Pobita dla hecy

Pobita dla hecy

Z agresywnością młodych dziewczyn nie mogą sobie poradzić ani rodzice, ani szkoła, ani policja

Gdynia Orłowo to tzw. dobra dzielnica w jednym z najbogatszych miast w Polsce. Od Gimnazjum nr 6 do ekskluzywnych domków jednorodzinnych z wypieszczonymi ogródkami zaledwie „rzut beretem”. W zaroślach nieopodal szkoły nastolatki skatowały i upokorzyły gimnazjalną koleżankę. Groźbą zmusiły ją do milczenia. Ten akt terroru nie zaskoczył dorosłych. Teraz chcą jedynie wyciszenia sprawy, bo o co tyle hałasu.
Gimnazjum nr 6 teoretycznie jest strzeżone i zamykane (domofon), ale w czasie przerwy można wejść bez przeszkód. Portierka zajęta użeraniem się z uczniami, którzy właśnie są z czegoś bardzo niezadowoleni, nie reaguje na obcych. Rodzice domagali się zatrudnienia ochroniarza w szkole, ale dyrektor Krzysztof Czechowski nie ma pieniędzy na tak drogiego pracownika. W ubikacjach, o czym wiedzą rodzice i nauczyciele, starsi uczniowie urządzili palarnię. Młodsi boją się tam wejść, nawet wtedy, gdy koniecznie muszą. Widać drepczących pod ubikacją, ale nie widać dyżurnego nauczyciela.

Przed Dniem Dziecka
– Te dwie trafiły nam w oko, bo nie podobały się Agacie. Jakieś takie spełzłe – mówi jedna z uczestniczek krzakowego zajścia. – Za nic w świecie nie podam swego imienia – dodaje. – Nie chcę sama oberwać.
13-letnia Małgosia z pierwszej gimnazjalnej wraz z Pauliną, koleżanką-rówieśnicą, zostały na przerwie wyprowadzone ze szkoły. Sześć prześladowczyń w wieku od 14 do 16 lat podeszło do swoich ofiar na korytarzu. Otoczyły je szczelnie i zmusiły, by wyszły ze szkoły. Jeśli pisną, popamiętają na amen – groziła jedna z agresorek.
Z bocznej uliczki obok szkoły przeszły całą grupą w pobliskie krzaki. Paulinę wybawił z opresji przypadek. 31 maja, na rozpoczynającej się właśnie lekcji, miała wygłosić referat. Koledzy wiedzieli, że jest w szkole i że jest przygotowana. Napastniczki wypuściły ją, ale zatrzymały Małgosię i na nią skierowały całą złość.
– Nie planowałyśmy, że właśnie wtedy damy im wycisk – mówi jedna ze znęcających się. – Tak nam się zachciało.
W krzakach rozpoczęło się od palenia papierosów. Oporna Małgosia miała za karę zjeść filtry. Dano jej do połknięcia sześć. Potem kazały 13-latce położyć się na ziemi. Ziemia była nasiąknięta po deszczu. Rozpoczęło się kopanie leżącej i popychanie jej w błocie. Brudne buty napastniczki wycierały w długie włosy Małgosi.
– Śmiały się przy tym – mówi dziewczynka. – Nawet nie wiem, która najgłośniej, bo co chwilę trafiały mnie butem w głowę. Czułam ból i strach. Nie wiem, co bardziej bolało.
13-letniej uczennicy klasy pierwszej kazano rozebrać się do naga – informowała Danuta Wołk-Karczewska, rzecznik prasowy komendy policji w Gdyni. – Dziewczynka miała wykonać „taniec na rurze”. W jej usta wtykano patyk.
– Miała być super i sexy. Miała pokazać, co ma i co umie – mówi jedna z dręczycielek.
Na zakończenie zabawy w krzakach starsze „szkolne koleżanki” wycięły Małgosi kosmyki włosów, pocięły sweter i kazały jej ubrać się w strój na lekcję wf.
– Biegiem do szkoły – zakomenderowały – i ani słowa, bo inaczej jesteś martwa – zagroziły. Zobowiązały Małgosię, by następnego dnia przyniosła „dary”. Zamówienie było konkretne: pieniądze, telefon komórkowy i ekstra ciuchy.
Małgosia nie chce rozmawiać o zajściu w krzakach. Ze spuszczoną głową przyznaje, że nie mogła się uwolnić, bo trzy starsze dziewczyny obstąpiły ją z przodu, trzy z tyłu, a ona była w środku „ich zabawką”. – Biły mnie dla hecy – mówi.
Kiedy Małgosia wróciła na lekcję do swojej klasy, nauczycielka zapytała, co się stało.
– Było widać, że coś z Gośką nie tak – mówi Paweł, kolega z klasy. – Ale pani nie zareagowała, nawet wtedy, gdy usłyszała, że Gośka ponoć spadła ze schodów. Dalej prowadziła lekcję – dodaje.
Małgosia po lekcjach wróciła do domu. Powiedziała o wszystkim rodzicom. Anonimowy informator powiadomił policję o zajściach w gimnazjum.

Policja w szkole
Większość nauczycieli z Gimnazjum nr 6 była zaskoczona, gdy w Dzień Dziecka pojawiła się w szkole policja. Nie wiedzieli o zajściach w krzakach, choć generalnie grono pedagogiczne znało swoją „szóstkę gniewnych uczennic”. Joanna Nagielska, pedagog szkolny, uważa, że w szkole dawano im szansę na poprawę. Agatę np. umieszczono w najlepszej klasie, żeby się podciągnęła w nauce. Niewiele to pomogło.
Dyrektor Krzysztof Czechowski niechętnie udziela jakichkolwiek informacji. Jest zdegustowany dociekliwością dziennikarzy, którzy niepotrzebnie rozdmuchują sprawę.
– Pisanie o tym nic nie zmieni – mówi. – To tania sensacja. Mamy tutaj uczniów, z którymi nie daje sobie rady dom, policja ani szkoła. Prowodyrka sześcioosobowej grupy, 14-letnia Agata, ma już kuratora. Sąd dla nieletnich skierował ją do zamkniętego ośrodka wychowawczego. Do tej pory nie było tam dla niej miejsca. Szkoła wielokrotnie słała informacje do kuratorki Agaty, do gdyńskiego sądu, do poradni psychologicznej. Niewiele to dawało.
– Dziewczyny, które zaatakowały Małgosię, rzadko bywają w szkole – uważają zgodnie nauczyciele. – Są uczniowie, których agresywności po prostu się boimy – dodają.
Agata trafiła do Gimnazjum nr 6 w Gdyni, gdy jej rodzinę eksmitowano z poprzedniego miejsca zamieszkania i ulokowano w pokoju zastępczym, w baraku.
– Ojciec alkoholik odszedł już dość dawno. Matka nie ma cierpliwości do córki i nie daje sobie z nią rady – mówią sąsiedzi. – Starszy brat próbował Agatę wychowywać twardą ręką i laniem. Niewiele wskórał. Agata uciekała z domu.
Szkoła także nie daje sobie rady z 14-letnią uczennicą. – Ta dziewczyna nikogo i niczego się nie boi – mówi dyrektor Czechowski – a co gorsza, demoralizuje koleżanki.
– Prosiliśmy, by tę dziewczynę usunąć ze szkoły – mówi jedna z matek z rady rodziców. – Ale niestety, tego zrobić nie da. Najwyżej można przenieść ją gdzie indziej. Ale żadna szkoła nie chce takiego kłopotu.

Bezradni dorośli
Krzysztof Czechowski nie godzi się, by rozmowy z uczniami w „sprawie incydentu” prowadzić w szkole. Uważa też, że uczniowie często koloryzują, więc wszystko należy weryfikować.
– W tym wieku dziewczynki jednego dnia się przyjaźnią, a następnego szczerze się nienawidzą. To jeszcze dzieci, więc mogą się zdarzać różne napięcia. W mojej szkole nie da się dopilnować 600 uczniów – dodaje.
Rodzice z rady szkoły uważają, że ich dzieci nie mają w tej zapewnionego bezpieczeństwa. Kilka dni wcześniej pobito ucznia. Teraz historia Małgosi. Gdyby nie raban w gazetach, w szkole też nabrano by wody w usta.
Policja w Gdyni potwierdza, że sprawczynie napadu z 31 maja były już wcześniej znane. – Te dziewczyny pochodzą z rodzin patologicznych – mówi Danuta Wołk-Karczewska. – Szkoła też o tym wie. W domach tych dziewcząt nie mogliśmy znaleźć pomocy. Dopiero teraz, po ostatnim zajściu, Agata trafiła do schroniska dla nieletnich.
Rzecznik policji nie chce komentować opinii dyrektora Czechowskiego, że Agata, zanim trafiła do szkoły, była „w pełni zdemoralizowana”. – Sąd dawał tej dziewczynie fory – mówi dyrektor. – Nie pomagały rozmowy. A ja wiele razy słyszałem, że muszę sobie w szkole poradzić z trudną uczennicą. – Jej dawano szansę, ale ona nie dawała szans swoim koleżankom. To jednak było zmartwienie nie wymiaru sprawiedliwości, a szkoły.
Policja zatrzymała tylko Agatę. Pozostałe sprawczynie przesłuchała. Rodzice zmaltretowanej Małgosi proszą, żeby dać im „święty spokój”.
– Mamy jeszcze troje dzieci. Chcemy, by o sprawie naszej córki zapomniano jak najszybciej – mówi mama Gosi.
– Nasze dziecko boi się zemsty. My też. Mąż pracuje, a ja opiekuję się najmłodszymi w domu. Nic nie poradzę przeciwko takim zwyrodniałym dziewuchom, które dręczyły moją córkę, jeśli ich rodzice, szkoła i policja są bezradni.
dziennikarka „Głosu Wybrzeża”

Imiona młodych osób zostały zmienione.


Fala w szkole

W szkołach Trójmiasta (Gdańska, Sopotu i Gdyni) w ciągu ostatnich trzech tygodni doszło do czterech (odnotowanych) brutalnych aktów terroru. – Przemoc stała się nieomal chlebem powszednim – informują szkolni pedagodzy. Sześć koleżanek znęcało się nad Małgosią tylko dlatego, że „się urodziła i istnieje”. W Sopocie pobito „dla rozrywki” na szkolnym boisku uczennice pierwszej klasy gimnazjalnej. W niepublicznym Liceum Bankowości na gdańskim osiedlu Morena uczniów pobiło sześciu zamaskowanych osobników. Były to ponoć porachunki między uczniami. Dyrektor szkoły, Henryk Góra, mówił publicznie, że nic nie jest winien, bo to był „wypadek przy pracy”.
Opublikowany w 2000 r. raport NIK o polskiej szkole stwierdzał, że nie ma sprawnego systemu reagowania na zjawiska patologii wśród uczniów.
– Tragedia i upokorzenie młodego człowieka w szkole nie mieszczą się w tzw. reformie oświaty – mówi psycholog Anna Kierowska z poradni wychowawczej w Gdyni. – Dorośli zapominają, że takie szkolne akty przemocy zostawiają trwałe ślady w psychice młodych ludzi.

Wydanie: 2001, 26/2001

Kategorie: Obserwacje

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy