Pobrudzona toga i wyprane pieniądze

Pobrudzona toga i wyprane pieniądze

Opozycja i znaczna część opinii publicznej reaguje wedle systematu dołożonej kozy. Otóż kiedyś, dawno, dawno temu, przyszedł do rabina po radę ubogi Żyd Icek. „Rebe – zaczął – poradź coś. Ja już nie mogę wytrzymać. Jestem ubogim krawcem. Mam żonę Sarę i siedmioro dzieci. Mieszkamy w jednej małej izbie. Już nie mogę wytrzymać tej ciasnoty. Nie stać mnie na większe mieszkanie. Co robić?”. Rabin zastanowił się i poradził: „Icek, ty kup jeszcze kozę”. „Ależ Rebe, jak w tej małej izdebce pomieścić się z żoną Sarą, siedmiorgiem dzieci i jeszcze kozą?”, zdziwił się Żyd. „Icek, ja ci to mówię, ty kup kozę”. Na pobliskim targu Icek kupił kozę, wprowadził ją do swojej izdebki i odtąd mieszkali w niej Icek z żoną Sarą, siedmioro dzieci i koza. Ciasnota i smród były nie do wytrzymania. Icek znów poszedł do rabina. „Rebe, ja już jestem u kresu wytrzymałości, w jednej małej izbie ja, żona Sara, siedmioro dzieci i jeszcze koza! Co robić?”. Rabin zastanowił się i po namyśle poradził: „Icek, ty sprzedaj kozę!”. Icek posłuchał rabina, sprzedał kozę i poczuł wielką ulgę.

Ziobro z Jakim przygotowali projekty ustaw. Stało się nie do wytrzymania, jak u Icka w izbie po dokwaterowaniu kozy. Prezydent zawetował ustawy i przy pomocy prof. Michała Królikowskiego napisał swoje projekty. Kozę wykwaterowano. Opozycja i znaczna część opinii publicznej poczuły ulgę. Ulgę poczuli też sędziowie Sądu Najwyższego. Tak wielką ulgę, że zaniechali zajmowania się sprawą Mariusza Kamińskiego, a pani pierwsza prezes w euforii przez nieuwagę wzięła udział w zaprzysiężeniu kolejnego dublera sędziego Trybunału Konstytucyjnego. Ulga, jak przy wykwaterowaniu kozy, pozorna. Nie zauważono, że prof. Królikowski jest w prawie karnym skrajnym konserwatystą. Nie zauważono, że chce reformować sądownictwo przede wszystkim poprzez usunięcie sędziów, którzy „pobrudzili togi w PRL” czy też „PRL-em”. Tak jakby to naprawdę był problem polskiego sądownictwa. Wszystko wskazuje na to, że sędziowie Sądu Najwyższego, którzy ukończyli 65 lat, przejdą w stan spoczynku. Wiek ten przekroczyła bodaj więcej niż połowa sędziów. Roztargniona pani pierwsza prezes Sądu Najwyższego właśnie zbliża się do tego wieku. Skoro w Sądzie Najwyższym nie mogą zasiadać sędziowie w „ubrudzonych PRL-em togach”, to konsekwentnie trzeba będzie takich usunąć także z sądów apelacyjnych. Sądownictwo i tak zostanie podporządkowane władzy wykonawczej, tyle że reprezentowanej nie przez ministra sprawiedliwości, ale przez prezydenta. A młodzi sędziowie sądów rejonowych w nadziei na szybki awans na zwolnione miejsca nie będą się narażać władzy.

Los niezależnego sądownictwa – jak się wydaje – został właśnie przesądzony. Po ostatnich wywijasach Sądu Najwyższego i jego pani prezes wątpię, by ludzie po raz drugi wyszli na ulice w obronie sądów. Zresztą ludziom też się udziela systemat kozy. Znaczna część niegdysiejszych demonstrantów spod sądów wielbi teraz prezydenta Dudę za jego weta i prof. Królikowskiego za jego projekty (co z tego, że ich nie zna). Cokolwiek w tych ustawach się znalazło, będą one lepsze niż te projektowane przez Ziobrę. Bez kozy lepiej.

Przy okazji profesor, a zarazem mecenas, Królikowski znalazł się w dość kłopotliwej sytuacji. Niby nie ma zarzutów karnych, ale prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, prawa ręka Ziobry, na konferencji prasowej poświęcił mu sporo uwagi. Nie ma żadnego zarzutu, ale znajduje się „w kręgu podejrzeń”. Bardzo osobliwa, choć powszechna w IV RP rola procesowa. Dowiedzieliśmy się, że chodzi o jakiś nie do końca jasny milionowy depozyt, jakieś podejrzenie (choć nie wiadomo do końca, kogo dotyczące) prania brudnych pieniędzy.

Przy okazji ujawniono, że mecenas z tego depozytu odłożył sobie 200 tys. zł tytułem honorarium. Nie wiadomo – prawda to czy podejrzenie, ale powiedziano.

Tym bardziej nie wiadomo, czy od takiego honorarium mecenas zapłacił podatek (prokuratura i urząd skarbowy niewątpliwie sprawdzą to dokładnie). I tym bardziej nie wiadomo, jak takie honoraria mają się do ewentualnego ślubu ubóstwa, o ile benedyktyńscy oblaci taki ślub składają. Jeśli tego nie wyjaśni prokuratura, to wyjaśnią chętnie brukowce.

Gdzieś tam w tle toczy się pojedynek ministra Ziobry z jego niegdysiejszym zastępcą, a dziś prezydentem RP, który z nich jest w Polsce numerem drugim. Bo pierwszym i tak wiadomo, kto jest.

A ja sam nie wiem, co lepsze: ubrudzona PRL-em toga czy pieniądze wyprane w IV RP?

Wydanie: 2017, 40/2017

Kategorie: Felietony, Jan Widacki

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy