Podwyższyć składkę zdrowotną

Podwyższyć składkę zdrowotną

Prywatyzacja służby zdrowia w warunkach deficytu środków finansowych musi doprowadzić do dalszego pogorszenia warunków dostępu do lekarza i szpitala dla większości chorych

Składka zdrowotna w Polsce jest o wiele za niska; prawie we wszystkich krajach europejskich kształtuje się ona w granicach 14-15%, a w Stanach Zjednoczonych – 18%. W Polsce wynosi jedynie 9% i – co więcej – prawie w całości płacą ją pracownicy.
W efekcie Polska przeznacza relatywnie mniej dochodu narodowego na ochronę zdrowia w porównaniu z innymi krajami (6,4% PKB, podczas gdy Francja – 11%, Belgia, Austria, Niemcy, Szwajcaria – 10%, większą część PKB wydają też na służbę zdrowia Czesi, Słowacy i Węgrzy). Pod tym względem Polska wlecze się więc w ogonie krajów europejskich.

Niespełnione oczekiwania

Autorzy ustawy o ochronie zdrowia z 1999 r. założyli, że w Polsce te ograniczone środki wystarczą do pokrycia podstawowych potrzeb publicznej służby zdrowia. Oparli się przy tym na oczekiwaniu, że ewentualny niedostatek środków finansowych wymusi na służbie zdrowia oszczędniejsze nimi gospodarowanie.
Uzasadnieniem dla zwolnienia pracodawców z obowiązku płacenia składki na ochronę zdrowia było stwierdzenie, że w Polsce koszty pracy są i tak bardzo wysokie, składka pracodawców jeszcze by je podwyższyła, obniżając konkurencyjność produkcji. Tymczasem pod względem udziału kosztów pracy w PKB Polska znajduje się na samym końcu listy światowej, po Brazylii, na poziomie Indii. Udział ten wynosi jedynie 35%, a więc jest bardzo niski. Przeciętnie w Europie koszty pracy stanowią 45% PKB, ale w Szwajcarii 60%, a w Stanach Zjednoczonych jeszcze więcej.
Zwalniając rolników z płacenia składki zdrowotnej, ustawa nie zróżnicowała ich z punktu widzenia wielkości dochodów. Nie płacą jej więc zarówno właściciele dwuhektarowych gospodarstw, jak też ci gospodarujący na 200 i więcej hektarach.
Wbrew oczekiwaniom środki finansowe na funkcjonowanie służby zdrowia okazały się wysoce niewystarczające w stosunku do potrzeb. Z tego względu powołano specjalne instytucje rozdzielające te środki pomiędzy szpitale, przychodnie, różnego typu domy opieki zdrowotnej, hospicja itp. Najpierw były to kasy chorych, a ostatnio Narodowy Fundusz Zdrowia. Odpowiedzialnością za funkcjonowanie służby zdrowia obarczono samorządy terytorialne.
Odwrotnie, niż oczekiwano, niedostatek środków przeznaczonych na finansowanie służby zdrowia zintensyfikował zabiegi przychodni, szpitali i innych jednostek lecznictwa publicznego wobec Narodowego Funduszu Zdrowia, wymuszające często przydziały większych limitów, niż wymaga tego rzeczywista sytuacja. Postępowanie takie jest logiczne i zrozumiałe; zawsze w warunkach rynku, gdy podaż jest mniejsza niż popyt, zwiększają się napięcia rynkowe powodowane przez uczestników rynku.

Składkę powinni płacić wszyscy

Polska jest wyjątkiem w europejskim systemie lecznictwa. Dziewięcioprocentowa składka płacona przez pracowników jest relatywnie wysoka, nie można jej więc podnosić w nieskończoność. We wszystkich innych krajach kształtuje się ona w granicach 6-8%. Drugie tyle płacą jednak pracodawcy bądź państwo, dofinansowując lecznictwo z budżetu. W Polsce państwo pokrywa ok. 2% wydatków na służbę zdrowia, a pracodawcy jeszcze mniej, fundując niekiedy swoim pracownikom opiekę lekarską prywatnej służby zdrowia.
Nie ma jednak drugiego kraju w Europie, gdzie prawie codziennie media informują o patologiach lecznictwa. Są nimi wielomiesięczne oczekiwania w kolejce na operację, trudności w zrobieniu mammografii, tomografii i innych badań, brak zgody NFZ na zastosowanie drogich leków w przypadku zagrożenia życia (np. u chorych na raka), niewysyłanie karetek pogotowia do umierających, bo nie ma lekarzy (choć wcześniej, żeby zaoszczędzić, zwolniono połowę lekarzy z pogotowia). W szpitalach chorzy przedwcześnie umierają, bo nie ma komu odczytać wyników tomografii; jest to efekt powszechnego zatrudniania lekarzy na umowy-zlecenia. Do szpitala nie można się dostać bez długiego oczekiwania, bo limity środków przydzielonych przez NFZ na ten cel zostały wyczerpane.
Sytuacja w polskiej służbie zdrowia jest typowa dla gospodarki niedoborów, w tym przypadku niedobory są po stronie podaży usług zdrowotnych. W ciągu kilkunastu lat, które minęły od uchwalenia ustawy zdrowotnej, sytuacja pogorszyła się ze względu na znaczny wzrost cen usług, lekarstw, sprzętu medycznego, płac lekarzy, cen energii elektrycznej, ogrzewania itp. Nieco ponad punkt wzrosła wprawdzie stawka na zdrowie płacona przez pracowników, ale nie pokryło to nawet części wzrostu kosztów.
Podziwiam służbę zdrowia, która w tych warunkach dokonuje heroicznego wysiłku, starając się jak najlepiej spełniać swoje obowiązki. Zgodnie z przeprowadzonymi badaniami w wielu placówkach zdrowia nastąpiła w tym czasie poprawa warunków leczenia właśnie dzięki wysiłkowi lekarzy i personelu.

Przerzucenie odpowiedzialności

Obciążenie samorządów terytorialnych odpowiedzialnością za służbę zdrowia nie tylko nie doprowadziło do poprawy sytuacji, lecz przeciwnie – było drogą do jej pogorszenia. W warunkach deficytu środków z pewnością nie należało szukać rozwiązania w decentralizacji odpowiedzialności, bo to wbrew zasadom nauki o zarządzaniu.
Spowodowało to jedynie zróżnicowanie poziomu usług medycznych pomiędzy poszczególnymi regionami. Część jest w lepszej sytuacji finansowej, na ich terytorium znajdują się bowiem bogatsze firmy płacące większe podatki. Gminy biedniejsze doprowadzają zaś do degradacji służby zdrowia poniżej przeciętnego poziomu.

Błędny kierunek reformy

Zaproponowany przez obecną minister zdrowia kierunek reformy systemu lecznictwa w Polsce należy uznać za błędny. Prywatyzacja służby zdrowia w warunkach deficytu środków finansowych musi doprowadzić do dalszego pogorszenia warunków dostępu do lekarza, szpitala, drogiego sprzętu medycznego i do deficytowych leków – oczywiście dla przeważającej części chorych, niemających wystarczająco dużo pieniędzy, by dodatkowo ubezpieczyć się prywatnie, a następnie opłacić pożądane usługi medyczne. Przy tych samych środkach finansowych poprawa warunków leczenia uprzywilejowanej grupy chorych musi oznaczać pogorszenie dla reszty.
Prywatyzacja służby zdrowia jest możliwa i pożądana, ale tylko wtedy, gdy podaż usług zdrowotnych zrównoważy się z popytem na nie. Jest to podstawowe kryterium zalecane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Polska jako jej członek powinna dostosować zasady funkcjonowania swojej służby zdrowia do tego kryterium. Tylko wtedy może być zapewniony powszechny dostęp do ochrony zdrowia, a poziom świadczonych usług medycznych może cechować się wysoką jakością.
Światowa Organizacja Zdrowia zaleca również, by dostęp do publicznej ochrony zdrowia był identyczny dla wszystkich, bez względu na status materialny pacjentów.

Menedżerowie do rządzenia

Polska służba zdrowia potrzebuje sprawnych menedżerów; na szczeblu centralnym – specjalistów od governance, na szczeblach niższych – specjalistów od zarządzania przychodniami, szpitalami, domami opieki nad chorymi. Lekarze niech idą leczyć, chyba że któryś z nich jest równocześnie sprawnym menedżerem. Szkoda przecież pieniędzy publicznych przeznaczonych na wykształcenie lekarza, a potem na jego specjalizację, po to tylko, by następnie zajął się czymś zupełnie innym. Czy naprawdę mamy aż tylu pediatrów, internistów, chirurgów, by zamiast do leczenia posyłać ich do zarządzania, na którym zazwyczaj w ogóle się nie znają?
Proponuję w związku z tym, by jak najszybciej administrowanie służbą zdrowia powierzyć specjalistom od zarządzania, znającym się na strategii ochrony zdrowia w skali kraju, regionu, szpitala, przychodni. Jeżeli nie ma wystarczającej liczby takich fachowców, to trzeba jak najszybciej ich znaleźć wśród absolwentów wyższych uczelni specjalizujących się w kształceniu menedżerów. Część trzeba natychmiast posłać do Niemiec, Francji i innych krajów, by zobaczyli, jak tam funkcjonuje publiczna służba zdrowia.
To nieprawda, że publiczna służba zdrowia jest gorsza niż prywatna; ona jest tylko gorsza w Polsce, i to z przyczyn niezawinionych przez nią samą. Przykładów potwierdzających tę regułę nie brakuje. Wiele szpitali prywatnych leczy gorzej od szpitali publicznych, choć i w szpitalach publicznych patologii aż nadto.

Parę zdań osobistych

Patronka fundacji, którą reprezentuję, Anna Bożyk – Hanka, straciła życie ze względu na patologie polskiego ratownictwa medycznego. Jeżeli propozycje zawarte w tym artykule doprowadzą do usunięcia choć części tych patologii i uchronią życie potencjalnych ofiar, cele zostaną osiągnięte.
Dziwię się, że minister zdrowia Ewa Kopacz negatywnie ustosunkowała się do fundacji, odmawiając jej patronatu honorowego i oświadczając, że tylko Ministerstwo Zdrowia jest władne decydować o przyszłości służby zdrowia. Szkoda, że nie padło słowo „przepraszam” za ewidentną patologię w funkcjonowaniu ratownictwa medycznego, która doprowadziła do przedwczesnej śmierci Anny Bożyk.
Także dyrektor Meditransu odpowiedzialny za funkcjonowanie pogotowia ratunkowego w Warszawie odmówił finansowej partycypacji fundacji w zakupie karetki pogotowia, choć przecież jej brak spowodował śmierć Anny Bożyk.
Domagając się podniesienia stawki zdrowotnej, fundacja występuje nie tylko w interesie pacjentów, lecz także w interesie pani minister Kopacz, kierującej resortem zdrowia. Wszyscy oczekują bowiem szybkiej poprawy sytuacji w lecznictwie, a bez podniesienia stawki zdrowotnej to nie nastąpi.
Apeluję do pracodawców: nie torpedujcie propozycji zmiany ustawy zdrowotnej z 1999 r. Bez tego nie uda się zwiększyć środków na zdrowie. Wiem, że prawie wszyscy ubezpieczacie się prywatnie, zapewniając sobie poza kolejką dostęp do lekarzy i szpitali. Nie bądźcie jednak egoistami. Pamiętajcie, że każdego dnia z powodu patologii służby zdrowia i ratownictwa medycznego umierają przedwcześnie dziesiątki ludzi.
Być może trzeba też wprowadzić inne źródła finansowania lecznictwa, np. w postaci drobnej odpłatności za wizytę u lekarza. Ograniczyłoby to odwiedzanie lekarza tylko dla świętego spokoju, że nie jest się chorym.
Z pewnością składki zdrowotne płacić powinni bogaci i średnio zamożni rolnicy, nie istnieje żadne uzasadnienie dla zwolnienia ich z takich odpłatności.

Paweł Bożyk
Fundacja im. Hanki Bożyk
hankabozyk.pl

Nr konta: 20 1240 2135 1111 0010 3448 4680

Wydanie: 02/2011, 2011

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy