Jak PiS górników wyprowadziło w pole

Jak PiS górników  wyprowadziło w pole

Rząd zamyka kopalnie, protestów nie ma

Trzy dni przed Barbórką, 1 grudnia, nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy Jastrzębskiej Spółki Węglowej zdecydowało o przeniesieniu kopalni Krupiński do Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK), zajmującej się m.in. ich likwidacją.

Powodem tej decyzji były straty Krupińskiego. Z informacji JSW wynika, że w ciągu minionych 10 lat sięgnęły one ok. 900 mln zł. – Ta kopalnia nie ma przyszłości i żaden z przeanalizowanych przez nas wariantów nie daje szans na trwałe odzyskanie rentowności. To bolesne, ale najlepsze rozwiązanie dla całej naszej firmy – komentował sprawę przeniesienia kopalni do SRK Tomasz Gawlik, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej.

Rząd Prawa i Sprawiedliwości robi coś, co w ostatnich 26 latach nie udało się nikomu – zamyka kopalnie węgla kamiennego przy niemal całkowitym spokoju społecznym. Górnicze związki zawodowe są prawie bezsilne.

W zeszłorocznej kampanii wyborczej przedstawiciele PiS, z Beatą Szydło włącznie, deklarowali, że nie pozwolą na zamykanie kopalń węgla kamiennego, a węgiel jest i będzie podstawą polskiej energetyki. Po przejęciu władzy optyka PiS się zmieniła.

Energetyka na pomoc

Sytuacja w górnictwie była bardzo zła, spółkom węglowym brakowało pieniędzy nawet na wypłaty dla pracowników. PiS postanowiło wykorzystać do ratowania górnictwa kontrolowane przez skarb państwa grupy energetyczne. Pod koniec kwietnia br. trzy firmy: PGE GiEK (należąca do Polskiej Grupy Energetycznej), Energa Kogeneracja (z grupy Energa) oraz PGNiG Termika (należąca do grupy PGNiG), podpisały umowę objęcia po 17,1% udziałów w powstającej Polskiej Grupie Górniczej (PGG). Każda z tych trzech spółek ma docelowo dofinansować PGG kwotą 500 mln zł. PGG powstała na gruzach Kompanii Węglowej, od której przejęła 11 kopalń i cztery zakłady. Wydawało się, że sytuacja została załagodzona.

Wkrótce jednak zaczęły wypadać trupy z szaf Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW). Na pomoc znowu ruszyła energetyka. Pod koniec października br. grupa Enea podpisała z innymi państwowymi podmiotami: Węglokoksem i Towarzystwem Finansowym Silesia, list intencyjny wyrażający wstępne zainteresowanie zaangażowaniem finansowym w Katowicki Holding Węglowy lub aktywa KHW. Te firmy mają zasilić KHW łączną kwotą ok. 700 mln zł, z czego najwięcej, bo 350 mln zł, ma zapłacić Enea, 200 mln zł ma dorzucić TF Silesia, a 150 mln zł Węglokoks. Sprawa dofinansowania KHW jest w toku. Rozważa się również pomysł włączenia zdrowej części KHW do PGG. Sprawa holdingu ostatecznie ma się rozstrzygnąć do końca 2016 r.

Szybko jednak okazało się, że pieniądze z energetyki mogą tylko chwilowo podratować spółki węglowe i na dłuższą metę takie rozwiązanie się nie sprawdzi. Rząd PiS zdecydował więc, że będzie zamykać kopalnie przynoszące największe straty finansowe. Wiadomo było, że taki krok może doprowadzić do górniczych protestów, dlatego PiS zaproponowało dość sprytne rozwiązanie – pracownicy likwidowanych kopalń mogą przejść na urlop bądź skorzystać z jednorazowych odpraw, a jeżeli nie mają do tych instrumentów uprawnień, zostaną przeniesieni do innych kopalń. Ani jeden górnik nie straci z tego powodu miejsca pracy.

8 mld zł z Brukseli

Wsparcie dla swoich pomysłów rząd otrzymał od Komisji Europejskiej, która 18 listopada zaakceptowała program pomocowy dla sektora węgla kamiennego. – Program notyfikowany przez Komisję Europejską dotyczy prawie 8 mld zł, które pomogą w uzdrowieniu sytuacji w górnictwie. Wierzę, że przy zrozumieniu strony społecznej oraz instytucjonalnych wierzycieli spółek uda nam się wyprowadzić sektor na prostą już w 2018 r. – komentował minister energii Krzysztof Tchórzewski.

Pieniądze na program będą pochodzić z budżetu państwa, ale na ich wydanie potrzebna była zgoda Komisji. Z tych środków zostaną pokryte bieżące straty produkcyjne kopalń oraz koszty nadzwyczajne obejmujące urlopy górnicze i dla pracowników zakładów mechanicznej przeróbki węgla oraz jednorazowe odprawy pieniężne dla osób zatrudnionych w jednostkach przekazywanych (oraz przewidzianych do przekazania) Spółce Restrukturyzacji Kopalń.

Chodzi tu o Ruch Jas-Mos, Ruch Anna, kopalnię Sośnica, Ruch Śląsk, kopalnię Krupiński oraz części infrastruktury Ruchu Pokój I i Ruchu Rydułtowy – zakłady mechanicznej przeróbki węgla, a także szyby Leon III w Ruchu Rydułtowy oraz Otylia i Wanda w Ruchu Pokój.

W tej kategorii znajdują się również koszty wygaszania kopalń oraz działań po zakończeniu tego procesu. Dotyczy to także zabezpieczenia kopalń przed zagrożeniem wodnym, gazowym i pożarowym czy usuwania szkód górniczych. Będą to koszty Spółki Restrukturyzacji Kopalń.

Notyfikacja programu przez Komisję Europejską daje też możliwość dopłaty do strat produkcyjnych w kopalni Makoszowy, lecz jedynie do końca 2016 r. Po tym terminie kopalnia powinna zakończyć produkcję lub do czasu wygaszenia wydobywać węgiel kamienny na warunkach rynkowych. Ministerstwo Energii przypomina, że tylko w 2016 r. do każdej tony węgla wydobytej w kopalni Makoszowy trzeba było dopłacić 272 zł. Do końca roku suma strat z tego tytułu wyniesie 142 mln zł.

Zwąchole i nieroby

Dość zadziwiające jest to, że mimo planów faktycznej likwidacji kilku kopalń tak naprawdę zaledwie w dwóch przypadkach dochodzi do protestów górników, zresztą niewielkich – w kopalniach Krupiński i Makoszowy. Reszta jest zamykana przy niemal całkowitym spokoju społecznym. A jeszcze w styczniu 2015 r. rząd Ewy Kopacz wskutek protestów wycofał się z projektów likwidacji kilku kopalń. Od tamtego czasu zaszła jednak zmiana w świadomości górników, a i rząd PiS zabrał się do naprawy górnictwa inteligentniej niż poprzednicy.

Górnicy, w tym związkowcy, pokładali w PiS spore nadzieje. Była to ich ostatnia polityczna deska ratunku. Jeżeli na poważnie pokłócą się z formacją Kaczyńskiego, nie zostanie im żaden znaczący partner polityczny, a w takiej branży jak górnictwo jest on bardzo potrzebny. Wiadomo, że do PO i Nowoczesnej nie pójdą, a do PSL się zrazili. Spora część górników, także z górniczej Solidarności, otwarcie sympatyzuje z Kukiz‘15, ale że to niewielki klub opozycyjny, bez zdolności wykonawczej, zostaje już tylko PiS.

W ostatnich miesiącach doszło do innej, bardzo interesującej zmiany. Rozjechały się interesy zwykłych górników i górniczych związków zawodowych. Na górniczych forach internetowych bardzo często padają pod adresem związkowych funkcjonariuszy określenia typu zwąchole czy wręcz nieroby. Górnicy piszą, że związkowcy bronią nie interesów kopalń, lecz własnych przywilejów, takich jak oddelegowanie do pracy związkowej czy funkcjonowanie związkowych firemek. Jeszcze kilka lat temu na każde wezwanie związków górnicy reagowali masowo, czego przykładem były kilkutysięczne manifestacje. Dziś to nie do pomyślenia. Organizowane są co najwyżej pikiety, których w żaden sposób nie można porównać nawet do kilkusetosobowych demonstracji.

Górnicy uwierzyli rządowi, że żaden z nich nie straci pracy. Ochoczo też korzystają z osłon socjalnych. Ministerstwo Energii poinformowało, że z urlopów górniczych i jednorazowych odpraw dobrowolnie skorzystało ponad 5 tys. górników.

– Nie ma co się dziwić, że górnicy korzystają z osłon socjalnych, ponieważ panuje psychoza strachu przed likwidacją kopalń. Podobnie było za rządów Jerzego Buzka. Wtedy również związki protestowały przeciwko likwidacji kopalń, ale górnicy odchodzili z pracy, ponieważ dostawali odprawy. W efekcie zamknięto 24 kopalnie – mówi Wacław Czerkawski, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Górników w Polsce.

Rynek węgla się poprawia

Jednym z największych problemów górnictwa w ostatnich latach były spadające ceny węgla na rynku światowym. Jeszcze pod koniec 2011 r. tona węgla w portach Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia (ARA) kosztowała 120 dol., na początku 2016 r. – ok. 40 dol. Wpłynęło to także na znaczącą obniżkę cen na rynku polskim. Jak poinformowała kopalnia Bogdanka – od stycznia 2012 r. do września 2016 r. cena miałów węglowych dla energetyki spadła o ok. 26%.

Od początku roku 2016 ceny na rynkach światowych odbiły się od dna, obecnie w portach ARA sięgają 90 dol. za tonę węgla energetycznego. W branży trwa więc dyskusja, czy wzrost cen jest trwały, czy tylko chwilowy. W utrzymanie się cen węgla na poziomie 90 dol. za tonę nie wierzy np. prezes kopalni Bogdanka Krzysztof Szlaga. Jego zdaniem ceny spadną do 65-70 dol., bo na krajowym rynku jest nadpodaż węgla energetycznego i spółki węglowe nie mogą w pełni wykorzystać swoich możliwości produkcyjnych.

Inaczej zapatruje się na to Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki: – Zaczynamy weryfikować pogląd o nadprodukcji węgla. Nie wiem, czy obecna sytuacja, kiedy jest duże zapotrzebowanie na węgiel, a jego ceny na rynkach światowych rosną, jest chwilowa. Deficyt węgla to chyba perspektywa długofalowa. Na to się składa wiele czynników makroekonomicznych oraz niestabilność polityczna w wielu krajach świata.

Ma być lepiej

Trochę na skutek działań restrukturyzacyjnych, trochę w efekcie wzrostu cen węgla, sytuacja w polskim górnictwie się poprawia. – W porównaniu z ubiegłym rokiem strata na wydobyciu węgla zmalała o prawie 1 mld zł – mówił minister Krzysztof Tchórzewski.

Do sukcesu jednak wciąż daleko. Tylko w 2016 r. Polska Grupa Górnicza będzie miała 400 mln zł straty. PGG zwiększyła średnią cenę sprzedaży z 209 zł za tonę w maju br. do 238 zł za tonę w październiku, czyli o 13,9%. Spółka chwali się, że w październiku osiągnęła 15 mln zł zysku.

Obecnie jednym z największych wyzwań stojących przed branżą jest dalsza restrukturyzacja, w tym realizacja biznesplanu przez Polską Grupę Górniczą i osiągnięcie przez nią dodatniego wyniku finansowego na koniec 2017 r.

– Plan finansowy i restrukturyzacyjny Polskiej Grupy Górniczej musi być realizowany – podkreśla wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski. Jego zdaniem tylko rzetelna restrukturyzacja uchroni przed koniecznością zwrócenia 1,5 mld zł z pieniędzy zainwestowanych w PGG. – Konieczność zwrotu tak dużej kwoty doprowadziłaby PGG do upadłości. Na to nie możemy pozwolić, dlatego liczę na dalszą współpracę strony społecznej – dodaje Tobiszowski.

W branży większość zdaje sobie sprawę, że żartów już nie ma.


Kopalnie do likwidacji
Spółka Restrukturyzacji Kopalń zajmuje się m.in. likwidacją Ruchu Jas-Mos, Ruchu Anna, kopalni Sośnica, Ruchu Śląsk, kopalni Krupiński oraz części infrastruktury Ruchu Pokój I i Ruchu Rydułtowy, a także szybów Leon III w Ruchu Rydułtowy oraz Otylia i Wanda w Ruchu Pokój.

Wydanie: 2016, 49/2016

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy