodu działań na rzecz „bezpieczeństwa państwa”, przypominają mi się słowa Piotra Kropotkina, rosyjskiego księcia, który został komunistycznym anarchistą. Pisał on, że państwo to „towarzystwo wzajemnych ubezpieczeń między właścicielem, żołnierzem, sędzią i księdzem, zawiązane w celu zapewnienia sobie władzy nad ludem i utrwalenia swojej przewagi ekonomicznej”. Lewica, krytykując bezwzględną władzę rynku i pieniądza, nie powinna zapominać, że równie dużym zagrożeniem dla wolności jednostki i sprawiedliwości społecznej wciąż pozostaje biurokratyczny moloch państwa.
Rozwianie atmosfery tajemniczości i podkopanie zbudowanych przez PiS fundamentów państwa policyjnego wciąż czeka na realizację. Podobnie jak zerwanie tyranii bogoojczyźnianej narracji w życiu publicznym społeczeństwa polskiego. Pewną próbą rozdrapania narodowych mitów jest nowa premiera Jana Klaty – wystawiony w Teatrze Polskim we Wrocławiu spektakl „Utwór o Matce i Ojczyźnie” na podstawie książki Bożeny Keff pod tym samym tytułem.
Każda inność to podejrzana sprawa. A każdy obcy to tylko „Żyd, pedał, bolszewicki ryj, śmieć, żydokomuna”. Dla takich nie ma miejsca w świętym łonie Matki Ojczyzny. Klata uznaje, że należy przeciąć nasze związki z historią rodziny i kraju – jeśli nas zniewalają i nie pozwalają myśleć o przyszłości. Słyszymy ze sceny, że Polacy „nie rozumieją własnej historii i tożsamości nie mają, współczuć nie umieją, empatii nie znają”, że to „plemię sklajstrowane mitem”, a „indywidualność tutaj zabroniona”. Martyrologia, święta rodzina i ojczyzna – to trójwładza dławiąca indywidualną wolność w narodowej klatce mitów i uprzedzeń. Klata nie pozostawia wątpliwości – czas porzucić patriarchalny, bogoojczyźniany porządek zniewalający wszelką inność. Zniewolona mentalność musi zniknąć poprzez ucieczkę odrzuconych i zdyskryminowanych od panującej ideologii. Ta wyzwalająca mentalna „wielka ucieczka” od reprodukcji narodowych mitów i narzucania przez tradycję panujących sposobów myślenia wciąż trwa. Kulturowe cięcie musi być ostre jak muzyka Slayera wykorzystana w przedstawieniu. Tym bardziej że konserwatywny bełkot w Polsce to nie tylko domena PiS. Ostatnio wybitny mózgowiec Platformy Obywatelskiej, poseł Jarosław Gowin, ogłosił, że „spora część wyborców głosuje na nas jako na „ostatnią nadzieję białych ludzi”, a raczej białych kołnierzyków”. O ile prymitywny antysemityzm Rydzyka czy nacjonalizm PiS w wielkomiejskich kręgach nie zdobywa już uznania, o tyle nikt nie oburza się odkryciami nawiedzonego Gowina. Jacy ideolodzy, taka nadzieja. Jakie zagrożenia, tacy obrońcy.

Wydanie: 03/2011, 2011

Kategorie: Felietony, Piotr Żuk
Tagi: Piotr Żuk

Komentarze

  1. malgosia711
    malgosia711 30 marca, 2011, 20:17

    Dobry artykuł, warto i należy pisać i mówić śledzeniu obywateli bo powszechna wiedza nie jest duża.Oba zjawiska razem są tym bardziej niebezpieczne. Pozdrawiam

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy