PiS-owska miotła w Starachowicach

PiS-owska miotła w Starachowicach

Prezydent miasta zwolnił z urzędu kilkanaście osób. Nie tylko tych z SLD, ale wszystkich mających niezgodne z władzą poglądy polityczne Nie mogę się pogodzić ze złem w naszym samorządzie, przedmiotowym traktowaniem ludzi, łamaniem karier, podważaniem umiejętności, doświadczenia – mówi 34-letni Paweł Lewkowicz ze Starachowic, który niedawno z grupą kilkunastu osób został zwolniony z urzędu miejskiego przez PiS-owskiego prezydenta. – Będę protestował przeciw temu wszędzie, gdzie tylko to możliwe. Będę starał się dochodzić sprawiedliwości, gdzie tylko się da. Tu się urodziłem, kocham to miasto i nie pozwolę, by ktokolwiek wyrzucał na śmietnik pomysły ludzi, którzy chcieliby dla niego pracować. Lewkowicz opublikował na łamach prasy lokalnej list otwarty do obecnego prezydenta, Wojciecha Bernatowicza, którego jest rówieśnikiem i z którym chodził do tej samej szkoły podstawowej. „Nie miałem legitymacji jedynie słusznej partii i nie zanikła u mnie odwaga posługiwania się rozumem – napisał. – Dziś pański aparat władzy mnie pokonał, jednak nie zwyciężył. Bo choć pozostaję bez pracy, to jednak z wiarą księdza profesora Józefa Tischnera, że lepiej żyć na stojąco z pustym brzuchem, niż czołgać się z napchanym”. Ze skargą do Strasburga Paweł Lewkowicz od trzech lat pracował w Referacie Strategii i Promocji Miasta, wcześniej w ZUS oraz Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Specjalizował się w zarządzaniu funduszami Unii Europejskiej. Był wiceprezesem powstałego przed rokiem Stowarzyszenia Trójmiasto nad Kamienną, które planowało zająć się rozwojem regionu, szeroko pojętą integracją kulturalną i gospodarczą. Po wyborach samorządowych ta idea jednak zamarła. Lewkowicz był m.in. głównym autorem lokalnego programu rewitalizacji, który liczy 150 stron. Napisał projekt statutu Młodzieżowej Rady Miasta i, jak twierdzi, jedyna zmiana, jaką naniesiono, dotyczyła zarządzenia wyborów przez prezydenta. Angażował się w prace z tzw. mechanizmu norweskiego, które dotyczyły projektów aktywizacji życia młodzieży, działań kształtujących zdrowy styl życia. W swoim referacie odpowiadał za sporządzenie materiałów do fiszek inwestycyjnych, występował z wieloma pismami do prezydentów, by ubiegać się o środki zewnętrzne. W prasie promował możliwości, jakie stoją przed samorządami w nowym okresie programowania Unii Europejskiej 2007-2013. Przygotował katalog ofert inwestycyjnych gminy na lata 2007-2008. W 70. rocznicę powstania Centralnego Okręgu Przemysłowego opracował tło historyczne Starachowic u schyłku II RP. Tych wszystkich inicjatyw, co z dumą podkreśla Paweł Lewkowicz, nikt mu nie odbierze. Jednak dla prezydenta Bernatowicza to za mało, aby Lewkowicz mógł dalej pracować w urzędzie. – Zostałem pozbawiony pracy za wyraziste poglądy polityczne bliskie światopoglądowi socjaldemokracji europejskiej, przekonania społeczne nacechowane humanizmem – tak tłumaczy swoje zwolnienie. – Miałem odwagę bycia sobą, bycia innym politycznie aniżeli mój pracodawca. Lewkowicz nie załamuje się. Chce dochodzić sprawiedliwości. Skierował już pisma do Okręgowego Inspektoratu Pracy, wystąpił do sądu pracy. Będzie interweniował we wszelkich instytucjach, u rzecznika praw obywatelskich, a jeśli przyjdzie potrzeba, to nawet w Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu. Apeluje do instytucji i mediów zwalczających przejawy dyskryminacji o interwencję i monitorowanie całej sprawy. Zwolnienia niemal grupowe Do tak dużych procentowo zwolnień nie doszło ani w okolicznych samorządach, ani w kraju. W Urzędzie Miasta w Starachowicach dokonano niemal zwolnień grupowych, skrócone do miesiąca wymówienia dostało blisko 10% pracowników. Zwolnienia dawano między godziną 15 a 15.20, tuż przed zakończeniem pracy. Tak łatwiej zdenerwować pracowników. Aleksandra Pocheć-Łuczyńska pracowała w Wydziale Gospodarki Komunalnej, Lokalowej i Dróg od września 2004 r. najpierw jako stażystka, potem na umowę zlecenie, w końcu od ubiegłego roku na stałą umowę. – To był dla mnie szok, gdy dowiedziałam się o wypowiedzeniu – mówi zdenerwowana. – Wywiązywałam się z obowiązków, nigdy nie było na mnie skarg. Nikt nie miał do mnie pretensji. Podczas pierwszej rozprawy w sądzie pracy przedstawiciel gminy nie potrafił uzasadnić przyczyn jej zwolnienia. Enigmatycznie wypowiadał się o nowej strukturze organizacyjnej. – Ja wiem swoje – nie ukrywa pani Ola. – Mój mąż startował na radnego gminy z listy SLD. To wystarczyło, bym znalazła się na cenzurowanym. Z jednej strony, prezydent stawia na młodych, z drugiej – ich zwalnia. Nie myślę się jednak poddawać, jestem magistrem inżynierem informatyki. Muszę znaleźć jakąś pracę, bo wzięliśmy z mężem kredyt

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 26/2007

Kategorie: Kraj