Jak PiS kłamie w sprawie Smoleńska

Jak PiS kłamie w sprawie Smoleńska

Im nie chodzi o prawdę. Im chodzi o zemstę na konkurentach politycznych


Dr inż. Maciej Lasek – specjalizuje się w badaniach katastrof lotniczych. Od 2002 r. członek Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, w latach 2012-2016 jej przewodniczący. Wchodził w skład tzw. komisji Millera.


Czy w ciągu ostatniego roku pojawiło się coś nowego w sprawie katastrofy smoleńskiej? Jakieś nowe fakty, ustalenia?
– Ani w ciągu roku, ani w ciągu ostatnich lat nie pojawiło się nic nowego w sprawie przyczyn katastrofy. Będę to powtarzał: zostały one wyjaśnione w roku 2011.

W raporcie komisji Millera?
– Wszyscy specjaliści z dziedziny lotnictwa, bezpieczeństwa, piloci, zarówno w kraju, jak i za granicą, którzy czytali ten raport – żaden nie ma wątpliwości co do opisanych przyczyn. Co ciekawsze, profilaktyka zalecona w raporcie została wdrożona i nie została wycofana po zmianie władzy w roku 2015. Piloci są szkoleni zgodnie z naszymi wytycznymi. Świat lotniczy już ocenił przyczyny tej katastrofy. Wyciągnął wnioski z raportu, stara się, żeby to się nie powtórzyło. Dowodem na to jest choćby ostatni poważny incydent w locie do Rzeszowa pana prezydenta Dudy.

Wyświetliło się ostrzeżenie o awarii i samolot zawrócił do Warszawy.
– Podczas lotu prezydenta do Rzeszowa mieliśmy do czynienia z wydarzeniem, które bym zakwalifikował jako poważny incydent. Załoga zgłosiła w powietrzu „mayday”, czyli sytuację zagrożenia życia. Wszystko szczęśliwie się skończyło, ponieważ załoga stosowała się do procedur. Można by tylko mieć uwagi do polityków.

Jakie?
– Prawdziwe zarządzanie polega na tym, że przewiduje się sytuacje niespodziewane. Niestety, Kancelaria Prezydenta nie wyciągnęła wniosków z przeszłości. Przypomnę, że prezydent Lech Kaczyński też spóźnił się na lot, start nastąpił z opóźnieniem, a w tym czasie drastycznie popsuły się warunki pogodowe na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj. W przypadku lotu prezydenta Dudy do Rzeszowa nie przewidziano natomiast, że awarie się zdarzają, i nie dano sobie czasu na zniwelowanie skutków takiego niespodziewanego zdarzenia.

Prokuratura: gdzie są wyniki ekshumacji?

Mówi pan, że nic nowego ani istotnego w sprawie katastrofy nie pojawiło się od czasu raportu tzw. komisji Millera. Co więc robi prokuratura? Jej śledztwo jeszcze trwa!
– Śledztwo prokuratury jest prowadzone równolegle z badaniem przyczyn katastrofy. Nie ma tu dublowania się. Celem badania wypadku jest znalezienie jego przyczyny i opracowanie profilaktyki, żeby coś takiego nigdy się nie powtórzyło. Prokuratura zaś prowadzi dochodzenie w celu wskazania osób, które jej zdaniem są winne zaniedbań, błędów, świadomego działania, wskutek czego doszło do wypadku, i przekazania tego materiału do oceny przez niezawisły sąd.  Prokuratura do 2016 r. regularnie informowała opinię publiczną, jakie są postępy w prowadzonym śledztwie, komu postawiono zarzuty. Przypomnę, że najpierw postawiono je dwóm oficerom 36. pułku odpowiedzialnym za dobór i szkolenie załogi, potem postawiono zarzuty nieumyślnego spowodowania zagrożenia życia i śmierci dwóm kontrolerom rosyjskim. W 2016 r., wraz ze zmianą władzy i osoby, która kieruje prokuraturą, odsunięto od śledztwa dotychczasowych prokuratorów i został powołany nowy zespół pod przewodnictwem prokuratora Marka Pasionka. Ten nowy zespół musiał się zapoznać ze wszystkimi aktami i podjąć kolejne decyzje o dalszych działaniach procesowych.

I po jego dwóch konferencjach prasowych nastąpiła cisza.
– Ta cisza trwa do dzisiaj.

Wiemy, że zespół prokuratora Pasionka postanowił przeprowadzić ekshumacje ciał ofiar, często wbrew woli rodzin.
– Te ekshumacje już dawno są zakończone, z tego, co wiem, niczego nie wniosły do śledztwa, oprócz konkluzji, że pasażerowie ponieśli śmierć w wyniku obrażeń typowych dla katastrofy komunikacyjnej. Przesłano też do zagranicznych laboratoriów próbki pobrane podczas ekshumacji oraz fragmenty wraku zabezpieczone przez polskich biegłych, do badania na obecność materiałów wybuchowych bądź produktów ich przemiany. Wyniki tych badań już dawno temu powinny wrócić do Polski. Czy wróciły? Nie wiadomo, prokuratura unika odpowiedzi na to pytanie. Co ciekawe, jak pamiętam słowa jednego z prokuratorów, zagraniczne laboratoria dostały tylko polecenie zbadania przesłanych próbek, bez tzw. części wnioskowej. To dziwne, gdyż z reguły prosi się laboratorium o opinię kompleksową. Dlaczego tak zrobiono? Mogę jedynie domniemywać, że nie chciano, aby jakieś wnioski niezgodne z linią polityczną aktualnej władzy zbyt szybko przedostały się do opinii publicznej.

Nowy zespół biegłych: gdzie jest ich opinia?

Powołano też nowy zespół biegłych.
– To informacja sprzed trzech lat. Przypomnę, że pierwszy zespół biegłych do wydania kompleksowej opinii został powołany już w 2012 r. Był to zespół płk. Milkiewicza, złożony z polskich specjalistów lotniczych. Jego opinia obejmująca wszystkie aspekty tej katastrofy została w 2015 r. przedstawiona publicznie. Jednoznacznie wynikało z niej, że do katastrofy doszło w wyniku błędów popełnionych przez załogę, gdy samolot podchodził do lądowania w warunkach poniżej minimalnych. Że nie wszyscy członkowie załogi mieli ważne uprawnienia, że szkolenie w pułku było prowadzone niewłaściwie… Generalnie opinia zespołu biegłych pracujących niezależnie od komisji Jerzego Millera potwierdzała ustalenia, które zostały wcześniej przez tę komisję zapisane w raporcie.

A nowy zespół biegłych co przedstawił?
– Opinię „starego” zespołu prokuratura odłożyła do szuflady. I powołała nowy, złożony z zagranicznych ekspertów, realizując postulaty części środowisk rodzin ofiar o umiędzynarodowienie śledztwa. Co dalej z tym się dzieje? Według informacji przekazanych rodzinom zespół ciągle pracuje, ale nie należy się spodziewać innych niż dotychczasowe ustaleń. Mam tylko obawy, jak długo będzie trwało takie postępowanie. Jeżeli w gronie biegłych były praktycznie same osoby anglojęzyczne, to proszę sobie wyobrazić, że całe akta sprawy powinny zostać przetłumaczone przez tłumacza przysięgłego na język angielski. Kiedy więc będzie opinia biegłych? Nie wiadomo. Prokuraturze nie udało się do dzisiaj dostarczyć kontrolerom rosyjskim aktu oskarżenia. To jej porażka. Ale na plus mogę powiedzieć, że prokuratorzy kilkakrotnie wyjeżdżali do Smoleńska, byli na miejscu razem z biegłymi, mieli dostęp do wraku. W przeciwieństwie do podkomisji Antoniego Macierewicza, bo do dziś ani on, ani żaden z jego współpracowników nawet nie był w Smoleńsku. Nie byli też w Moskwie, żeby zrobić własną kopię zapisów czarnych skrzynek, które tam są zdeponowane.

Macierewicz: dlaczego pocięli samolot?

Za to badali bliźniaczy egzemplarz tupolewa, który jest w Mińsku Mazowieckim.
– Zrobili z niego wrak. Zniszczyli samolot, wycinając fragmenty konstrukcji skrzydła, żeby zobaczyć, jak ta maszyna jest zbudowana.

Przecież takie rzeczy są w specyfikacji technicznej!
– Ten samolot został wcześniej za grube pieniądze wyremontowany. Był sprawny. W 2011 r. na zlecenie komisji Millera wykonano na nim loty sprawdzające działanie jego niektórych systemów. Natomiast oni ten samolot pocięli… Kolejna rzecz – w skład podkomisji Antoniego Macierewicza tak naprawdę nie wchodzą ludzie, którzy kiedykolwiek badali wypadki lotnicze. Frank Taylor, na którego powoływał się Antoni Macierewicz, już go nie wspiera, poza tym nie był członkiem podkomisji. Był ekspertem.

A pozostali?
– Z tego, co przekazali mi pełnomocnicy rodzin ofiar katastrofy, była podpisana przez Antoniego Macierewicza umowa z czterema zagranicznymi ekspertami mającymi doświadczenie w badaniu wypadków lotniczych. I tu zaczyna być ciekawie. Najpierw przekazano im niekompletny materiał, na podstawie którego mieli napisać opinię. Oni to oprotestowali. Potem zgłosili się do mnie, mówiąc, że obawiają się, czy ich opinia nie zostanie przekłamana albo przekręcona przez podkomisję. Bo ich wnioski były takie same jak nasze… Eksperci zastrzegli, że gdyby ich nazwiska miały się pojawić pod tezami innymi, niż podali, bądź ich wnioski zostałyby przekręcone, będą żądać ujawnienia ich opinii.

Domyślam się, że Antoni Macierewicz w ogóle ich pominął.
– To pokazuje sposób prowadzenia postępowania. W składzie podkomisji brakuje choćby jednej osoby, która w przeszłości badała wypadki lotnicze. A osoby, z których wiedzy chciano skorzystać albo których nazwiska miały uwiarygadniać prowadzone działania, mają uzasadnione wątpliwości co do wiarygodności partnera. Zresztą przez sześć lat działania podkomisji z jej składu odeszło wiele osób, które nie chciały bezkrytycznie firmować działań Antoniego Macierewicza.

Macierewicz: czy Putin przewidział, że będzie mgła?

A filmowa wersja raportu, którą rok temu przedstawił Macierewicz?
– Nie było dokumentu pisanego, pod którym byliby podpisani wszyscy członkowie podkomisji, puszczono więc w porze największej oglądalności propagandowy film, który nazwano filmową wersją raportu. Proszę zobaczyć, padają tam bardzo śmiałe tezy – że w Rosji w czasie remontu zamontowano w tym samolocie materiały wybuchowe. W skrzydle – pasek wybuchowy. A do samolotu włożono bombę termobaryczną albo jakąś inną, bo Antoni Macierewicz wymyśla wciąż nowe. Ten samolot po powrocie z remontu wykonał kilkadziesiąt lotów i żadne badanie pirotechniczne, żadne działania mechaników, a przecież w samolocie stale przegląda się różne miejsca, nie wykryły tych bomb.

A trzeba było zaplanować jeszcze ich wybuch…
– Jaki musiałby to być makiaweliczny plan. Ktoś, w domyśle Putin, nakazuje dziewięć miesięcy wcześniej, podczas remontu w Samarze, zamontować w lewym skrzydle tupolewa paski wybuchowe. Czyli on już przewidział, że ten samolot w kwietniu poleci do Smoleńska, że wtedy będzie mgła i widoczność pięć razy mniejsza, niż jest to dopuszczalne przepisami, i że załoga zejdzie w lewą stronę od osi pasa, kilkadziesiąt metrów, bo nie będzie potrafiła prawidłowo wpisać współrzędnych tego lotniska do komputera pokładowego. No i że załoga złamie wszelkie zasady bezpieczeństwa i zejdzie 6,2 m nad ziemię albo i niżej – i wtedy dokładnie na osi stojącej brzozy nastąpi wybuch w skrzydle. Ono się urwie i ten samolot zderzy się z ziemią. Taka jest logika wywodu Antoniego Macierewicza.

Nie da się jej obronić.
– Żeby było jeszcze ciekawiej, w maju zeszłego roku część członków podkomisji oświadczyła, że nie zgadzają się z tym, co zostało pokazane w filmie. I że tzw. raport podkomisji Antoniego Macierewicza jest niezgodny z tym, co oni ustalali, i że pod tym się nie podpiszą.

Co zrobił Antoni Macierewicz?
– Odwołał ich z podkomisji i 10 sierpnia 2021 r. zostało ogłoszone, że raport wreszcie jest podpisany. Przez inny skład podkomisji. Czyli ludzi lojalnych wobec Antoniego Macierewicza. Jeżeli tak ma wyglądać badanie jakiegokolwiek wypadku, nie tylko lotniczego, że ma się dobrać lojalnych ludzi, którzy podpiszą się pod każdą głupotą… Cofnijmy się do roku 2020 – jeszcze filmu o katastrofie nie było, ale Antoni Macierewicz mówił, że pisemny raport jest już gotowy i leży w sejfie. A nie mogą go wszyscy podpisać, bo jest pandemia. Czyli ten materiał, o którym mówił Macierewicz, czekał prawie dwa lata, aż znalazł się ktoś, kto odważył się pod nim podpisać.

Ale nie ma odważnego, który chciałby go publicznie zaprezentować.
– Teoretycznie podpisanie raportu powinno zakończyć prace podkomisji. Ale w tym przypadku jej prace przedłużono do sierpnia 2022 r. Tymczasem przez wiele miesięcy raportu nie dostali ani minister obrony, ani przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która mieści się w Poznaniu. Mimo że przepisy brzmią jednoznacznie: po zakończeniu badania i podpisaniu raportu jest on tam właśnie przekazywany. To nie zostało wykonane.

Gdzie jest skarga do Hagi?

Kaczyński, komentując w ostatnich dniach sprawę Smoleńska, mówił, że opiera się na raporcie podkomisji i że będzie chciał wnioskować o międzynarodowe śledztwo w sprawie katastrofy.
– Już w 2016 r. minister Waszczykowski mówił, że będzie skarga do Hagi na to, że Rosjanie przetrzymują wrak. Ta skarga do dzisiaj nie została złożona. Tezy, które zawiera raport Macierewicza, są od dawna znane. Jednak ani premier, ani minister spraw zagranicznych, generalnie – cały rząd, nie ruszyli palcem, żeby przy tych śmiałych tezach, wprost wskazujących, że to Rosja przeprowadziła działania, które zabiły nam prezydenta, coś zrobić. Czy ambasador Rosji w Polsce został wezwany w tej sprawie do MSZ? Nie! Czy prokurator generalny wszczął śledztwo albo wystąpił o ściganie osób z Samary, które rzekomo montowały te paski wybuchowe? Nie. Czy zostały przekazane informacje do Interpolu, żeby zainteresować międzynarodowe organy ścigania? Nie. Dopiero kiedy Putin napadł na Ukrainę, na fali słusznego gniewu wobec Kremla nagle stwierdzili, że teraz to mają odwagę coś mówić. To pokazuje jedno – że cała narracja smoleńska PiS jest działaniem czysto politycznym, czysto propagandowym. Im nie chodzi o prawdę. Im chodzi o zemstę na konkurentach politycznych. A jeżeli fakty nie potwierdzają ich oczekiwań? Tym gorzej dla faktów.

Fot. Krzysztof Żuczkowski

Wydanie: 16/2022, 2022

Kategorie: Kraj, Wywiady

Komentarze

  1. W A Zdaniewski
    W A Zdaniewski 12 kwietnia, 2022, 19:48

    Jak PiS kłamie w sprawie Smoleńska

    A oto anonimowy wierszyk, który oddaje prawdę o tamtym wydarzeniu, który krążył w internecie w 2010.

    Bolszewików potomki, gajowi wąsaci
    (w dodatku obrzezani gdy zajrzeć do gaci),
    znówili się z Putinem, masony przeklęte,
    rozprawili się z jedynym słusznym prezydentem.

    Zamówli tupolewa u tajnych kosmitów,
    co akurat na ten model cuś nie mieli zbytu
    i ta niemra Merkelowa, niech ją kara spotka,
    prezydenta z jego świtą wepchnęła do środka.

    Mgłę zdradziecką wypuścili ze swych rozpylaczy,
    by z Polaków nikt niczego jasno nie zobaczył,
    Ekipie prezydenckiej tak zmieszali w głowach,
    żaby na złość rozumowi kazała lądować.

    Kiedy poległ już prezydent nasz w akcie męczeńskim,
    kagiebiści go gonili po lesie smoleńskim,
    by go na amen dobić, zasię do tej zgrozy
    z pedałami wraz namówił ich ten łotr Sarkozy.

    Cieszy się banda tusków, wilcze pieśni wyje,
    bo najlepszy prawy Polak umarł i nie żyje,
    a Obama błysk radości wypuszcza spod powiek,
    że mu szyków nie psuje biały wielki człowiek.

    Lecz przedwczesna zła radość tych parszywych gości,
    jeszcze w kraju są obrońcy prawdziwej polskości,
    którzy znajdą jakiś sposób na te krętki blade
    i odważnie napiętnują narodową zdradę.

    Pod tym krzyżem, pod tym znakiem i pod tym Pałacem
    z platformerskim policzymy się każdym pajacem,
    butem każdą nienawistną obijemy mordę,
    co szwargoce po obcemu o mental disorder,

    Wreszcie żydki i cyklisty zamkną durne japy,
    gdy prawy Naród sprawy weźmie w swoje łapy,
    naród lewy zaś najlepiej niechaj boska łaska
    wyprowadzi tylnym wyjściem gdzieś na Madagaskar.

    Wtedy szybko tu powszechna szczęśliwość nastanie,
    żaden rusek nam nie wmiesza się w chocholi taniec,
    żadna nam brukselska ciota nie będzie ubliżać
    i w ogóle już niczego nie będzie prócz krzyża.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy