Na szczęście nie wszyscy uznali, że na czas długiego weekendu zawieszają wszelką działalność. Zaskoczeniem może być tylko to, kto na początku maja wykazał się wigorem i aktywnością. Senat RP! Właśnie ten skazywany na likwidację i dość powszechnie krytykowany Senat zdaje się odzyskiwać inicjatywę. Duża w tym zasługa marszałka Pastusiaka, który narzuca tej izbie dumania, jak mówią złośliwcy, bardziej dynamiczny styl.
Od wielu lat obserwuję to, co się dzieje między środowiskami polonijnymi a krajem. Znam też napięcia i różnice zdań wśród samej Polonii. Samo zdefiniowanie tego, czym jest dzisiejsza Polonia, nie jest proste. Bo i cóż może łączyć elektronika z Kanady lub z Australii z traktorzystą z Kazachstanu czy robotnikiem z Niemiec? A jednak. Łączą ich imponderabilia. Sentymentalna więź z krajem przodków, przekazywana kolejnemu, drugiemu lub trzeciemu pokoleniu; język polski, ale już nie zawsze, zwłaszcza wśród młodych; wiara przodków; biało-czerwone barwy i Mazurek Dąbrowskiego.
Ale też niemało dzieli. Za dużo w tych środowiskach sporów i kłótni o byle co, egoistycznego indywidualizmu i typowej polskiej zawiści, a za mało współpracy, wzajemnej pomocy i gry zespołowej. Gdy patrzeć na historię stosunków Polonii z krajem, to jest ona zapisana przede wszystkim wieloma pięknymi deklaracjami. A ogrom spraw i nierozwiązanych problemów, przede wszystkim czynów, woła. I w tej intencji zwołano posiedzenie Senatu poświęcone polityce państwa wobec Polonii i Polaków za granicą.
Znaczący jest już sam fakt, że wreszcie w jednej sali usiedli wszyscy bohaterowie spektaklu. Że nikogo nie zostawiono za drzwiami. Bo gdyby zabrakło któregoś z liderów polonijnych, to zamiast wielkiej i ważnej debaty mielibyśmy jeszcze jedną piękną deklarację.
Dobrze się więc stało, że Senat nie ustąpił w sprawie zaproszenia na obrady Edwarda Moskala, prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej. Można się z nim nie zgadzać w wielu sprawach, ale nie da się bez niego poważnie rozmawiać o Polonii. Warto było wysłuchać i jego wystąpienia, i tego, co mają do powiedzenia inni liderzy: Jan Kobylański z Ameryki Łacińskiej i Janusz Rygielski z Australii.
Dobrze się też stało, że Polonia mogła wysłuchać bardzo rzeczowych wystąpień prezydenta RP i marszałka Sejmu. Po raz pierwszy od dawna okazało się, że Polacy w kraju i za granicą – tak różniący się w wielu kwestiach – w tej właśnie sprawie mogą mieć tak wiele wspólnego.
Tagi:
Jerzy Domański
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy