Polaków coraz mniej

Polaków coraz mniej

Z punktu widzenia demografii ostatnie 20 lat zostało straconych

W powodzi zachwytów nad minionym 20-leciem naszej uwadze umyka fakt, że jest nas, Polaków, coraz mniej. Starsze i średnie pokolenie doskonale pamięta ciężki zarzut ówczesnej opozycji kierowany przeciw Polsce Ludowej, że swoją polityką prowadzi do biologicznego wyniszczenia narodu, oczywiście zawsze Narodu Polskiego… Rzeczywistość okazała się inna, wręcz odwrotna.
Jak podaje GUS (Rocznik Statystyczny RP 2008), ludność Polski w 1946 r. wynosiła 24 mln obywateli i wzrastała imponująco do 1988 r. w tempie średniorocznym 340 tys. młodych Polek i Polaków przez całe 41 lat, by na koniec 1988 r. wynieść prawie 38 mln, czyli praktycznie tyle co dzisiaj – 38,1 mln. Z punktu widzenia demografii ostatnie 20 lat zostało zatem straconych, co jest tym gorsze, że traktaty UE uzależniają siłę głosu każdego państwa będącego członkiem Unii od stanu zaludnienia.
Rządowa Rada Ludnościowa kierowana przez prof. Zbigniewa Strzeleckiego z warszawskiej SGH opublikowała Raport 2007-2008 „Sytuacja demograficzna Polski”, Warszawa 2008. Wymowa raportu jest smutna. Zaludnienie naszego kraju powoli zmniejsza się dziewiąty rok z rzędu. Zapoczątkowany w 1988 r. ubytek liczby mieszkańców trwa, a jego tempo się nasila. Raport zwraca uwagę na utrwalający się w Polsce proces zawężonej zastępowalności pokoleń. W 2007 r. zastępowalność pokoleń była niższa o ponad 40% (!) od niezbędnej, aby pokolenie dzieci było tak samo liczne jak pokolenie rodziców. Wskaźniki w tym zakresie kształtują się w Polsce na najniższym poziomie wśród krajów UE, stwierdza raport. Oznacza to poważne zmiany w kierunku przyspieszenia starzenia się ludności i nasilenie konsekwencji społeczno-ekonomicznych, wynikających z dużego przyrostu liczby ludzi w starszym wieku. Liczba osób w wieku emerytalnym wzrosła w porównaniu z 1988 r. o ok. 1,3 mln i stanowi dzisiaj 15,9% ogółu populacji, podczas gdy w 1988 r. wynosiła 12,4%.
Jeśli negatywne tendencje będą się utrwalać (a wszystko na to wskazuje), to przez kolejne lata postępować będzie ubytek liczby mieszkańców Polski do 35,9 mln w 2035 r., co potwierdzają także eksperci ONZ i UE, czytamy w raporcie. Polska w 2050 r. znajdzie się w grupie krajów o najstarszej strukturze ludności i na 100 mieszkańców przypadać będzie 39 osób w wieku 60 lat i starszych.
Co się takiego wydarzyło w ciągu ostatnich 20 lat, że rozwój ludnościowy Polski stanął w miejscu? Wojna? Trzęsienie ziemi, kataklizm? Zniewolenie? Jakie są przyczyny tego zatrważającego stanu rzeczy, niemal „zagłady biologicznej”, jeśli używać słownictwa tych, którzy formułowali takie zarzuty przeciw Polsce Ludowej i do dzisiaj ich nie odwołali wbrew faktom? Przyczyny polskiej depresji demograficznej wydają się jasno określone – prawie żaden przyrost naturalny i duża emigracja za chlebem, za pracą.
Nie pomogą żadne ochy i achy, że zacytuję klasyka. Likwidacja wielu dziedzin przemysłu, zamknięcie szeregu fabryk i zakładów pracy powodują wysokie bezrobocie i brak pewności jutra. Ponadto pogorszyła się szeroko pojęta opieka nad dzieckiem. Począwszy od żłobków. Ich liczba maleje – wg GUS tylko w latach 2000-2007 zmniejszyła się z 428 w 2000 r. do 373 w 2007 r. Podobnie maleje drastycznie liczba przedszkoli. Wysokie bezrobocie wśród młodzieży, brak mieszkań na kieszeń młodych „dzietnych” ludzi. Wreszcie część społeczeństwa dostrzega w rodzinie i dziecku barierę na drodze osobistego rozwoju oraz osiągania życiowego sukcesu, coraz częściej wyrażającego się w postawie: mieć, a nie być.
Jeśli sprawdzą się prognozy ekspertów, to kto spłaci nasze długi, które już sięgają niebotycznej kwoty 250 mld dol.? Bez zasadniczej zmiany polityki społeczno-ekonomicznej kryzys demograficzny będzie się pogłębiał. Trzeba uderzyć się w pierś i sięgnąć do niektórych pozytywnych doświadczeń Polski Ludowej.

Wydanie: 2009, 23/2009

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy