Polish joke

Polish joke

Pozycja USA w polskiej polityce nie znajduje odbicia we wzajemnych relacjach gospodarczych

To prawdziwy polish joke! Okazuje się, że nasza miłość do symboli „amerykańskiego stylu życia”, takich jak Coca Cola, Levi’s Jeans czy statuetka Oscara pozostaje nieodwzajemniona i nie ma najmniejszego wpływu na wzajemne obroty handlowe między Polską a USA. Jak wynika z danych statystycznych, są one w gruncie rzeczy symboliczne. Można zaryzykować tezę, że Ameryka, w porównaniu z Unią Europejską, Rosją i Chinami, właściwie się nie liczy.
Od lat naszym największym partnerem handlowym, zarówno w imporcie, jak i eksporcie są Niemcy (w pierwszej połowie 2007 r. odpowiednio 12,49 i 13,21 mld euro), następnie Włochy, Francja, Wielka Brytania, Czechy i Rosja.
Do Stanów Zjednoczonych w pierwszym półroczu 2007 r. wyeksportowaliśmy towary i usługi o wartości 707,3 mln euro, import zza oceanu zaś wyniósł 1,147 mld dol. Podobne obroty mieliśmy w tym czasie ze Słowacją. A kto się przejmuje Słowakami?
Fakt niskiej pozycji Polski w relacjach handlowych ze Stanami zdumiewa, tym bardziej że należymy przecież do szybko kurczącej się w świecie grupy narodów słynących z bezkrytycznego uwielbienia wszystkiego made in USA, więc Ameryce powinno na nas zależeć.
Dodajmy liczną polską emigrację zarobkową za oceanem, dominację hollywoodzkiej tandety w nadwiślańskiej kulturze masowej i to, że o tym, co dzieje się na Kapitolu, wiemy często więcej niż mieszkańcy Montany czy Arkansas. Zatem pytanie o powody tego stanu jest jak najbardziej zasadne.
Z „Informacji o handlu zagranicznym Polski po I półroczu 2007” przygotowanej we wrześniu przez Departament Analiz i Prognoz Ministerstwa Gospodarki wyłania się taki oto obraz. W wymianie ze Stanami Zjednoczonymi obserwowaliśmy w I połowie ub.r. bardzo wyraźne spowolnienie obrotów w porównaniu z rokiem 2006 – zwłaszcza po stronie eksportu. Polski eksport spadł z 843,2 mln euro do 707,3. I to w sytuacji, gdy generalnie odnotowano wzrost obrotów handlu zagranicznego. Resort gospodarki spodziewał się, że w całym 2007 r. poziom polskiego eksportu osiągnie 101,1 mld euro, co oznaczało wzrost o 15% w stosunku do roku 2006!
Jednym z powodów kłopotów na rynku amerykańskim była bez wątpienia tendencja do wzmacniania się kursu złotego wobec dolara, co powodowało spadek opłacalności eksportu do USA. Zjawisko to dotyczyło głównie małych i średnich przedsiębiorstw. Będzie dobrze, jeśli w tym roku sytuacja się nie powtórzy.
Wydział Promocji Handlu i Inwestycji naszej ambasady w Waszyngtonie przeprowadził analizę 15 towarów o największym udziale wartościowym w naszym eksporcie na rynek amerykański w okresie styczeń-maj 2007 r. Wynika z niej, że najbardziej konkurencyjnym produktem były… maszynki i ostrza do golenia! To wynik otwarcia w 2006 r. w Łodzi przez koncern Procter&Gamble największej na świecie fabryki ostrzy

i maszynek do golenia

Gillette. Ich eksport zajął szóste miejsce na liście największych wartościowo polskich towarów sprzedawanych w USA. Oznaczało to wzrost o 32% w stosunku do analogicznego okresu w roku 2006.
Drugą pozycję na liście rodzimych przebojów eksportowych, po trójostrzowych Gillette Mach III Turbo i pięcioostrzowych Fusion Power, zajęły wyroby ze szkła – czyli głównie kryształy, które od lat cieszą się nad Potomakiem ustaloną pozycją. Z tym że muszą walczyć z ofertą chińską, włoską i niemiecką.
Trzecie miejsce okupują przetwory z mięsa. Wolno się domyślać, że chodzi o słynne polskie szynki, choć nie do końca jestem o tym przekonany. W naszym kraju obecny jest zajmujący się głównie produkcją wieprzowiny koncern Smithfield i to moim zdaniem tłumaczy fakt utrzymywania wysokiej pozycji w eksporcie do USA przez przetwory z mięsa.
Za półtuszami idą silniki turboodrzutowe i turbośmigłowe, a za nimi tradycyjna polska pozycja eksportowa i powód do narodowej dumy – napoje alkoholowe i bezalkoholowe, czyli wódka – głównie Belvedere, Wyborowa i Chopin. Ale znów nie cieszmy się zbytnio. Zajmujemy odległe 11. miejsce wśród krajów eksporterów. Daleko w tyle za Francją (wina, koniaki i inne trunki) i Wielką Brytanią (whisky).
Udział Polski w imporcie napojów wyskokowych na amerykański rynek stanowi skromne 1,67% całości (dla porównania Francja – 29%, a Wielka Brytania – 23%), za to charakteryzuje się stosunkowo wysokim wzrostem – 10,1% w porównaniu z rokiem 2006.
Podsumowując – nasz eksport do USA to cepelia: maszynki do golenia, kryształy, mielonka, wóda… Nic dziwnego, że Polska najczęściej kojarzy się obywatelom USA z Holandią (Poland i Holland brzmią podobnie) i dowcipami (polish joke), antysemityzmem, papieżem Janem Pawłem II, Lechem Wałęsą i bokserem Gołotą.
Pracownicy Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji naszej ambasady główne bariery w rozwoju eksportu upatrują m.in. w niedostatecznej znajomości rynku amerykańskiego, obowiązujących regulacji i jego organizacji, pomyłkach i błędach przy wysyłce towarów, np. niewłaściwe kody, braki dokumentacji, niska jakość opakowań jednostkowych i zbiorowych, etykiet, instrukcji, opisów technicznych, a także w nieznajomości przepisów sanitarnych, higienicznych, zdrowotnych itp. przy eksporcie żywności, kosmetyków, zabawek oraz słabej znajomości biznesowego języka angielskiego.
Na internetowym Portalu Promocji Eksportu Ministerstwa Gospodarki znalazłem jedynie sześć zapytań ofertowych ze Stanów Zjednoczonych. Dotyczyły one takich towarów jak: wazony szklane i kryształowe, gwoździe, węgiel aktywowany, warzywa i owoce dla przemysłu przetwórczego, biżuteria srebrna i z bursztynu. Dla porównania z Białorusi były 394 zapytania.
Jeśli chodzi o obecność amerykańskich towarów na polskim rynku, też nie jest najlepiej.
Słynną Coca-Colę reprezentuje u nas… grecka spółka Coca-Cola HBC (Coca-Cola Hellenic). Działając w 28 krajach, „obsługuje” ona blisko pół miliarda ludzi. Spółka McDonald’s Polska działa coraz częściej na zasadzie franszyzy, czyli sprzedaje restauracjom swą markę. Wielkie amerykańskie koncerny elektroniczne Intel, AMD czy Motorola traktują nasz kraj jak rynek zbytu. I trudno się im dziwić, bo swe fabryki wybudowały w innych krajach Unii.
Na to nakłada się tradycyjna rywalizacja gospodarcza między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi. Od 2004 r., gdy Polska stała się członkiem Unii, obowiązują nasz kraj takie same zasady jak Francję, Niemcy czy Włochy. Jeśli zatem relacje handlowe Brukseli z Waszyngtonem pogorszą się, to nasze też. I nie pomogą gorące deklaracje polskich polityków o „strategicznym sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi”.
W sensie gospodarczym zawsze dla nas

ważniejsza będzie Rosja

(nie wspominając o Niemcach), a nawet obłożona sankcjami Białoruś (która, by nie drażnić delikatnego podniebienia naszych przywódców, coraz częściej eksportuje swe towary do Polski… jako produkty szwajcarskie!).
Z danych naszej ambasady w Waszyngtonie wynika, że od stycznia do kwietnia 2007 r. największe wartościowo pozycje w amerykańskim eksporcie do Polski to były:
1. pojazdy samochodowe
– 46,5 mln dol.
2. leki – 43,2 mln dol.
3. silniki turboodrzutowe
– 35,9 mln dol.
4. urządzenia ortopedyczne
– 34,3 mln dol.
5. przyrządy medyczne
– 28,7 mln dol.
6. układy scalone – 28,6 mln dol.
Do największych firm sprowadzających towary z USA w analizowanym okresie należały: WSK PZL-Rzeszów, Metaltech-Piasecki Spółka Jawna, Firma Oponiarska Dębica SA, Procter&Gamble Operations Polska Sp. z o.o., Delphi Polska Automotive Systems Sp. z o.o., Avio Polska Sp. z o.o., 3M Poland Sp. z o.o., Johnson&Johnson Poland Sp. z o.o., US Pharmacia Sp. z o.o., Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych SA.
Stany Zjednoczone były dla Polski po czterech miesiącach 2007 r. 17. partnerem handlowym w polskim eksporcie (w 2006 r. 15. pozycja) oraz 13. partnerem w imporcie (w 2006 r. 12. miejsce). Polska natomiast była dla USA 49. partnerem w amerykańskim eksporcie (55. miejsce w 2006 r.) oraz 65. partnerem w amerykańskim imporcie (62. miejsce w 2006 r.). Co oznacza pogorszenie wzajemnych relacji handlowych.
Jest to tym bardziej zaskakujące, że kraje UE liczone jako całość, były w owym czasie pierwszym co do wielkości obrotów partnerem USA. Na drugim miejscu znalazła się Kanada (18,1% obrotów handlowych USA), na trzecim Chiny (11,6%), potem Meksyk (10,9%) i Japonia (7%).
Szybko postępująca integracja gospodarcza Polski z krajami Unii sprawia, że Ameryka w sensie gospodarczym przestaje być atrakcyjna. Dodajmy do tego regularne problemy największej gospodarki świata: olbrzymi deficyt handlowy i spadek wartości dolara, który o ostatnich dniach osiągnął swe historyczne dno. W efekcie eksport do Stanów Zjednoczonych stał się mniej opłacalny i bardziej opłaca się szukać rynków zbytu w Europie niż za oceanem. Jest to tym łatwiejsze, że jako kraju unijnego nie dotyczą nas jakiekolwiek ograniczenia eksportowe.
Nie lepiej jest z napływem inwestycji z USA do Polski. Według danych NBP w 2006 r. (ostatnie publikowane dane), napływ kapitału amerykańskiego z tytułu inwestycji bezpośrednich wyniósł 529,7 mln dol. Rok wcześniej było to 790 mln dol.
I znów, dla porównania, więcej inwestowały nad Wisłą tak małe kraje jak Belgia i Luksemburg – łącznie 4,794 mld dol. Niemcy – 3,405 mld, Włochy – 1,707 mld, Holandia – 1,648 mld. Po wejściu Polski do Unii obserwujemy niemal skokowy wzrost takich inwestycji prowadzonych przez spółki z krajów unijnych.
W 2006 r. napływ kapitału do naszego kraju z tytułu

zagranicznych inwestycji

bezpośrednich wyniósł niewiele ponad 15 mld euro i był o 81,9% wyższy niż w 2005 r., w którym stanowił 8,28 mld. Większość tych pieniędzy pochodziła z krajów Unii i jest oczywiste, że proces ten będzie się nasilał, integrując Polskę z Zachodem nie tylko na płaszczyźnie gospodarczej, lecz także kulturowej i politycznej. Będzie to tym prostsze, że od 2004 r. wszystkie badania opinii publicznej wskazują, iż Polacy znajdują się w grupie największych euroentuzjastów. Ba! W pewnym sensie, jesteśmy dziś motorem napędowym gospodarek takich krajów jak Wielka Brytania czy Irlandia. Ponad pół miliona rodaków nad Tamizą całkiem nieźle rozkręca tamtejszą gospodarkę. Wygląda, że dla Polaków Ameryka traci powab równie szybko jak dolar swą wartość wobec europejskiej waluty.

Wydanie: 10/2008, 2008

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy