Poland made in China

Poland made in China

Chińscy inwestorzy, dotąd skupiający się na nowoczesnych technologiach, teraz interesują się polską energetyką

Pierwsze chińskie towary masowego użytku pojawiły się w Polsce w połowie lat 80. i skierowane były w ubogiej ofercie głównie do dzieci w wieku szkolnym. Dzisiejsi 40-latkowie pamiętają pachnące gumki do wycierania, kolorowe piórniki i miękkie kredki świecowe. Od tego czasu chińszczyzna opanowała niemal wszystkie dziedziny życia. Zasiadamy do stołu nakrytego chińskimi sztućcami ze stopów aluminium i chińską tanią porcelaną, zajadając się chińską sałatą i chińskimi pieczarkami. Z telewizorów złożonych z chińskich podzespołów poszła również wiadomość, że chińskie konsorcjum Covec wygrało przetarg na realizację dwóch odcinków autostrady A2, a przecież Polska miała być bramą dla chińskich firm w Europie. Z tych samych odbiorników kilka miesięcy później dowiedzieliśmy się, że chińskiej autostrady w Polsce nie będzie. Przynajmniej na razie. W mediach dało się wyczuć atmosferę oczekiwanego zaskoczenia i podszytej szyderstwem ulgi: „A nie mówiliśmy…”.

Pierwsi odważni
Z raportów „Najwięksi inwestorzy zagraniczni w Polsce”, publikowanych przez Polską Agencję Informacji i Inwestycji Zagranicznych, wynika, że w latach 2007-2009 dużych chińskich inwestycji w Polsce było sześć. W roku 2006 – zaledwie dwie. Wtedy Chińczycy byli czwartą co do wielkości, gospodarką świata. Dziś są drugą, ale ich gospodarczy awans dla Polski nie ma większego znaczenia.
– Tak jest na całym świecie. Chińskiego biznesu wszędzie było mało. W krajach zachodnich, owszem, byli aktywni, ale mieli tam tylko przyczółki, wykorzystywane w celach prowadzenia handlu. Ich najważniejszej działalności biznesowej – mówi Witold Orłowski, główny ekonomista PriceWaterhouseCoopers i członek Rady Doradczej przy Prezesie Rady Ministrów.
Najświeższe dane z Ministerstwa Gospodarki mówią już o 15 firmach. Firma Victory Technology Polska produkuje podzespoły do telewizorów w Łodzi. Digital View produkuje telewizory w Koszalinie, a TTL Polska – spółka utworzona przez TCL Corporation – ma fabrykę w Żyrardowie. Warszawski oddział firmy Huawei Technologies Co. Ltd. współpracuje z operatorami telefonii komórkowej. Koncern Yuncheng wszedł do Polski z kapitałem 10 mln euro i jako Yuncheng Poland wytwarza w Łodzi urządzenia dla przemysłu poligraficznego oraz opakowania produktów spożywczych. Z Chińczykami związany jest jeszcze też sektor deweloperski, bodaj najbardziej widoczny na polskim rynku. Min Hoong, działający u nas najdłużej, bo już od 21 lat, z siedzibą w ekskluzywnej części Sopotu, w tzw. Łazienkach Południowych, wybudował pierwsze w Polsce Chinatown. Położone w pobliżu Parku Szczęśliwickiego w Warszawie chińskie zamknięte osiedle do dziś uchodzi za miejsce elitarne. I wreszcie GD Poland Investments znany jako Chińskie Centrum Handlowe w Wólce Kosowskiej, gdzie na 40 ha mieści się największe w Europie Środkowo-Wschodniej centrum dystrybucji towarów azjatyckich. Jego medialną wizytówką były dotąd dwa duże pożary. Pojawili się też producent świec – Dalian Talent Poland w Żabnie (woj. małopolskie) – i wagonów – CNR Cargo Wagon.

Ile Chin w Polsce
Bezpośrednie inwestycje w Polsce w 2008 r., według danych NBP, wynosiły ok. 100 mln euro. Dwa lata później, zgodnie z danymi Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych, chińskie firmy zainwestowały łącznie prawie 300 mln euro. Dla porównania skumulowana wartość wszystkich inwestycji Austrii, 25. na liście największych gospodarek świata, pod koniec 2010 r. wyrażała się liczbą 4,3 mld euro, choć Austria ma pod bokiem równie atrakcyjne inwestycyjnie tereny rozwijających się gospodarek bałkańskich. Chiny wyraźnie idą śladem Japonii, której udział w kształtowaniu gospodarczego obrazu Polski do najwyższych nie należy i drugiej Japonii nie zapowiada.
Mapa chińskiego zaangażowania gospodarczego w Polsce w przybliżeniu ogranicza się do dwóch regionów – dawniej wysoce uprzemysłowionych, które jednak przez ostatnie lata gospodarczo podupadły i mają najwyższe wskaźniki bezrobocia. To województwa łódzkie i dolnośląskie, które uzyskały od państwa rozwojowy grant w postaci specjalnych stref ekonomicznych z przywilejami podatkowymi dla inwestorów. Dr Ireneusz Jabłoński z Centrum im. Adama Smitha uważa, że w najbliższych latach chińska ekspansja podąży w kierunku przemysłu ciężkiego, elektromaszynowego, chemicznego i branży budowlanej. – Inwestycji w fabryki odzieży nie będzie. Bo jeśli koszt wyprodukowania bawełnianych koszulek razem z transportem będzie niższy niż w Europie, nikt rozsądny nie zainwestuje tutaj w ich produkcję. Ponadto chiński biznes może docenić wykształcenie naszej kadry kierowniczej i wysokie kwalifikacje siły roboczej.
Spektakularny wymiar biznesu, na skalę przejęcia przez Chińczyków w 2010 r. szwedzkiego koncernu samochodowego Volvo, nie mógł u nas mieć miejsca, choćby z racji tego, że nie mamy tak znanej marki. Poza tym chińscy przedsiębiorcy w odróżnieniu od Rosjan odznaczają się szczególną ostrożnością w podejmowaniu biznesowych kroków i w przeciwieństwie do Hindusów z Mittalsteel nie szukają tabloidowego rozgłosu.
– To my musimy zabiegać o chińskie inwestycje. Nam powinno zależeć bardziej na nich, bo im niekoniecznie zależy na nas – mówi Rafał Ciołek ze Stowarzyszenia Inżynierów Polskich, które na własną rękę podjęło wysiłki nawiązania bliskiej współpracy z chińskim biznesem, postawiwszy przede wszystkim na wymianę informacji. Powołano w tym celu zespół sinologów do opracowania polsko-chińskiego słownika gospodarczego, z najaktualniejszymi hasłami przydatnymi w działalności gospodarczej. Jednocześnie stowarzyszenie ma być ciałem doradczym, ułatwiającym poruszanie się w gąszczu polskich przepisów i machiny administracyjnej. – Jesteśmy pierwszym w Unii krajem z technologicznym i logistycznym dostępem do szlaków morskich Europy. To bardzo ważne dla chińskiego handlu, który zawsze był kilka kroków do przodu przed inwestycjami gospodarczymi – dodaje Ciołek. Opowiada też o współpracy Politechniki Warszawskiej z firmą Huawei, która w zamian za założenie światłowodów chce wykorzystać wiedzę i doświadczenie polskiej kadry naukowej.

Przyczajony tygrys, ukryty smok
Dla wielu państw świata ciemną stroną stosunków gospodarczych z Chinami jest kradzież praw autorskich, szpiegostwo gospodarcze i przede wszystkim odmienny od liberalnych gospodarek charakter chińskiego biznesu. Według Rafała Ciołka współpraca z chińskim kapitałem „musi być stale pod kontrolą, w przeciwnym razie czeka nas maksymalny drenaż myśli technologicznej”. Prof. Orłowski dostrzega subtelną naturę nawiązywania stosunków z chińskimi partnerami, wrażliwymi na jakąkolwiek krytykę łamania praw człowieka i podważanie polityki wewnętrznej Chin, nawet jeśli autorami oskarżeń nie są ludzie biznesu. Pytany o perspektywy chińskich inwestycji w Polsce, odpowiada: – To nie jest amerykański styl, gdzie firmy autonomicznie podejmują decyzje i każda z wielu tysięcy może wejść na dowolny rynek z dowolnym towarem, bez oglądania się na rząd. Tam ważniejsze jest coś innego. To specyficzna poprawność polityczna rządów. Umiejętność prowadzenia delikatnej dyplomacji, nawet z sugestią poświęcenia wolności słowa i ograniczania siebie. Ich obecne rezerwy finansowe pozwalają im dyktować warunki na całym świecie. Pytanie tylko: ile z tego potrafimy ugrać dla siebie.
Rzeczywistość potwierdza słowa prof. Orłowskiego. Po spotkaniu premiera Donalda Tuska z Dalajlamą jeden z chińskich inwestorów bez ostrzeżenia zerwał negocjacje i przeniósł planowany interes na Węgry.
Kryzys jeszcze nie minął, co najlepiej ilustrują przykłady Grecji, Włoch i krajów Półwyspu Iberyjskiego. Aktywa na Zachodzie tanieją, a to sprzyja ekspansji chińskiego handlu. Zmiany kierunku chińskich inwestycji już widać. Niepokoje w Afryce, dokąd Chińczycy ostatnimi laty skierowali się w poszukiwaniu źródeł energii, zwróciły ich uwagę na gospodarcze perspektywy krajów europejskich, w tym również na Polskę. – Każdy chciałby się znaleźć w orbicie ich ekonomicznego zainteresowania, ale to nie będzie łatwe. Bez wątpienia jesteśmy dla nich atrakcyjni, jednak o tym, czy nas wybiorą, zadecyduje polityka – podkreśla Witold Orłowski.

Kryzysowe inwestycje
Ocenę chińskich inwestycji w niewielkim stopniu zmieniają przejęcia udziałów w zakładach branży motoryzacyjnej, której mocno dał się we znaki kryzys na rynku amerykańskim. Firma Beijing West odkupiła od Delphi, dawniej największego na świecie producenta części samochodowych, zakłady w Krośnie, produkujące amortyzatory, oraz współpracujący z nimi ośrodek badawczo-konstrukcyjny w Krakowie, gdzie wytwarzane są zawieszenia. Inna chińska spółka, PCM, przejęła od Amerykanów dział produkcji układów kierowniczych z fabrykami w Tychach i w Gliwicach. W obu fabrykach z taśm produkcyjnych zeszło 6 mln układów kierowniczych. Połowa tego, co produkuje Delphi w swoich zakładach na całym świecie. Na motoryzacyjny interes Chińczycy wyłożyli między 300 a 400 mln zł.
Kilka razy mniej, bo ok. 50 mln zł, chiński koncern maszynowy Liu Gong chce wydać na zakup cywilnej części Huty Stalowa Wola. Liu Gong Machinery w staraniach o HSW wyprzedził Rosjan i Amerykanów, dostrzegając interes w produkcji maszyn budowlanych na gąsienicach i ładowarek do górnictwa, jeszcze przed awarią wywołaną powodzią elektrowni atomowej Fukushima i decyzją m.in. władz niemieckich o przejściu na energetykę opartą na węglu, co wzbudziło zainteresowanie sektorem tradycyjnego i odkrywkowego górnictwa. Dzięki temu Huta Stalowa Wola poszerzyła rynek zbytu o Azję (do tej pory chiński rynek dla produktów ze Stalowej Woli był całkowicie zamknięty), Afrykę, Amerykę Południową i w większym stopniu o USA oraz o Europę Zachodnią. Zarząd Liu Gong zapowiada stworzenie światowego centrum ekspansji spychaczy i ładowarek. Przy czym planowane reorganizacja i restrukturyzacja firmy mają zwiększyć zatrudnienie w HSW o ponad tysiąc osób w firmie i kilka tysięcy wśród kooperantów.
Wiceminister gospodarki Rafał Baniak zapowiadał na 2010 r. realizację chińskich inwestycji na poziomie 10 mld euro, a wsparciem dla optymistycznych prognoz miała być polska obecność na EXPO 2010 w Szanghaju. Mówiło się wówczas o dwóch projektach: polsko-chińskiej spółce zajmującej się naprawą taboru kolejowego oraz o inkubatorze naukowo-technologicznym w Szanghaju. Ostatnia aktualna informacja pochodzi z czerwca zeszłego roku: „Przy wsparciu władz polskich i chińskich podpisano listy intencyjne pomiędzy Stowarzyszeniem Krajowego Forum Parków Przemysłowych i Technologicznych i Shanghai Technology Innovation Centre Shanghai Chemical Industry Park”.
Natomiast kwota 10 mld, ale już złotych, pojawiła się ponownie kilka dni temu, gdy chiński potentat energetyczny, China National Electric Engineering Corp., wyraził gotowość zainwestowania takiej sumy w budowę dwóch bloków węglowych w elektrowniach Jaworzno i w Kozienicach. Inwestycję w 85% mogą skredytować chińskie banki, co w czasach ekonomicznego niepokoju i tendencji do zaciskania pasa jest mocnym argumentem. Współpracą z Chińczykami zainteresowany jest też najbogatszy Polak, Jan Kulczyk, któremu talentu do trafionych interesów odmówić nie można.

Nie przegapić okazji
Status wierzyciela amerykańskich długów i gwaranta stabilizacji ekonomicznej na świecie stawia azjatyckie mocarstwo w roli dyktatora warunków partnerstwa gospodarczego. Potknięcie Covecu jest tylko i wyłącznie fragmentem skomplikowanej gry rynkowej, podporządkowanej prawdopodobieństwu występowania niesprzyjających okoliczności prowadzenia biznesu. Tak jest na całym świecie. Pogoń za zyskiem może przyciągnąć kapitał chiński do Polski, jednak teraz, kiedy sytuacja gospodarcza Polski jest nie najgorsza, możemy mieć z niego większe zyski. Dobrze byłoby tej szansy nie przegapić.
Artur Zawisza


Ile Polski w Chinach

Według szacunków Ministerstwa Gospodarki w 2010 r. wartość polskich inwestycji w Chinach przekraczała 150 mln euro. Najwięcej inwestowaliśmy w transport i spedycję, produkcję maszyn i urządzeń dla górnictwa oraz energetyki, a także w przemysł chemiczny.

Wydanie: 2011, 32/2011

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. Sylwia
    Sylwia 22 sierpnia, 2011, 13:09

    ten incubator juz dziala i z tego co wiem jest tam nawet kilka polskich firm. a pewno jedna niewielka informatyczna firma z Wroclawia zapuscila w Shanghaju swoje korzenie

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. artur Kornecki
    artur Kornecki 16 marca, 2012, 14:40

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy