Tegoroczne Targi Motoryzacyjne były zwierciadłem kryzysu, ale te firmy, które poważnie potraktowały udział, na pewno dobrze na tym wyjdą
Nie da się ukryć, że podczas 10. – jubileuszowych – Targów Motoryzacyjnych w Poznaniu można było odczuć powiew kryzysu panującego na polskim rynku samochodowym. Powierzchnia targowa zajęta przez reprezentantów branży motoryzacyjnej spadła z 59 tys. m kw. w 2000 r. do zaledwie 52 tys. m kw. w br. Kilku ważnych producentów zignorowało tę imprezę, inni wystąpili w mocno ograniczonym składzie, zaś rozebrane hostessy, po które chętnie sięgali w tym roku wystawcy, nie zdołały zamaskować ogólnej mizerii. Jubileusz wypadł więc, niestety, dość blado. Jednak polski rynek nadal należy do liczących się w Europie i firmy, które wystąpiły na targach, na pewno dobrze na tym wyjdą, zaś analitycy przekonują, że w tym roku kryzys się skończy.
Najważniejszym nieobecnym był Volkswagen, który w Poznaniu zjawił się wyłącznie pod postacią Skody (Seata, VW ani Audi nie było). Koncern Forda uznał, że nie warto prezentować w Poznaniu limuzyn Volvo ani innych fordowskich modeli oprócz mondeo. General Motors zrezygnował z pokazywania saaba, zapomnieli o Poznaniu Mazda, Mitsubishi, Isuzu, Subaru, Yamaha, Lada. Pytanie, czy to tylko kwestia załamania naszego rynku, czy też może przeżyła się formuła rozwleczonej do granic możliwości (od 24 do 30 maja) i kosztownej, poznańskiej imprezy.
W tym roku podczas Targów Motoryzacyjnych na wszystkie sposoby odmieniano słowo “nowości”. Ale tak naprawdę, to te nowości były przede wszystkim pokazywanymi już w innych salonach motoryzacyjnych w wersjach jeszcze bardziej znanych i obecnych w Polsce od lat modeli. Poddanie samochodu kosmetycznym przeróbkom nie oznacza od razu, że będziemy mieć do czynienia z czymś rzeczywiście nowym. I dlatego tegorocznych targów nie można porównywać z imprezą ubiegłoroczną, kiedy rzeczywiście pojawiły się prawdziwe nowości, jak choćby tacuma.
Auto ery techno
Na tym tle dobrze zaprezentowało się w Poznaniu Daewoo-FSO. Firma ta pokazała samochód naprawdę nowy, tak nowy, że jeszcze nie produkowany. Zaprezentowano go zatem jako tzw. concept-car, czyli model stanowiący jedynie projekt. W istocie jednak, jak twierdzą przedstawiciele Daewoo-FSO, już zdecydowano o rozpoczęciu jego seryjnej produkcji i wiadomo, że nowy pojazd będzie wytwarzany, niezależnie od tego, jak zakończą się negocjacje z potencjalnymi partnerami Daewoo. W przyszłym roku rozpoczyna się produkcja w Korei i niewykluczone, że pod koniec 2002 r. nowe auto zacznie też zjeżdżać z taśm na Żeraniu (choć ostrożniejsze plany mówią, że warszawska premiera nastąpi jednak raczej w roku 2003).
Nowe Daewoo nazywa się kalos, co po grecku oznacza “piękny” – i nie jest to nazwa nadana na wyrost. Auto ma bowiem niespotykaną, bardzo nowoczesną, właściwą dla epoki techno linię nadwozia. Kalos jest pojazdem
klasy B, czyli konkurować będzie m.in. z toyotą yaris. Zaprojektowano go z myślą o dynamicznych, nowoczesnych, rozwijających się ludziach w wieku do 30 lat, którzy również i auto chcą mieć nowoczesne, dynamiczne oraz funkcjonalne.
– Ten samochód ma dosyć “młodzieżową” stylistykę. Ze wszystkich badań wynika, że w najbliższej przyszłości to właśnie sektor B powinien rozwijać się najszybciej. Samochód będzie wyposażany w silniki 1,2-1,6 litra, moc – do 105 KM, prędkość – do 185 km/godz. – mówi Maciej Motelski, dyrektor produkcji i rozwoju Daewoo-FSO.
Uroczystego odsłonięcia kurtyny przykrywającej kalosa dokonali wspólnie prezes Daewoo-FSO, Sung Koog Yeo oraz dyr. Motelski.
Przy tej okazji prezes zapewnił, że Daewoo jest w stanie pokonać każdy obecny problem: – Zrobimy wszystko, by utrzymać pozycję na rynku i zaoferować jak najdoskonalszy serwis. Wszyscy na Żeraniu rozumiemy, że dokonanie głębokiej restrukturyzacji jest potrzebne. W Poznaniu prezentujemy klientom bogatą ofertę naszych modeli i myślę, że wybór samochodu Daewoo jest jak najbardziej uzasadniony.
Rzeczywiście, żerański producent poważnie potraktował udział w targach. Firma pokazała po dwie wersje nubiry i tacumy, leganzę, trzy lanosy (był także lanos rajdowy, jeden z tych, które tak dobrze spisują się w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski), cztery modele matiza – w tym jeden z rowerami na dachu, by podkreślić, że matiz nie jest tylko autem miejskim, lecz świetnie nadaje się do turystyki – no i poloneza kombi (tym razem w wersji van), który wciąż trzyma się mocno na rynku.
Serce dla serca
Targowym wydarzeniem bez precedensu było oświadczenie, iż firma Daewoo-FSO postanowiła w sposób stały i systematyczny wspierać Fundację Rozwoju Kardiochirurgii
prof. Zbigniewa Religi. Od każdego sprzedanego auta Daewoo 10 zł wpłynie na konto fundacji, zaś samochody będą opatrzone nalepką ze stylizowanym sercem i napisem: “Więcej serca! Kupując samochód Daewoo, wspierasz fundację
prof. Zbigniewa Religi”.
Sam prof. Religa był wyraźnie wzruszony: – To cudowny, wspaniały dar, który pozwoli na stworzenie polskiego sztucznego serca – mówił. Profesor miał dodatkowe powody do zadowolenia, gdyż jego fundacja otrzymała także samochód – prezes Sung Koog Yeo wręczył profesorowi klucze do białej tacumy, która służyć będzie do szybkiego przewozu narządów potrzebnych do transplantacji.
– Czegoś takiego jeszcze nie było, by producent samochodów w tak systematyczny sposób postanowił wspierać nasz cel. Mamy już prototyp i mogę powiedzieć, że za dwa lata polskie sztuczne serca naturalnej wielkości będą mogły zacząć bić w piersi pierwszych pacjentów – ale potrzebne są naprawdę duże pieniądze, ok. 10 mln zł. Trzeba dokończyć wszystkie próby, przeprowadzić badania kliniczne. Sztuczne serca można importować z USA, cena jednego wynosi ok. 1,3 mln zł. Jeśli jednak będziemy wytwarzać je w Polsce, będzie to znacznie taniej, bo ok. 300 tys. zł. Sztuczne serca i sztuczne komory to konkurencja dla transplantacji – powiedział prof. Zbigniew Religa “Przeglądowi”.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy