Polowanie na SLD

Polowanie na SLD

Najkrótszy komunikat z konwencji SLD mógłby ograniczyć się do słów: „Polowanie na SLD trwa”. Z kilkudziesięciu wystąpień i paru godzin dyskusji do mediów przebiły się fragmenty z tych najgłupszych, często z przekręconymi słowami. Tak można ośmieszyć każdą instytucję i konferencję. Od Konferencji Episkopatu po sesję Polskiej Akademii Nauk. Nie zawiodła „Gazeta Wyborcza”, która – tradycyjnie – w dniu co ważniejszych SLD-owskich wydarzeń wyciąga jakąś aferę z kręgów tej partii. Teraz był to Andrzej Pęczak z Łodzi, o którym „Gazeta Wyborcza” w ciągu ostatnich lat napisała już kilkadziesiąt tekstów. Pęczak ma swoje grzechy i stanowczo za długo nosił legitymację SLD. Ale nieskrywane są też intencje „Wyborczej”. Autorów tekstów o SLD łączy prościutka formuła „dokopać czerwonemu!”.
Czy SLD zmarnował ostatnie trzy miesiące? Gdyby oprzeć się tylko na zapisie utyskiwań i narzekań, jakie towarzyszą ludziom z tej formacji, to można powiedzieć, że zmarnował. Ale gdy się wyjdzie z sali przepełnionej codziennym narzekaniem, to widać, co się Janikowi udało: zmiana kierownictwa Sojuszu, nowy rząd, lepszy, niż się spodziewano, wynik do Parlamentu Europejskiego i zastopowanie przechodzenia do SdPl. Gdyby takie wyniki mieli liderzy terenowi i gdyby podobna postawa miała naśladowców wśród szeregowych członków, to Sojusz nie musiałby z lękiem wpatrywać się w kolejne wyniki badań opinii.
Spodziewałem się, że na konwencji we własne piersi uderzą się ci, którzy mieli żałosne wyniki w wyborach do Parlamentu Europejskiego, jak choćby Krzysztof Martens, lider z Podkarpacia. Czy Zbigniew Zaborowski, lider ze Śląska, którego ekipę rozgromił Jerzy Buzek. Wielka to sztuka, aby tak sromotnie przegrać. I oni, i dziesiątki innych będą się oczywiście bili w cudze piersi i zawsze pokazywali na górę winną wszystkich nieszczęść.
Muszą jednak zrozumieć, że w demokracji są wybory, a decyzje podejmuje się na dole. I najgłupszy szef partii nie zaszkodzi mądremu i popularnemu kandydatowi na wójta, burmistrza czy prezydenta miasta. Stwierdzenie, że władza to służba, nie odnosi się tylko do wąskich elit. Kiedy słucham wystąpień działaczy SLD, to widzę, jak długi marsz czeka tę formację. Nie będzie przecież realnej zmiany tej partii, dopóki nie zmieni się mentalność jej członków. Kto wie, czy strategicznie największym problemem SLD nie jest słabość jej młodzieżówki ?
Piszemy w tym numerze o nowych pomysłach programowych lewicy. Autorka tekstu bezskutecznie szukała co ciekawszych pomysłów zgłoszonych przez młodych członków SLD. Słuchając biadolenia SLD-owskiej młodzieży i lokalnych liderów, mam nieodparte wrażenie, że dziś SLD najbardziej potrzebna jest pomoc psychoterapeuty.

Wydanie: 2004, 29/2004

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy