Poborowy głuchy jak pień

Poborowy głuchy jak pień

Komisje wojskowe nie mają czasu, pieniędzy ani możliwości, by porządnie zbadać przyszłych żołnierzy. Dlatego większość schorzeń i zaburzeń wychodzi dopiero w trakcie służby

– Wszedłem, paru trepów mnie obejrzało. Absolutnie nie znali się na sprawie – mówi K. – Dałem jakieś zaświadczenia, przeczytali, podpisali i dali odroczenie. Ale to nie byli żadni wykwalifikowani lekarze, którzy mogliby wykryć na przykład skrzywienie kręgosłupa. Można przyjść chorym i pokręconym. Chodzi tylko o papiery. Można mieć papiery na wrzody, a nie wiedzieć nawet, co to jest. Obejrzą mnie, zobaczą, czy mam wszystkie ręce i nogi. I czy coś widzę i słyszę. Podobno ma być tak, że dostanę skierowania, będę chodzić do specjalistów i oni będą sprawdzać resztę. To jest jakaś paranoja. A ja i tak nie chcę iść do wojska, bo chciałbym zacząć karierę zawodową, a nie ganiać po poligonach z jakimiś patałachami, którzy każą mi sznurówkami czyścić podłogę.
– Mam częste bóle głowy, słowa nawet nie mogę wtedy wymówić. Kiedyś siostra musiała mnie wyciągnąć z autobusu, jak mi się to przydarzyło – opowiada B. – Dużo pracowałem, nie miałem czasu biegać i organizować sobie dokumentacji. Rozebrałem się, zważyli, zmierzyli, sprawdzili wzrok, czy dobrze oddycham, czy brzuch mnie nie boli przy dotyku. Dostałem A.
– Dziś rano czekałem na badanie ponad godzinę. Ale to nic nowego, już tu byłem, więc wiem – podsumowuje Z. – A to tylko kwestia papierów. Miałem wypadek i musiałem zrezygnować z pracy, ale oni uważają, że jestem zdrowy. Na pierwszej komisji każdy nadaje się do wojska. Liczy się sztuka.
– Stwierdzenie, że ich zainteresowanie jest nikłe to eufemizm – mówi z uśmiechem T. – Ten coś kiepsko wygląda… O! Ten mi się podoba… Następny, następny, następny… Masówka. Waga, wzrost, oczy – na to minuta. Potem lekarz, przedstawiasz papiery. Kładziesz się na kozetce, sprawdzają budowę ciała. Do widzenia.
– Kolega brał narkotyki – opowiada M. – Poszedł na komisję i poprosił o badania. Panowie z komisji stwierdzili, że wojsko będzie dla niego najlepszym lekarstwem.

Psycholog potrzebny
od zaraz

– Wielokrotnie dyskwalifikowaliśmy ludzi, którzy w swoim odczuciu przychodzili do nas zdrowi – podkreśla lekarz med. Stanisław Pisarczyk z Powiatowej Komisji Lekarskiej Praga-Południe. – Mieli wady serca, których nikt nigdy nie zauważył. Znajdujemy skrzywienia kręgosłupa, często garby żebrowe. To chyba jest jednak sukces, że przy tym tempie i możliwościach, jakie tu mamy, udaje się tych ludzi wyłapać i nie ubrać ich w mundur. Zdarzają się jednak potknięcia – w ub. roku do Rejonowej Komisji Lekarskiej odwołał się pełniący już służbę żołnierz, który w trakcie badania przedstawił dokumentację powstałych po wypadku samochodowym ubytków w przegrodzie międzykomorowej serca. Nikt do zaświadczeń nie zajrzał. Tego samego dnia w RKL pojawił się też żołnierz nie słyszący na jedno ucho.
Zdaniem lekarzy zasiadających w komisjach, młodzi ludzie, którzy tam trafiają, są coraz bardziej schorowani. Coraz więcej jest wad krzywiczych, schorzeń układu krążenia oraz wad serca. Coraz częściej pojawiają się mężczyźni z zaburzeniami psychicznymi – osobowości, dezadaptacyjnymi oraz używający różnych środków odurzających. Trafiają się 20-latkowie z chorobą wrzodową.
– Każdy jest badany tyle, ile tego wymaga – zastrzega dr Pisarczyk.
– Nie ma reguły, my tu nie leczymy, tylko orzekamy. Często dokumentacja jest niepodważalna i nam to ułatwia. A nie mamy podstaw, by w nią nie wierzyć.
– Trafił do nas poborowy z dokumentami od profesora, który już dawno zmienił pracę i wyjechał z Warszawy – opowiada z kolei podpułkownik lekarz medycyny Stefan Pechciński z warszawskiej Rejonowej Komisji Lekarskiej. – Przyszedł też pacjent z papierami z nieistniejącej przychodni.
– Jeśli mamy wątpliwości co do stanu zdrowia poborowego, kierujemy go na uzupełnienie badań do własnych specjalistów – twierdzi dr Pechciński. W Rejonowej Komisji Lekarskiej rozpatrywane są też wszystkie odwołania i tu najczęściej zapada ostateczna decyzja. Można się jeszcze odwoływać wyżej – do przewodniczącego Wojewódzkiej Komisji Lekarskiej, a nawet do sądu administracyjnego. Zazwyczaj robią tak poborowi, którzy otrzymali kategorię A.
Przed komisją stanie w tym roku 300 tysięcy poborowych. Lekarze i wojskowi podkreślają, że przebadanie takiej liczby ludzi w ciągu niecałych trzech miesięcy jest bardzo trudne. Dodatkowym utrudnieniem jest brak pieniędzy i coraz bardziej potrzebnych konsultacji z psychologami. A lekarze, którzy zasiadają w komisjach, nie są specjalistami w tej dziedzinie. Płk dr Stanisław Ilnicki z Polikliniki Centralnego Szpitala Klinicznego WAM podkreśla, że powinni oni mieć, na wzór niemiecki, status notariuszy – ręczyć za swoje orzeczenia i błędy.
– Nie wszystko da się zbadać
– kwituje dr Ilnicki. – Właściwym testem są pierwsze dni czy tygodnie służby wojskowej. To jakby ciąg dalszy selekcji. Tu wychodzą przede wszystkim zaburzenia psychiczne – reakcje na stres lub konieczność przebywania z innymi żołnierzami. Ktoś może latami żyć bez symptomatycznych objawów i ujawnią się one dopiero w specyficznych warunkach służby wojskowej.

Skombinować odroczenie

– Poszedłem do poradni dla uzależnionych trzy czy cztery razy – opowiada W. – Lekki kac, trzęsące się ręce. Dostałem papierek, który przedstawiłem na komisji. I zostałem uznany za uzależnionego od alkoholu, co nie jest tak do końca prawdą…
B. oznajmił psychiatrze, że widzi w snach zjawy, budzi się zlany potem. Że czasem w ciągu dnia, “na jawie”, coś każe mu na przykład przebiec przez ulicę na czerwonym świetle. Że bywa mu duszno. Dostał stosowne zaświadczenie.
– Poborowi, którzy próbują uniknąć służby z powodu chorób psychicznych, nie zdają sobie sprawy, że w przyszłości będzie to negatywnie rzutować na próby znalezienia pracy
– podkreśla mjr Sławomir Małecki z Rejonowej Komisji Praga-Południe. – Z takim papierem można później nie dostać zatrudnienia.
Wojskowi podkreślają, że rozwijający się rynek usług medycznych wpływa na liczbę wcielonych do wojska. – Niektóre gabinety lekarskie reklamują się wręcz jako ułatwiające zdobycie dokumentacji potrzebnej do uniknięcia służby wojskowej
– podkreśla płk dr Stanisław Ilnicki.
– Lekarze stają przed trudnym wyborem. Badania należałoby właściwie powtarzać, ale nie ma na to ani czasu, ani pieniędzy. Mimo to lekarze dostrzegają ostatnio zmianę postawy spowodowaną tym, że niektóre instytucje nie chcą przyjmować pracowników z kategorią “D” lub “E”. Działa więc, jak to nazywają, mechanizm rynkowej zachęty do podjęcia służby wojskowej.
– Zawsze są tacy, którzy będą symulować. To jest wpisane w naturę poboru. Po prostu są ludzie, którzy nie chcą iść do wojska – uważa dr Stanisław Pisarczyk. – Kiedyś była modna padaczka. To szło przez całe pokolenia poborowych, a teraz jest incydentalne. Modne są zaburzenia w sferze psychicznej. Poborowi, jak zechcą, potrafią wymyślić wszystko.
Młodzi ludzie stający przed komisją mają swoje zdanie na temat tego, jak powinna wyglądać polska armia. – Zawodowe i ochotnicze wojsko – uważa M., student. – Po co utrzymywać tysiące ludzi, którzy nie mają ochoty siedzieć w koszarach? Płaci się za ich umundurowanie, wyżywienie i wyposażenie. Dochodzą opłaty za prąd, gaz, wodę potrzebne w jednostkach. Nie lepiej zredukować liczbę poborowych i zaoszczędzone w ten sposób pieniądze zainwestować w nowoczesny sprzęt i żołd? Podwyższając żołd, stworzono by przy okazji alternatywę dla młodzieży z najbiedniejszych rejonów Polski, gdzie jest największe bezrobocie.
Podobnie uważają sami żołnierze. – Po prostu przeszkolenie do przysięgi – mówi szeregowiec z Warszawy. – Nauka obsługi broni, strzelanie i zachowanie w razie wojny. I to wszystko.


Szpital zamiast służby
Pogotowie Antytrepowe Szwejk to pomysł ludzi związanych z poznańską sekcją Federacji Anarchistycznej. Wchodzi w skład Pacyfistycznej Komendy Uzupełnień, wcześniej Stowarzyszenia Objector. Szwejk pomaga w otrzymaniu zastępczej służby wojskowej. – Funkcjonujemy, bo jest taka potrzeba – twierdzą anarchiści ze Szwejka. – Udzielamy podstawowych informacji, bo o służbę zastępczą trzeba się starać. Zdobywać dokumenty, pisać pisma, udokumentować postawę – w takich sprawach pomaga Szwejk. Sfera doradzania obejmuje też zachowanie na komisji poborowej. – Tam dochodzi często do wprowadzania ludzi w błąd. Mówimy, jak się mają zachować, jak się nie dać zastraszyć, jaka jest konkretna procedura, badania.
– Zawsze byłem związany z ruchem objectorskim i skoro była możliwość ubiegania się o służbę zastępczą i robienia czegoś pożytecznego, zamiast wojska wybrałem służbę zastępczą – opowiada jeden z doradzających dziś chłopaków. – Odrabiałem w stowarzyszeniu dla dzieci upośledzonych. Taka praca mnie interesowała, co częściowo rekompensowało niskie zarobki. Ale inni trafiali do szpitali jako salowi. Często pozostawiano im najbardziej niewdzięczne prace.
– Postulujemy, by służba zastępcza została skrócona (obecnie trwa 21 miesięcy) – mówi Maciej Roszak, jeden z założycieli Szwejka. – Teraz jest ewidentnie formą kary za poglądy. Służba zastępcza jest potrzebna i przydatna – jest to w końcu praca w szpitalach i stowarzyszeniach użyteczności publicznej. Na pewno jest to praca bardziej społecznie użyteczna niż pobyt poborowego w jednostce.
– Procedura przyznawania służby zastępczej nie jest przejrzysta – twierdzi Maciej Roszak. – Zależy w dużej mierze od widzimisię komisji. Komisja zadaje pytania typu: “Co byś zrobił, gdyby gwałcono twoją dziewczynę”. – Komisja w ciągu 10-15 minut oceniła moje poglądy, zadając mi przy tej okazji podchwytliwe pytania typu: “Czy chwycisz za broń, jeśli twoja rodzina będzie w niebezpieczeństwie” – dodaje inny aktywista Szwejka.

 

Wydanie: 17/2001, 2001

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy