Polityka jest rajcowna

Polityka jest rajcowna

Wolontariat w sztabie wyborczym jest jak wkład w banku

Nad centrum dowodzenia, czyli biurkiem Piotra Podsiadło (lat 28 – tutaj “prawie emeryt”; w sztabie od początku, czyli od czerwca) wisi lustro. Na lustrze pośród zapisanych szyfrem nalepek w rodzaju: “chorągiewki – mapę dużoo…” i listy obowiązków, wisi przedrukowany fragment z listu św. Pawła Apostoła do… ROBOLI –
“ (…) i przyszedł Pan, i spojrzał na pracę naszą, i był zadowolony, a gdy spytał o zarobki nasze, usiadł i zapłakał…”.
Kuba, Piotrek, Kasia i Maja ze śmiechem spuszczają głowy. Fakt. Harują jak etatowcy, rzadkością jest, by ktoś z nich nie wyrobił dziesięciu godzin dziennie. Potem, do domciu, ale komórki mają włączone całą dobę. Dlaczego? Powód pierwszy: “profesjonaliści tak pracują”. Powód drugi: – Ustaliliśmy między sobą, że jakby co, będziemy w kontakcie – tłumaczy Piotr.

Profesjonaliści
Młodzi, uśmiechnięci, pewni siebie. Karierę definiują jako “możliwość robienia tego, co się lubi, za stawkę, która pozwala na godne życie”. Godne to takie, które starcza na utrzymanie i przyjemności, np. wyskok z rodziną na narty za granicę. Do Witryny trafili z ulicy albo zostali wciągnięci przez znajomych. Kto przyjechał spoza Warszawy, jak Kuba (Lublin) czy Piotr (Kielce), musiał znaleźć kwaterę. Piotr w tym celu odgrzał dawne znajomości, a Kuba powołał się na koneksje rodzinne. Kuba: – Zwaliłem się siostrze na głowę, ale sama dostrzega wagę mojej misji – żartuje. Kiedy przekroczyli próg biura przy placu Powstańców, ich pierwsze pytanie brzmiało: “Czego się tu nauczę”, a refleksją było: “Lepszy szlif trudno wymarzyć”. Rodzinie i znajomym, na wszelki wypadek, przypomnieli o numerze komórki (inaczej mnie nie złapiesz). A życie osobiste odstawili na półkę z napisem “po kampanii”, swoje drugie połówki przekonując, że przecież to nie wieczność. Po spełnieniu tych formalności z czystym sumieniem zamknęli się w sztabie. Skazani na siebie, teraz w praktyce ćwiczą to, co na studiach wkuwali z zakresu teorii reklamy, psychologii. Choćby zasadę, że liczy się team, każdy pracuje na każdego i nikt nie stroi fochów. – Jak coś nie pasi, mówi się to wprost – wykłada Piotr. To konieczność, ale i egoizm. Bo nigdy nie wiadomo, czym w przyszłości może się okazać telefon kolegi/koleżanki. Zwłaszcza że wierzą, iż wśród nich są przyszli politycy, kreatorzy wizerunku, spece od marketingu. Że tworzą elitę, która kiedyś będzie ze sobą współpracować. Chce tego, czy nie.

Co ja tutaj robię?
Kuba: – Kiedy w czerwcu zaproponowano mi pracę w sztabie, wiedziałem już mniej więcej, że to ciągła bieganina, telefony, wyjazdy, nienormowany czas pracy. No i mnóstwo ludzi dookoła. A mnie to właśnie odpowiadało. Upewniłem się w tym w wakacje ubiegłego roku, kiedy w ramach studiów odbywałem praktyki w Biurze Informacji i Komunikacji Społecznej przy prezydencie. Nie myślałem, że mnie to aż tak wciągnie. Wtedy kalkulowałem z punktu widzenia korzyści naukowych: rozejrzę się, zbiorę informacje do pracy magisterskiej (Kuba pisze o public relations administracji państwowej). Zbiorę parę telefonów, będę miał wspomnienia.
Piotr: – Mnie polityka rajcowała od czasu studiów. Kończyłem zarządzanie i marketing na kieleckiej WSP. Wtedy połknąłem bakcyla. Jako jedyny w Witrynie jestem partyjny. W 1995 r. wstąpiłem do Sojuszu. Czemu? Od strony ideowej przekonało mnie hasło wdrażania kapitalizmu z ludzką twarzą. No, a poza tym pragmatyzm i kultura polityczna liderów. Jak mi coś nie odpowiada, to nie rzucam się rozmówcy na szyję, tylko mówię: “OK, to twoje zdanie, ja mam inne. Ale chyba rozmawiać możemy?”.
Kasia: – Zupełny przypadek. Przed sesją letnią zadzwonił mój kolega z prawa. Zapytał: “Nie chcesz do nas dołączyć, bo szukamy jednego chętnego?”. Później okazało się, że potrzebny był ktoś do zespołu prawnego. Umowy z ZAiKS-em o nagrania – puszczanie kawałków muzycznych w czasie kampanii i te sprawy. Myślę sobie: “Co mi szkodzi, czegoś się nauczę”. A potem mnie wessało.
Majka: – Powiem krótko: chwała znajomym!

Życie w kampanii
Kuba: – W praktyce to wygląda tak: wpadasz przed dziewiątą i siedzisz do oporu. Do dwudziestej, bywa, że dłużej. Z przerwą na obiad – na koszt “firmy”.
Piotr: – Wychodzisz, za oknem ciemno, ludzie idą do knajpy, a ty marzysz o wygodnym wyrku.
Majka: – Jak prezydent podróżuje, to my za nim. Dosłownie. Tyle że on samolotem, a my polskimi drogami. Dojeżdżamy na miejsce i do roboty.
Kuba: – Ale jest też śmiesznie. Weźmy taką akcję: jesteśmy w miejscowości X. Wchodzimy do sali, w której za 15 minut prezydent ma udzielać wywiadu telewizyjnego. Co zastajemy? Małą salkę z odrapanymi ścianami, na środku której stoją dwa brązowe fotele, chyba jeszcze z czasów Gierka. No i kombinuj. Finał jest taki, że Kwaśniewski wchodzi, a ktoś od nas stoi na środku i macha poobcinanymi bluszczami.
Piotr: – Najcenniejszy jest stały i bezpośredni kontakt z ludźmi. Uczysz się rozmawiać, bo cokolwiek robisz, to idzie na żywca.
Kasia: – Pracuję na infolinii, ale to nie znaczy, że ktoś dzwoni, a ja mu klepię formułkę.
Kuba: – Obserwujesz i jeszcze raz obserwujesz. Po pewnym czasie uczysz się rozszyfrowywać ludzkie typy. Wiesz, o co komu chodzi. Taka psychologia i psychiatria w pigułce.

Ja na Kwacha
Piotr: – W moim wypadku to konsekwencja, skoro jestem w SLD, inaczej nie wypada (śmiech). Teraz serio: To pragmatyk i profesjonalista, jego przeszłość mało mnie obchodzi. Że był w partii? Że był umoczony? A kto w tamtych czasach nie był? Mnie osobiście bardziej niż “kwity” interesują jego konkretne propozycje i, co ważniejsze, szanse ich spełnienia. Zresztą myślę, że przez te pięć lat rządów sprawdził się na tym stanowisku.
Kuba: – Dla mnie Kwaśniewski jest przykładem wyznawania dewizy, że w polityce, dla dobra racji stanu, można wejść w pakt nawet z diabłem. Rzecz jasna, przykładem pozytywnym.
Kasia: – Moje poglądy to jedno, ale ja go naprawdę lubię! Jak go gdzieś widzę, myślę sobie: fajny gość.
Majka: – No i nie zgrywa sumienia narodu.

Życie prywatne
Majka: – Ostatnio drażliwy temat…, nie chcę się zagłębiać. Jeśli chodzi o to, czy mam czas wyjść z przyjaciółmi na piwo… Przecież nie koczuję tutaj 24 godziny na dobę. Chłopak? Aktualnie: brak. Ale to nie dramat. Jeszcze się trafi. Kto wie (śmiech), a nuż mi wpadnie w oko ktoś od nas z Witryny?
Kuba: – Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że moja kobieta wraca ze Stanów dopiero pod koniec października. Moje życie towarzyskie w ciągu ostatnich dwóch miesięcy określiłbym mianem “szczątkowe”.
Piotr: – Nie znalazłem jeszcze swojej wybranki. Inna sprawa, że szczególnie nie szukałem. Lubię zmiany, żyję w biegu, kiedy wychodzę rano z domu, to nie wiem, czy wrócę tego samego dnia.
Majka: – Mój znajomy z medycyny stale mi powtarza, że faceci boją się samodzielnych kobiet. Ja mu na to, że tchórza nie potrzebuję. Ale pewnie coś w tym jest. W każdym razie miłość mojego życia jeszcze się nie objawiła.

Co dalej?
Majka: – Normalnie. Zaczynają się studia. Mieszkam z rodzicami i jak mi starczy czasu, to mogę popracować charytatywnie. Czym będę się zajmować? Wcześniej myślałam o specjalizacji Unia Europejska, teraz skłaniam się w kierunku marketingu politycznego.
Piotr: – Nie ukrywam, że czynna polityka robi na mnie wrażenie. Myślę, że zdobyłem jakieś szlify w lokalnej strukturze partyjnej. Sporo widziałem i sporo doświadczyłem. I wiem, że młodemu nie jest łatwo. Pewnie, że czasem wątpiłem. Ale wtedy powtarzałem sobie: stary, gdzie ty się śpieszysz. Masz 15 minut, nie 5, możesz spokojnie stanąć w kolejce!
Kasia: – Jak ktoś myśli, że w sztabie pracują młodzi yuppies, stroją ładne minki, a jak przychodzi co do czego, to z uśmiechem wbijają ci nóż w plecy, to jest w błędzie. Póki co, wszyscy jedziemy na tym samym wózku. I na razie chodzi nam o to, by mieć się czym pochwalić w CV.
Kuba: – Szybka obrona dyplomu i przyjeżdżam do stolicy szukać pracy. Co będę robił, tego jeszcze nie wiem. Ale wiem, że sobie poradzę. Mam wprawę. Pracowałem w reklamie, byłem agentem ubezpieczeniowym, pisywałem w pisemkach kobiecych i dodatkach budowlanych, pilotowałem wycieczki trzecioklasistów po Warszawie. No więc myślę, że w pracy nic mnie nie zaskoczy.

 

Wydanie: 2000, 40/2000

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy