Plan internowania Jaruzelskiego

Plan internowania Jaruzelskiego

W Warszawie miała lądować dywizja desantowa gen. Aczałowa, by opanować najważniejsze budynki administracji państwowej i aresztować polskie władze

Dyskusja o 13 grudnia i stanie wojennym nie jest dziś dyskusją o historii Polski, o polityce, o wyborach, które trzeba było podejmować. To kolejne pole bitwy o tzw. pamięć, o sztandar. Historycy nie są potrzebni, tu się woła politruków.

Dziś i PiS, i KOD chciałyby tę datę zawłaszczyć, wykorzystać. KOD jako dzień, w którym manifestuje się obronę demokracji. PiS jako dzień walki z „komuną”.

Zamiast prawdy budowany jest mit. Mit jednorodnego społeczeństwa, które chciało wolności, ale zostało zdławione przez gen. Jaruzelskiego i ZOMO. Bo Jaruzelski chciał panować w imię komunizmu.

Tak oto w przestrzeń publiczną wtłaczane jest kolejne kłamstwo. Społeczeństwo w grudniu 1981 r. wcale przecież nie było jednorodne, poparcie dla Solidarności się zmniejszało i to pozwoliło gen. Jaruzelskiemu na przeprowadzenie całej operacji w miarę płynnie, bez większych ofiar.

Teza, że po jednej stronie stało zjednoczone społeczeństwo, a po drugiej jakieś niewielkie grupki ZOMO, jest nieprawdą. Nieprawdą jest też, że stan wojenny został wprowadzony – jak pokazują media – tylko po to, by dławić naród i bronić przywilejów rządzących. Owszem, stan wojenny był złem, przyznawał to także Wojciech Jaruzelski, ale jego jedyną alternatywą była interwencja wojskowa Moskwy, czyli zło stukrotnie większe.

Solidarność – odpływ zwolenników

Historycy badający czas Solidarności wskazują, że mniej więcej od I zjazdu związek zmienił politykę. Wcześniej akcentował wolę współpracy z władzami, w wewnętrznych debatach mówiono o konieczności samoograniczenia, uznania realiów politycznych tamtego okresu. Wielki Brat czuwał i nikt sobie nie wyobrażał, by pozwolił na oderwanie Polski, na odcięcie 27 dywizji stacjonujących na terenie ówczesnej NRD.

Sygnałem, że takie podejście zaczęło się zmieniać, były wyniki wyborów przewodniczącego. Wygrał je Lech Wałęsa, ale otrzymał niewiele ponad 55% głosów. Było już więc wiadomo, że będzie musiał dostosowywać politykę związku do radykałów.

Oni zaś mieli coraz więcej do powiedzenia. Podczas grudniowego spotkania Prezydium Komisji Krajowej z szefami regionów w Radomiu Zbigniew Bujak, szef Regionu Mazowsze, mówił bez ogródek: „W tej chwili jako Związek krążymy jak sęp nad trupem, który trochę się rusza, ale już wiadomo, że oczy mu można wydziobać. Należy przygotować w szczegółach strajk generalny, który i tak nas czeka”. I dodawał: „Należy powołać już teraz Społeczną Radę Gospodarki Narodowej, która będzie mogła wystąpić z propozycją rządu tymczasowego. Czynne działania podejmowane w czasie strajku oznaczają, że tego władza nie wytrzyma i tutaj musi dojść do próby sił, i tutaj się musi okazać, po której stronie stanie milicja czy wojsko”.

Głos Bujaka nie był w Radomiu najważniejszy, ale dość dobrze pokazuje nastroje coraz większej części działaczy. Związek, jego trzon, wyraźnie się radykalizował.

Opisywał to Bogdan Borusewicz: „Ruch nabrał własnej dynamiki, stając się – wbrew logice – coraz bardziej radykalny (ale tylko werbalnie). W pewnym momencie wybrani demokratyczni działacze stracili kontakt z rzeczywistością. (…) Nastąpił amok. Przestano myśleć kategoriami politycznymi, a zaczęto mistycznymi – że jak się powie słowo, to stanie się ono ciałem. Czyli jak powiemy: »oddajcie nam władzę«, to władza znajdzie się w naszych rękach”.

Jarosław Kaczyński, po latach, w rozmowie z Teresą Torańską stwierdził zaś: „Gdybym nawet nie był pełnomocnikiem Moskwy, a musiał tutaj rządzić, tobym z Solidarnością jakoś się rozprawił, bo razem z nią rządzić by się nie dało”.

Tę ekstremę ludzie widzieli, odpychała ich ona od związku. Jesienią 1981 r. Solidarność, radykalizując się, ogłaszając kolejne marsze i protesty, traciła w społeczeństwie poparcie.

Potwierdzały to badania OBOP. Wynikało z nich, że zaufanie społeczeństwa do kierownictwa Solidarności od września do listopada 1981 r., czyli w ciągu dwóch miesięcy, spadło z 74% do 58%. A jednocześnie wzrosło zaufanie do rządu Jaruzelskiego – z 30% do 51%.

Dlaczego tak się działo? Wyjaśniał to wtedy w Radomiu Karol Modzelewski: „Związek nie jest silniejszy, niż był, jest słabszy, niż był. Znacznie słabszy i każdy działacz o tym wie; występuje zmęczenie kryzysem, niekończącymi się kolejkami. W związku z tym są ludzie, którzy mają nam za złe przeciąganie obecnego stanu rzeczy, i wobec tego chcą od nas »tak, zgódźcie się«. Są ludzie przeciwni z tych samych powodów, którzy powiadają »skończmy z nimi, stać nas na to«. W tej sytuacji Związek jest narażony na to, że każda jego akcja i każde zaniechanie akcji spotka się ze sprzeciwem jego członków”.

Zmiana postaw społecznych, jeśli chodzi o 13 grudnia, okazała się kluczowa. Oczywiście społeczeństwo stan wojenny przyjęło źle. Zostało nim upokorzone. Ale nie ruszyło tłumnie bronić Solidarności, co radykałowie uważali za pewnik. A najpewniej tak by się stało chociażby pół roku wcześniej, w czasie kryzysu bydgoskiego.

Interwencja była przygotowana

Innym mitem wtłaczanym dziś przez media jest powtarzanie, że interwencja Polsce w tamtym czasie nie groziła, że Moskwa do niej się nie szykowała. Fakty temu przeczą. Wiele źródeł potwierdza, że wojska ZSRR, CSRS i NRD były przygotowane do interwencji. W PRZEGLĄDZIE pisaliś­my już o dokumentach znalezionych w archiwach Sztabu Generalnego armii czeskiej w Pradze. Były to plany operacji „Karkonosze” – interwencji w Polsce.

W pierwszym rzucie do Polski miało wkroczyć 15 dywizji ZSRR, trzy czechosłowackie i dwie NRD. Z dokumentów wiemy, że te trzy czechosłowackie dywizje były do operacji przygotowane, miały rozdaną broń, od grudnia 1980 r. do czerwca 1982 r., kiedy operację odwołano, przyszykowany był też szpital polowy itd.

W przypadku „kłopotów” przewidywano zwiększenie radzieckiego korpusu o kolejnych 15 dywizji. Były one rozlokowane wokół Polski. Mówił o tym w roku 1992 gen. Wiktor Dubynin. „Byłem wtedy dowódcą dywizji na Białorusi (…). Wiem, że szykowano się do wprowadzenia wojsk dla udzielenia pomocy (…). Jeśliby [Jaruzelski] tego nie zrobił, to 14 grudnia nasze dywizje wkroczyłyby na terytorium Polski. Wszystko było gotowe. Wojsko Polskie byłoby zneutralizowane, nie miałoby szans na aktywny opór (…). W ciągu jednego dnia, no, najwyżej dwóch dni, wszędzie, w każdym mieście, w każdej miejscowości byłyby wojska radzieckie”.

W opracowywaniu planów interwencji uczestniczył gen. Władimir Dudnik. Plany przygotowywano w Białoruskim i Nadbałtyckim Okręgu Wojskowym Armii Radzieckiej oraz we Flocie Bałtyckiej. Te wojska miały współdziałać z dywizjami NRD i CSRS. Od nocy 6 grudnia 1981 r. dywizja zmechanizowana i dywizja pancerna miały rozkaz dokonania inwazji na Polskę na kierunkach Nachod-Wrocław i Opawa-Opole. Dowódcą czechosłowackiej armii interwencyjnej był gen. František Veselý.

Wiemy mniej więcej, jak interwencja miała wyglądać. Zakładała ona wkroczenie wojsk rosyjskich na terytorium Polski i rozlokowanie ich wokół miast. Jednocześnie w Warszawie miała lądować dywizja desantowa gen. Władisława Aczałowa, aby opanować najważniejsze budynki administracji państwowej i aresztować polskie władze. Najpewniej w tym czasie powołany zostałby nowy rząd, wyłoniony przez tzw. zdrowe siły w PZPR. Byli już ich liderzy – Tadeusz Grabski, Stefan Olszowski, Andrzej Żabiński.

Scenariusz ten przypominał więc interwencję w 1968 r. w Czechosłowacji. Tam również wkroczyły wojska interwencyjne, aresztowano władze (Alexander Dubček z workiem na głowie został wysłany do Moskwy) i ujawniły się „zdrowe siły”. Warto o tym pamiętać, ponieważ bardzo modne jest powtarzanie w mediach, że Jaruzelski „chciał” rosyjskiej interwencji, „prosił” o rosyjską pomoc itd. Tymczasem dokumenty temu przeczą. W znalezionych w Pradze planach operacji „Karkonosze” nie ma nawet śladu możliwego współdziałania wojsk inwazyjnych z wojskiem polskim. Również w polskich planach stanu wojennego nie ma nawet strony, na której opisane byłyby wspólne działania armii polskiej i radzieckiej.

O tym, że Wojciech Jaruzelski nie dopuszczał możliwości współdziałania obu armii, mówił też Ryszard Kukliński.

Gra Jaruzelskiego

Zwolennicy teorii, że Moskwa nie zamierzała interweniować w Polsce, chętnie posługują się stenogramem z posiedzenia Biura Politycznego KPZR z 10 grudnia 1981 r. Przywódcy ZSRR zastanawiali się wtedy, czy interweniować w Polsce, czy nie. I doszli do wniosku, że nie.

Warto dobrze zinterpretować ten dokument. Po pierwsze, potwierdza on, że wojska rosyjskie były gotowe do interwencji, że były przygotowane jej plany, że wystarczył tylko rozkaz. Gdyby jednostki nie stały w pełnej gotowości, tej dyskusji by nie było. Po drugie, pamiętajmy, że to posiedzenie miało miejsce kilkadziesiąt godzin przed wprowadzeniem stanu wojennego, a przywódcy Kremla wiedzieli, że to nastąpi. Po co więc zastanawiali się: wejść czy nie wejść? Przerzucali się argumentami, wyraźnie z kimś polemizując? Wniosek jest oczywisty – byli zdecydowani na interwencję, mimo zapowiedzi stanu wojennego. Zamierzali interweniować nie tylko przeciwko Solidarności, ale również przeciwko Jaruzelskiemu, lecz doszli do wniosku, że to zbyt ryzykowny wariant. Oznacza to jednak, że nie ufali Jaruzelskiemu i najprawdopodobniej mieli już własną ekipę, którą zamierzali zainstalować w Warszawie. Nie ufali, dlatego że – ich zdaniem – prowadził on własną grę.

Mówił o tym minister obrony ZSRR Dmitrij Ustinow: „Wydaje mi się, że Jaruzelski przejawia pewien spryt. Chce zasłonić się prośbami, które przedkłada Związkowi Radzieckiemu. Próśb tych, rzecz jasna, fizycznie nie jesteśmy w stanie spełnić, a Jaruzelski potem powie, że przecież zwracał się do Związku Radzieckiego, prosił o pomoc, ale tej pomocy nie uzyskał. Jednocześnie Polacy otwarcie oświadczają, że są przeciwni wprowadzeniu wojsk”.

Wiele o sposobie myślenia najważniejszych osób w ZSRR można się dowiedzieć ze słów gen. Aczałowa, tego, którego spadochroniarze mieli lądować w Warszawie: „Przez cały czas zagrożenia gen. Jaruzelski prowadził bardzo złożoną grę polityczną. Z jednej strony, wsłuchiwał się w odgłosy z Moskwy, a z drugiej, zajmował wyczekującą pozycję, chcąc, aby narastające naciski kierownictwa ZSRR wywołały odpowiednią reakcję Zachodu. W rezultacie manewrowania między Wschodem i Zachodem Polska mogła zyskać czas na szukanie możliwości wyjścia z kryzysu, otrzymując pomoc ekonomiczną z dwóch stron”.

Ponieważ w Moskwie nie ufano Jaruzelskiemu, próbowano zmontować w Warszawie alternatywną ekipę, która przejęłaby władzę. Temu miał służyć choćby słynny list KC KPZR do KC PZPR (czyli z pominięciem I sekretarza) z 8 czerwca 1981 r., w którym atakowano Kanię i Jaruzelskiego za zbyt miękkie traktowanie Solidarności. List był przygrywką do XI Plenum KC PZPR, podczas którego miało dojść do odsunięcia Kani i Jaruzelskiego. To nie nastąpiło, beton przegrał.

Pod osłoną armii

Doświadczenie pokazuje, że Rosjanie interweniowali wówczas, gdy – po pierwsze – w państwie był stan anarchii, a przynajmniej dużego napięcia, gdy dochodziło do awantur, zamieszek, gdy władza się chwiała. Po drugie, gdy tę władzę mogli „zneutralizować” i zastąpić własną ekipą. Mniej liczył się dla nich ewentualny opór społeczny, wystąpienia ludności, które po prostu pacyfikowali – co pokazują przykłady Węgier i Afganistanu.

Nie ma wątpliwości, Jaruzelski doskonale o tym wiedział. Wiedział również, że wojska państw ościennych są gotowe do interwencji i mogą ją rozpocząć w każdej chwili. W „Dziennikach” Mieczysława Rakowskiego czytamy, że generał po jednej z narad poprosił go na balkon w budynku URM i powiedział: „Ja jestem oficerem, ty jesteś oficerem rezerwy, masz broń. Obaj będziemy wiedzieć, co mamy zrobić, gdy wejdą”.

Jednocześnie wiele zrobił, by tę interwencję zatrzymać. W czasie praskiej wiosny armia czechosłowacka pozostała w koszarach. Jaruzelski polskie wojsko wyprowadził na poligony. Ćwiczyło, było w gotowości bojowej. A oficerowie nie mieli możliwości prowadzenia żadnych gier politycznych. Siły interwencyjne z takim wojskiem musiały się liczyć. W czasie stanu wojennego pozostałe jednostki też wyprowadzono z koszar i skierowano do rejonów ześrodkowania. To były rejony, w których – jak wiedzieli polscy sztabowcy – miały się rozlokować wojska interwencyjne. Innymi słowy, przez okres stanu wojennego polskie wojsko utrzymywało gotowość bojową. Przykładem niech będzie marynarka wojenna, której jednostki 13 grudnia wypłynęły w morze, by strzec wybrzeża. Przed czym? Raczej nie przed Solidarnością…

Tym sposobem Jaruzelski demonstrował Kremlowi, że twardo trzyma władzę i że wariant usunięcia go, tak jak Dubčeka, jest nierealny. Moskwa musiała z tym się pogodzić.

Tak oto stan wojenny spełnił dwa swoje zadania: rozbicie Solidarności i niedopuszczenie do interwencji państw Układu Warszawskiego. Dziś o tym drugim prawie się nie pamięta. Wspominając 13 grudnia, pokazuje się zomowców, śmierć górników z kopalni Wujek, rozpędzanie demonstracji, aresztowania. To przejmujące obrazy, ale nie ma takich scen, jakie znamy z roku 1956, z pacyfikowanego Budapesztu. W polskich warunkach byłyby to dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy zabitych i rannych. Nie pokazuje się takich kadrów, bo do interwencji wojsk sąsiadów nie doszło.

Na Zachodzie bez zmian

To tłumaczy reakcję Zachodu na wprowadzenie stanu wojennego. Najlepiej oddają ją słowa francuskiego ministra spraw zagranicznych Claude’a Cheyssona, którego obudzono w nocy. Na pytanie, co Francja zamierza zrobić, odparł: „Nic nie zrobimy oczywiście”. Identyczny komunikat nadszedł ze Stanów Zjednoczonych. Amerykanie już od listopada mieli, za sprawą Kuklińskiego, plany wprowadzenia stanu wojennego. Nikogo o tym nie poinformowali. Nie wspomnieli nawet podczas wizyty polskiego wicepremiera Zbigniewa Madeja w USA. To milczenie można uznać za przyzwolenie.

Że tak było, świadczą słowa Alexandra Haiga, sekretarza obrony w administracji Ronalda Reagana, który mówił, że w Ameryce najbardziej obawiano się Budapesztu w Warszawie, czyli rozlewu krwi. Na te obawy wskazują pierwsze reakcje państw zachodnich – powtarzano, że to wewnętrzna sprawa Polski i nikt nie powinien tu interweniować. Zamysł tych słów był oczywisty…

Dopiero po Nowym Roku, kiedy było już wiadomo, że w Polsce nie ma interwencji i że gen. Jaruzelski mocno się trzyma u władzy, ton Zachodu się zmienił. Zaczęła się gra o jak największe osłabienie bloku wschodniego. Ale wciąż z poszanowaniem ustaleń jałtańskich.

Musiały minąć kolejne lata i nastąpić zmiany w Moskwie, by te ustalenia zaczęto weryfikować. ZSRR rozpoczął demontaż tzw. imperium zewnętrznego, odwołano doktrynę Breżniewa. Również wtedy Wojciech Jaruzelski odegrał kluczową rolę. Ale to już inna historia.

Wydanie: 2016, 50/2016

Kategorie: Historia, Kraj

Komentarze

  1. Franciszek
    Franciszek 12 grudnia, 2016, 12:00

    W Polsce prawda nie ma znaczenia ,a prawdą staje się to co ważniejsza osoba powiedziała odnośnie stanu wojennego. Zbliża się rocznica i wielu niedoinformowanych historyków ( niby tych co mają pełną wiedzę na temat wprowadzenia stanu wojennego szczekają jak psy za ogrodzeniem kiedy idę na spacer ze swoim wilczurem. W dawnym Leningradzie przebywałem od grudnia 1980 roku do marca 1983 roku, i doskonale widziałem jak w lasach przygranicznych przejeżdżając pociągiem lokowały się oddziały. Pewnego razu do kolegi w odwiedziny przyjechał kolega ze studiów (byli w jednej grupie) rozmawiał w języku polskim ( bo bardzo chciał ożenić się z polka i nauczył się języka polskiego ale ojciec był wysoko postawionym i nie pozwolił) bardzo dobrze bez naleciałości i omawiając sytuacje mówił że jest powołany do wojska i w koszarach maja polskie programy TV i radia które słuchają. Największym zaskoczeniem kiedy rano 13 grudnia do nas do akademika przyszedł dziekan ds obcokrajowców ( zebrał wszystkich stażystów z zapytaniem co myślimy o zaistniałej sytuacji i uspokajał że nic nam nie grozi . Wcześniej był u studentów obywateli polskich.Natomiast u jednej z koleżanek w sobotę 12 wieczorem też pojawiła się w akademiku jej opiekunka z uczelni z zapytaniem co słychać u niej i prośbą że jak ktoś będzie się pytał o jej wizytę to była w niedzielę rano ( przyczyną by jej lot na drugi koniec ZSRR z przyczyn rodzinnych. bardzo o to prosiła). Teraz należy odpowiedzieć prosto że Jaruzelski ten którego tak opluwają , był doskonałym taktykiem i wyprzedził wkroczenie wojsk UW na godzinę lub krócej. Naiwni myślący że USA czy kraje NATO by pomogły Solidarności są w wielkim błędzie, a to jest analogiczne z II wojna światową gdzie zrobiły one doskonały biznes na dostawach surowców i części samochodowych do hitlerowskich Niemiec przez Szwecję i Hiszpanię. Z licencyjnej taśmy montażowej FORDA we Francji zajeżdżały samochody ciężarowe dla Wermachtu itp. Prawda składa się z pewnych szczegółów które dla 99% polskiego społeczeństwa są niezrozumiałe. Podstawowa zasada rozwoju mówi że tylko przeciwstawieństwa powodują rozwój, czego obecnie w Polsce nie ma a jest ogłupianie i zawiść.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Anonim
      Anonim 12 grudnia, 2016, 14:38

      Te fakty i ta prawda z 1981 r. musi byc wzieta pod uwage, przestudiowana,iJaruzelski i stan wojenny odpowiednio oceniony….Lecz sprawa jest jeszcze inna, przekorna – sprawa z samego 1980r., pospiech Jaruzelskiego, z pewnoscia, ze uda sie zalagodzic pomagajac w wywaleniu Gierka – i zarazem zamykajac bezpowrotnie wielka epoke. Epoke, w ktorej mimo bardzo duzych problemow, S itd, nie pokusilby sie Brezhniew na wejscie (do wrzesnia 1980r – czyli do konca Gierka). O ile w 1981/2 pan Jaruzelski to wielki czlowiek bo okres tragiczny, to 1980 r-juz nie

      Odpowiedz na ten komentarz
    • Radoslaw
      Radoslaw 12 grudnia, 2016, 20:11

      Prawda jest taka, ze wprowadzenie stanu wojennego w Polsce bylo na reke zarowno USA, jak i Europie Zachodniej. Celem Amerykanow bylo stopniowe oslabianie ZSRR i calego bloku wschodniego metodami politycznymi i gospodarczymi, a nie sprowokowanie wojny domowej w strategicznym kraju Ukladu Warszawskiego. Wojny, ktora w owczesnej sytuacji miedzynarodowej mogla latwo rozlac sie na cala Europe, a przynajmniej wygenerowac miliony uchodzcow.
      Analizujac sprawe wprowadzenia stanu wojennego wszyscy skupiaja sie na pytaniu „weszliby czy nie weszli?”. Nawet gdyby „nie weszli”, Polska rozsypalaby sie gora za pare miesiecy. Gospodarka i administrowanie panstwem bylo w proszku, a dzialacze „S” panoszyli sie w przedsiebiorstwach, nie biorac za nic odpowiedzialnosci. Wszyscy dyskretnie przemilczaja fakt (albo zapomnieli), ze za przestrajkowany czas ludzie mieli placone pensje i jeszcze dostali podwyzki! W jakim kraju cos takiego jest mozliwe?! Efekt byl oczywisty – nadmiar „pustego pieniadza”, co wygenerowalo inflacje na cale lata 80. Ale prostemu ludowi wmawia sie, ze to „komuna” doprowadzila do hiperinflacji.
      Jeszcze sprawa ofiar stanu wojennego. Te kilkadziesiat osob (zreszta liczba mocno rozdeta przez obecna propagande) to po prostu NIC w porownaniu z tragedia, ktora Polsce zagrazala. Wystarczy spojrzec sobie na Afganistan, Irak, Syrie, Libie.
      Podczas zamieszek rasowych i studenckich w USA pod koniec lat 60, w wyniku interwencji wojska, policji, gwardii narodowej zginelo blisko 100 osob. Uzywano czolgow i broni maszynowej. Tak to po prostu dziala podczas niepokojow spolecznych na wielka skale, kiedy armatki wodne i gaz przestaja wystarczac.

      Odpowiedz na ten komentarz
      • Jarosław Magnuszewski
        Jarosław Magnuszewski 13 grudnia, 2016, 22:31

        Pamiętacie że strajkowano na okrągło i wszędzie. Zapanował totalny haos.Solidarność i wydarzenia z nią związane stały się szansą do zaistnienia dla pieniaczy, krzykaczy i pospolitych nierobów którzy normalnie siedzieli cichutko.Nie sprzeciwiano im się za głośno, aby nie być posądzonym o sprzyjanie Partii Zazwyczaj tak bywało w historii że w momencie załamywania się systemu , do głosu dochodzą jednostki pozbawione skrupułów i zasad moralnych. Często są doskonałymi manipulatorami i są w stanie pociągnąć za sobą tłum…

        Odpowiedz na ten komentarz
  2. Tadeusz Kalinowski
    Tadeusz Kalinowski 13 grudnia, 2016, 01:56

    Stan wojenny był koniecznością , kłótliwe elity Solidarności po 35 latach to udowadniają Kolejnym dowodem słuszności tamtej decyzji było zachowanie społeczeństwa, które po 16 miesiącach tamtego karnawału miało serdecznie dosyć.Nie ruszyło masowo w obronie Solidarności. Stąd uznanie dla operacji gen Jaruzelskiego. W historii tak spokojnego stanu wojennego nikt nie umiał wprowadzić.Każda śmierć jest tragedią tak dla najbliższych jak i tych na których spoczywała odpowiedzialność za państwo. Wszystkim , którzy ucierpieli należy się hołd i uznanie. Dziś po 12 miesiącach u władzy też mamy dość elity wywodzącej się z Solidarności, która antagonizuje i dąży do konfrontacji. Wynik CBOS (41% akceptacji dla decyzji o stanie wojennym) ma także czynnik biologiczny.Wielu którzy pragnęli w tamtym czasie spokoju akceptując decyzje z 13 grudnia 81, dziś też mają spokój – wieczny.
    Odpowiedz do tego komentarza

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Bohdan Kornatowicz
    Bohdan Kornatowicz 13 grudnia, 2016, 13:27

    Wiele pisze się i mówi o okresie stanu wojennego jako o najbardziej opresyjnym z możliwych w historii kraju. Terror jaki wtedy zapanował, w opinii domorosłych ekspertów i wyedukowanych na publikacjach z pieczątką IPN, nie miał sobie równych. Warto więc choćby pobieżnie „rzucić okiem” na ten czas z nieco innej perspektywy i zobaczyć co jeszcze wydarzyło się w stanie wojennym w kontekście tej mitologicznej już niemalże opresyjności. I tak już 23 grudnia 1981 r. USA wprowadziły sankcje gospodarcze przeciwko Polsce. Ten fakt przemilczany obecnie przez postsolidarnościowych demagogów miał niebagatelne znaczenie dla gospodarki kraju w sytuacji gdy wymiana handlowa była ważnym źródłem rozwoju. To właśnie ta decyzja zaważyła na obrazie PRL przez lata (kartki, puste półki, ocet w sklepach) wykorzystywanym propagandowo do dziś. Sankcje złagodzone nieco w 1983 a zniesione dopiero 19 lutego 1987 r. odbiły się nie tylko na władzach PRL (politycznie) ale przede wszystkim na życiu codziennym zwykłych obywateli. 14 stycznia 1982 r. ukazał się pierwszy numer dziennika „Rzeczpospolita”, obecnie jednego z najpoczytniejszych dzienników na rynku. 26 stycznia Sejm uchwalił Kartę Nauczyciela, z dobrodziejstwa której nauczyciele korzystają do dziś i na którą powołują się w sytuacjach kryzysowych. W kinach w marcu tego roku odbyła się premiera filmu „Vabank” w reżyserii ówczesnego debiutanta Juliusza Machulskiego, jednej z najlepszych komedii kryminalnych w historii kina polskiego. W tym samym miesiącu zakończyła wizytę w Polsce delegacja Kongresu USA, tego samego państwa, które wprowadziło restrykcyjne sankcje gospodarcze. 26 marca Sejm znowelizował Konstytucję PRL ustanawiając tak wykorzystywany dziś politycznie TRYBUNAŁ KONSTYTUCYJNY oraz Trybunał Stanu, który niestety do dnia dzisiejszego dzięki zabiegom postsolidarnościowych liberałów nie został wykorzystany. 6 kwietnia polski rząd wynegocjował odroczenie spłaty rat kredytów w zachodnich bankach. W kwietniu odbyła się premiera powtarzanego obecnie w każde święta filmu „Znachor” Jerzego Hoffmana. 24 kwietnia wyemitowano pierwsze notowanie popularnej Listy Przebojów Programu III, audycji muzycznej, na której wychowały się kolejne pokolenia młodych melomanów, a Marek Niedźwiecki rozpoczął tym swoją karierę. Dzień później Wojciech Jaruzelski spotkał się oficjalnie z prymasem Józefem Glempem, co nie pozostało bez politycznych rezultatów, bo już 28 kwietnia zwolniono lub urlopowano tysiąc internowanych. Od 13 czerwca do 11 lipca polska reprezentacja piłkarska walczyła na Mundialu w Hiszpanii. Obecny prezes PZPN Zbigniew Boniek przywiózł z turnieju srebrne medale (za 3 miejsce) oraz kolegów w komplecie (nikt z kadry nie pozostał na zachodzie). 24-26 sierpnia w Jarocinie odbył się III Ogólnopolski Festiwal Muzyki Młodej Generacji a jednym z organizatorów zostało Studio 2. Koncert był rejestrowany dla potrzeb telewizji i odbył się w niezmienionej formie w stosunku do lat poprzednich mimo że pozostałe festiwale w Opolu czy Sopocie nie odbyły się. Wśród wielu awangardowych i punkowych zespołów wystąpiła grupa CDN z frontmanem Pawłem Kukizem, dziś zaciekłym antykomunistą. Pojawiły się tu również zespoły TSA, Lombard i Republika. 11 września powstał zespół Lady Pank, a koncertując w tym czasie swoje późniejsze kariery zaczęli Jan Borysewicz i Janusz Panasewicz. Jakby na przekór opowieściom o opresyjności cenzury 25 września utwór Autobiografia zespołu Perfect dotarł do pierwszego miejsca Listy Przebojów Programu III, z pewnością dlatego, że pada tam słynna fraza „wiatr odnowy wiał, darowano reszty kar, znów się można było śmiać”. Śmiał się zapewne i Zbigniew Hołdys, dziś wielki kontestator PRL, dla którego na czas stanu wojennego przypadło apogeum twórczości. 3 października Telewizja Polska wyemitowała premierowy odcinek serialu Jan Serce z Kazimierzem Kaczorem w roli głównej, odznaczonym w tym samym roku za inny serial nagrodą państwową (wg IPN inwigilowany w ramach SOR Krakus).18 października w Krakowie UTWORZONO PAPIESKĄ AKADEMIĘ TEOLOGICZNĄ, na której powstanie władze PRL wyraziły zgodę wbrew twierdzeniom o represjonowaniu kościoła katolickiego. Ponadto 8 listopada po spotkaniu Jaruzelski-Glemp powiadomiono, że władze PRL zaprosiły papieża Jan Pawła II do odwiedzenia kraju w czerwcu 1983 roku. Wizyta ta doszła do skutku w czasie obowiązującego jeszcze jak najbardziej stanu wojennego w dniach od 16 do 23 czerwca w ramach której doszło do spotkania papieża z Wojciechem Jaruzelskim. Odbywały się też regularnie komunie i śluby z weselami, na które początkowo wymagana była zgoda na zgromadzenie po godzinie milicyjnej i niestety ograniczony deputat na alkohol. Mimo braku alkoholu wzrosła w tym okresie rekordowo liczba urodzeń i w 1983 osiągnęła 723,6 tys. 5 grudnia ukazał się pierwszy numer tygodnika Wprost, a 23 grudnia rząd podjął uchwałę o budowie metra warszawskiego. 31 grudnia Rada Państwa PRL oficjalnie zawiesiła stan wojenny na terenie całego kraju. Mimo tego represje dotknęły nie tylko członków Solidarności, ale także skrzydło intelektualne w PZPR, skutkiem czego 30 stycznia 1983 r. na wezwanie Biura Politycznego KC PZPR. które postanowiło zlikwidować liberalne odłamy w partii, rozwiązał się krakowski Klub Kultury „Kuźnica”. 24 lutego w ramach obchodów uroczystości 150-lecia Teatru Wielkiego w Warszawie pokazano nową inscenizację opery Karola Szymanowskiego „Król Roger”. 28 marca miała miejsce premiera filmu Jerzego Kawalerowicza „Austeria” według Juliana Stryjkowskiego, dla równowagi uniemożliwienia niezależnych obchodów rocznicy powstania w Getcie Warszawskim. 20 kwietnia Widzew Łódź awansował do półfinału Pucharu Europy Mistrzów Krajowych (odpowiedniku dzisiejszej Ligi Mistrzów), gdzie zmierzył się z Juventusem Turyn. 31 maja MO aresztowała seryjnego mordercę kobiet Pawła Tuchlina „Skorpiona” (9 zabójstw i 11 usiłowań) co zadaje kłam twierdzeniom, że milicja i prokuratura zajmowały się wyłącznie sprawami politycznymi. Mimo represyjności stanu wojennego i wprowadzenia wielu rygorów w czasie jego obowiązywania nie wykonano żadnego orzeczonego wyroku kary śmierci, odbierając tym samym zachodniej propagandzie atut w głoszeniu tezy o wykorzystywaniu tego środka do rozprawy z opozycją. Jeszcze tylko Jerzy Kukuczka odbywa swoją kolejną wyprawę w Himalaje, gdzie jako pierwszy zdobywa Gaszerbrum I, w kinach wyświetlany jest „Wielki Szu”, Lady Pank wydaje debiutancki album, przybywa papież koronując obrazy Matki Boskiej na Jasnej Górze i w święto państwowe 22 lipca 1983 r. Rada Państwa znosi stan wojenny! Poza tym w całym kraju protestowano, manifestowano i organizowano demonstracje! Jak podają dzisiejsze potwierdzone źródła, liczbę ofiar śmiertelnych w tym okresie szacuje się na 56 osób (źródła niezweryfikowane mówią o 101 ofiarach) za okres 19 miesięcy (średnio 3 osoby miesięcznie). Dziś kiedy w ulepszanym przez postsolidarnościowe elity ustroju demokratycznym i „dobrobycie” w kraju dokonuje się 574 zabójstw rocznie (dane za 2013 r.) czego nie było w PRL, liczby ofiar stanu wojennego wymagają pozostawienia ich bez komentarza. Skutki te zresztą dotknęły prawie zawsze jedynie osoby biorące udział w masowych rozruchach i demonstracjach, dziś przedstawianych w mediach jako „pokojowe” (zapisy dokumentalne pokazują zgoła coś zupełnie odwrotnego, a manifestacje przypominają niejednokrotnie ukraiński majdan z uzbrojonymi w dynamit górnikami) i opozycjonistów usiłujących siłą obalić ustrój państwa. Pośród ofiar stanu wojennego nie znajdzie się zapewne sierżant MO Zdzisław Karos zastrzelony w tramwaju przez młodocianych „bojowników” z tzw. Powstańczej Armii Krajowej (sic!). Pomijając już fakt, że takie zachowanie w każdym, nawet najbardziej demokratycznym państwie spotkałoby się z podobną reakcją rządów (oglądamy dziś obrazki z tłumienia demonstracji we Francji, Grecji, tłumienie rozruchów studenckich w USA), to w żaden sposób nie da się porównać skali represji w stanie wojennym z morderczymi autorytarnymi reżimami proamerykańskimi w Chile, Boliwii, Argentynie czy Brazylii, do których dziś prawica chętnie porównuje czas stanu wojennego. W czasie kiedy Kazimierz Deyna pudłował z karnego na Mundialu w Argentynie, a cały świat zachwycał się grą Kempesa reżim Videli mordował studentów i uczniów wyrzucając ich z helikopterów do oceanu. Bez wprowadzania stanu wojennego. Sankcji i protestów świata zachodniego próżno szukać. Wystarczy za to przypomnieć sobie polityczną histerię w USA w czasach Maccartyzmu czy dzisiejszą psychozę antyterrorystyczną zezwalającą na stosowanie tortur w Guantanamo i skrytobójstwa za pomocą dronów. Nie relatywizując ofiar i oddając im należny szacunek należy uznać, że czas stanu wojennego, jakkolwiek trudny nie zasługuje na demonizowanie i jak pisze Bronisław Łagowski na „szastanie bezmyślnie ciężkimi przymiotnikami”, bo stają się one puste, tracą pierwotne znaczenie a i z czasem stają się karykaturalnie śmieszne.

    Odpowiedz na ten komentarz
    • Radoslaw
      Radoslaw 13 grudnia, 2016, 19:38

      Latem 1982 (srodek stanu wojennego) koncertowala w Polsce brytyjska grupa Budgie. W czerwcu 1983 – Klaus Schulze (muzyka elektroniczna), grudzien 1983 – Tangerine Dream (muzyka elektroniczna). Stan wojenny jeszcze trwal! Trasy koncertowe zostaly zarejestrowane na albumach „Dziekuje Poland” i „Poland”. Mam oba w swoich zbiorach, nie tylko z pasji muzycznej, ale tez zeby zadac klam rozglasznym obecnie, propagandowym bredniom. W latach 80 Polske odwiedzilo chyba ze 20 „zachodnich” muzykow i zespolow – w tym kraju, co to rzekomo zostal kompletnie przez „komunistow” odciety do swiata.
      Co sie tyczy sankcji gospodarczych, mialy one skutki katastrofalne i dlugofalowe. Odciecie kraju od dostaw niezbednych materialow do produkcji, czesci zamiennych spowodowalo gwaltowne pogorszenie sie jakosci wyrobow przemyslowych i utrate rynkow eksportowych. A zablokowanie na 5 lat (!) dostepu do zakupu nowych technologii i to w czasach, kiedy na swiecie nastepowal gwaltowny rozwoj elektroniki i informatyki – to juz byla kompletna kleska. To wlasnie w ogromnym stopniu przyczynilo sie do zacofania i rzezi polskiego przemyslu po 1989 roku, i to najbardziej rozwojowych jego galezi. Dzialacze „S”, ktorzy wyprosili te sankcje, co to mialy „uderzyc w rezim”, zaprzepascili caly wysilek wlozony w uprzemyslowienie Polski, od czasu budowy przedwojennego Centralnego Okregu Przemyslowego. Nic dziwnego, ze jego klejnot – Huta Stalowa Wola – jest dzis w chinskich (!) rekach. Zreszta cala polska „zbrojeniowka”, siegajaca korzeniami COP zostala zdziesiatkowana albo sprzedana obcym firmom.

      Odpowiedz na ten komentarz
    • Radoslaw
      Radoslaw 13 grudnia, 2016, 20:30

      Jeszcze tylko jedna refleksja: w pazdzierniku 1983 roku, z inicjatywy gen. Jaruzelskiego, zaczeto budowe szpitala-pomnika Centrum Zdrowia Matki Polki. Jako licealista bylem obecny na uroczystosci wmurowania aktu erekcyjnego. Ten szpital sluzy Polakom do dzis. Komu sluza monumenty, ktore wladza i Kosciol stawia sobie od 1989 roku, te wszystkie pomniki JPII, te najwieksze figury Chrystusa we wszechswiecie? Monumenty glupoty i pychy, a ich inicjatorzy zaliczaja sie do grupy glownych krytykantow generala. Trudno o wiekszy cynizm.

      Odpowiedz na ten komentarz
      • neoneoarch
        neoneoarch 14 grudnia, 2016, 14:17

        Ale cię rozumiem. Chodziłem do szkoly , której patronem był bandzior. Mieszkałem niedaleko ronda imienia Łupaszki – bandziora i polakobójcy. W polskich miastach musze patrzeć na pomniki wataszkow, szpiegów i zdrajców Polski. Dlate cię rozumiem, że cie wpienia to , jak ludziska NIE stawiają jeszcze wiecej pomników Polakobójcom.

        Odpowiedz na ten komentarz
  4. Tadeusz Kalinowski
    Tadeusz Kalinowski 14 grudnia, 2016, 13:57

    Pomniki budują za swoje pieniądze,Świątynia Opatrzności Bożej zapewne też za własne, czy za budżetowe czyli moje agnostyka.

    Odpowiedz na ten komentarz
  5. neoneoarch
    neoneoarch 14 grudnia, 2016, 20:08

    Również wreszcei cię rozumiem! Pilecki , ileż to peanów na jego cześć w szkołach się głosi. I to z dobrej woli.

    Świerczewski? To ten, co walczył z faszyzmem w Hiszpanii ? Ten sam, który walczył z nazistami na frontach w Rosji i Polsce? Ten sam, który prowadził walkę z reakcyjnym podziemiem oraz ukraińskimi nacjonalistami? Jeśli to ten sam, to naprawdę trzeba nim gardzić …

    Odpowiedz na ten komentarz
  6. Karrol
    Karrol 15 grudnia, 2016, 16:05

    prawdy dowiemy się po śmierci moi mili. teraz to tylko gdybanie i krzyczenie swoich racji

    Odpowiedz na ten komentarz
  7. Juliusz Wnuk
    Juliusz Wnuk 25 grudnia, 2016, 07:19

    A dlaczego nie wyszlo…???

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy