Polonusi-sieroty

Polonusi-sieroty

Polacy w USA (i szerzej, imigranci z krajów Europy Środkowej i Wschodniej) nie odgrywają w tegorocznych wyborach żadnej roli. 10 milionów naszych rodaków i w sumie ponad 18 milionów wyborców o korzeniach środkowo- i wschodnioeuropejskich nie przyciągało uwagi strategów ani w sztabie Ala Gore’a, ani w sztabie George’a Busha Jr. Tzw. Koalicja Europy Środkowej i Wschodniej, organizacja lobbingowa, nie mogła u żadnego z kandydatów w prezydenckim wyścigu doprosić się o spotkanie. Organizatorzy kampanii Busha Juniora zignorowali takie sugestie. Ekipa Gore’a przeprosiła, że nie będzie miała na to czasu.
Dla części Polonusów było to rozczarowanie. Cztery lata temu, kiedy Bill Clinton sięgał po drugą kadencję, amerykańscy Polacy mieli przecież swoje “pięć minut”. W specjalnym wystąpieniu na krótko przed ówczesną elekcją demokratyczny prezydent ogłosił harmonogram rozszerzenia NATO o trzy kraje, przy czym wszyscy wiedzieli, że będzie w tej grupie Polska. W ten sposób Clinton robił znaczący gest wobec Polonusów, a oni odwdzięczyli mu się w dniu wyborów. Jeśli w 1992 roku amerykańscy Polacy głosowali na George’a Busha Seniora (co mu zresztą nie pomogło i Clinton wygrał wybory), to w roku 1996 głosy Polonii rozłożyły się prawie po równo, z lekką przewagą Clintona, co – według analityków – miało wpływ na jego zwycięstwo.
Dlaczego tym razem – mimo wyrównanej walki wyborczej – żaden z pretendentów nie pomyślał o zjednaniu sobie polonijnej społeczności? Polonusi nie stworzyli w ostatnich latach żadnej nowej jakości w polityce. W połowie lat 90. nasze organizacje w USA i tysiące indywidualnych wolontariuszy zaangażowało się w popieranie polskiego członkostwa w NATO. Biały Dom i Kongres USA zasypywane były listami od Polaków. Politycy wiedzieli, że muszą się liczyć z Polonusami.
Dziś tamtego fenomenu już nie ma. Kongres Polonii Amerykańskiej, po serii antysemickich wypowiedzi prezesa, Edwarda Moskala, pogrążony jest w wewnętrznych sporach i stracił prestiż. Nie istnieje program dla Amerykanów polskiego pochodzenia, pod którym prezydencki kandydat mógłby się choćby teoretycznie podpisać. Działają grupy w rodzaju “Polish American for Bush” i “Polish American for Gore”, ale o ich istnieniu wie może kilka tysięcy osób.
Jedynym dowodem, że polska społeczność próbuje zaistnieć w wyborach, są działania gazet polonijnych, także zresztą zróżnicowane. Jeśli nowojorski “Nowy Dziennik” ogłosił swoje poparcie dla kandydata Demokratów, to chicagowski “Dziennik Związkowy” i “Kurier Plus” opowiedziały się za kandydaturą Busha Juniora.
Republikanie nieco bardziej łakomym wzrokiem spoglądają na polskie głosy (tradycyjnie od 20 lat kierowane głównie w stronę amerykańskiej prawicy). George Bush Jr. skierował list do Polonii, w którym poparł polonijne życzenia, by NATO dalej rozszerzane było na wschód. I tyle. MG

Wydanie: 2000, 45/2000

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy