Politycy specjalnej troski

Politycy specjalnej troski

PO-PiS dogorywa. Dowodem kompletnego zagubienia prawicy jest powtarzające się od dłuższego czasu widowisko z okrzykami „Precz z komuną!”. Politycy PiS i PO przypominają tymi okrzykami zepsutą katarynkę, która gra tylko jedną melodię. Popisowcy dostali władzę na talerzu. I co z nią zrobili? Nie potrafili mądrze i uczciwie rządzić. Zabrakło kompetencji i nie starczyło charakteru.

Kończą się więc rządy prawicy, której liderzy i zaplecze polityczne wywodzą się z czasów Solidarności. Najważniejszym mandatem do sprawowania przez nich władzy były porozumienia Okrągłego Stołu. Były. Ale dziś to już tylko historia. PiS po śmierci Lecha Kaczyńskiego zrobiło wszystko, by ostatecznie ten stół wywrócić. Porozumiewanie się nawet w drobnych sprawach zostało wykreślone z katalogu tej partii. A PO, choć sama chętnie do Okrągłego Stołu się odwołuje, w praktyce zrobiła z tamtych porozumień wydmuszkę. Oszukała wielu z ówczesnych partnerów.

Próba zbudowania w 2005 r. koalicji PO-PiS nie była przypadkiem. Programowo i ideowo bardzo dużo te partie łączyło. A do wspólnego rządu nie doszło tylko dlatego, że rozsadziły go ambicje wodzów. Powie ktoś, że są przecież między nimi różnice. Nie przeczę. Ale te różnice to głównie kwestie formy i języka, a nie zasad i fundamentów.

Za rządów PiS szybko staliśmy się krajem specjalnej troski, a za rządów PO też byliśmy krajem specjalnej troski, tyle że o niektóre grupy społeczne. W ciągu ośmiu lat rządów PO-PSL nierozwiązywane problemy tak się nawarstwiały, że PO można spokojnie nazwać matką i ojcem obecnej władzy.

Opozycja – szeroko rozumiana, z lewicową włącznie – zmarnowała dwa lata rządów PiS. W tym kształcie i stanie nie będzie skuteczną alternatywą dla Kaczyńskiego. Polacy protestujący przeciwko jego rządom robią to ponad partiami opozycyjnymi. A udział polityków w tych protestach, mimo że z powodów logistycznych jest niezbędny, przyjmują z zaciśniętymi zębami. Tu już nie ma uczuć. Ba, tu nie ma już nawet zaufania. Zmiany przeprowadza Sejm, który ma najmniejsze zaufanie społeczne. Sądownictwo mają leczyć niedouczeni ambicjonerzy, od których nikt by nie kupił używanego samochodu. Najgorszy scenariusz, jaki może nas czekać przy coraz głębszym podziale, to rozstrzygnięcie konfliktu na ulicach.

Wydanie: 2017, 30/2017

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański
Tagi: PiS, PO

Komentarze

  1. Kazik
    Kazik 25 lipca, 2017, 12:45

    Jureczku , dogorywają partie które razem maja ponad 60% poparcia ? Gdzies ty sie ulung?

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy