Pisarze kontra piraci

Pisarze kontra piraci

Elektroniczne wersje książek są powszechnie dostępne w Internecie. Często z naruszeniem praw autorskich

Elektroniczna książka (e-book) to niewielkie urządzenie umożliwiające czytanie książek z plików tekstowych. Wystarczy tylko ściągnąć taki plik ze specjalnego serwisu internetowego i załadować do e-książki.
Na pierwszy rzut oka e-book przypomina tradycyjną książkę – ma zbliżoną wielkość, format i oprawę. Po otwarciu urządzenia pokazuje się ekran, a w niektórych modelach nawet dwa ekrany, ułożone jak kartki rozłożonej książki. Naciskając przycisk, można przewracać wirtualne stronice, sporządzać notatki na marginesie, zaznaczać tekst, zmieniać czcionkę, powiększać litery.
Klienci na razie jednak nie są zachwyceni – czytanie na ekranie męczy bardziej od czytania na papierze.
E-książki są również dość drogie: najtańsza kosztuje około 200 dolarów.

W Poznańskich Zakładach Graficznych maszyny drukarskie pracują na najwyższych obrotach. 31 stycznia, w dzień oficjalnej premiery piątej części przygód Harry’ego Pottera („Harry Potter i Zakon Feniksa”), gotowy musi być rekordowy, 600-tysięczny nakład książki. Dotychczas w Polsce sprzedano już 2 mln egzemplarzy powieści, a jej ostatni tom w 13-milionowym nakładzie rozchodzi się na świecie błyskawicznie.

Brudny Harry
Piąty tom powieści w polskiej wersji językowej krąży już po sieci od sierpnia ub.r. Amatorskie tłumaczenie niejakiego „Spike a” można było za darmo pobrać z witryn www.hp5.nazywo.pl, www.hp5tom.friko.pl i www.hp5.nauka.pl. Dziś po wpisaniu tych adresów w oknie przeglądarki pojawia się komunikat: „Strona nie istnieje” lub następuje automatyczne przekierowanie na strony serwisów udostępniających te domeny. – Mamy specjalnego agenta w Anglii, który zajmuje się tropieniem i usuwaniem nielegalnych wersji powieści umieszczonych w Internecie – mówi Marcin Walkowiak z oficyny Media Rodzina, polskiego wydawcy przygód Harry’ego Pottera. – Współpracujemy również ze specjalną kancelarią prawną, która śledzi dalsze poczynania piratów.
Internauci znajdują jednak coraz to nowe sposoby na przeczytanie przygód swojego ulubieńca przed premierą. Na początku grudnia w serwisie aukcyjnym Allegro.pl na sprzedaż wystawiono to samo tłumaczenie nagrane na płytę kompaktową. Cena wywoławcza: 10 zł, liczba kopii nieograniczona. Policja wszczęła śledztwo, trop wiedzie do Chocianowa na Dolnym Śląsku.

My się piratów nie boimy
Polscy wydawcy na razie nie obawiają się sieciowego piractwa. Za elektroniczne wersje książek pojawiające się w Internecie nawet nie trzeba płacić. Prekursorem w tej dziedzinie stało się wydawnictwo Świat Książki, które już w 2000 r. zamieściło w swojej witrynie pełny tekst powieści Olgi Tokarczuk „Dom dzienny, dom nocny”. Na eksperyment podobny do tego, który przeprowadził Stephen King, zdecydowała się natomiast Krystyna Kofta. Jej powieść „Krótka historia Iwony Tramp” zanim trafiła na półki w księgarniach, była publikowana w odcinkach na stronach www. Czytelnicy nie tylko nie zapłacili za lekturę ani złotówki, ale mieli też możliwość wpływania na losy bohaterki. – Myślałam, że będą brali bardziej czynny udział w konstrukcji fabuły, choć z niektórych zadań wywiązali się znakomicie. Najciekawsze propozycje padały zawsze, gdy na tapecie był temat kontrowersyjny, np. samobójstwo – mówi pisarka. Z rezultatów przedsięwzięcia jest zadowolona, jednak nie planuje w najbliższej przyszłości następnych „elektronicznych premier”. I nie dlatego, że boi się internetowych piratów, ale raczej z powodu braku czasu – Internet jest medium wymagającym olbrzymiego zaangażowania. Aby być w dobrym kontakcie z czytelnikami, powinno się na bieżąco śledzić wpisy na listach dyskusyjnych, co rusz sprawdzać pocztę.
– I choć nawiązałam w ten sposób wiele ciekawych kontaktów z ludźmi z całego świata i odkryłam dwa talenty pisarskie, na razie na tym poprzestanę – dodaje Kofta. Zastrzega jednak, że podobne projekty jej autorstwa na pewno jeszcze kiedyś w cyberprzestrzeni się pojawią.
Żegnaj Gutenbergu?

Elektroniczne książki są coraz popularniejsze. W pierwszej połowie 2003 r. sprzedano ich o 40% więcej niż w 2002 r. – wynika z danych organizacji Open eBook Forum, zajmującej się tworzeniem standardów dla takich publikacji i zrzeszającej 34 największych światowych wydawców i sprzedawców. Czy to przyszłość przemysłu księgarskiego?
Dzięki minimalnym kosztom wytworzenia – nie trzeba płacić za papier, druk i oprawę – są kilkakrotnie tańsze od papierowych odpowiedników. W globalnej sieci odpada też problem dystrybucji. Jeden tekst może znaleźć się na dyskach komputerów na Fidżi i Grenlandii, w Nowym Jorku i Kapsztadzie. Potencjalnym kupcem staje się każdy użytkownik należący do ponadpółmiliardowej społeczności internautów. W końcu znacznie maleją wydatki na promocję, która poprzez docieranie przede wszystkim do klientów zainteresowanych danym tytułem (np. reklamy najnowszej powieści Kinga umieszczane są tylko w serwisach poświęconych temu pisarzowi) staje się również skuteczniejsza.
Wydaje się więc, że tak – przecież zysk przy śladowych inwestycjach to najlepszy z możliwych modeli biznesu.

Sami sobie
Na drugim obiegu książek najbardziej tracą wydawcy. Walka z niepłacącą tantiem i podatków, nieobciążoną kosztami druku konkurencją jest z góry skazana na klęskę.
W polskim prawie brakuje szczegółowych przepisów. Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych określa jedynie sankcje grożące temu, kto rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej bądź w postaci opracowania.
– To w najlepszym przypadku grzywna, w najgorszym dwuletni pobyt w więzieniu – przestrzega Piotr Waglowski, członek Zarządu Internet Society Poland, autor serwisu VaGla.pl – Prawo i Internet. Za czerpanie z procederu korzyści majątkowych grożą nawet trzy lata za kratkami.
Nie istnieje jednak żadna organizacja, która walczyłaby z piractwem książkowym. A specjalna grupa policyjna zajmująca się przestępstwami komputerowymi działa jedynie przy komendzie głównej w Warszawie.
Egzekwowanie przestrzegania prawa od ponadczteromilionowej rzeszy polskich internautów jest więc nie lada wyzwaniem. – Z naszej strony największym problemem jest zdobywanie informacji o stronach, aukcjach i innych miejscach w sieci, gdzie znajdują się nasze książki – napisał Karol Przeliorz z wydawnictwa Helion podczas dyskusji o pirackich książkach na forum internetowym oficyny, choć firma uchodzi za jedną z najczęściej interweniujących w branży. Kilku osobom wytoczono już sprawy, dwa razy tyle postępowań jest w fazie przygotowawczej. Przeliorz zapowiada kolejne procesy.
Taka ochrona praw autorskich sporo kosztuje i wymaga nowych miejsc pracy. Dlatego mądrzej jest zapobiegać szkodom, niż je usuwać. Na Zachodzie upowszechniło się już stosowanie specjalnych programów uniemożliwiających kopiowanie, edycję lub nawet drukowanie elektronicznych książek.
– Opracowanie skutecznych zabezpieczeń technicznych to najważniejszy warunek digitalizacji książek – uważa Waglowski. Już dziś oferuje się takie kodowanie publikacji, by mogły być odczytane tylko na konkretnym egzemplarzu danego urządzenia. Wykorzystuje się do tego karty SIM z telefonów komórkowych, unikatowe numery identyfikacyjne e-booków i specjalne algorytmy szyfrowania. Pierwsze doświadczenia w zabezpieczaniu dokumentów elektronicznych przed kopiowaniem nie nastrajają jednak optymistycznie. Przecież powieść Stephena Kinga została przez hakerów „rozbrojona” kilka dni po premierze, choć wyceniono ją jedynie na dolara.
Czy wydawcy zaakceptują takie warunki gry? Na razie nie mają wyboru.
Jedynym wyjściem staje się więc rozwijanie internetowych kanałów dystrybucji elektronicznych książek – tak by stały się równie dostępne jak ich nielegalne odpowiedniki. Tym bardziej że rząd planuje podwyżkę VAT na druk (do 22%), która z pewnością negatywnie wpłynie na „papierowe czytelnictwo”.

 

Wydanie: 02/2004, 2004

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy